Читать книгу Król kebabów - Marta Mazuś - Страница 4

Оглавление

O WIEMY O WIELOKULTUROWOŚCI, A CZEGO CHCIELIBYŚMY SIĘ DOWIEDZIEĆ

Debata na temat wielokulturowości w Polsce, zorganizowana w Warszawie, z udziałem przedstawicieli fundacji działających na rzecz różnorodności, animatorów oraz animatorek kultury, trenerów oraz trenerek antydyskryminacyjnych, badaczy oraz badaczek tropiących nierówności w podręcznikach szkolnych oraz studentów i studentek, doktorantów i doktorantek zajmujących się tematyką mediacji międzykulturowych, a także literatury postkolonialnej.

Badacz z Ameryki

(refleksję na temat barier stanowiących przeszkodę dla pełnej integracji różnych narodów w Polsce wypowiada tonem nonszalanckim, lekko mamrocząc, ale jednocześnie nie uwzględniając sprzeciwu; jest doświadczony międzynarodowo, przez kilka lat żył w kolebce wielokulturowości, Stanach Zjednoczonych, o czym wspomina już na początku wypowiedzi, ponieważ słowo „Stany” użyte w kontekście własnej biografii od razu daje nad rozmówcami przewagę)

Paradoks polega na tym, że przed wojną Polska była bardzo wielokulturowa, ale potem stała się homogeniczna i nadal taka jest. Duży wpływ ma na to religia. Polska religijność jest zamknięta na inne nurty. Jeśli wielokulturowość ma mieć sens, to tylko w społeczeństwie, w którym szanuje się odmienność kulturową i religijną drugiego człowieka. Niestety moim zdaniem jeszcze ze trzydzieści lat musi minąć, aby Polska zaczęła myśleć w kategoriach państw zachodnich i stała się na nowo społeczeństwem wielokulturowym.

Prowadząca spotkanie

(zadaje pytania w sposób dynamiczny, używając końcówki „my”, budzi w uczestnikach wrażenie niezhierarchizowanej wspólnoty; pisze doktorat z mediacji międzykulturowych, a do tego jest edukatorką i trenerką antydyskryminacyjną, więc techniki prowadzenia dyskusji ma opanowane)

Pojawia się jednak problem: czy jesteśmy na wielokulturowość przygotowani? Czy wyobrażamy sobie na przykład sytuację, że w Polsce inne religie mogą swobodnie manifestować swoje rytuały? Jak możemy to urządzić w codziennym życiu, w przestrzeni publicznej?

Badacz z Ameryki

(odpowiada, kładąc akcent na kolejną geograficzną nazwę wpisaną w swoje doświadczenie życiowe)

Najprostszy przykład. Na lotnisku we Frankfurcie są sale modlitewne, z których mogą korzystać wszystkie wyznania. Takie uniwersalne miejsce zadumy. Tak to się na Zachodzie rozwiązuje. Pierwsze, co powinniśmy zrobić w Polsce, to usunąć symbole religijne ze szkół.

Pracownica uniwersytetu

(wcina się, słysząc słowo „szkoła”, na co dzień realizuje edukacyjne programy w zakresie współpracy międzynarodowej)

Problem polega na tym, że w polskiej przestrzeni publicznej religia na każdym kroku narzuca swoje symbole. To dzieje się w urzędach, na ulicy, nie tylko w szkole. Nie sposób na razie znaleźć w naszym kraju miejsce dla odmienności w duchu prawdziwej integracji wielokulturowej.

Psycholog

(wymowa powolna, ton spokojny i rzeczowy, od wielu lat zajmuje się różnorodnością kulturową, obecnie skupiony jest szczególnie na problemie islamofobii)

Niestety muszę się z tym zgodzić i dodać, że jest to proces rozciągnięty w czasie. Tuż po wojnie w ściany dawnych żydowskich kamienic wbudowywano maryjne kapliczki, co było symbolicznym zawłaszczaniem przestrzeni, natomiast dzisiaj wypieranie inności obserwujemy chociażby na przykładzie muzułmanów. Mimo że w Polsce ich liczba jest stała i wynosi około czterdziestu tysięcy, to islamofobia wciąż rośnie. Wokół meczetu przy ulicy Wiertniczej w Warszawie cały czas stacjonuje policja.

Badacz z Ameryki

(przechwytując wątek)

Muzułmanie to dobry przykład w naszej dyskusji. Pomyślmy, jak wiele moglibyśmy się od nich nauczyć. Trzeba przyznać, że nasza religia, mimo że, jak już powiedzieliśmy, narzuca na każdym kroku symbole, jest w gruncie rzeczy niezwykle powierzchowna i fasadowa. Wiara muzułmańska natomiast jest bardziej wymagająca i restrykcyjna, a przez to bardziej autentyczna. Oczywiście nie można zapominać, że prowadzi to często do ekstremizmów i widzenia przez nich świata w sposób czarno-biały.

Animator kultury

(oburza się donośnie, nadrabiając to, że na spotkanie przyszedł spóźniony, i wciąż jest nieco zdyszany)

O nie, nie, przepraszam, ale nie zgadzam się na takie przedstawienie sprawy! Wyczuwam w tej wypowiedzi uogólnienie oraz stereotyp. „Ci muzułmanie patrzą czarno-biało na świat”. Wielu ludzi patrzy w ten sposób na świat, nie tylko muzułmanie. To głęboko naznaczające!

