Читать книгу Nina i tajemne Oko Atlantydy - Moony Witcher - Страница 7
Śmierć LSL i trumna Andory
ОглавлениеW ten lodowaty poranek pod koniec lutego nawet powietrze zdawało się śmierdzące. Tajemnicza eksplozja, która miała miejsce poprzedniego wieczora na Łaskawej Wyspie, narobiła całe mnóstwo problemów. Mieszkańcy Wenecji obudzili się rano i, wciąż wspominając wielką imprezę karnawałową na placu Świętego Marka, chodzili po uliczkach i placykach. Usta zakrywali chusteczkami i szalami, żeby nie wdychać gazu, który unosił się ponad ich miastem. Wielu zadawało sobie pytanie, co wydarzyło się na bezludnej wyspie, jednak nikt nie znał prawdy.
Dzieci poszły do szkoły jak co dzień, choć z mocnym kaszlem, który był natarczywym wspomnieniem poprzedniego wieczoru. Tylko czwórka pochodzących z Giudekki przyjaciół Niny De Nobili, wnuczki wielkiego rosyjskiego alchemika Michaiła Meszyńskiego, miała na twarzach tajemnicze uśmiechy.
Dodo, Cesco, Roxy i Fiore jako jedyni uczniowie nie byli zaniepokojeni eksplozją w lagunie, bo ta oznaczała koniec ich kłopotów. Woskowa lalka podobna do Niny nagle wybuchła, zamieniając się w śmiertelną pułapkę dla hrabiego Karkona Ca’ d’Oro i burmistrza LSL. Dla młodych alchemików było to naprawdę ogromne zwycięstwo w walce ze Złem i nie mogli się doczekać, kiedy zaczną świętować.
W willi Espasii okna pokoju Niny były, mimo zimna, szeroko otwarte. Ljuba, odkurzając dywan, podśpiewywała rosyjskie piosenki i zupełnie nie przejmowała się gryzącą wonią, którą przywiewał wiatr znad laguny.
Domowe porządki zostały jednak gwałtownie przerwane przez nadejście profesora José.
– Hola, gdzie jest Nina? – spytał hiszpański nauczyciel bardzo niespokojnym głosem. Po jego podkrążonych oczach i rozczochranych włosach można było poznać, że całą noc nie zmrużył oka.
– Dzień dobry, profesorze. Nina jest na dole. Uczy się i prosiła mnie, żeby jej nie przeszkadzać – odpowiedziała grzecznie rosyjska niania, wyłączając odkurzacz.
– Uczy się? Beze mnie? Przecież specjalnie po to przyszedłem! – burknął zirytowany.
– No cóż, wiemy, że pan jeszcze całkiem nie wyzdrowiał. Tak naprawdę… dzisiaj wygląda pan bardzo źle. Proszę wrócić do łóżka. Przygotuję na obiad rosół.
Ljubie wydawało się, że powiedziała, co należy, profesor jednak zareagował w sposób niespodziewany. Wyszedł z pokoju, trzaskając niebieskimi drzwiami, zbiegł prędko po schodach, minął Salę Kominkową i wszedł do Sali Doży. Zaczął natarczywie pukać do drzwi laboratorium.
– Nino, wiem, że jesteś tam w środku. Otwieraj! Muszę z tobą natychmiast porozmawiać! – zawołał.
Drzwi nie otworzyły się jednak. Zamiast tego przybiegli szczekający Adon i miauczący Platon, który wskoczył na stolik, potrącając zieloną lampę.
– Idźcie stąd, paskudy! – krzyknął coraz bardziej zirytowany profesor. Wielki czarny dog zawarczał, ukazując ostre kły, a kot, gotów do skoku, naprężył grzbiet, strosząc rudą sierść.
Zwierzęta nie spodziewały się takiej reakcji hiszpańskiego nauczyciela, który nigdy wcześniej nie zachowywał się niegrzecznie. Jednak od czasu, gdy Nina i jej przyjaciele uwolnili go z ohydnej, fioletowej mazi, w którą spowił go Karkon, w nadziei, że się go pozbędzie, José całkowicie się zmienił. A przecież Pomodor, alchemiczny owoc, który Nina stworzyła z pomocą Chiccolium znalezionego w lesie Majów, zadziałał doskonale. Być może José wciąż był w szoku, dlatego młoda wnuczka profesora Miszy zostawiła go w spokoju na wiele dni.
Hiszpański nauczyciel stracił cierpliwość i odszedł, nerwowo poprawiając kapelusz i płaszcz, nie uzyskawszy odpowiedzi. Ljuba oparła się o poręcz schodów i zawołała z góry:
– Proszę poczekać, profesorze. Niech pan nie odchodzi…
Nie posłuchał jej: wyszedł z willi, mrucząc coś pod nosem i mocno trzaskając drzwiami.
Nina nie mogła otworzyć drzwi sekretnego laboratorium z prostego powodu: była w Acqueo Profundis razem z Maksem 10-p1.
– Udało nam się! Karkon i LSL zginęli. Muszę natychmiast powiadomić o tym Etereę. Drogi Maksie, kiedy uda mi się odnaleźć Czwarty Arkan, myśli dzieci znów będą wolne. Jestem pewna, że wszystko będzie teraz łatwiejsze, kiedy tych dwóch nie stoi już na naszej drodze – dziewczynka była naprawdę podekscytowana perspektywą zakończenia walki, ale… metalowy przyjaciel był podekscytowany nawet bardziej!
– Tak, tak, rrrozumiem twoją rrradość. Miałem ci właśnie powiedzieć, że wczorrraj wieczorrrem nagle włączył się alarrrm, a ja nie wiedziałem, co się dzieje – powiedział Maks, wskazując elektryczny kwadrant w Acqueo Profundis.
– Ale co cię obchodzi system alarmowy? Rozumiesz, że Xorax zostanie niedługo uratowany? – nalegała Nina.
– Zanim zaczniemy cieszyć się ze zwycięstwa, musimy sprrrawdzić, czy wszystko jest w porządku. Czy jesteśmy bezpieczni – odparł android, który z nerwów nie był w stanie przestać kręcić uszami w kształcie dzwonków.
– No dobrze. Pokaż mi elektryczny kwadrant. Ale potem chcę porozmawiać z Etereą. To bardzo pilne.
Nina stanęła przed kwadrantem, a Maks wyjaśnił jej, że czerwone światełka zapaliły się nagle, informując, że jakiś intruz zbliżył się do szyb laboratorium.
– To stało się pewnie za sprawą eksplozji! – zawołała Nina. – Wybuch mógł spowodować ruchy powietrza, a nawet podwodną falę w głębinach laguny. Łaskawa Wyspa nie jest w końcu aż tak daleko. Szczerze mówiąc, nie martwi mnie ten epizod. Uspokój się, Maksie!
Dobry android usiadł na stołeczku i położył dłonie na błyszczącej głowie.
