Читать книгу Wandalowie, czyli Polacy. Ostatnia zagadka naszej historii - Paweł Szydłowski - Страница 7

Wstęp

Оглавление

Kłamstwo powtarzane codziennie miliony razy w mediach i nauce staje się prawdą uznaną i nawet oczywiste fakty ogłupionemu człowiekowi wydają się kłamstwem. Wiedzą o tym wszystkie siły polityczne i autorytety religijne.

Historia jest nauką polityczną służącą zwycięzcom. Zwycięzcy piszą historię, a ponieważ w Polsce zwyciężył katolicyzm, obowiązuje tu turbokatolicka doktryna naukowo-propagandowa o tym, że książę Mieszko I był pierwszym władcą Polski, przed nim nie istniało państwo polskie, a Polacy byli bandą dzikich pogan. Ta teoria jest czystą fantazją nieopartą na dokumentach źródłowych, jest sprzeczna z kronikami antycznymi i ze średniowiecznymi, z nowoczesną archeologią genetyczną i wykopaliskami. Obecnie nauczana turbokatolicka historia o początkach Polski od Mieszka I jest z jednej strony wynikiem presji Kościoła katolickiego, a z drugiej efektem narzucenia Polakom po drugiej wojnie światowej wizji przeszłości przez komunistyczną naukę sowiecką. Paradoksalnie splotły się tu interesy komunistów i hierarchów Kościoła, który z faktycznego niszczyciela państwowości polskiej i sprawcy rozbiorów – wśród przywódców zdradzieckiej konfederacji targowickiej nie brakowało biskupów – wykreował się na twórcę państwa polskiego.

Turbokatolicka historia Polski jest w całości zmyślona. Żeby to ukryć, uznane autorytety uniwersyteckie i medialne w żywe oczy kłamią, że nie ma żadnych źródeł pisanych o naszych dziejach przed przyjęciem chrześcijaństwa. Tego, co nie da się ukryć, akademiccy oszuści wymazują lub ośmieszają polskich kronikarzy średniowiecznych, wśród nich także biskupów. Bez próby wyjaśnienia nazywają ich bajarzami, a historię spisaną z dokumentów kościelnych, kronik i relacje świadków wydarzeń nazywają legendami.

Biskupa krakowskiego Wincentego Kadłubka, naukowca wykształconego na Zachodzie, m.in. w Paryżu, wykładowcy szkoły katedralnej na Wawelu kształcącej elitę kraju, nazywa się „mistrzem” lub „mistrzuniem”. Ukrywa się wszystko, co Jan Długosz napisał o przedkatolickiej historii Polski. Biskupowi poznańskiemu Boguchwałowi sfałszowano jego Kronikę długą imperium Polaków i Lechitów i zrobiono z niej Dzieje Poznania i okolic, czyli Kronikę wielkopolską. Kronika wcale nie dotyczy miasta Poznania i Wielkopolski, ale jest historią imperium lechickiego napisaną przez Boguchwała, który informuje o tym w pierwszej osobie (Ja, Boguchwał) na stronie 164, a dokończoną po śmierci biskupa przez jego sekretarza, który informuje o tym na stronie 181.

Najstarsze zachowane rękopisy biskupa w liczbie ośmiu podają tytuł Chronica longa seu magna Polonorum seu Lechitarum (Kronika długa, czyli wielkiej Polski i Lechii). Pierwsze słowa można też tłumaczyć jako „kronika długich dziejów”. Następne słowa należy tłumaczyć Wielka Polska jak Wielka Brytania, czyli Imperium Polanorum, w sensie znanego nam imperium brytyjskiego, bo biskup w tekście w celu opisania państwa Lechitów i Polaków używa łacińskiego słowa imperii, co znaczy „imperium”. Prawidłowy tytuł kroniki to: Kronika długich dziejów Wielkiej Polski i Lechii. W czasach zaborów obowiązywała już narzucona przez zaborców historia Polski, że pierwszy z 16 przedkatolickich królów Polski panował od 550 roku n.e. Z tego powodu zmieniono tytuł i autora kroniki. Tekst wydany w tej epoce otrzymał tytuł Kronika Polaków i Lechitów, a za autora podano Godzisława Baszkę. Zniknęło zaś słowo „wielka” i ze środka „imperium”.