W interpretacyjno-światopoglądowy konflikt momentalnie wkracza prowadząca spotkanie, bo w debacie nie chodzi przecież o to, aby się kłócić, ale aby była przyjazna atmosfera, pełna twórczej refleksji.

Prowadząca spotkanie

(uśmiecha się miło, ale powściągliwie, mrużąc nieznacznie oczy, co, jak uczyli ją na odpowiednich szkoleniach, ma podkreślać skupienie)

W dotychczasowych wypowiedziach zgromadzonych wyczuwam cały czas podział na „naszość” i „obcość”. Zastanówmy się wspólnie, czy jako społeczeństwo możemy jakoś przeciwdziałać tym podziałom?

Badacz z Ameryki

(nie daje za wygraną)

Wydaje mi się, że wielokulturowość budzi lęk, dopóki nie ma się z nią styczności. Ale przecież z biegiem czasu wszystko da się oswoić. Wracając do muzułmanów i tego, jak powinna wyglądać ich integracja z Polakami. Dlaczego nie poprosimy o pomoc Tatarów? Są tu z nami od wieków, mogliby pomóc w tłumaczeniu różnic między Polakami a nowo przybyłymi, na przykład Czeczenami. Można by z ich udziałem urządzić jakieś warsztaty albo napisać program służący integracji...

Prowadząca spotkanie

(przerywa badaczowi z nieniknącym uśmiechem, ale stanowczo)

No tak, ale to już są konkretne rozwiązania, a nie temu poświęcone jest nasze dzisiejsze spotkanie. Może ktoś inny ma jakieś uwagi?

Pracownica uniwersytetu

(z większą niż poprzednio pewnością siebie, bo przypomniała sobie hasła przewodnie programów, które sama realizuje i które w dodatku usankcjonowane są dotacjami z Brukseli)

Wielokulturowość powinna przejawiać się u nas poprzez to, że jesteśmy częścią Unii Europejskiej.

Prowadząca spotkanie

(nieusatysfakcjonowana, postanawia sama przekierować dyskusję na inne tory)

Tak, to ciekawe spostrzeżenie. Jednak różnie z tym bywa. Pamiętam raport jednej z fundacji, która prowadziła w Polsce badania na temat dyskryminacji ze względu na kolor skóry. Sprawdzali w sposób kontrolowany, przy użyciu jednej zmiennej, czy w miejscach publicznych ludzie z tego powodu są różnie traktowani. Spotykali się potem z uczestnikami badania i rozmawiali o rezultatach. Często stykali się ze stwierdzeniami z ich strony: „No i po co ta Unia przyniosła do nas rasizm i dyskryminację? Wcześniej nie było takiego problemu”.

Animator kultury

(znów oburzony, tym razem na stojąco, krąży wymownie po sali)

Ale co to właściwie znaczy? Czy oni chcieli przez to powiedzieć, że rasizm nie jest problemem?

Psycholog

(wkracza, aby jak najszybciej rozwiać dezorientację wśród zgromadzonych)

Tak, niestety. To dość typowa reakcja. Z moich doświadczeń wynika, że Unia Europejska wciąż traktowana jest w Polsce jako obce ciało, które narzuca nam swoje zasady, a tymczasem nacjonalizmy odżywają w naszym kraju, jak zresztą w całej Europie, ze wzmożoną siłą.

Pracownica uniwersytetu

(rozochocona)

Pozwolę się nie zgodzić z przedmówcą. Prowadzę ze studentami Erasmusa zajęcia na uniwersytecie i odnoszę wrażenie, że dla tych młodych ludzi różnice międzykulturowe nie są żadnym problemem, że nic ich nie dzieli, są wspólnotą. Unia Europejska liczy, ile Erasmusowych dzieci już się urodziło – to właśnie buduje wielokulturowość.

Różnice znikają, jeśli ludzie zaczynają się spotykać i ze sobą rozmawiać.

Ekspertka od mniejszości afrykańskich

(przebija się cienkim głosem z drugiego rzędu, pracuje w jednej z fundacji, prywatnie i zawodowo zajmuje się mniejszościami, najchętniej afrykańskimi, niestety z powodu polskich uwarunkowań na razie głównie teoretycznie)

Ale na ile wystarczy samo spotkanie różnych kultur? Czy chodzi o samo spotkanie, czy również o to, jak zostanie ono zorganizowane? Tu pojawia się kwestia relacji władzy – czy chodzi nam o przyjaźń, czy raczej o podległość? W kontekście wielokulturowości ważne są intencje. To jest pytanie, które każdy z nas musi zadać sam sobie.

Uczestnik

(jako „każdy z nas” poczuł się wywołany, siedzi na uboczu, niezwiązany zawodowo z dyskryminacją ani nierównościami, ale interesujący się tematyką tak po prostu, życiowo, co powoduje, że postanawia zapytać cicho, bo w obliczu grona ekspertów jest onieśmielony)

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Król kebabów

Подняться наверх