– Nic nie rrrozumiesz! Kiedy kwadrant nie działa, nie mogę aktywować komputerrra i nawiązać połączenia z Etereą – wyjaśnienie Maksa sprawiło, że Nina zadrżała.
– W takim razie trzeba go jak najszybciej naprawić! – odparła dziewczynka.
– Oczywiście, właśnie to zamierzam zrobić. Być może za barrrdzo się niepokoję. Muszę zjeść odrrrobinę trrruskawkowej marrrmolady – to rzekłszy, wziął do rąk słoiczek i otworzył go.
Nina uśmiechnęła się, pocałowała go w metalowe czoło i dodała:
– Jedz, jedz. Spokojnie, jestem pewna, że zaraz uda ci się zidentyfikować problem. Z Etereą porozmawiam dziś po południu. Poczekam na moich przyjaciół, a wtedy wszyscy razem przekażemy jej wiadomość. Dobrze?
– Dobrze! – powtórzył Maks, połykając dwie łyżki marmolady.
Młoda alchemiczka wyszła z Acqueo Profundis, wsiadła do szybkiego wózka, przejechała przez tunel, dotarła do schodków i wyłoniła się z włazu w laboratorium w willi. Skoro na razie nie mogła podzielić się wspaniałą wiadomością z Etereą ani z dziadkiem, postanowiła przekazać ją chociaż Systema Magicum Universi. Położyła dłoń z czerwoną gwiazdą na mówiącej księdze, okładka się jednak nie uniosła.
Spróbowała jeszcze raz. Nic się nie wydarzyło. Księga nie chciała się otworzyć.
Zrobiła krok w tył, zmarszczyła czoło i, zmartwiona, wyciągnęła Taldom Lux, przycisnęła go mocno do piersi i wyszeptała:
– Co się dzieje? Księga nie chce ze mną rozmawiać!
Usiadła na stołku, łokcie oparła na stoliku eksperymentów i rozejrzała się wokół. Wszystko było na swoim miejscu: ampułki, alembiki, buteleczki i miedziane łyżki leżały tam, gdzie zawsze. Także mieszanka szafiru i złota gotowała się w garnku, który stał na wiecznie płonącym kominku. Zdziwiona Nina patrzyła na Systema Magicum Universi z niedowierzaniem, szukając odpowiedzi.
Zegar wskazywał 10, 36 minut i 7 sekund. Lutowy poranek, który rozpoczął się tak radośnie, miał nieoczekiwany i niewesoły ciąg dalszy.
Na zewnątrz trzy duże łodzie strażackie wracały kanałem Giudekki z akcji ratunkowej w lagunie. Nawet komendant, oczekiwany w Wielkiej Auli Weneckiego Trybunału przez sędziów i miejskich radnych, nie był w stanie wyjaśnić, co stało się na Łaskawej Wyspie. Kiedy wszedł do środka, wszyscy umilkli, by uważnie go wysłuchać.
– Z tego, co udało nam się dowiedzieć, wyspa ta jest bezludna, a eksplozja była wynikiem wypadku. Być może wyciekł gaz ze starego, zniszczonego rurociągu. Na szczęście nie było żadnych ofiar – powiedział, zdradzając tylko te szczegóły, które wydały mu się kluczowe. – W przedziwnym czarnym budynku znaleźliśmy tylko duże przypalone pióra i kości. Prawdopodobnie są to resztki jakiegoś zwierzęcia, które mieszkało na wyspie. Nic ważnego.
Sędziowie rozłożyli ramiona, a miejscy radni w fioletowych szatach pozostali nieruchomi i milczący.
Pożar na Łaskawej Wyspie wydawał się owiany tajemnicą, jednak służący Lorisa Sibilo Loredana bezwstydnie kłamali. Dobrze wiedzieli, że właśnie tam została znaleziona statua Skrzydlatego Lwa i wielokrotnie słyszeli o tej przedziwnej, przeklętej kryjówce.
Nic nie powiedzieli: musieli wypełnić rozkazy hrabiego Karkona i dotrzymać tajemnicy. Poza tym miało już miejsce zbyt wiele niewyjaśnialnych, czarodziejskich zdarzeń!
Prezes Trybunału wstał i spojrzał prosto na radnych:
– A czy wiadomo coś o burmistrzu? Czy wciąż jest chory? Czy dzisiaj też nie ma o nim żadnych informacji?
Najstarszy z radnych odkaszlnął i przemówił:
– Burmistrz LSL niestety wciąż źle się czuje. Bardzo niedługo wróci jednak do ratusza, proszę się nie obawiać. Hrabia Karkon z pewnością pomoże nam zrozumieć, co dzieje się w mieście. Zobaczycie, że niedługo poznamy przyczyny tajemniczego pożaru, który wybuchł na Łaskawej Wyspie.
Sędziowie i strażacy stali bez słowa, podczas gdy dziesięciu radnych wstało jednocześnie i wyszło z Trybunału. Dwóch z nich, szybkim krokiem, ruszyło ku pałacowi Ca’ d’Oro: nie mogli się doczekać, kiedy poznają prawdę i sprawdzą, czy LSL rzeczywiście jest gotów, by powrócić do miasta. Któż z nich mógłby przewidzieć, że burmistrzowi i hrabiemu stało się coś złego?
Pukali i dzwonili wiele razy, nikt im jednak nie otworzył. Pałac wydawał się opustoszały.
Czyżby Wenecja znalazła się na łasce magii?
Pełni wątpliwości radni nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi. Obrócili się na piętach i ruszyli w stronę ratusza.
Nagle kątem oka zobaczyli, że do pałacu Karkona wchodzi dziwna postać. Spróbowali ją zatrzymać, ale brama zamknęła się przed ich nosem. Jeden ze strażników uniósł wzrok i zobaczył, że w oknach zapaliły się światła. A zatem w pałacu ktoś był! Dlaczego nikt nie odpowiedział? I kim była ta dziwna postać, której udało się wejść?
Dwaj stronnicy markiza Lorisa Sibilo Loredana popatrzyli na siebie oszołomieni. Zdecydowali, że zadzwonią, w nadziei, że hrabia zechce dać im jakieś wiarygodne wyjaśnienie.
W piątek po południu przyjaciele Niny przyszli do willi. Dziewczynka czekała na nich w Sali Doży. Siedziała na podłodze otoczona stosami książek.
– Co robisz? – spytał Cesco.
– Szukam odpowiedzi! – odparła sucho dziewczynka, nie unosząc nawet wzroku.
– Odpowiedzi? – powtórzyli chórem przyjaciele.
– Tak. Próbuję zrozumieć, dlaczego Systema Magicum Universi przestała mówić. Być może uda mi się znaleźć odpowiedź w jednej z tych alchemicznych ksiąg – wyjaśniła poważnie zaniepokojona.
