Читать книгу Śladami Neli przez dżunglę, morza i oceany - Nela Mała Reporterka - Страница 7
ОглавлениеCześć! Bardzo się cieszę, że znowu wyruszasz ze mną w podróż. Wiesz, dokąd tym razem polecimy? Na Kostarykę do Ameryki Środkowej. Już odwiedziliśmy ją kilka razy, ale nasza dzisiejsza wyprawa będzie wyjątkowa. Pojedziemy na poszukiwania pewnego dzikiego ssaka z rodziny kotowatych, który nazywa się OCELOT.
Czy wiesz, jak wygląda ocelot? Mnie przypomina słodkiego pluszaka. Spójrz na to zdjęcie! Prawda, że jest super? Kiedy na niego patrzę, mam ochotę go pogłaskać i przytulić. A ty?
Ale uwaga! Mimo miłego wyglądu oceloty to drapieżniki, które polują. Mają ostre zęby i pazury! Będziemy więc musieli uważać! OK?
Niektórzy mówią, że ocelot jest jednym z symboli Kostaryki – podobnie jak tukan, leniwiec i zielona żaba z czerwonymi oczami.
W jaki sposób naukowcy obserwują życie ocelotów?
Naukowcy często rozstawiają w dżungli kamery-pułapki. To oczywiście nic groźnego. Nazwa „pułapka” wzięła się stąd, że kamera zaczyna nagrywać, gdy jakieś zwierzę się do niej zbliży. Jeżeli już badaczom uda się ustalić, gdzie mieszka ciekawe zwierzę, ustawiają więcej kamer. W ten sposób mogą je obserwować z daleka i ich nie płoszyć. Bo zwierzę nie wie, co to kamera. Chciałabym kiedyś zostać takim naukowcem! A ty?
Kogo boją się oceloty?
Niestety oceloty często przebywają na terenach, na których żyje jeden z najgroźniejszych drapieżników Ameryki Środkowej i Południowej. Mam na myśli jaguara! Jaguary polują na oceloty, które mimo że same są drapieżnikami, stają się jego ofiarami.
A kto się boi ocelota?
Ocelot jest mięsożerny. Poluje i żywi się mniejszymi od siebie zwierzętami, które zamieszkują te same tereny co on.
Ocelot boi się jaguara, ale nie boi się świnki morskiej, mrówkojada czy aguti.
Jeżeli już wiemy, gdzie szukać ocelota, możemy się pakować.
Co weźmiesz na wyjazd? Jak zwykle pamiętaj, żeby plecak nie był za ciężki. A nasza przygoda zaczęła się tak…
Jechałam kilka godzin, by dotrzeć do parku przyrodniczego u wybrzeża karaibskiego na Kostaryce. Podróż była długa, więc skorzystałam z niej, aby odpocząć przed poszukiwaniami ocelota, i trochę się przespałam.
Obudziłam się już na miejscu. Gdy wyszłam z samochodu, otoczyło mnie niesamowicie wilgotne powietrze. Z każdym oddechem czułam tę wilgoć w nosie. Jakby przed chwilą przestał padać deszcz. Ale on wcale nie padał. To powietrze było wilgotne, a wilgoć osiadała na wszystkim: ziemi, gałęziach, liściach, no i na mnie. Wzięłam głęboki wdech. – Ach… – powiedziałam – tak pachną lasy tropikalne… Tego nie da się z niczym pomylić ani zapomnieć! Wilgoć unosi się wszędzie!
Uwielbiam ten zapach. Wiesz, że każde miejsce na ziemi pachnie inaczej? I na swój, wyjątkowy sposób. Inaczej pachną suche, piaszczyste tereny Etiopii, inaczej tajska dżungla, las tropikalny na Kostaryce, a jeszcze inaczej nasze Morze Bałtyckie. Czasami myślę, że mogłabym rozpoznać te miejsca z zamkniętymi oczami, tylko po zapachu. To pozostaje w pamięci jak zdjęcie.
