Читать книгу Omerta - Mario Puzo - Страница 12

Rozdział 2

Оглавление

Z wielkiego nalotu na rodziny mafijne w Nowym Jorku w latach dziewięćdziesiątych ocalało tylko dwóch mafiosów. Don Raymonde Aprile, najpotężniejszy i wzbudzający największy strach, wyszedł nietknięty. Drugi ocalały, don Timmona Portella, który niemal dorównywał mu potęgą, lecz był znacznie pośledniejszym człowiekiem, uniknął kary przez, jak się wydawało, czysty przypadek.

Lecz przyszłość była jasna. Wobec ustaw o gangsterskich organizacjach przestępczych (RICO), tak niedemokratycznie wprowadzonych w 1970 roku, gorliwości zespołów śledczych FBI oraz uśmiercenia wiary w omertà wśród żołnierzy amerykańskiej mafii, don Raymonde Aprile zrozumiał, że nadszedł czas, by z wdziękiem zejść ze sceny.

Don rządził swą Rodziną przez trzydzieści lat i był teraz legendą. Wychowany na Sycylii, nie miał fałszywych wyobrażeń o sobie ani wyniosłej arogancji szefów mafii urodzonych w Ameryce. W rzeczywistości stanowił wcielenie pierwotnych cech Sycylijczyków z XIX wieku, którzy rządzili miastami i wioskami dzięki osobistej charyzmie, poczuciu honoru oraz nieubłaganemu i ostatecznemu osądzaniu każdego podejrzanego o wrogie zamiary. Dowiódł również, że dorównuje tym dawnym bohaterom talentem strategicznym.

Obecnie, w wieku sześćdziesięciu dwóch lat, wiódł uporządkowane życie. Pozbył się wrogów i wypełniał obowiązki przyjaciela i ojca. Z czystym sumieniem mógł się cieszyć starością, odseparować od zwad swego świata i wejść w stosowniejszą rolę nobliwego bankiera i filaru społeczeństwa.

Troje jego dzieci skryło się bezpiecznie za parawanem udanych i uczciwych karier zawodowych. Najstarszy syn Valerius, obecnie czterdziestoletni, mający żonę i dzieci, był pułkownikiem w armii Stanów Zjednoczonych i wykładał w West Point. O jego karierze zadecydowała nieśmiałość w dzieciństwie. Don zapewnił mu miejsce w szkole kadetów w West Point, żeby naprawić tę wadę jego charakteru.

Drugi syn, Marcantonio, wcześnie, bo w wieku trzydziestu ośmiu lat, został — zapewne wskutek jakiejś tajemniczej zmiany w układzie genów — dyrektorem krajowej stacji TV. Jako chłopiec był markotny i żył w świecie fikcji, ojciec zatem sądził, że nie podoła on żadnemu poważnemu przedsięwzięciu. Teraz często pojawiał się w gazetach jako twórczy wizjoner, co sprawiało don Aprilemu przyjemność, ale go nie przekonywało. Ostatecznie był ojcem chłopca. Czyż nie znał go najlepiej?

Córkę don Raymonde, Nicole, w dzieciństwie nazywano czule Nikki, ale na jej własne żądanie w wieku lat sześciu zaczęto zwracać się do niej pełnym imieniem. Ją lubił najbardziej ze swoich dzieci. Mając trzydzieści dwa lata, była pełnomocnikiem prawnym spółek, feministką oraz adwokatem pro bono tych biednych i zrozpaczonych przestępców, którzy inaczej nie mogliby sobie pozwolić na odpowiednią obronę prawną. Szczególnie skutecznie ratowała morderców od krzesła elektrycznego, zabójczynie mężów od zamknięcia w więzieniu, a notorycznych gwałcicieli od wyroków dożywocia. Bezwzględnie sprzeciwiała się karze śmierci, wierzyła w resocjalizację każdego kryminalisty i była surowym krytykiem struktury gospodarczej Stanów Zjednoczonych. Sądziła, że kraj tak bogaty jak Ameryka nie powinien być obojętny na los biednych, bez względu na ich wady. Przy tym wszystkim Nicole była bardzo wprawnym i twardym negocjatorem reprezentującym interesy spółek, kobietą imponującą i energiczną. Don nie zgadzał się z nią w niczym.

Jeśli chodzi o Astorre, to należał do jego rodziny i był mu najbliższy jako tytularny bratanek. A pozostałym wydawał się rodzonym bratem, z uwagi na swą wielką żywotność i urok. Od drugiego do szesnastego roku życia — aż do emigracji na Sycylię przed jedenastoma laty — był ich serdecznym, ukochanym najmłodszym braciszkiem.