Turbokatoliccy wydawcy z 2010 roku są gorsi od zaborców. Nie tylko z kroniki Wielkiej Polski lub Wielkiej Lechii zrobili kronikę Poznania i okolic, czyli wielkopolską, ale wymazali obu autorów, i teraz jest to bezimienny zbiór legend wielkopolskich. Wydawnictwo nie podaje przy tytule autora, a w obszernym wstępie bredzi, że było ich wielu! Do ostatniej wojny nauczano, że Mieszko I jest 15. lub 16. władcą Polski i od niego zaczyna się tylko katolicka historia państwa, ale nie historia Polski w ogóle. Podobnie o historii Polski pisali autorzy: niemieccy, brytyjscy, szwedzcy, rosyjscy, węgierscy, tureccy i czescy. Najstarsze polskie kroniki biskupie: Wincentego Kadłubka i Boguchwała, oraz pochodząca z tego samego okresu kronika przysłanego z Rzymu Dzierzwy, przełożonego zakonu Franciszkanów, spisana na podstawie dokumentów papieskich, wywodzą pochodzenie Wiślan, a więc Polaków, od potomków Noego.

Wszystkie kroniki polskie są zgodne i podobnie jak kroniki państw ościennych, podają, że najstarsza rodzima słowiańska nazwa Wisły to Wandalus, a Wiślan zarówno od nazwy ich głównej rzeki, jak i od imienia ich królowej Wandy nazywano Wandalami. Ponadto źródła te podają, że Polaków od czasów biblijnych nazywano Lechitami.

Niniejsza książka nie traktuje jednak o imperium Lechitów, które istniało w czasach biblijnych. Imperium to opiszę dokładnie w następnej książce na podstawie Biblii i kronik starożytnych. Obecnie będę się koncentrował się na historii Wiślan, czyli Wandalów, dominującego ludu w dziejach Lechitów. Żyjemy w czasach, gdy naukowcy ignoranci, którzy będąc autorytetami od historii Polski, nie znają żadnej z polskich kronik średniowiecznych. Podobnie jest z naukowcami ignorantami zajmującymi się Biblią. Biblia nie jest historią wyznawców judaizmu. Przypowieści Starego Testamentu nie dotyczą Żydów, lecz są kroniką Lechitów, Sławian/Słowian i pogan – wyznawców Wedów, czyli Wiedzy, religii o budowie kosmosu, w którą wprowadzę czytelników w tej książce i rozwinę w następnej.

W Biblii są wymienieni wszyscy pogańscy bogowie czczeni w dawnej Polsce przez Wiślan i Lechitów. Biblijny heros Izrael to nasz swojski, mieszkający w Krakowie Wyrwidąb. W czasach mitycznych, opisanych w Biblii i pismach antycznych, żyli na Ziemi tytani, nazywani też gigantami lub olbrzymami. Wandalowie opowiadają, że żył wśród nich tytan Wyrwidąb, który podróżował po całym świecie i zabijał potwory maczugą z wyrwanego dębu. Pod Krakowem nad Wandalusem wyrwanym dębem zabił bazyliszka, którego Grecy nazywali Meduzą. Następnie udał się do słowiańskiej Macedonii, nad rzekę Penuel niedaleko góry Olimp, i tam stoczył pojedynek zapaśniczy z Zeusem, który wygrał.

Wyrwiąb był ziemskim synem Zeusa. Dumny z syna ojciec na pamiątkę tego zwycięstwa pobłogosławił mu i nazwał go Heraklesem. Zeus powiedział: Walczyłeś z ludźmi, potworami, bogiem i zwyciężyłeś, dlatego będziesz się odtąd nazywał Herakles (Herokles), czyli sławny bohater. Po grecku heros znaczy bowiem bohater, a kles – sławny. Rzymskie imię Heraklesa to Herkules. Na pamiątkę tego pojedynku człowieka z Bogiem ustanowiono igrzyska olimpijskie. Herakles/Herkules znany był z tego, że do walk z potworami używał maczugi z wyrwanego dębu i z tą maczugą jest przedstawiany na większości wizerunków. Herakles-Wyrwidąb jest pierwszym znanym w dziejach Sławianinem i od niego zaczynają się dzieje Sławian. Imiona sławiańskie tworzy się przez dodanie członu „-sław”. I tak imię Mieczysław znaczy „sławny w mieczu”, Dobrosław – „sławiący dobro”, a Herakles – „sławny bohater”.