Rozejrzałam się dookoła. Otaczała mnie ogromna i cudownie zielona roślinność. To dzięki tej wilgoci i wysokim temperaturom rośliny są tu takie duże… Zauważyłam niewielki szlak. Zarośniętą i ledwo widoczną dróżkę, która prowadziła w głąb tropikalnego lasu. Było to jedyne miejsce, przez które można było pójść dalej.
Trudno znaleźć wejście do lasu deszczowego… – pomyślałam. – Rośliny rosną tak gęsto i są ze sobą tak poplątane, że wygląda, jakby chciały utworzyć ścianę. Albo mówiły: lepiej tu nie wchodź…
– Brrr… – Przeszły mnie dreszcze. – Mam nadzieję, że dżungla tak do mnie nie mówi. W końcu znalazłam szlak, więc chyba mnie wpuszcza do środka. – Sprawdziłam tylko, czy mam ze sobą kompas… i powędrowałam w kierunku ścieżki.
Szłam powoli, patrzyłam pod nogi i wypatrywałam śladów. Ale spoglądałam też w górę. Czytałam, że oceloty w dzień często odpoczywają na gałęzi, więc miałam nadzieję, że jakiegoś wypatrzę. Szłam godzinę, dwie, może trzy, a po ocelocie nie było śladu. Ba! Nie było nawet śladu po śladzie ocelota. Zaczęłam myśleć, że może go ominęłam. On mnie pewnie widział, ale ja jego nie… Jak mam odszukać ocelota w tak gęstym lesie? To chyba niemożliwe! – pomyślałam. Oceloty są małe, zachowują się bardzo cicho i poruszają bezszelestnie.
Chciałam już zawrócić, kiedy zobaczyłam, że dalej ścieżka gdzieś zakręca. – Pójdę jeszcze tam… Ale potem już wrócę – zdecydowałam. Bałam się, że jeśli wejdę za daleko, nie zdążę wyjść z lasu przed zmrokiem. Nie chciałabym nocować w lesie deszczowym bez namiotu, hamaka, lin czy innego ekwipunku. To mogłoby być niebezpieczne, prawda? Tak naprawdę to chciałabym kiedyś tu przenocować, ale z odpowiednim sprzętem :-). Może kiedyś uda mi się spędzić noc w namiocie w lesie deszczowym!
Poszłam więc jeszcze chwilę przed siebie ścieżką… skręciłam i… bardzo się zdziwiłam. Doszłam do małego domu! Był na nim napis: RESCUE CENTER, czyli „centrum ratownictwa” lub inaczej „schronisko”.
Schronisko?... – zaczęłam się zastanawiać. – Schronisko w środku lasu deszczowego? No tak! Przecież jestem w parku narodowym! Ale super! – ucieszyłam się. Otworzyłam bramkę i weszłam do środka. Nikogo nie było.
– Hello! (Dzień dobry!) – odezwałam się po angielsku. – Hola! (Cześć!) – powiedziałam po hiszpańsku… (bo na Kostaryce mówi się po hiszpańsku, ale dużo osób potrafi też mówić po angielsku). Nagle ktoś wyszedł zza drzwi. To był pracownik parku przyrodniczego, ubrany w bluzkę z napisem PARQUE NACIONAL, co oznacza „park narodowy”.
– Hello! (Dzień dobry!) – powiedział. – What are you looking for? (Czego szukasz?) – spytał.
– I’m Nela. (Jestem Nela.) I was in the jungle. (Byłam w dżungli.) I was looking for an ocelot… (Szukałam ocelota…)
– Ocelot? – Pan uśmiechnął się tajemniczo. – You are lucky! We have here a baby ocelot! (Mamy tu małego ocelota.) Do you want to see? (Chcesz zobaczyć?)
– Yes, I do! (Tak, chcę!) – krzyknęłam uradowana.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.