Don starannie zaplanował własną emeryturę. Rozdzielił swoje imperium, żeby zjednać sobie potencjalnych wrogów, ale również złożył daninę lojalnym przyjaciołom, wiedząc, że wdzięczność jest najmniej trwałą z cnót i stale trzeba dawać nowe prezenty. Zadbał zwłaszcza o ugłaskanie Timmony Portelli, niebezpiecznego z powodu swoich dziwactw i zamiłowania do niepotrzebnych czasem morderstw.

To, w jaki sposób Timmonie Portelli udało się ujść cało z nalotu FBI w latach dziewięćdziesiątych, stanowiło dla wszystkich zagadkę. Urodził się bowiem w Ameryce i brakowało mu wyrafinowania, był człowiekiem nieostrożnym i niepohamowanym, o wybuchowym usposobieniu. Miał ogromny brzuch i ubierał się jak palermeński picciotto, młody uczący się rzemiosła zabójca, barwnie i w jedwabie. Jego potęga opierała się na dystrybucji zakazanych narkotyków. Nigdy się nie ożenił i w wieku pięćdziesięciu lat wciąż był nierozważnym kobieciarzem. Prawdziwą miłość okazywał tylko młodszemu bratu Brunonowi, który sprawiał wrażenie nieco opóźnionego w rozwoju, ale był równie brutalny jak starszy brat.

Don Aprile nigdy nie ufał Portelli i rzadko robił z nim interesy. Ten człowiek bowiem był niebezpieczny z powodu braku charakteru, należało go więc uczynić nieszkodliwym. Wezwał Timmonę Portellę na spotkanie.

Mafios przybył z bratem. Aprile przyjął ich ze zwykłą u niego kurtuazją, ale szybko przystąpił do rzeczy.

— Mój drogi Timmono. Wycofuję się ze wszystkich interesów z wyjątkiem moich banków. Teraz znajdziesz się na widoku publicznym i musisz być ostrożny. Gdybyś kiedyś potrzebował rady, zwróć się do mnie, bo nawet na emeryturze nie będę zupełnie pozbawiony możliwości.

Bruno — mała kopia zwalistego Timmony — w którym sława don Aprilego wzbudzała lęk, uśmiechnął się z zadowoleniem na myśl o tym, jak szanowany jest jego starszy brat. Lecz Timmona znacznie lepiej zrozumiał te słowa. Wiedział, że don Aprile go ostrzega.

Skinął z uszanowaniem głową i odparł:

— Zawsze najlepiej z nas wszystkich oceniałeś sytuację. I szanuję twoją decyzję. Możesz liczyć na moją przyjaźń.

— Bardzo dobrze — rzekł don. — A teraz proszę, byś w nagrodę przyjął tę oto przestrogę. Ten Cilke z FBI to bardzo przebiegły człowiek. Nie ufaj mu w żaden sposób. Jest upojony sukcesem, a ty będziesz jego następnym celem.

— Ale ciebie i mnie nie dostał, mimo że doprowadził do upadku wszystkich naszych przyjaciół — zauważył Timmona. — Nie boję się go, ale dziękuję za ostrzeżenie.

Wypili ceremonialnego drinka i bracia Portella wyszli. W samochodzie Bruno powiedział:

— Cóż za wspaniały człowiek.

— Tak — potwierdził Timmona. — Był wspaniałym człowiekiem.

Jeśli chodzi o don Aprilego, był zadowolony. Widział trwogę w oczach Timmony i miał pewność, że nie będzie już więcej stanowił zagrożenia.

Don Aprile poprosił Kurta Cilkego, szefa FBI w Nowym Jorku, o spotkanie na osobności. Z zaskoczeniem stwierdził, że w duchu podziwia tego człowieka. Cilke posłał większość mafijnych bossów ze Wschodniego Wybrzeża za kratki i niemal całkowicie rozbił ich potęgę.

Don Raymonde Aprile wymknął się Cilkemu, gdyż znał tożsamość jego tajnego informatora, tego, który umożliwił mu odniesienie sukcesu. Ale jeszcze bardziej podziwiał Cilkego za to, że ten człowiek zawsze grał czysto, nigdy nie próbował niczego knuć ani stosować zmasowanych szykan, nigdy nie nadawał rozgłosu powiązaniom rodzinnym jego dzieci. Tak więc don Aprile uznał, że należy go teraz ostrzec.

Spotkanie odbyło się w wiejskim domu dona w Montauk. Cilke musiał przyjechać sam — z pogwałceniem zasad Biura. Dyrektor FBI zaaprobował to osobiście, ale nalegał, by Cilke wykorzystał specjalne urządzenie nagrywające, wszczepione w ciało poniżej klatki piersiowej, którego nie byłoby widać na tułowiu; było znane wyłącznie specjalistom, a jego produkcja odbywała się pod ścisłym nadzorem. Cilke zdawał sobie sprawę, że prawdziwym celem podsłuchu jest zarejestrowanie tego, co on sam powie don Aprilemu.

Omerta

Подняться наверх