Читать книгу Obrazki z życia - Mikołaj Gogol - Страница 8

DZIENNIK OBŁĄKANEGO.

Оглавление

3. października.

Dnia dzisiejszego wydarzyła się nadzwyczajność. Wstałem bardzo późno, i gdy Mawra przyniosła mi oczyszczone buty, zapytałem ją, która godzina? Dowiedziawszy się, że już dawno wybiła dziesiąta, pośpieszyłem ubrać się co prędzej. Wyznam szczerze, że nie poszedłbym wcale do biura, wiedząc naprzód, jak kwaśną minę zrobi naczelnik naszego wydziału. On już od dawna robi mi uwagi.

— „Co to, bratku, u ciebie za groch z kapustą w głowie? Niekiedy rzucasz się jak kot zagorzały, a czasem tak rzecz zagmatwasz, że i sam szatan nie dojdzie ładu; w zatytułowaniu napiszesz małą literę, nie dasz daty i liczby”.

Przeklęta czapla! On pewno mi zazdrości, że siedzę w gabiniecie pana dyrektora i temperuję pióra dla Jego Ekscelencyi. Słowem, nie poszedłbym do biura, gdyby nie nadzieja widzenia się z kasyerem; a nuż uda się wyprosić u tego żyda choć cokolwiek naprzód z mojej pensyi. Oto stworzenie! Żeby on wydał kiedykolwiek komu naprzód za cały miesiąc pieniądze — Boże święty, raczej nastąpi sąd ostateczny! Proś, choć pęknij, choćbyś był w największej nędzy — nie da, ten siwy dyabeł! A tymczasem w domu własna jego kucharka bije go po twarzy....................

Obrazki z życia

Подняться наверх