Читать книгу Pan Burmistrz z Pipidówki - Michał Bałucki - Страница 5
ROZDZIAŁ II.
ОглавлениеPierwsze kroki na politycznym torze.
Z dziecinnych lat mego bohatera niewiele mam do zanotowania. Urodzeniu jego nie towarzyszyły żadne szczególniejsze zjawiska niebieskie, wyjąwszy tych znaków niebieskich, które się ukazały na twarzy jego rodzica po nocy, spędzonej w karczmie, gdzie z kolegami swymi oblewał przyjście na świat pierworodnego syna swego. W parę tygodni potem wpisano małego Mikołajka do ksiąg parafialnych, jako urodzonego legitime skoro z ojca Tomasza Pocięgla, majstra kunsztu szewskiego i Maryanny ze Skorupkiewiczów, którzyto Skorupkiewicze trudnili się od dawien dawna wyrabianiem garnków i innych glinianych naczyń. Tak więc, jak widzimy, latorośle dwóch cechów, które przez tyle lat zaciętą ze sobą prowadziły wojnę, splotły się ze sobą węzłem małżeńskim, ażeby wydać na świat tego, który miał być chlubą rodzinnego miasta.
W życiorysach znakomitych ludzi zwykle po dacie urodzenia i niektórych szczególniejszych właściwościach opisywanej osoby, następuje wiadomość, że w szkołach już odznaczał się niesłychaną pilnością, zdolnościami i t. d. O moim bohaterze, niestety, tego powiedzieć nie mogę, bo w szkołach szło mu tak z nauką, jak nieprzymierzając Galicyi z podniesieniem przemysłu i dobrobytu, t. j. że ciągle się do tego zabierał, aby skończyć szkoły i jakoś skończyć ich nie mógł i już był chłop pod wąsem, zupełnie dojrzały, a nie mógł się jeszcze zdobyć na złożenie egzaminu dojrzałości. Koledzy jego już pozostawali profesorami, doktorami, byli nawet już bezpłatnymi praktykantami w c. k. sądzie, a on jeszcze męczył się nad przygotowaniem do egzaminu, belferując zarazem prywatnie dla własnego utrzymania i byłby może zmarniał i nie doszedł na tej drodze do niczego, gdyby na szczęście w rodzinnem jego mieście Pipidówce nie był umarł w tym czasie niejaki Oskuciński, po którym pozostała wdowa wraz ze sklepem i majątkiem odegrała mniej więcej taką samą rolę w życiu mojego bohatera, jak ongi wdowa Kadzidża w losach proroka Mahometa, t. j. że pomogła mu wypłynąć na widownię i stać się głośnym. Ś. p. bowiem Oskuciński był z zawodu świniobójcą i to świniobójcą pierwszej wody, gdyż jego wyroby miały pokup wielki nietylko w samej Pipidówce, ale i we Lwowie i w Krakowie, dopóki miejscowi świniobójcy nie zaćmili tam sławy imienia jego. Wskutek tego nadzwyczajnego powodzenia, zostawił on wcale ładny mająteczek, ale zarazem i kłopoty i interesa, którym jako iż sturbowana wdowa poradzić nie mogła, więc wezwała do pomocy bawiącego wówczas w Pipidówce, a raczej przygotowującego się do matury, młodego Pocięgla, nazywającego się już teraz Pocięglewiczem. Miał on już wtedy lat dwadzieścia pięć i był z niego chłop taki rosły i barczysty, że ś. p. Oskuciński ani się mógł z nim równać; nic więc dziwnego, że wdowa po bliższem przypatrzeniu się kandydatowi do egzaminu dojrzałości, który jej prowadził rachunki, załatwiał ekspedycye pocztowe, pisywał listy, przekazy etc., uważała za rzecz korzystniejszą nabyć sobie takiego nieocenionego pomocnika na własność i oddała mu wraz z majątkiem, sklepem i kamienicą swoją pulchną rękę i okazałą personę. Była wprawdzie o całe dwadzieścia lat starszą od niego, miała wola na szyi, który starannie zakrywała kilkoma sznurami grubych, prześlicznych korali, miała także i piegi na twarzy, mimo to nie było jednego kawalera w Pipidówce, któryby nie zazdrościł Pocięglewiczowi takiego szczęścia i długo nie mogli zapomnieć mu tego, że im sprzątnął zpod nosa taką ciepłą wdówkę.
Matka Mikołajka nie doczekała już tej szczęśliwej chwili, bo na kilka lat przed ożenieniem się syna, właśnie kiedy po raz pierwszy zabierał się do matury, przeniosła się do wieczności, nie przeczuwając, że jej jedynak na innem wcale polu składać będzie dowody swojej dojrzałości. Ojciec zaś, ucieszony szczęściem syna, spił się na to konto przy zaręczynach tak, że już do wesela nigdy go trzeźwym nie widziano, a po weselu w tym samym stanie nieprzytomnym poszedł połączyć się ze swoją nieboszczką żoną na łonie Abrahama.