– Jak to: przestała mówić? Właśnie teraz, kiedy pokonaliśmy Karkona? – reakcja Roxy była jak zwykle energiczna.
– No właśnie. Być może jest coś, czego nie wiemy. A jednak gwiazda na mojej dłoni wciąż jest czerwona: to znaczy, że nic nam nie grozi.
Nina pokazała przyjaciołom alchemiczne znamię, a oni usiedli obok niej i zaczęli przeglądać księgi.
– Cho… cho… chodźmy po… po… poro… zmawiać z Maksem – zaproponował Dodo, Nina jednak uciszyła go, mówiąc, że android jest bardzo zdenerwowany alarmem, który włączył się wczoraj w Acqueo Profundis.
– Alarm? No to chyba faktycznie coś jest nie tak… – powiedziała Fiore, otwierając wielką księgę autorstwa Tadina De Giorgis, zatytułowaną Dolus.
– To ciekawa książka. Mówi o oszustwach – wyszeptała dziewczynka, poprawiając swoje krótkie, czarne włosy. Gdy dotarła do strony 35, jej oczom ukazało się coś bardzo dziwnego. Całą kartkę zajmowała srebrna litera alfabetu Szóstego Księżyca: D.
– D jak Dolus, co po łacinie oznacza oszustwo – zawołała nagle Fiore, popisując się erudycją.
Kiedy tylko dziewczynka przestała mówić, litera oderwała się od papieru i pofrunęła ku drzwiom laboratorium. Nina skoczyła na równe nogi, nie spuszczając wzroku z zawieszonej w powietrzu wielkiej litery D. Wzięła Szklaną Kulę, którą miała w kieszeni, położyła ją na muszli, a drzwi się otworzyły. Piątka młodych alchemików weszła do środka, a litera opadła na okładkę Systema Magicum Universi. Nina położyła na niej dłoń z gwiazdą, a wtedy księga otworzyła się i wreszcie przemówiła. Wielka litera D wniknęła w płynną kartkę, a zielony blask rozświetlił pokój.
– Księgo, co się dzieje? – spytała z niepokojem dziewczynka z Szóstego Księżyca.
Oszustwo rozgrywa się na waszych oczach,
nie róbcie z siebie głupków.
Tylko przy pomocy Antymona
można zobaczyć Demona.
– Antymon? – spytała Nina.
Alchitarot Ram Activia miała go przy sobie,
schowanego w kryształowym berle.
Antymon daje pełną świadomość,
a tego właśnie potrzebujecie teraz.
– Ram Activia została pokonana przez Nola Avarusa, kiedy porwana została wybuchowa lalka, stworzona na moje podobieństwo, podczas zabawy karnawałowej na placu Świętego Marka. Nie mam pojęcia, gdzie się podziało kryształowe berło! – jęknęła zrozpaczona dziewczynka.
Płynna kartka wygięła się i po kilku sekundach wyłoniło się z niej berło Ram Activii. Nina pochwyciła je w locie: było przezroczyste i błyszczące. W jego środku znajdował się Antymon.
Wrzuć go do garnka z szafirem i złotem
a po 3 minutach i 4 sekundach powiedzcie chórem:
„Chcemy poznać podstęp.
Prawda nie może milczeć”.
Młoda alchemiczka zrobiła natychmiast to, co nakazała jej księga, a kiedy minęły 3 minuty i 4 sekundy, dzieci zawołały chórem: „Chcemy poznać podstęp. Prawda nie może milczeć”.
Z garnka uniosło się białe prześcieradło, które pofrunęło do góry i zatrzymało się pośrodku pokoju niczym ogromny ekran.
Światło w laboratorium stało się niebieskawe, a na prześcieradle ukazała się seria niepokojących obrazów.
Piątka przyjaciół oglądała film.
Dzieci wytrzeszczyły szeroko oczy, patrząc na to, co wydarzyło się na Łaskawej Wyspie w dniu eksplozji.
Pierwsza scena rozgrywała się w ósmym pokoju domu z czarnego onyksu. LSL siedział na tronie ze starego drewna, wciąż pod postacią Pierzastego Węża. Przed nim pojawił się Nol Avarus, Zły Alchitarot, który pokonał Ram Activię podczas karnawałowej zabawy.
Stary garbus trzymał woskową lalkę, dokładnie taką samą jak Nina. Za jego plecami, przy drzwiach, stali Karkon, Visciolo, Alvise i Barbessa. Pierzasty Wąż wstał i wbił wzrok w lalkę, sądząc, że jest to Nina i będzie mógł ją zabić swoim drugim spojrzeniem. W jednej chwili przekleństwo zmieniło się w ryk. Karkon gestem chciał powstrzymać Węża, kiedy zorientował się, że to nie Nina. Spojrzenie już jednak zostało rzucone, a śmiertelnie groźny gaz, który wydobył się z oczu LSL, wniknął w lalkę, która natychmiast wybuchła. Mury pokoju rozpadły się, a ku niebu uniosła się chmura żółtego dymu.
Oszołomione dzieci przyglądały się rozgrywającej się na ekranie scenie i wyraźnie zobaczyły, że na podłodze ósmego pokoju pozostały tylko marne resztki LSL, kilka srebrnych piór i kości. Nol Avarus zniknął bez śladu: na jego miejscu leżała ledwie kupka popiołu.
Nina krzyknęła, jednak Cesco uciszył ją w półmroku.
Na prześcieradle pojawiła się druga scena, która przedstawiała Karkona i jego stronników zanurzonych w wodzie w lagunie. Wokół nich pływały nieszczęsne mówiące przedmioty LSL: słoik z Kwiecistym Kwandomem, wanienka z Żółtą Tartą, miska z Karlą Salią i butelka Zielonego Wintabru.
Hrabia miotał się, poruszając fioletowym płaszczem, podczas gdy Visciolo i dwa androidy machali rękami, próbując wydostać się na powierzchnię. Dało się wyraźnie zobaczyć, jak Karkon bierze do ręki Pandemon Mortalis. Z czubka złowrogiego miecza wydobyła się ognista iskra. Moc wyładowania w słonej wodzie stworzyła ogromną bańkę tlenową, w której cała czwórka znalazła schronienie, podczas gdy biedne mówiące przedmioty wciąż zdane były na łaskę fal.
Film się skończył, prześcieradło złożyło się nagle i wróciło do garnka. Światła w laboratorium zapaliły się na nowo. Dzieci popatrzyły na siebie z otwartymi szeroko ustami.
– On żyje! Karkon przeżył! – zawołała Nina, opierając się o stół eksperymentów.
– Znowu nas oszukał! To niesamowite! – powiedział Cesco, poprawiając okulary.
– A to znaczy, że… przyjdzie po nas – zawołała Roxy, zaciskając pięści i spoglądając na Ninę.
– Bo… bo… boję się – wymamrotał Dodo, który usiadł na swoim stałym miejscu, obok Piramidy Smoczych Zębów, wpatrując się w ziemię.