Biblijne imie Heralesa/Herkulesa/Wyrwidęba to Jakub-Izrael. Biblia Tysiąclecia tak przedstawia walkę Wyrwidęba z Zeusem w Księdze Rodzaju (32.25–32): Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. Aż wreszcie rzekł: «Puść mnie, bo już wschodzi zorza!». Jakub odpowiedział: «Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!». Wtedy tamten go zapytał: «Jakie masz imię?». On zaś rzekł: «Jakub». Tamten powiedział: «Odtąd nie będziesz zwał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludzmi, i zwyciężyłeś». (…) Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: «Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie». Słońce już wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę.


Wyrwidąb/Herakles zabija hydrę lernejską, rycina z XVI wieku

Imię Izrael po hebrajsku znaczy „walczący z Bogiem”. W historii naszej planety tylko Wyrwidąb-Herakles, pierwszy Sławianin, walczył z Bogiem i wygrał. Nikt inny tego nie dokonał. Biblia jest precyzyjną historią potomków Wyrwidęba, przechrzczonego pod Olimpem na Heraklesa.

Historia Słowian czy też Sławian, jak nazywano ten lud do pierwszej wojny światowej, nie interesuje mnie. Słowianie zawsze mordowali się wzajemnie. Już w IV wieku p.n.e. Aleksander Macedoński nie tylko spalił Kraków, ale żeby wyjałowić ziemię i uczynić miasto nienadającym się do powtórnego zamieszkania, posypał wszystko grubą warstwą soli – o czym piszą biskup Wincenty Kadłubek i Arystoteles.

Natomiast biskup Boguchwał podaje przy opisie bitwy na Psim Polu, że dopiero na Śląsku Ślązanie pokonali wojska Aleksandra. Przez ostatnie 300 lat największym wrogiem Polski była słowiańska carska i sowiecka Rosja, która wymordowała wielu Polaków. Jako Polaka interesują mnie głównie Lechici, szczególnie Wiślanie, czyli Wandalowie. Wszystkie wymienione na wstępie trzynastowieczne, niespalone przez inkwizycję kroniki polskie, a także piętnastowieczne dzieło Jana Długosza datują precyzyjnie początki Polski, czyli epokę Krakusa i Wandy, na czas panowania króla perskiego Aswera. Aswer to biblijne imię Kserksesa I, panującego od 486 do 465 roku p.n.e. Jeżeli nasi akademiccy naukowcy tego nie wiedzą, to są albo oszustami, albo nieukami, albo jedno i drugie. Wszystkie najstarsze wymienione kroniki podają, że nasi przodkowie i ludy ościenne od V wieku p.n.e. nie używali już biblijnego określenia „Lechici”, ale nazywano ich Wandalami od rzeki Wandalus lub Wenedami od łacińskiego imienia naszej boskiej królowej Wandy, nazywanej w łacinie Wendą lub Wenedą.

Wandalus według zgodnych polskich i zagranicznych kronik państw ościennych to słowiańska, przedchrześcijańska nazwa Wisły. Niektóre narody nazywały nas też od imienia naszej królowej, dziewiczej bogini mądrości, rodzącej światło wiedzy Wandy. Tego imienia starożytni Wiślanie używali w ten sam sposób jak Ateńczycy swej dziewiczej bogini mądrości i królowej Ateny. Od Ateny nazywano ich Ateńczykami. Niemieccy kronikarze piszący po łacinie zapisywali imię Wanda jako Wenda. Dlatego Niemcy nazywali Wiślan/Polaków zamieszkujących tereny aż po Łabę – Wenden.

