Читать книгу Nela na tropie przygód - Nela Mała Reporterka - Страница 8
ОглавлениеWyglądałam przez okno autobusu i patrzyłam na drzewa. Próbowałam dostrzec gdzieś leniwca. Ale wszystko migało mi bardzo szybko i nie mogłam się niczemu dobrze przyjrzeć.
– Do you want to see the sloths? (Chcesz zobaczyć leniwce?) – spytała mnie przewodniczka, która zauważyła, że wyglądam przez okno.
– Yes, I do! (Tak, chcę!) – odpowiedziałam z uśmiechem.
– OK, so we can go to the Sloth Sanctuary! (OK, to możemy pojechać do schroniska dla leniwców) – odparła przewodniczka.
Ale fajnie… – pomyślałam. – Ciekawe, jakie tam będą leniwce! Słyszałam, że są dwa gatunki. A wiesz, po czym się je poznaje? Po liczbie przednich palców. Bo jedne nazywają się leniwce dwupalczaste, a drugie trójpalczaste. Tak naprawdę to chodzi bardziej o ich pazurki, które są bardzo, bardzo długie :-).
Pokażę ci!
Oprócz liczby pazurków leniwce różnią się między sobą również kształtem pyszczków. Te dwupalczaste przypominają mi bardziej świnkę. I to są moje ulubione leniwce :-).
A które tobie bardziej się podobają?
Zobacz, narysowałam leniwca, podoba ci się?
Zgadniesz, czy jest dwupalczasty, czy trójpalczasty?
Jechałam już kilka godzin, aż w końcu dojechałam do schroniska. Wysiadłam na przystanku autobusowym i nagle zaczął padać deszcz. I wiesz co? To nie był taki zwykły deszcz. Tylko deszcz tropikalny! Czyli bardzo, bardzo silny! Wystarczy chwilkę się pod nim przejść, aby być całkiem mokrym.
Założyłam kurtkę i schroniłam się na przystanku autobusowym. Może przestanie padać… – pomyślałam. – Albo może chociaż troszeczkę deszcz osłabnie…
Ale śmiesznie… – powiedziałam do siebie. Schronisko było naprzeciwko mnie, a nie mogłam się do niego dostać z powodu ściany tropikalnego deszczu :-).
Padało i padało, a ja w końcu postanowiłam zaryzykować i pobiec do schroniska.
– Raz, dwa, trzy… – powiedziałam i popędziłam. Biegłam i co chwilę wpadałam w kałużę. Szukałam najpłytszych miejsc do stawiania kroków, ale niestety nie mogłam takich znaleźć… Cała ulica była zalana wodą. Hop…. i wpadałam w wodę. Hop… i znowu w wodę! No tak… Przecież jestem w lesie deszczowym :-)…
W końcu przemoczona dotarłam do schroniska… Obejrzałam się za siebie… Akurat jak dotarłam, deszcz przestał padać i wyszło słońce. Hm… – pomyślałam. – Chyba ten deszczyk czekał tylko na to, żeby mnie zmoczyć :-). Ale to nic… Cieszę się, że dotarłam do krainy leniwców! :-)
Weszłam do środka… Przywitała mnie miła pani. To była opiekunka leniwców.
– Hello! (Cześć!) – powiedziała.
– Good morning! (Dzień dobry!) – odpowiedziałam.
– Are you looking for the sloths? (Szukasz leniwców?) – spytała.
– Yes, I am! (Tak!) – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Come, I will show you something special! (Chodź, pokażę ci coś wyjątkowego!) – powiedziała i wskazała palcem na drzwi z napisem NURSERY.
NURSERY? – pomyślałam… – To po angielsku znaczy żłobek… Ciekawe, co tam jest?
Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i… oczom nie mogłam uwierzyć… Stałam w pokoju pełnym plastikowych pojemników oraz klatek. A w nich siedziały sobie malutkie leniwce przytulone do ogrooomnych pluszaków. To były takie leniwcowe domki z łóżeczkami!
Niektóre z tych plastikowych pojemników to były pudełka, a inne to inkubatory, które dzięki odpowiedniej temperaturze i wilgotności pomagały wyzdrowieć maluchom.
Podeszłam bliżej. Zauważyłam cudownego malutkiego leniwca z ogromnymi okrągłymi oczkami…
– Cześć, maluszku! – powiedziałam. – Jak masz na imię?
