Читать книгу Dzieje Tristana i Izoldy - nieznany Autor - Страница 3
Rzut oka na literaturę francuską
III. Wiek XVII jako wiek klasycyzmu. – Kartezjusz. – Jansenizm. – Tragedia i komedia. – Salon. – Język. – Akademia francuska. – Psychologia. – Reakcja przeciw starożytności
ОглавлениеWiek XVI – polityczny, religijny, literacki – był wiekiem zamętu; zamętu płodnego, bogatego w idee, brzemiennego przyszłością. Politycznie z końcem wieku Henryk IV (1589–1610) doprowadza kraj do ładu i jedności. Edykt nantejski (1598) zapewniający hugonotom swobodę religijną pozwala Francji wytchnąć po wojnach domowych. W ślad za tym literatura i nauka dążyć będą do konsolidacji, metody; miejsce genialnego chaosu zajmie najdalej posunięta dyscyplina myśli i języka, której owocem będzie klasycyzm XVII stulecia. Olbrzymi materiał wchłonięty ze świata starożytności przetworzy się na własny miąższ. Wiek XVI był klasycznym przez swe uwielbienie dla Rzymu i Grecji; wiek XVII stanie się klasyczny swoim własnym klasycyzmem.
Na progu XVII w. stoi Descartes (Kartezjusz, 1596–1650). Główne znaczenie ma on w dziejach filozofii i nauki; ale i w literaturze znaczenie to jest olbrzymie. Ów gmach scholastycyzmu, dogmatycznej niby-wiedzy, autorytetu, gmach, do którego Rabelais szturmował szyderstwem, Montaigne rozumowaniem, on zwalił ostatecznie: następcom przyjdzie uprzątać gruzy. Metoda jego myślenia (będąc sama rasowym wyrazem francuskiego ducha) przeniknie całą literaturę francuską, dając jej na dwa wieki blisko wybitnie intelektualny charakter. Rozum, porządek, miara, jasność, będą panowały niepodzielnie; wszystko, co się nie mieści w tę ramę (więc poniekąd i żywa natura), zostaje wyrzucone za nawias jako barbarzyństwo. Uczucia ogólne biorą górę nad osobistymi: ja twórcy kryje się poza jego tematem. Przerywa się związek między XVII wiekiem a średniowieczem; wiek XVII nie ma śladu zrozumienia np. dla architektury gotyckiej, dla poezji Villona. Nawet ów wielki pisarz chrześcijański, Pascal, który podejmie zdeptanie pysznego rozumu ludzkiego, posłuży się w tym celu metodą – logicznego rozumowania. Ta przewaga intelektu mieści w sobie niebezpieczeństwo, które objawi się z czasem.
Problem religijny trwa nadal w wieku XVII. Jak widzieliśmy, Francja oparła się w znacznej części kalwinizmowi; jednakże ów duch reformy, krytyki, surowości i powagi chrześcijańskiej odpowiadał wewnętrznej potrzebie wielu Francuzów. Stworzyli tedy niejako reformację w samym łonie katolickiego Kościoła, poddając się Głowie, ale walcząc zacięcie z jej doradcami. Był to jansenizm (od nazwiska Janseniusza, 1585–1638), skupienie poważnych i szlachetnych duchów (Saint-Cyran, Arnauld, Pascal, Nicole) usiłujących zwrócić katolicyzm ku wzorom dawnego chrześcijaństwa. W ogóle wiek XVII znaczy się w tej mierze dwoma prądami: „libertynizmem” czyli zdecydowanym niedowiarstwem (ogniskiem tego oświeconego i epikurejskiego libertynizmu było towarzystwo skupiające się około słynnej z urody i swobodnego życia Ninon de Lenclos) i reakcją przeciw niemu w postaci wzmożonego życia religijnego, znajdującego wyraz w licznych i surową regułę praktykujących klasztorach (św. Franciszek Salezy). Ogół publiczności bierze żywy udział w kwestiach religijnych. Najwyższym szczytem ducha religijnego staje się Pascal (1623–1662); szczytem wymowy kościelnej Bossuet (1627–1704).
