Читать книгу Nigdziebądź - Нил Гейман - Страница 29

Podziękowania

Оглавление

Książka ta, jak większość książek, została napisana przez jednego człowieka, mozolnie bazgrzącego kolejne słowa, od pierwszego do ostatniego.

Ponieważ jednak ta szczególna książka powstała nietypowo i można by rzec, w okolicznościach postawionych na głowie, pewnej grupie ludzi muszę podziękować.

Przede wszystkim i po pierwsze, Lenny’emu Henry, człowiekowi rozrywki, aktorowi i fanowi komiksów, za to, że ponad pięć lat temu zadzwonił do mnie i spytał, czy chciałbym napisać scenariusz współczesnego telewizyjnego serialu fantasy. Historia ta wykluła się podczas spacerów w jego ogrodzie i przytrzymywania jego suki Delilah, gdy Lenny zmieniał jej opatrunki. Jego entuzjazm zachęcił mnie do pisania, podtrzymywał na duchu i wspierał w najgorszych chwilach.

Janet Street-Porter była dla mnie prawdziwą podporą w pierwszej fazie procesu twórczego. Clive Brill dopieszczał całą opowieść, a potem wyprodukował serial telewizyjny. „Nigdziebądź” nie byłoby tym, czym jest, bez Clive’a. W ciągu ostatnich czterech lat często się spieraliśmy, a w naszych sporach oczywiście to ja zawsze miałem rację, a Clive nieodmiennie się mylił; zdumiewające jednak, jak wiele jego sugestii stało się integralną częścią struktury opowieści i jak wiele wprowadzonych przez niego zmian ją ulepszyło.

Dewi Humpreys reżyserował serial. Jako reżyser obdarzył go własną wizją. Bezwstydnie podkradałem jego pomysły, jak również idee twórcy koncepcji graficznej i scenografa Jamesa Dillona. Wielkie dzięki im obu.

Niezmiernie wiele zawdzięczam mojemu drugiemu ja. Nie ja, lecz on przez ostatnich pięć lat stale od nowa szukał odpowiedzi na najgorsze pytanie pisarza: „Co się stanie dalej?”. Ponieważ to on wszystko ustalił, mnie pozostało opowiedzenie całej historii.

Miałem ogromny zaszczyt być na planie podczas kręcenia serialu i włazić wszystkim w drogę. Jestem za to niezmiernie wdzięczny; nieczęsto zdarza się, że możemy odwiedzić krajobraz z naszych marzeń.

Dziękuję bardzo aktorom, którzy wcielili w życie moje słowa. Na potrzeby książki ukradłem wiele z ich ról i jestem im za to niezmiernie wdzięczny.

Dziękuję też ekipie (NigdzieGrzej, NigdzieCzyść, NigdzieMów, NigdzieDwaRazyZRzędu), która chętnie odpowiadała na moje pytania i cierpliwie znosiła moją obecność, nie przerywając pracy (NigdyWięcej).

Kelli Bickman przepisała kilka pierwszych rozdziałów z mych pośpiesznych notatek z planu. To znacznie bardziej imponujące osiągnięcie, niż mogłoby się zdawać („Co to za słowo?”, „Hm, nie wiem”).

Dwie osoby, bez których książka ta by nie powstała, to Polly McDonald, niezwykła szefowa Crucial, i Beverly Gibson, kierująca wszystkim. Wiele musiały znieść.

Sheila Ableman z BBC Books od początku popierała „Nigdziebądź” i z niewyczerpanym entuzjazmem zdobywała finanse na popchnięcie całej sprawy. Ta książka istnieje, bo ona tego chciała.

Merrilee Heifetz, Carole Blake i Conrad Williams odprawili czary voodoo, z którym tak dobrze sobie radzą.

Tori Amos zaoferowała mi dom, w którym mogłem napisać całą część o Czarnych Mnichach. Steve Jones znosił mą obecność od Hrabiowskiego Dworu po Muzeum Brytyjskie.

I wreszcie moja rodzina i domownicy – żona, dzieci, asystentka i koty – wykazali się niezwykłą wyrozumiałością, gdy na długi czas znikałem w Londynie Pod. Może oprócz kotów, z których dwa odeszły z niesmakiem w czasie przedostatniej wyprawy i nigdy już ich nie widziałem.

Neil Gaiman

30 maja 1996

Nigdziebądź

Подняться наверх