Читать книгу Otylia. Moja historia - Paweł Hochstim - Страница 5
ОглавлениеDzwoni budzik, piąta czterdzieści. Machinalnie naciskam wyłącznik, wstaję, ubieram się. Wszystko przygotowałam wieczorem, inaczej nie miałabym szans, by błyskawicznie znaleźć ubranie. Czasu mam niewiele, za dziesięć minut wychodzę. Na szczęście nie muszę zakładać kurtki, bo do przejścia mam jedynie kilka pięter, a później kilkadziesiąt metrów łącznikiem. Zapach chloru czuć już na schodach. W korytarzu, którego ściany proszą o odświeżenie, panuje półmrok. W głowie, jeszcze nierozbudzonej, kłębią się myśli. Wtorek, środa, czwartek – jaki dziś dzień? Ciekawe, czy śnieg jeszcze leży. Sprawdzę później, bo na dworze nie byłam od tygodnia. Nie było takiej potrzeby. Ba, w sumie przez najbliższe tygodnie nie będzie, bo plan dnia jest zawsze taki sam: sen, trening, śniadanie, lekcje, sen, obiad, trening, lekcje, kolacja, sen. Do szkoły nie chodzę, to szkoła przychodzi do mnie, bo mam indywidualny tryb nauczania. Przyjmuję nauczycieli w swoim niewielkim pokoju. Przez 45 minut mam ich tylko dla siebie. Ściągać? Gadać na lekcji? Pisać liściki? Niemożliwe, jesteśmy sami.
[no image in epub file]
Na mistrzostwach Europy w Stambule wywalczyłam swój pierwszy medal w seniorskiej dużej imprezie międzynarodowej
Jeżeli nie zaznaczono inaczej, fotografie pochodzą z prywatnego archiwum autorki
Każdy dzień spędzam między ścianami – na przemian basenu i pokoju. Uczę się, że codzienne życie zawodowego sportowca to nie uśmiechy na podium, medale, wielkie pieniądze z kontraktów reklamowych, tylko pasmo udręk i niedogodności przetykane chwilami euforii. Treningi ponad siły, ciągłe zmęczenie, częste wyjazdy, bardzo ograniczony kontakt z bliskimi, trudności w nawiązaniu prywatnych relacji – oto prawdziwy obraz zawodowca. Tak, ci najlepsi najczęściej zarabiają duże pieniądze… których często nie mają kiedy ani przede wszystkim z kim wydawać. Ponadto nagła kontuzja może pozbawić ich możliwości uprawiania czynnego sportu praktycznie w każdej chwili.
Zawodowy sportowiec zmaga się też z nadmierną popularnością, a co za tym idzie – ponadprzeciętnym zainteresowaniem ze strony mediów. Gdy popełni błąd – musi sobie radzić z hejtem. Gdy spotka go nieszczęście – musi wiedzieć, że sporą grupę ludzi ono zwyczajnie cieszy. Anonimowa zgraja potrafi wręcz zaszczuć kogoś o słabszej psychice. Widziałam fotoreporterów spuszczających się na sznurach z dachu szpitala, by zrobić mi zdjęcie w najtrudniejszej chwili mojego życia. Widziałam innych, którzy stali kilka dni przed innym szpitalem, próbując popsuć mi z kolei chwilę najpiękniejszą – narodziny córki. Nie wiem, ile było warte moje zdjęcie: sto, dwieście czy może pięćset złotych. Zdjęcie pokiereszowanej i rozbitej psychicznie pływaczki albo zdjęcie byłej pływaczki, która trzyma na rękach swoją córeczkę.
Zdecydowałam się napisać tę książkę, by szczerze opowiedzieć o swoim życiu, tym sportowym i tym prywatnym. Dzielę się w niej niektórymi spośród moich wierszy, listów i fragmentów dziennika, których pisanie dawało mi kiedyś ulgę w cierpieniu. Chcę, by Czytelnik poczuł to co ja w chwili największego triumfu w Atenach i w chwili największej tragedii pod Płońskiem. Podzielę się prawie wszystkimi smutkami i radościami, pokażę drogę, którą przeszłam, by wedrzeć się na sportowy szczyt. Drogę, z której nigdy nie zboczyłam, choć zdarzało się, że miałam ochotę.