Читать книгу Ocean na końcu drogi - Нил Гейман - Страница 25
Podziękowania
ОглавлениеTa książka to książka, którą właśnie przeczytaliście. I jest skończona. Teraz znaleźliśmy się w podziękowaniach. Nie stanowią one tak naprawdę części książki. Nie musicie ich czytać. To głównie nazwiska.
Jestem winien wdzięczność tak wielu ludziom, tym, którzy byli w moim życiu, gdy ich potrzebowałem, którzy przynosili mi herbatę, napisali książki, na których się wychowałem. Wyróżnienie kogokolwiek z nich byłoby niemądre, ale...
Kiedy skończyłem pisać tę książkę, wysłałem ją do wielu przyjaciół z prośbą, by użyczyli mi swych mądrych oczu, a oni odparli, co im się podobało, a co wciąż wymaga pracy. Jestem wdzięczny im wszystkim, ale niektórym należą się szczególne podziękowania. Oto oni: Maria Dahvana Headley, Olga Nunes, Alina Simone (królowa tytułów), Gary K. Wolfe, Kat Howard, Kelly McCullough, Eric Sussman, Hayley Campbell, Valya Dudycz Lupescu, Melissa Marr, Elyse Marshall, Anthony Martignetti, Peter Straub, Kat Dennings, Gene Wolfe, Gwenda Bond, Anne Bobby, Lee „Budgie” Coney, Grace Monk i Cornelia Funke.
Powieść ta, choć wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to będzie powieść, zrodziła się, kiedy Jonathan Strahan poprosił mnie, bym napisał dla niego opowiadanie. Zacząłem pisać historię o górniku opali i rodzinie Hempstocków (która od bardzo dawna mieszkała na farmie w mojej głowie), a Jonathan wybaczył mi, gdy w końcu przyznałem, tak sobie, jak i jemu, że to nie będzie opowiadanie, i pozwoliłem, by opowieść się rozrosła.
Rodzina z tej książki to nie nie moja rodzina, która jednak pozwoliła mi łaskawie splądrować krajobraz mego dzieciństwa i patrzyła, jak swobodnie przekształcam owe miejsca, dopasowując je do opowieści. Jestem wdzięczny im wszystkim, a zwłaszcza najmłodszej siostrze Lizzy, która mnie zachęcała i przysyłała dawno zapomniane, pobudzające pamięć zdjęcia. (Jakże żałuję, że nie przypomniałem sobie starej szklarni dostatecznie wcześnie, by umieścić ją w książce).
W Sarasocie na Florydzie Stephen King przypomniał mi o radości zwykłego codziennego pisania. Czasami słowa ratują nam życie.
Tori zapewniła mi bezpieczny dom, w którym mogłem pracować, i nie potrafię wyrazić, jak bardzo jej za to dziękuję.
Art Spiegelman udzielił mi zgody na wykorzystanie cytatu z jego rozmowy z Maurice’em Sendakiem, opublikowanej w „New Yorkerze”.
Gdy zacząłem pracę nad drugą wersją książki, przepisując pierwotny rękopis, nocami w łóżku czytałem codzienny urobek mojej żonie, Amandzie, i odczytując na głos własne słowa, dowiedziałem się o nich więcej niż kiedykolwiek wcześniej. To ona była pierwszą czytelniczką tej powieści, i jej zdumienie, czasem frustracja, pytania i zachwyt poprowadziły mnie przez kolejne wersje. Napisałem tę książkę dla Amandy, gdy była daleko, a ja ogromnie za nią tęskniłem. Bez niej moje życie byłoby nudniejsze i bardziej szare.
Moje córki, Holly i Maddy, a także syn Michael, byli najmądrzejszymi i najłagodniejszymi krytykami.
Mam cudowne redaktorki po obu stronach Atlantyku: Jennifer Brehl i Jane Morpeth, oraz Rosemary Brosnan. Wszystkie czytały pierwszą wersję książki i wszystkie zasugerowały różne zmiany, poprawki i dodatki. Jane i Jennifer zniosły także zaskakująco dobrze wieść o pojawieniu się książki, której nikt z nas się nie spodziewał.
Bardzo chciałbym podziękować komitetowi Wykładów Zeny Sutherland, organizowanych w Chicagowskiej Bibliotece Publicznej: patrząc z perspektywy czasu, wykład, który wygłosiłem tam w 2012 roku, stanowił w istocie głównie rozmowę z samym sobą na temat tej książki, i próbę zrozumienia, co piszę i dla kogo.
Merrilee Heifetz jest od dwudziestu pięciu lat moją agentką literacką. Jej wsparcia dla tej książki, a także wszystkich innych przez ostatnie ćwierćwiecze, nie da się przecenić. Jon Levin, mój agent do spraw filmowych i tym podobnych, to świetny czytelnik i bombowo naśladuje Ringo Starra.
Poczciwi ludzie z Twittera okazali się niezmiernie pomocni, kiedy potrzebowałem sprawdzić, ile w latach sześćdziesiątych kosztowały batoniki i galaretki. Bez nich zapewne napisałbym tę książkę dwa razy szybciej.
I wreszcie chciałbym podziękować rodzinie Hempstocków, która, w takiej czy innej postaci, zawsze była ze mną, kiedy jej potrzebowałem.
Neil Gaiman
Wyspa Skye,
Lipiec 2012