Читать книгу I wciąż ją kocham - Nicholas Sparks - Страница 10
Prolog
ОглавлениеLenoir, 2006
Co to znaczy naprawdę kogoś kochać?
Był czas w moim życiu, kiedy wydawało mi się, że znam odpowiedź: znaczyło to, że będę dbał o Savannah bardziej niż o siebie samego i że resztę życia spędzimy razem. Nie wymagałoby to wiele. Kiedyś powiedziała mi, że kluczem do szczęścia są marzenia, które można zrealizować, a jej są najzwyczajniejsze w świecie. Małżeństwo, rodzina… sprawy podstawowe. Czyli będę miał stałą pracę, domek z białym parkanem oraz van lub SUV na tyle duży, bym mógł wozić nasze dzieci do szkoły, do dentysty, na treningi piłki nożnej lub lekcje gry na fortepianie. Dwójka lub trójka dzieci, Savannah nigdy tego nie sprecyzowała, lecz miałem przeczucie, że kiedy nadejdzie czas, zaproponuje, byśmy zdali się na naturę i pozwolili, aby Bóg podjął za nas decyzję. Była właśnie taka – to znaczy, religijna – i przypuszczam, że zakochałem się w niej częściowo z tego powodu. Jednakże bez względu na to, co się będzie działo w naszym życiu, potrafiłem sobie wyobrazić, jak codziennie wieczorem kładę się obok niej w łóżku, jak ją obejmuję, śmiejemy się i rozmawiamy, wtuleni w swoje ramiona.
Nie brzmi to nieprawdopodobnie, prawda? Kiedy dwoje ludzi się kocha? Ja również tak uważałem. I choć w głębi duszy nadal uważam to za możliwe, wiem, że tak się nie stanie. Kiedy stąd wyjadę, nigdy już nie wrócę.
Ale w tej chwili będę siedział na zboczu, z którego rozciąga się widok na jej ranczo, czekając na pojawienie się Savannah. Oczywiście ona mnie nie dostrzeże. W wojsku człowiek uczy się wtapiać w otoczenie, a ja byłem pojętnym uczniem, ponieważ nie miałem ochoty umrzeć na obcej ziemi, w jakiejś prymitywnej dziurze w samym środku irackiej pustyni. Musiałem wrócić do tego małego górskiego miasteczka w Karolinie Północnej, by dowiedzieć się, co się wydarzyło. Kiedy człowiek wprawi coś w ruch, ogarnia go uczucie niepokoju, niemal żalu, dopóki nie dowie się prawdy.
Jednego jestem pewien: Savannah nigdy się nie dowie, że byłem tu dzisiaj.
W głębi duszy cierpię na myśl o tym, że Savannah jest tak blisko, a jednocześnie tak nieosiągalna, ponieważ nasze drogi się rozeszły. Nie było mi łatwo pogodzić się z tą prostą prawdą, ponieważ kiedyś te drogi były zbieżne, ale to historia sprzed sześciu lat, choć wydaje mi się, że od tamtego czasu minęły całe wieki. Oczywiście obojgu nam pozostały wspomnienia, ale przekonałem się, że wspomnienia potrafią być ogromnie żywe, a tutaj również różnimy się z Savannah. Jeśli jej są gwiazdami na wieczornym niebie, to moje można porównać do nawiedzanych pustych przestrzeni między nimi. I w przeciwieństwie do niej przytłaczały mnie pytania, które zadawałem sobie setki razy od naszego ostatniego spotkania. Dlaczego to zrobiłem? I czy zrobiłbym to jeszcze raz?
Bo musicie wiedzieć, że to ja zakończyłem nasz związek.