– Naprawdę myślałam, że udało nam się go wreszcie pokonać. Teraz rozumiem, dlaczego system alarmowy w Acqueo Profundis się uaktywnił: Karkon zbliżył się do szyb, kiedy był ukryty w tlenowej bańce. – Kiedy tylko Nina skończyła mówić, wszyscy wbili w nią oszołomiony wzrok. W ich głowach zaświtała straszna myśl: czyżby Karkon odkrył laboratorium pod laguną?
Nie tracąc ani chwili, pobiegli na dół do Maksa, który był bardzo zajęty. Próbował naprawić elektryczny kwadrant, używając młotków i laserów. Kiedy Nina opowiedziała mu, że Karkon się uratował, dobry android prędko obrócił uszy w kształcie dzwonków, wybałuszył oczy, rozłożył ramiona, a wtedy… wszystkie narzędzia wypadły mu z dłoni i z głośnym brzękiem wylądowały na podłodze.
– Oszukał nas! I niewykluczone, że odkrrrył Acqueo Prrrofundis! – zawołał.
– Miejmy nadzieję, że nie. Musimy naprawić system alarmowy – powiedział Cesco, spoglądając na wielki ekran i wyłączony komputer.
Pełna niepokoju piątka przyjaciół ruszyła na pomoc Maksowi 10-p1 i przez kolejne dwa tygodnie wszyscy razem szukali rozwiązania problemu. Fiore i Roxy studiowały kody aktywujące system alarmowy, podczas gdy Cesco, Dodo i Maks sprawdzali sieć kabli elektrycznych. Nina próbowała poprosić o pomoc Systema Magicum Universi, jednak księga znów nie chciała się odezwać.
Kontakt z energiami Szóstego Księżyca został przerwany, a młoda alchemiczka była smutna i przybita.
Nie mogła wysyłać listów do dziadka, nie mogła rozmawiać z Etereą.
Misja ratunku dla Xorax wydawała się coraz bardziej skomplikowana, wręcz niemożliwa. Nina próbowała porozmawiać także z profesorem José i poprosić go o radę, nauczyciel był jednak wciąż zirytowany i poddenerwowany.
– Daj sobie spokój. Karkon jest zbyt silny i zbyt sprytny. Ja nie umiem ci pomóc. Od wielu dni powtarzam ci, żebyś przestała się tym zajmować – powtarzał wciąż José. Wreszcie, dziewczynka z Szóstego Księżyca się poddała. Przestała chodzić do przybudówki, pozostawiając go samego pośród stosów notatek.
Także w ratuszu panował chaos: Karkona i LSL nie było już od dawna, a miejscy radni musieli radzić sobie z całym mnóstwem problemów. W pierwszy dzień wiosny, 21 marca, jeden z odzianych w fiolet radnych odebrał wreszcie telefon od Karkona Ca’ d’Oro!
– Niech dwóch z was natychmiast przyjdzie do pałacu. Muszę przekazać wam coś bardzo ważnego!
Rozmowa była zwięzła jak telegram i już pół godziny później dwóch radnych zadzwoniło do drzwi hrabiego.
Karkon przyjął ich w Pokoju Planet w obecności Alvise, Barbessy i Visciola. Na podłodze przy ścianach płonęło przynajmniej czterdzieści czarnych świec, a pośrodku pokoju stał dziwny czworokątny przedmiot przykryty fioletową płachtą.
Atmosfera była ponura. Było cicho jak makiem zasiał.
– Wielmożny hrabio, jak miło znów pana widzieć. Dlaczego hrabia milczał tak długo? Od dawna chcieliśmy porozmawiać. Na Łaskawej Wyspie miał miejsce pewien incydent… – radny, który zaczął mówić jako pierwszy, nie zdołał skończyć zdania. Przerwał mu Karkon.
– Wiem już o wszystkim. Przez ostatnie dwa tygodnie miałem bardzo ważne rzeczy na głowie – odparł głębokim głosem okrutny hrabia.
– A jak się czuje burmistrz? – spytali chórem zaniepokojeni radni.
– Nie żyje! – powiedział chłodnym tonem Karkon.
– NIE ŻYJE? Ale kiedy to się stało? – Mężczyźni chwycili się za głowy, z przerażeniem wpatrując się w Magistra Magicum.
– Stało się i już! – uciął Karkon, który nie mógł im przecież opowiedzieć, co naprawdę się wydarzyło.
Hrabia przymknął oczy, które zmieniły się w dwie wąskie szparki, i powrócił myślami do haniebnego końca LSL: zabity przez głupią woskową lalkę! Jak mógłby zdradzić radnym, że LSL był tak naprawdę Pierzastym Wężem i że gaz, wydzielany przez jego okrutny wzrok, sprawił, że wybuchła lalka wyglądająca identycznie jak młoda alchemiczka? Gdyby im to powiedział, jednocześnie musiałby wyjawić, że Loris Sibilo Loredan był wynalazcą Alchitarotów i że wyleciał w powietrze, wpadając w pułapkę, którą sam stworzył: z winy czarów, które miały zabić Ninę! Gdyby wenecjanie się o tym dowiedzieli, z pewnością wybuchłby bunt.
Do tego sam Karkon ryzykowałby, że zostanie oskarżony: musiałby wyjaśnić, dlaczego znalazł się na Łaskawej Wyspie razem z burmistrzem.
Oczywiście odziani w fiolet radni wiedzieli, że LSL był człowiekiem o przedziwnych mocach, nie należało im jednak zdradzać całej prawdy o markizie Lorisie Sibilo Loredanie. Gdy Karkon stał, pogrążony w myślach, jeden z dwóch radnych zrobił krok naprzód i zapytał:
– Hrabio, czy śmierć burmistrza ma coś wspólnego z pożarem, który wybuchł na Łaskawej Wyspie?
– Cisza! – zawołał hrabia, podchodząc do przykrytego fioletowym płótnem przedmiotu, który stał pośrodku pokoju. Gwałtownym gestem zerwał z niego materiał.
– TO TRUMNA! – zawołali obaj radni, zakrywając oczy.
– Tak, to piękna metalowa trumna. Błyszcząca i świetlista. Przyjrzyjcie się dokładnie temu, co zostało na niej wyryte. – Hrabia wyciągnął przed siebie lewe ramię i, palcem zakończonym długim paznokciem, wskazał na wypalone litery:
LSL – Markiz Loris Sibilo Loredan – Burmistrz Wenecji
Radni pobledli.
– Co mamy teraz zrobić? Co powiemy mieszkańcom?
– Nic się nie stanie. Ja zajmę miejsce markiza – to rzekłszy, Karkon wyciągnął spod płaszcza pergamin i przeczytał:
MOJA OSTATNIA WOLA
Ja, niżej podpisany markiz Loris Sibilo Loredan, w pełni władz umysłowych, pozostawiam miejsce burmistrza Wenecji hrabiemu Karkonowi Ca’ d’Oro, który zapewni miastu spokój, wolność i sprawiedliwe rządy.