Drugą wielką manifestacją epoki są narodziny wspaniałego klasycznego teatru: tragedii z Corneillem (1606–1684), komedii z Molierem (1622–1673). Bezcelowe byłoby w tym króciutkim szkicu przytaczać łańcuchy nazwisk łączących tragedię Corneilla i komedię Moliera ze średniowieczem; dwaj ci twórcy tak bardzo odskakują od tego, co było przed nimi, iż jeżeli chodzi o żywe słowo literatury, a nie o jej zabytki, możemy śmiało wziąć ich jako początek. Corneille stwarza w swoim teatrze ów wspaniały koturn, dostojność, heroizm nadludzi, starcie szlachetnych idei, tryumf wszechmocnej woli. Molier idzie drogą studiów namiętności, wprowadzając na tę drogę następcę Kornelowego, Racine'a (1639–1699), pod którego piórem analiza ta zmienia się głównie w monografię miłości. Satyra Moliera staje się potężnym narzędziem walki o wolność myśli, dobijającym przeżytki scholastycyzmu, które trzymają się kurczowo władzy w oficjalnej nauce. Obcinając szyderstwem szlacheckie wybujałości, ośmieszając staroświecczyznę, Molier toruje drogę nowemu obyczajowi, idąc w tym ręka w rękę z antyfeudalną, mieszczańską raczej polityką Ludwika XIV.
Z Celimeną molierowską wchodzi na scenę wykwintna paryska dama, dzierżąca w dłoni berło dobrego smaku. Bo też od czasu Pań swawolnych kobieta uczyniła postępy. Z chwilą gdy z prowincjonalnych zamków arystokracja ściągnęła do Paryża, aby tam zamieszkać w swoich pałacach, salon zaczyna odgrywać wybitną rolę. Czym dwór na wielką skalę, tym staje się na mniejszą salon: środowiskiem kultury towarzyskiej i umysłowej, terenem gdzie – z wzajemną korzyścią – spotykają się niemal na stopie równości wielcy panowie i utalentowani pisarze, areną ćwiczeń i popisów literackich. I właśnie przez swoje ograniczenie, przez większą spoistość, troskliwszy dobór ludzi, może swoje zadania spełniać skuteczniej niż sam dwór. A salon ten to – kobieta.
Salony stają się filtrem czystości języka. W w. XVI język jest jak kipiący kocioł. Warzy się w nim niezliczona mnogość elementów, łaciny, greczyzny, włoskiego, hiszpańskiego, gwary ludowej, prowincjonalnej: z tego materiału każdy pisarz korzysta, jak chce, każdy pisze innym językiem. Rabelais jest już od klasycznej francuszczyzny siedemnastego wieku bardziej może oddalony niż Rej od dzisiejszej polszczyzny; a i Montaigne nie jest dla Francuza bynajmniej łatwą lekturą. W XVII wieku zaczyna się i w krótkim czasie spełnia owo „klarowanie” języka.
W poezji dokonał tego dzieła Malherbe (1555–1628). Z mnóstwa neologizmów językowych, które począł wiek XVI, stworzył tę nowoczesną strofę, w której poezja francuska aż nazbyt skłonna była przybierać postać doskonale jasnej i harmonijnej retoryki. Mierny myślami prozaik Guez de Balzac (1597–1654) oraz Vaugelas (1585–1650) jako prawodawca gramatyki uświęcił te, które język strawił, odrzucił te, których język nie chciał – dokonują ustalenia klasycznego języka francuskiego. Patronują temu dziełu kobiety (które wydadzą w XVII w. parę wybitnych autorek), zwłaszcza słynny Pałac Rambouillet, zanim założona niebawem przez kardynała Richelieu Akademia francuska (1635) stanie się urzędowym stróżem czystości języka, którą to funkcję spełnia po dziś dzień. Tak więc zmanierowane później i nielitościwie przez Moliera wyszydzone „Wykwintnisie” (panna de Scudéry, autorka głośnych współczesnych powieści, przesyconych sztucznym sentymentalizmem) odegrały w literaturze swą dobroczynną rolę: w epoce, kiedy typem szlachcica i kawalera był jeszcze rubaszny zabijaka, one starały się wprowadzić polor, smak i poczucie literackie. Dopełnił dzieła stawania się francuskiej prozy geniuszem swym Pascal (Prowincjałki).