Na otaczających mnie drzewach liście powoli nabierały ognistej barwy, płonąc w promieniach słońca wznoszącego się nad horyzontem. Ptaki zaczęły wyśpiewywać swoje poranne trele, w powietrzu unosił się zapach sosen i ziemi, inny od woni morskiej wody i soli w moim rodzinnym mieście. Za jakiś czas skrzypną drzwi frontowe i wtedy ją zobaczę. Mimo dzielącej nas odległości wstrzymuję oddech, gdy pojawia się w blasku poranka. Przeciąga się, po czym schodzi na dół po stopniach werandy i kieruje się za węgieł domu. Za nią pastwisko dla koni mieni się niczym zielony ocean i Savannah przechodzi przez bramę, która do niego prowadzi. Jeden z koni pozdrawia ją rżeniem, potem drugi, i przychodzi mi do głowy myśl, że Savannah wydaje się zbyt drobna, by poruszać się wśród nich tak naturalnie. Ale ona zawsze czuła się swobodnie wśród koni, a one czuły się swobodnie z nią. Kilka skubie trawę w pobliżu ogrodzenia, lecz większość, w tym Midas, jej kary arab w białych skarpetkach, stoi z boku po jednej stronie. Kiedyś jeździłem z nią konno, na szczęście dla mnie bez kontuzji, i pamiętam, że kiedy ja trzymałem się kurczowo ze wszystkich sił, to Savannah sprawiała wrażenie tak zrelaksowanej w siodle, że mogłaby jednocześnie oglądać telewizję. Teraz zatrzymuje się na chwilę, by przywitać się z Midasem. Pieszczotliwie pociera jego nos, szepcząc coś do niego, poklepuje go po zadzie, a gdy się odwraca i rusza w stronę stajni, koń strzyże uszami.
Savannah znika, po czym wynurza się znowu, niosąc dwa wiadra – chyba z owsem. Wiesza obydwa na słupkach ogrodzenia i kilka koni natychmiast podbiega do nich truchtem. Gdy cofa się, robiąc im miejsce, widzę, jak wiatr rozwiewa jej włosy. Potem wyjmuje siodło i uzdę. Podczas gdy Midas je, Savannah przygotowuje go do przejażdżki i po kilku minutach wyprowadza z pastwiska w kierunku leśnych szlaków. Wygląda dokładnie tak samo jak sześć lat temu. Wiem, że to nieprawda – widziałem ją z bliska w zeszłym roku i zauważyłem pierwsze delikatne zmarszczki wokół jej oczu – lecz ja patrzę na nią niezmiennie przez ten sam pryzmat. Dla mnie zawsze będzie miała dwadzieścia jeden lat, ja zaś dwadzieścia trzy. Stacjonowałem wtedy w Niemczech. Miałem jeszcze pojechać do Falludży lub Bagdadu albo otrzymać list od niej i przeczytać go na dworcu kolejowym w Samawah w pierwszych tygodniach kampanii. Miałem jeszcze wrócić do domu po wydarzeniach, które zmieniły bieg mojego życia.
Obecnie, w wieku dwudziestu dziewięciu lat, zastanawiam się czasami nad wyborami, których dokonałem. Wojsko stało się jedynym życiem, jakie znam. Sam nie wiem, czy ten fakt powinien mnie wkurzać, czy cieszyć, przez większość czasu chodzę tam i z powrotem, zależnie od dnia. Na pytania ludzi odpowiadam, że jestem trepem, i mówię to całkiem poważnie. Nadal mieszkam w bazie w Niemczech, mam może tysiąc dolarów oszczędności i od lat nie byłem na randce. Podczas urlopu niewiele już surfuję, ale podczas wolnych dni podróżuję na moim harleyu na północ lub na południe, dokądkolwiek mam ochotę. Harley jest jedyną najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek sobie kupiłem, chociaż kosztował mnie fortunę. Większość moich kumpli odeszła ze służby, ale mnie prawdopodobnie wyślą z powrotem do Iraku za następne kilka miesięcy. Przynajmniej takie krążą pogłoski po bazie. Kiedy poznałem Savannah Lynn Curtis – dla mnie ona zawsze będzie Savannah Lynn Curtis – nie mogłem w żaden sposób przewidzieć, że moje życie potoczy się w taki sposób, ani też nie przyszłoby mi do głowy, że zwiążę karierę zawodową z wojskiem.
Ale spotkałem ją i to właśnie uczyniło moje obecne życie takim dziwnym. Zakochałem się w niej, gdy byliśmy razem, lecz pokochałem ją jeszcze bardziej w latach, gdy dzieliły nas tysiące kilometrów. Nasza historia składa się z trzech części: początku, środka i końca. I choć w ten sposób rozwija się każda historia, nadal nie mogę uwierzyć, że nasza nie będzie trwała wiecznie.
Zastanawiam się nad tym wszystkim i jak zwykle wraca do mnie wspomnienie wspólnie spędzonego czasu. Cofam się pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia to jedyne, co mi pozostało.