Z oddaniem
LSL
– Czy ten dokument jest autentyczny? – odważyli się zapytać dwaj radni.
Karkon popatrzył na nich groźnie i, wymachując Pandemonem Mortalis, zawołał:
– Ważycie się we mnie wątpić? Uważajcie na to, co mówicie i co robicie! Zrozumiano?
Mężczyźni wycofali się z opuszczonymi głowami.
– Wydrukujcie tysiące nekrologów i oplakatujcie nimi całe miasto. Pogrzeb odbędzie się za dwa dni. Wszyscy wenecjanie muszą wziąć w nim udział.
– Szanowny hrabio, za pozwoleniem, czy moglibyśmy po raz ostatni zobaczyć naszego biednego burmistrza? Moglibyśmy otworzyć trumnę?
Prośba radnego sprawiła, że Karkon wpadł w furię.
– Nic nie zrozumieliście! LSL zginął w słusznej sprawie. Po co chcecie oglądać jego ciało? Prawdy o jego śmierci nie wolno zdradzić. Rozumiecie? – powiedział zdecydowanym tonem, unosząc ramiona ku górze.
Radni pokiwali głowami.
– Dobrze. Czy, waszym zdaniem, możemy zdradzić ten „sekret” mieszkańcom Wenecji? – spytał hrabia, śliniąc się.
Radni pokręcili głowami.
– Doskonale. Widzę, że wreszcie zrozumieliście. Jest zatem jasne, że musimy obrócić tę tragiczną sytuację na naszą korzyść. Wenecjanom powiemy, że LSL został otruty – to rzekłszy, Karkon usiadł na trumnie, skrzyżował nogi i spojrzał na przerażone twarze dwóch radnych.
– OTRUTY? – zawołali przez zaciśnięte gardła słudzy burmistrza i oblali się zimnym potem.
– Oczywiście. Otruty. Zabity. I chyba się domyślacie, kogo za to obwinimy – zagrzmiał hrabia, gładząc się po brodzie.
– Ninę De Nobili? – spytali mężczyźni, spoglądając na uśmiechnięte twarze bliźniaków i Visciola.
– Właśnie tak. To zresztą prawda, nie możemy tylko powiedzieć, w jaki sposób go zamordowała. To nie byłby dobry pomysł, uwierzcie mi. Ta czarownica i jej przyjaciele drogo nam za to zapłacą. Ich koniec jest bliski.
Karkon wstał, palcami musnął trumnę, rzucił radnym wściekłe spojrzenie na pożegnanie i powiedział:
– Jutro rano nekrologi mają już wisieć na murach, zrozumiano?
Kiedy tylko mężczyźni wyszli z Pokoju Planet, odprowadzani przez Visciola, hrabia otworzył trumnę: oczywiście była pusta!
Jego szatański śmiech wypełnił cały pokój. Także Alvise i Barbessa się roześmiali, zachwyceni podstępem swojego mistrza. W tej metalowej trumnie nie mogło znajdować się ciało burmistrza, ponieważ LSL został spalony w pożarze i pozostało po nim tylko kilka piór i kości, które odnaleźli później strażacy, nie zdając sobie sprawy z wagi tego odkrycia.
Po raz kolejny hrabia odegrał diaboliczne przedstawienie, by zniszczyć dziewczynkę z Szóstego Księżyca, która była jedyną przeszkodą na jego drodze do przejęcia władzy nad Wenecją i poznania tajemnic Xorax.
Przeciągnął fioletowym płaszczem po napisie i z uśmiechem zwrócił się do bliźniąt:
– Nie widać, że pod tymi literami znajdowały się inne, prawda?
– Absolutna prawda. Nikt się nie zorientuje, że w tej trumnie leżało ciało naszej kochanej Andory – odparł z dumą Alvise.
Tak, właśnie Andory, karkońskiego androida, który umarł samobójczą śmiercią kilka miesięcy wcześniej. Karkon wydobył metalową trumnę z dna morza tuż po eksplozji, kiedy znajdował się jeszcze w tlenowej bańce. Przy pomocy bliźniaków i Visciola przetransportował trumnę wraz z ciałem Andory do pałacu Ca’ d’Oro.
Przez ponad dwadzieścia dni pracował nieprzerwanie, próbując przywrócić androida do życia i dlatego nie otwierał drzwi ani nie odbierał telefonu. W jego głowie pojawił się kolejny diaboliczny pomysł: nie tylko naprawił przewody i mikrochipy Andory, ale też starł napis „Andora, karkoński android” z metalowej trumny i na jego miejscu umieścił inicjały burmistrza LSL.
W ten sposób rozwiązał duży problem: musiał bowiem ogłosić, że LSL został zabity i zorganizować mu wielki pogrzeb. Był to jego kolejny doskonały plan, w którego centrum znów znajdowali się Nina i dzieciaki z Giudekki.
Nina z kolei nie mogła podejrzewać, że trumna z ciałem Andory trafiła do rąk hrabiego. Film, który zobaczyła na prześcieradle w laboratorium skończył się, ukazując jedynie to, że Karkonowi, bliźniakom i Visciolo udało się uratować. Nic więcej.
Następnego poranka, podobnie jak to miało miejsce z „Orędziem przeciwko magii”, na weneckich murach zawisły tysiące plakatów. Wenecjanie byli zszokowani widokiem nekrologów także dlatego, że zostało w nich wyraźnie napisane, że LSL został otruty!
Sędziowie rozpoczęli natychmiast śledztwo, by odkryć, kto zabił Lorisa Sibilo Loredana, a wielu mieszkańców miasta zaczęło podejrzewać, że na Wenecję ktoś naprawdę rzucił zły urok.
OFICJALNA ŻAŁOBA
Kochany i drogi Burmistrz Wenecji
Markiz LORIS SIBILO LOREDAN
został zamordowany. OTRUTY!
Wszystkich wenecjan prosimy o pomoc
w poszukiwaniu winnych.
Pogrzeb odbędzie się jutro o 11:30 w bazylice Świętego Marka. Podczas ceremonii hrabia Karkon Ca’ d’Oro
przeczyta ważny dokument
napisany przez LSL niedługo przed śmiercią.
Sklepy, biura i szkoły pozostaną zamknięte.
10 miejskich radnych
Wcześnie rano Visciolo przyniósł hrabiemu jeden z nekrologów. Przeczytawszy go, Karkon potarł dłonie i popędził do ambulatorium. Miał coś bardzo ważnego do zrobienia.
W Regenerującej Wannie, z zamkniętymi oczami, nieruchomo leżała Andora.
Alvise i Barbessa wymieniali kolejny filtr Acqua Vitae, substancji alchemicznej, którą poznali przy tej okazji. Elektryczne obwody i mechaniczne części były prawie gotowe: brakowało jeszcze tylko nowego mikrochipu, który hrabia miał umieścić w mózgu swojego ulubionego androida.