Turbokatolicy, żeby ukryć wyprawy krzyżowe, organizowane przez proniemiecki Kościół i niemieckich możnych na Wiślan/Polaków, które ich nie tylko schrystianizowały, ale też zniemczyły, wmawiają ludziom, że pod słowem Wenden kryli się różni Słowianie. Nieprawda, Wenden to Wiślanie, inaczej Wandowie nazywani też Wandalami. Niemcy dzięki serii wypraw krzyżowych na Wenden, organizowanych przez kontrolowane przez nich papiestwo, do końca XIII wieku opanowali należące do Wiślan tereny od Hamburga i Łaby aż po Pomorze. Jeszcze w XV wieku Jan Długosz podawał, że pomimo zniemczenia dużych miast i arystokracji po wsiach i osadach miejskich rozbrzmiewa mowa polska. Długosz wyraźnie pisze, że w Niemczech po Łabę nie mówiono jezykami słowiańskimi, ale językiem polskim we wszelkich jego odmianach gwarowych.

Turbokatolicy wymyślili bajkę, że przed Mieszkiem I Polacy i Lechici byli niepiśmiennymi poganami, tak samo jak Prusowie, Litwini, Żmudzini i Goci. Tymczasem Bałtowie to właśnie Goci. Historia 3000 lat różnych imperiów lechickich to dzieje sojuszów i unii personalnych Wandalów/Wiślan i Bałtów/Gotów. Wielka Lechia to właśnie unia tych dwóch narodów – Gotów i Wandali. Litwini podają, że Alaryk, król Wizygotów, zdobywca Rzymu, był Litwinem. Natomiast rzymski historyk z VI wieku Jordanes podaje w Historii Gotów, że był Bałtem, tymi słowy: Goci wybrali sobie na króla Alaryka, pochodzącego z bohaterskiej rodziny Bałtów, drugiej po Amalach. Przydomek Bałt, który oznacza „odważny”, był już bardzo dawno nadany tym ludziom.

O kulturze Gotów, którzy dali Europie gockie pismo i styl w architekturze, tak pisze Jordanes: Dawno rządzeni byli przez Zamolxesa, któremu znaczna część historyków przypisuje wielką kulturę filozoficzną. Już wcześniej byli w tym narodzie ludzie bardzo wykształceni i najpierw Zeuta, potem Diceneus, a trzecim był wspomniany tutaj Zamolxes. Nie brakowało im nauczycieli filozofi. Dlatego Goci byli najbardziej wykształceni wśród barbarzyńców i mogli porównywać się nawet Grekami, jak mówi o tym sam (Kasjusz) Dion, który napisał swoją historię po grecku.

Czasy Krakusa i Wandy to przełom wieków V i IV p.n.e. Okres ten został dobrze opisany w polskich kronikach średniowiecznych. Miała wówczas miejsce trzecia wielka migracja Gotów do Europy. Od tego czasu Goci i Wandalowie mieli wspólne dynastię i władców panujących w imperiach lechickich i nieustannie się mieszali. Ostatnią lechicką dynastią panującą w ramach unii gocko-wandalskiej byli szwedzcy i polscy Wazowie, noszący tytuł „królów Gotów i Wandalów”. Także imperium Jagiellonów było formą związku Gotów i Wandalów. Litewscy Jagiellonowie byli Bałtami, czyli Gotami i nosili tytuł władców wszystkich Gotów. Podział na plemiona tak opisuje w V wieku n.e. Jordanes w Historii Gotów: Kiedy podczas swojej trzeciej migracji byli już wtedy bardziej łagodni i bardziej ucywilizowani, osiedlili się na północ od Morza Czarnego, byli już podzieleni na poszczególne klany: klan Wizygotów, Bałtów, Ostrogotów i znakomitych Amaliów.

Prokopiusz z Cezarei, historyk bizantyjski z VI wieku, który brał udział w wyprawach wojennych przeciw Wandalom i Gotom, tak opisuje te narody: We wcześniejszych czasach było wiele różnych narodów gockich, jednak naiwiększymi ze wszystkich są Goci, Wandalowie, Wizgoci oraz Gepidzi. W starożytnych czasach nazywani byli jednak Sarmatami (…) Niektórzy nazywają ich też Getami. Wszyscy oni różnią się od siebie nazwą, jak powiedziano, ale niczym innym poza tym. Wszyscy mają białą skórę, blond włosy, są wysocy, o przyjemnym wyglądzie, posługują się tymi samymi prawami, praktykują tę samą religię. Wszyscy oni są wiary ariańskiej, używają jednego języka, nazywanego gockim. Wydaje się, że pierwotnie wszyscy należeli do jednego narodu, a później zaczęli odróżniać się według imion poszczególnych wodzów. Od dawien dawna zamieszkiwali tereny po tamtej stronie rzeki Dunaj.