Obok polerowania języka, poleruje się myśli. Studium człowieka podjęte przez Montaigne'a rozpowszechnia się, staje się namiętnością, modą. Psychologizowanie, kreślenie aforyzmów, portretów jest w wieku XVII ulubioną zabawą towarzyską. W literaturze znalazły te dwa rodzaje niedościgniony wyraz: aforyzmy, tzw. „maksymy”, w La Rochefoucauldzie (1613–1689), portrety w La Bruyerze (1645–1696). Listy pisywane do córki pomieściły panią de Sevigné (1626–1696) w rzędzie klasyków. Z panią de la Fayette (1634–1696) psychologia wnika do powieści, która z opowiadania mającego jedynie bawić przemieni się w analizę duszy ludzkiej. W powieściach Lesage'a (1668–1747) psychologia, skojarzona z szerokim tłem obyczajowym, szkicuje już pełny obraz społeczeństwa, który mistrzowsko kiedyś, w innej epoce, namaluje Honoriusz Balzac.
Jak cechą arcydzieł XVI w. jest bogactwo chaosu mającego urodzić świat, przy zupełnym braku kompozycji, tak znów wiek XVII – to ograniczenie się, doskonałość, jasność. Tragedia Racine'a, maksyma La Rochefoucaulda, bajka La Fontaine'a (1621–1695) – oto w różnych rodzajach wzory tej klasycznej czystości. Kodyfikatorem jej i stróżem stał się słynny prawodawca poezji, autor Sztuki poetyckiej, Boileau (1636–1711).
Literaturę XVII w. kształtowały dwa elementy: rasowy racjonalizm oraz żywe źródła starożytności. Stopniowo na schyłku wieku racjonalizm bierze górę, współżycie ze starożytnością zanika. Probierzem literatury staje się intelekt; rodzi się hasło postępu ludzkości. „Starożytni – wołają ci nowi apostołowie – to były dzieci, które wierzyły w baśnie, barbarzyńcy. Cyrus, powieść panny de Scudéry, przewyższa inwencją Iliadę Homera”. Pisanie wierszem wedle La Motte'a (autora „poprawionego” Homera, oczyszczonego z barbarzyństwa i przystosowanego do wymagań oświeconego wieku) jest „niedorzecznością ludzi, którzy wymyślili specjalną sztukę, aby uniemożliwić sobie ścisłe wyrażenie tego, co chcą powiedzieć”. Ta zacięta walka między „zacofanymi” czcicielami starożytności a „modernistami” toczyła się blisko pół wieku; wreszcie moderniści wzięli górę. Zresztą wspaniały rozkwit literatury francuskiej w XVII wieku przyznawał im niejako słuszność; literatura ta, wchłonąwszy w siebie starożytność i przetworzywszy ją na swoją modłę, nie potrzebowała się w niej zasklepiać: ona z kolei stała się klasycznym wzorem. Tylko jako wzór miała swoje niebezpieczeństwo: będąc sama odbiciem świata widzianego poniekąd przez pryzmat starożytności, stawała się we wtórnych swych odbiciach już zupełnie oderwaną od gruntu, konwencjonalną i jałową. Dążenie do najogólniejszych wzorów człowieka groziło wyrodzeniem się w algebrę ogólników. Dostrajanie się do „dystynkcji” salonu sprowadzało okrojenie, zubożenie ludzkiej prawdy. Aby znaleźć nowe źródła twórczości, literatura będzie musiała ich poszukać wprost w sercu człowieka i we wnętrznościach ziemi ojczystej.