Karkon odkręcił głowę Andory, ogolił ją na łyso i, zanim jeszcze zaczął trepanację czaszkowego pudła, odwrócił twarzą do siebie i powiedział z czułością:
– Nie obawiaj się, będziesz jeszcze silniejsza i inteligentniejsza niż wcześniej. Nieważne, że połączenie z prawdziwą ciotką Niny zostało przerwane. Mam dla ciebie inne zadania.
Wziął do ręki elektryczny świder i rozpoczął perforację. Po dwóch godzinach mikrochip, zrobiony z Potężnego Selenu (najnowszej substancji alchemicznej wymyślonej przez hrabiego), związanego nitkami z Tensium i zanurzonego w kuli pełnej Ombio, znalazł się w mózgu Andory.
Karkon przykręcił głowę z powrotem do szyi androida i umieścił go ponownie w Regenerującej Wannie, po czym zwrócił się do bliźniaków:
– Kontrolujcie temperaturę Acqua Vitae i za godzinę zróbcie transfuzję krwi. Chcę wiedzieć, czy Siarkowa Magma znajduje się na właściwym poziomie.
Alvise i Barbessa posłuchali bez słowa. Andora miała niedługo stanąć na równe nogi.
Podczas gdy w pałacu Ca’ d’Oro wszystko toczyło się zgodnie z planem, w willi Espasii wiały nieprzychylne wiatry. Ogrodnik Carlo i profesor José weszli do kuchni i przekazali Ljubie wiadomość o śmierci LSL.
– Co się stało? Burmistrz został otruty? – zawołała rosyjska niania, która z nerwów aż przewróciła formę pełną waniliowego kremu.
– Tak. To straszne! Ciekawe, kto to zrobił. Teraz wszystkich jego przeciwników czekają trudne czasy… – zmarszczył czoło profesor José.
– Nie chce pan chyba powiedzieć, że coś grozi Ninie, dzieciakom i panu, profesorze? – zaniepokoiła się Ljuba.
– Kto wie… sam nie wiem, co myśleć – odparł nauczyciel, odkładając swój kapelusz na stół.
Ljuba zdjęła ubrudzony kremem fartuch, wzięła tacę z przygotowanym dla Niny śniadaniem, weszła po schodach i powiedziała:
– To nie będzie wesoły poranek dla mojej Ninoczki.
Kiedy rosyjska niania odsłoniła zasłony z niebieskiego aksamitu, wpuszczając do pokoiku światło, Nina przetarła oczy i usiadła na łóżku. Słodka Beza przekazała jej wiadomość o śmierci burmistrza, a dziewczynka poczuła, jak krew zamarza jej w żyłach. Włożyła szerokie spodnie i bluzę w pasy i wybiegła z pokoju, nie spoglądając nawet na ciasteczka, które dopiero co przygotowała jej niania. Nim weszła do Sali Kominkowej, pośrodku korytarza zobaczyła profesora Joségo, który obserwował ją w milczeniu.
– Profesorze, znów zaczną pana szukać. Niech pan nie wychodzi z domu!
Nina bardzo martwiła się także o niego.
– Droga muñeca, ja się nie boję – powiedział, wkładając na głowę spiczasty kapelusz.
– Naprawdę? – dziewczynka była bardzo zdziwiona.
– Oczywiście, nie obawiam się tego, co już znam – odparł spokojnie hiszpański nauczyciel.
– W jakim sensie? – Nina dziwiła się coraz bardziej.
– Wiele już wycierpiałem przez hrabiego Karkona. Znam jego moc. To żaden sekret, że LSL oskarżył mnie i Doda o czary. Jeśli strażnicy postanowią mnie aresztować, będę wiedział, co robić – to rzekłszy, José otworzył drzwi i wyszedł, zostawiając za sobą oszołomioną Ninę.
Dziewczynka z Szóstego Księżyca nie miała czasu, żeby zastanowić się nad tym, co powiedział jej nauczyciel, i pobiegła do laboratorium. Dysząc ciężko, położyła prawą dłoń na Systema Magicum Universi i spytała:
– Księgo, proszę cię, odpowiedz. Sytuacja jest bardzo poważna. Karkon żyje i jest bardzo niebezpieczny. LSL nie żyje i mówią, że został otruty. Ale to nieprawda i dobrze o tym wiesz. Wszyscy wenecjanie uwierzą jednak w to kłamstwo. A ja nie jestem w stanie nawiązać kontaktu z Etereą. Co mam zrobić?
Okładka ze złotym Gugi otworzyła się powoli, płynna kartka rozbłysła i księga wreszcie odpowiedziała.
Do Maksa 10-p1 pójść musisz
i wyjrzeć przez wielkie szyby.
Zniknęło coś bardzo ważnego
a inne cztery są w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
– Jedna zniknęła, a cztery mnie potrzebują? Ale o czym mówisz?
Księga nic więcej nie powiedziała, pozostawiając Ninę w panice. Młoda alchemiczka szybko zeszła do Acqueo Profundis, gdzie Maks wypróbowywał system alarmowy.
– Witaj Nino, za parrrę dni wszystko powinno być w porządku. Większość narzędzi działa doskonale, ale muszę jeszcze skontrrrolować pamięć komputerrra – powiedział wesoło android.
Nie słuchając go, dziewczynka od razu podeszła do szyb, odsłoniła zielone zasłony i wyjrzała na zewnątrz. Ryby, algi, kamienie i piasek. Nie zobaczyła nic dziwnego. Nagle jednak spojrzała na pewien konkretny punkt na dnie morza i przerażona zawołała:
– Zniknęła!
Maks odwrócił się gwałtownie.
– Kto? Co?
– Trumny Andory już tam nie ma! – powiedziała Nina, opierając dłonie i nos o szybę.
– ANDORA? – zawołał android, podchodząc do wnuczki profesora Miszy.
– To Karkon! Jestem tego pewna. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? – Nina była coraz bardziej zdesperowana.
Maks zachwiał się, jego kolana zabrzęczały i wydało mu się, że zaraz zemdleje. Usiadł na ziemi, a jego oczy napełniły się łzami.
– Andora. Moja kochana Andora – powtarzał bez przerwy.
Nina przytuliła go i spróbowała pocieszyć. Rozumiała, że to dla Maksa straszny cios. Młoda alchemiczka znów spojrzała na dno morza, podejrzewając, że hrabia na nowo aktywuje karkońskiego androida, co stanowiło kolejne niebezpieczeństwo. Andora znała Acqueo Profundis doskonale, wiedziała o istnieniu Maksa i o kontaktach z Etereą. Andora wiedziała zbyt wiele.