Jeśli ktoś nie rozumie to Goci, Wandalowie i Gepidzi byli jednym narodem, używającym tego samego języka słowiańskiego. W czasach Prokopiusza mowę słowiańską nazywano językiem gockim. Turbokatolicy naśmiewają się z polskiej szlachty, że wymyśliła sobie pochodzenie od Sarmatów. Tymczasem szlachta pamiętała słowiańską nazwę Wisły – Wandalus – i wiedziała, że od Wandalusa Polaków nazywano Wandalami z taką pewnością, z jaką my wiemy, że od Wisły nazywa się nas też Wiślanami. Stare kroniki podają jasno, że Wandalowie, Goci i Gepidzi byli Sarmatami. Wizygoci, czyli Wisłogoci, jak nazywa ich biskup Prokosz w swej kronice z X wieku, byli Wiślanami. Pisze też o tym Marcin Bielski w swej Kronice polskiej, dokończonej i wydanej przez jego syna Joachima już po śmierci autora, w 1597 roku, za panowania Zygmunta III Wazy. Wizygoci, czyli Wisłogoci, brali udział w najeździe plemion lechickich na imperium rzymskie i zajęli część dzisiejszej Francji i Hiszpanii. Najdłużej utrzymali się w Katalonii, której stolicą jest Barcelona. Ze względu na długie panowanie Wisłogotów w Katalonii po dziś dzień mieszkańców tego regionu reszta Hiszpanów nazywa Polakami. Również mieszkańców Barcelony i kibiców tamtejszego sławnego klubu sportowego nazywa się los Polacos, a gdy ktoś strzeli pięknego gola, Hiszpanie mówią, że strzela jak Polak, czyli barcelończyk. Dzięki zakłamaniu polskiej turbokatolickiej nauki nikt tego nie łączy już dziś z długim panowaniem Wizygotów i Wandali w Katalonii.

Religią Wiślan i Bałtów był arianizm, który był wedyjskim, czyli gnostyckim chrześcijaństwem. Bogiem dla nich było światło nazywane po aramejsku „Chrystus”, które za pośrednictwem gwiazd i Słońca dociera na ziemie, zapładniając wszystko, co żyje i siły przyrody. Czczono zarówno kosmos jako Boga, jak i to światło, w które odchodzi dusza ludzka po śmierci. Oczywiście turbokatolicy nauczają, że Wandalowie to Germanie i nikt nie zalicza Polaków do narodów gockich. Wśród Gotów, którzy w czasach biblijnych podbili Indie, przyjęła się słowiańska nazwa bóg, boch, bogi itp. W Indiach Bogiem Najwyższym jest świetlisty Krsna, Krist lub Kriszna, Bóg o tysiącach imion w tysiącach reinkarnacji. Arka Noego osiadła w czasach biblijnego potopu na górach Kaukazu. Stąd jako ojczyzny białej rasy wyszły po potopie plemiona potomków Noego i stąd wyszła duża część plemion gockich. Tam część plemion lechickich zapożyczyła kaukaskie określenia boga: Got, Get, God. Jeśli chodzi o ziemie Germanów, to Tacyt w Germanii wyjaśnia, że jest to nazwa rzymska. Plemiona tam mieszkające, Wandalowie i Marsowie, inaczej nazywają tę krainę. Marsami w czasach Tacyta nazywano Gotów i dziejopis nie używa nazwy Goci w stosunku do Marsów. Germanią Rzymianie nazywali tereny od Renu po Wisłę, a Magna Germania, czyli Wielka Germania, to określenie obszaru od Renu po Don. Germania, czyli „kraina braci”, bo brat po łacinie znaczy germanus. Jest teoria, że chodziło tu o braci Lecha, Czecha i Rusa. Po bliższym badaniu stwierdziłem jednak, że chodzi o boskich braci: boga Pana, nazywanego przez Wandali Lechem, a Rzymian – Janusem, i o boga Marsa, ojca Gotów. Mars, bóg wojny, i Pan, bóg wszelkiego stworzenia, byli braćmi. Jordanes podaje, że Goci pochodzą od boga wojny Marsa i wierzą, że są jego dziećmi; podobnie piszą o nich inni historycy rzymscy. O Wandalach Tacyt podaje, że Herakles, czyli Wyrwidąb po polsku, zażywa u nich wielkiej czci.

