Читать книгу Muza artysty - opowiadanie erotyczne - Olrik - Страница 4
Оглавление– Charlotte, kochanie… Choćbym bardzo chciał, nie zdążę na ten wernisaż Emila Martensa, który zaczyna się za pół godziny. Byłabyś taka miła i pojechała tam, żeby nas reprezentować?
– Ja? – Posłałam zaskoczone spojrzenie mojemu nowemu szefowi, Antonowi Lotharowi, właścicielowi ekskluzywnej galerii sztuki, w której właśnie w tym tygodniu zaczęłam pracować.
– Tak. – Uśmiechnął się nieco ironicznie i wzruszył ramionami. – Spokojnie. Masz tylko coś zobaczyć, dziecinko. Po prostu się tam pojawić. Wpisać się do księgi gości jako przedstawicielka naszej galerii, a ja już zajmę się resztą.
– To znaczy… bardzo chętnie to zrobię – odparłam, po czym nagle przypomniałam sobie o nowych, zdecydowanie za wysokich butach, które nieopatrznie postanowiłam ochrzcić w pracy tego samego dnia i w których moje stopy przeżywały od kilku godzin istne katusze. Zwłaszcza mały palec lewej nogi był tak obolały, jakby rozpadł się na kawałki, po czym został wciśnięty pod moją stopę włożoną wcześniej do o wiele za małego buta. Ale reprezentowanie galerii Lothara to wielki zaszczyt – więc najwyżej później poddam się transplantacji palca.
Szef popatrzył na mnie odrobinę sceptycznie.
– I nie muszę chyba przypominać, jakie to ważne, żebyś wpisała nas do księgi gości?
– Ależ skąd, proszę pana. Wiem, co mam robić – rzuciłam, posyłając mu szeroki i – miałam nadzieję – uspokajający uśmiech.
Kiwnął krótko głową i pospiesznie się oddalił, żeby zająć się czymś, co najwyraźniej było ważniejsze niż wernisaż.
Jeśli chodzi o zatrudnienie w galerii, miałam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony od wielu lat marzyłam o tym, żeby te klika lat studiowania historii sztuki w końcu się na coś przydały. Nazwisko Anton Lothar bez wątpienia robiło wrażenie w branży artystycznej. Jego właściciel miał bowiem niesamowicie dobrego nosa do tego, których artystów należy finansować i wspierać. Z drugiej zaś strony był niezwykle staroświecki, a jeśli chodzi o równouprawnienie, tkwił nadal w osiemnastym wieku. Trochę trudno było mi z tym żyć. Nie byłam taka naiwna i przypuszczałam, że dostałam tę robotę raczej z uwagi na moje wysportowane i powabne ciało, a nie ze względu na wykształcenie. Nie, żeby Lothar się do mnie przystawiał – nic z tych rzeczy. Był oldschoolowym gejem, a ja najwyraźniej miałam stać w jego galerii i wyglądać oszałamiająco, żeby goście mieli jeszcze jeden punkt, na którym warto zawiesić wzrok.
Tak czy inaczej, byłam tam tylko tydzień! Muszę mu udowodnić, że mam do pokazania coś jeszcze oprócz dekoltu.
Zamknęłam galerię i ruszyłam taksówką pod adres, gdzie miał odbyć się wernisaż.
W samochodzie wyszukałam jeszcze szybko nazwisko Emil Martens, o którym – aż wstyd się przyznać – nigdy nawet nie słyszałam.
W internecie było sporo artykułów na jego temat. Jedni wychwalali go pod niebiosa, podczas gdy inni uważali, że uprzedmiotawia kobiety i że jego staromodne spojrzenie na nie jest wręcz żenujące.
Na podstawie przejrzanych publikacji przyszło mi do głowy, że być może to rówieśnik Antona Lothara – czyli że dobija do sześćdziesiątki.