Myśli galopowały w głowie Niny, nagle jednak zobaczyła coś poruszającego się pomiędzy glonami. Przyjrzała się dokładniej i…
– Na wszystkie czekoladki świata! Mówiące przedmioty! – powiedziała, potrząsając metalowym przyjacielem. – Maks, spójrz, Kwiecisty Kwandom, Karla Salia, Żółta Tarta i Zielony Wintabr są tutaj! Musimy je uratować, nie możemy ich tak zostawić! – powiedziała, coraz bardziej zdenerwowana.
– Są niebezpieczne? – spytał podejrzliwie Maks.
– Nie. Są wesołe i sympatyczne. LSL używał ich do tworzenia Cumusa Rozkłóconego, ale teraz, kiedy już nie żyje, więcej mu się nie przydadzą. Brakuje Niebieskiego Wintabru, ale nam nie jest potrzebny – wyjaśniła dziewczynka z Szóstego Księżyca.
Maks aktywował mechaniczne ramię, które ze szczeliny w Acqueo Profundis dotarło do nieszczęsnych mówiących przedmiotów i – po kolei – wyłowił wszystkie cztery. Wydawały się całkiem zniszczone: przez 20 dni leżały na dnie morza i przywrócenie ich do życia mogło okazać się bardzo trudnym zadaniem.
Nina wzięła szmatkę i osuszyła je. Słoiczek Kwandomu był pusty, różowy pył rozsypał się po dnie morza, w wanience z Żółtą Tartą nie było już przezroczystej soli, a w misce z Karlą Salią – błyszczących ziarenek. Tylko buteleczka z Zielonym Wintabrem była nienaruszona, podobnie jak jej alchemiczna zawartość.
Nina położyła je obok kominka, żeby trochę się ogrzały i odpoczęły, ale żaden z przedmiotów się nie odezwał. Po kilku minutach ciepło płomieni przyniosło jednak efekt: wanienka z Żółtą Tartą zaczęła poruszać swoimi małymi nóżkami, a miska Karlej Salii otrząsnęła się. Dziewczynka powoli podeszła do nich i spytała cicho:
– Jak się czujecie?
– Nieźle – odparła Żółta Tarta.
– Trochę oszołomiona – dodała Karla Salia, podczas gdy słoiczek z Kwandomem zaczął się trząść, a butelka z Zielonym Wintabrem ziewać.
Maks przyjrzał się dokładnie tym dziwnym mówiącym przedmiotom. Pochylił się i wziął do rąk wanienkę z Żółtą Tartą.
– Macie dużo szczęścia, że Nina chciała was urrratować – powiedział android.
– Nina… ach, teraz cię rozpoznaję, dziewczynko. Przyszłaś spotkać się z nami na Łaskawą Wyspę, razem z twoimi przyjaciółmi – słoik z Kwandomem wszystko sobie przypomniał.
– Tak, i bardzo miło było mi was poznać. Teraz jednak muszę wam powiedzieć o sobie kilka rzeczy, których nie wiecie – młoda alchemiczka usiadła na ziemi pomiędzy nimi, pogładziła je i opowiedziała, co wydarzyło się na Łaskawej Wyspie i o tym, co stało się z Pierzastym Wężem.
– Nasz mistrz LSL nie żyje? To okropne! – wybuchła wanienka z Żółtą Tartą.
– Rozumiem waszą reakcję, ale musicie mi pomóc – powiedziała Nina. Spytała cztery przedmioty, czy w wieczór eksplozji widziały, jak Karkon zabiera trumnę Andory. Przedmioty odpowiedziały, że tak, ale jednocześnie uspokoiły ją, mówiąc, że z wody nie było widać wnętrza Acqueo Profundis, jako że szyby były całkiem zasłonięte przez glony. Karkon nie mógł więc nic zauważyć!
Nina i Maks odetchnęli z ulgą, choć wciąż nie wiedzieli, co się stało z Andorą. Gdyby Karkonowi udało się aktywować ją na nowo, prawdopodobnie skłoniłby ją do zdradzenia tajemnicy Acqueo Profundis.
Mówiące przedmioty zasnęły przy kominku, pozostawiając dziewczynkę z Szóstego Księżyca i Maksa sam na sam z ich problemami.
Także w szkole wiadomość o zabójstwie burmistrza wywołała zamieszanie, a pierwszymi, którzy znaleźli się w centrum jego uwagi, byli oczywiście Dodo, Cesco, Fiore i Roxy, oskarżani już wcześniej o dziwne zachowanie i o współpracę z Niną De Nobili, którą uważano za niebezpieczną alchemiczkę. Dyrektor zebrał wszystkie klasy w Wielkiej Auli i poinformował uczniów, że z powodu oficjalnej żałoby szkoła następnego dnia będzie zamknięta.
– Bardzo was wszystkich proszę o zachowanie dyscypliny na pogrzebie burmistrza – powiedział dyrektor, spoglądając lodowato na czwórkę przyjaciół z Giudekki.
Dodo zaczął się trząść. Chwycił bluzę Cesca, który wciąż stał nieruchomo.
Fiore i Roxy uważały, że należy koniecznie jak najszybciej porozmawiać z Niną: sprawy miały się coraz gorzej.
Po południu piątka przyjaciół zebrała się w Sali Pomarańczowej i, popijając pyszną herbatę zaparzoną przez Bezę, mogła wreszcie porozmawiać o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia.
– Nino, czy twoim zdaniem powinniśmy pójść na pogrzeb? – spytała Fiore, wkładając do buzi ciastko.
– Tak, jestem ciekawa, jak Karkon zaprezentuje się mieszkańcom Wenecji. Ale nie to mnie teraz martwi – odpowiedziała dziewczynka, zaciskając zęby.
Czwórka przyjaciół popatrzyła po sobie z niepokojem. Cesco wstał:
– Co jeszcze się stało?
Nina opuściła wzrok i opowiedziała im o zniknięciu trumny Andory. Zaskoczona Roxy aż wypluła herbatę, którą miała w ustach, Fiore złożyła dłonie jak do modlitwy, a blady jak kreda Dodo zapytał:
– My… my… myślicie, że to sprawka Karkona?
– Oczywiście, że tak! – odpowiedziała Nina, ściskając w dłoni Taldom Lux. Jej błękitne oczy były błyszczące od łez.
– To prawdziwy kłopot – westchnęła Fiore.
– Poza tym uratowałam cztery mówiące przedmioty. Pamiętacie je? Widzieliśmy je na filmie – odparła Nina.
– Ach, przedmioty z Łaskawej Wyspy! Gdzie je znalazłaś? – Fiore była bardzo ciekawa.
– Leżały na dnie morza. Teraz są bezpieczne w Acqueo Profundis. Są takie słodkie – wyjaśniła z uśmiechem dziewczynka z Szóstego Księżyca.
– Zachowasz je? – spytała Roxy.
– Oczywiście. Przecież nie mogę ich wyrzucić. Mogą nam się przydać – ciągnęła Nina, która chciała uspokoić atmosferę rozmową o mówiących przedmiotach. Cesco wrócił jednak do tematu trumny Andory i pogrzebu LSL.