To był leniwiec dwupalczasty i nie umiał mówić :-). Nie odpowiedział na moje pytanie, ale za to wystawił pyszczek, jakby chciał się ze mną przywitać.
– O… nazywasz się Kermit – powiedziałam do leniwca.
Przeczytałam karteczkę, która była przyklejona do jego pudełeczka.
– Ja jestem Nela – powiedziałam do leniwca, a on cały czas na mnie patrzył, jakby chciał, żebym wzięła go na ręce.
– Nie mogę wziąć cię na ręce… – powiedziałam do leniwca. – Ale bardzo bym chciała!…
Bardzo chciałam wziąć leniwca na ręce, ale opiekunowie nie pozwalają, żeby maluchy przyzwyczajały się do obcego zapachu. Taka jest zasada i chodzi o to, żeby leniwce ufały tylko swoim opiekunom.
Leniwiec prawie całe życie spędza na drzewie. Schodzi na ziemię tylko po to, by się załatwić lub przenieść się na inne drzewo.
Leniwiec nie potrafi szybko poruszać się po ziemi. Jest przystosowany do „wiszenia na drzewie”, więc jak nagle znajdzie się na ziemi, staje się bezbronny!
Dla leniwców bardzo niebezpieczne jest przechodzenie przez jezdnię.
Robią to bardzo wolno! Więc jadąc samochodem przez Kostarykę, trzeba bardzo uważać.
Na Kostaryce są znaki drogowe, które informują kierowców, że powinni uważać na leniwce na drogach. Ale nie tylko. Leniwce mogą też spadać na jadące samochody, kiedy próbują przedostać się po kablach elektrycznych na drugą stronę ulicy.
A jak widzi leniwiec?
Dla nas takie wiszenie do góry nogami wydaje się dziwne! Ale jak leniwiec na nas patrzy, to na pewno myśli sobie: „po co oni chodzą po ziemi?”. Przecież wygodniej jest powisieć na gałęzi!
Jak rośnie futro leniwca?
Podpowiem ci. Czy głaskałeś kiedyś kota albo psa? Jeżeli tak, to zauważyłeś, że ich futro rośnie od pleców do brzucha. A leniwcom futro rośnie inaczej. Od brzucha w kierunku pleców! Wyobraź sobie, co się stanie, jeśli postawimy leniwca łapami w dół.
Futro leniwca specjalnie rośnie od brzucha w kierunku pleców, żeby podczas deszczów woda nie zatrzymywała się w futrze, tylko po nim spływała. To rodzaj takiego płaszcza przeciwdeszczowego, który w lesie deszczowym bardzo się przydaje!
A wiesz, że leniwce są dobrymi pływakami? W wodzie radzą sobie lepiej niż na ziemi!
A wiesz, jakich leniwiec ma kuzynów?
Mrówkojada i pancernika! Razem z leniwcami należą do jednej gromady zwierząt, zwanej SZCZERBAKAMI!
– Poczekaj, Kermit. Pójdę przywitać się z twoimi koleżankami i kolegami – powiedziałam do leniwca i podeszłam do inkubatora.
– Ojej… Jaki tu jest maluch! – zawołałam zachwycona.
Pani powiedziała, że to jest najmłodszy mieszkaniec żłobka. To dziewczynka. Nazywa się Tita i ma około jednego lub dwóch tygodni. Nie wiedzą dokładnie ile, bo została przyniesiona do schroniska przez ludzi. Była bez mamy. Prawdopodobnie odczepiła się od niej, spadła i się zgubiła…
Biedna – pomyślałam. – Dobrze, że ją ktoś znalazł, bo inaczej by nie przeżyła. To jeszcze leniwcowe niemowlę!
Tita była taka malutka i słodka, że aż miałam ochotę ją przytulić i powiedzieć, żeby się nie martwiła… Tu ma nowy dom, a ludzie ją bardzo kochają…
Nadeszła pora karmienia. Pani wyjmowała po kolei maluchy i kładła na stole. Napełniała strzykawkę mlekiem, nakładała na nią smoczek i karmiła leniwca.
Ja pomagałam i podawałam spodeczek z marchewkami pociętymi w paseczki.
Musiałam też pilnować, żeby maluchy nie spadły ze stołu. Więc miałam bardzo odpowiedzialne zadanie! Spędziłam tak z leniwcami cały dzień i powiem ci, że z chęcią zabrałabym takiego malucha do domu!
A ty? :-)