Chłopiec włożył ręce do kieszeni i zdecydowanym tonem powiedział:
– W porządku, hrabia chce wojny. A my znów się z nim zmierzymy. Spotkajmy się jutro rano przed bazyliką Świętego Marka. Podczas pogrzebu dowiemy się wielu rzeczy. Nie możemy się ukrywać, bo podejrzenia, które na nas ciążą, staną się pewnością. A strażnicy aresztują nas bez chwili wahania.
Przemowa chłopca w okularach wydawała się sensowna. Czwórka przyjaciół wyciągnęła Rubin Wiecznej Przyjaźni, by pokazać go Ninie na znak siły.
– Chodźmy do księgi. Może uzyskamy jakąś pomoc – zawołała Nina, chwytając dłoń Cesca, który patrzył na nią z czułością.
Kiedy weszli do Sali Doży, czekała na nich niespodzianka: obok drzwi do laboratorium znajdowała się okrągła książka.
– Jaki dziwny kształt – powiedziała Nina, podnosząc ją.
– No właśnie, nigdy wcześniej nie widziałam okrągłej książki – potwierdziła Roxy, dotykając okładki z czerwonego kartonu.
– Limpidus Tadina De Giordis – przeczytała tytuł.
Książka wyskoczyła z dłoni Niny i poturlała się po podłodze, po czym otworzyła się nagle. Dzieci pochyliły się, żeby lepiej się jej przyjrzeć.
Kartki rzeczywiście były papierowymi kołami, a słowa zapisane były dokoła, tworząc coś w rodzaju spirali, która kończyła się na środku. Czytanie ich było dość skomplikowane.
Cesco zaczął czytać pierwsze zdanie, ale zdał sobie sprawę, że nie ma ono żadnego sensu: ewożór yzł.
Nina przyjrzała się dokładnie i zobaczyła, że wszystkie strony są identyczne i że na każdej z nich powtarzają się dwa niezrozumiałe słowa.
– Ewożór yzł? – Fiore również znalazła się w kłopocie, ponieważ nie potrafiła zidentyfikować tego dziwnego języka.
Dodo wskazał na słowa palcem i odczytał je od tyłu:
– R-ó-ż-o-w-e ł-z-y.
– Różowe łzy! Brawo, Dodo. Brawo! – zawołała Nina, przytulając rudowłosego przyjaciela.
– Ale co to znaczy? – spytał Cesco, wstając.
Dziewczynka z Szóstego Księżyca otworzyła drzwi laboratorium i powiedziała:
– Zaraz spytamy o to Systema Magicum Universi.
Nie miała nawet czasu, by położyć rękę na okładce, gdyż księga otworzyła się sama z siebie. W górę wzbił się promień różowego światła: po kilku sekundach na suficie powstały dziesiątki małych kropelek. Kartka zaszeleściła, a księga przemówiła:
Zbierzcie różowe łzy
i nie ruszajcie się przez 3 minuty.
Na pogrzebie przyda wam się cenny płyn.
Nina będzie wiedziała, kiedy go użyć.
– No dobrze, różowe łzy. Ale do czego one służą? – spytała wnuczka dziadka Miszy.
Księga jednak zamknęła się i nic już więcej nie powiedziała. Nina rozłożyła szeroko ramiona i powiedziała, spoglądając na przyjaciół:
– Ostatnio Systema Magicum Universi strasznie mnie denerwuje!
Dodo uśmiechnął się i zdjął z półki szklaną ampułkę. Fiore uniosła wzrok: różowe krople, przyczepione do sufitu, były naprawdę przepiękne!
Cesco przyniósł stołek, wszedł na niego i zaczął zbierać krople miedzianą łyżką. Nina otworzyła słoik, w którym znajdowały się korki z Sughero Certis i wzięła jeden z nich. Różowe łzy były gotowe do użycia, chociaż żaden z młodych alchemików nie wiedział, do czego służą.
W tym czasie Wróg Numer Jeden zajmował się inną poważną sprawą. Zajęty był bardzo istotną rozmową z pewną dziwną postacią, która od pewnego czasu regularnie odwiedzała pałac.
– Proszę się poważnie zastanowić. Mogę wiele dla pana zrobić. Nie pożałuje pan tego – powiedział hrabia do mężczyzny, który stał pośrodku Laboratorium K. – Szanowny panie, ja mam ogromną moc. Znam sekrety Alchemii Ciemności i nikt nigdy nie zdoła mnie pokonać. Pan zresztą powinien to wiedzieć. Wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie było dla pana przyjemne. Z drugiej strony, jak pan pamięta, okoliczności panu nie sprzyjały.
Karkon mówił bardzo spokojnie. Wreszcie jego rozmówca uniósł wzrok i odpowiedział:
– Drogi hrabio, pamiętam doskonale. Teraz jednak nie powtórzyłbym tego samego błędu. Wiem już, że to Alchemia Ciemności jest właściwą drogą.
Te straszliwe słowa wypowiedziane zostały z niezachwianą pewnością.
– Proszę podejść, coś panu pokażę – ciągnął Magister Magicum, prowadząc mężczyznę do Laboratorium K. – Proszę spojrzeć – powiedział, wskazując Regenerującą Wannę.
Mężczyzna zbladł, widząc ogoloną i zanurzoną w Acqua Vitae Andorę. Oszołomiony, spytał, czy może usiąść.
Hrabia podszedł do niego blisko i wyszeptał:
– Będzie żyła. Mój ulubiony android będzie jeszcze silniejszy niż wcześniej. Proszę się nie obawiać. A teraz proszę odejść. Nie chcę, żeby zbyt długo zostawał pan w pałacu, bo to może wzbudzić podejrzenia. Zobaczymy się jutro rano na pogrzebie. Proszę trzymać się na dystans, nikt nie może wiedzieć, że ze sobą rozmawiamy.
Mężczyzna pokiwał głową, a Karkon wręczył mu buteleczkę pełną gęstego, zielonego płynu, przypominającego oliwę z oliwek. Potem, bardzo cicho, powiedział:
– To Truciznoza.
Wyjaśnił mu, że powinien ją zanieść w pewne miejsce, które dziwna postać bardzo dobrze znała.
– Kiedy zrobi pan już to, o co poprosiłem, będę miał do pana pełne zaufanie. Dopiero wtedy wysłucham pana sekretów i nauczę przygotowywania nowych alchemicznych eliksirów – zakończył Karkon, a jego przerażającą twarz rozświetlił niepokojący blask.
Kiedy tajemniczy mężczyzna zbierał się do wyjścia z Laboratorium K, android otworzył jedno oko i popatrzył na niego. Andora się odrodziła. Żyła! Niedługo także i Karkon miał odkryć to, ku swojemu wielkiemu zadowoleniu.