Goci, czyli Bałtowie, używali pisma i jest znany alfabet gocki, stosowany czasem także przez Wandalów. Dużo starsze jest jednak pismo Wandalów, zaliczane do najstarszych na świecie – pismo chaldejskie. Zachowały się tysiące monet z pismem chaldejskim z czasów Krakusa, Wandy, Popielidów, Leszków i Mieszka I. Pismo chaldejskie pochodzi z alfabetów cyfrowych, takich jak grecki, gocki, hebrajski i inne, jakie podobno stworzył Bóg w czasach wieży Babel. W takich alfabetach każda litera odpowiada określonej liczbie. Wartości liczbowe pozwalają na komputerowy zapis i tłumaczenie języków. The Kabbalah Unveiled („Kabała obnażona”) zawiera najstarsze języki świata, grecki, chaldejski i hebrajski. Litery w alfabecie chaldejskim i hebrajskim są takie same. Cała różnica polega na zrozumieniu. Język chaldejski, czyli mowa knaan, to zapisana literami chaldejskimi, identycznymi z hebrajskimi, mowa Wandalów, czyli Polaków. Turbokatolicy nie chcą nic wiedzieć o tym języku, a Żydzi przypisują go sobie. Język knaan jest najstarszym językiem pisanym Lechitów. Dopiero w czasach Bolesława Wielkiego (Chrobrego) zastąpiono arianizm katolicyzmem, a pismo chaldejskie łaciną. Ze względu na czasy przełomu na Szczerbcu, mieczu Bolesława Wielkiego otrzymanego od Anioła Bożego, są napisy literami łacińskimi i chaldejskimi.

Jezus w Biblii wielokrotnie podawał się za boga Pana. Jezus, Pan chrześcijan, urodził się w Betlejem. Po chaldejsku to Bet Lechem, co znaczy „dom Pana”. Jezus-Pan urodził się w stajence. W staropolskim bet oznaczało prymitywny dom, szałas, legowisko a Pan – król, władca – to Lech. Pisanym językiem dawnych Polaków, chaldejskim, zajmę się obszernie na podstawie kolekcji monet w następnej książce.

Wandalowie i Goci byli ludźmi wysokiej kultury, o czym piszą Prokopiusz, Jordanes i wielu innych. Ich zła reputacja u katolików wynikała z tego, że ariańscy Wandalowie, tak jak żydzi, nie wierzyli, że Jezus, kapłan żydowski z rodu Dawida (którego święte pochodzenie ze strony ojca opisano na pierwszej stronie Nowego Testamentu), jest Bogiem, i bezlitośnie prześladowali chrześcijan. Uważali chrześcijaństwo za szkodliwy ekonomicznie i moralnie zabobon i sądzili, że jego wprowadzenie zniszczy Wandalię. Głoszono, że doprowadzi to do upadku systemu finansowego i kolonii handlowych Wandalów i wszystko przejdzie wtedy w ręce wyznawców judaizmu. Praktyka pokazała, że nie mylili się nawet na jotę. O panowaniu Wandalów w ich afrykańskiej kolonii tak pisze Jordanes w Historii Gotów: Nie plamiąc się ciągłymi wojnami, tak często wywoływanymi przez inne ludy, wstępowali na tron jeden po drugim i panowali w spokoju nad swoim ludem”.

Dla chrześcijan wierzących, że Jezus jest Bogiem, głoszących jego nauki o pozbywaniu się majątków, nieoddawaniu pożyczek i pochwale biedy, Wandalowie nie mieli litości i wycinali im języki. Prokopiusz z Cezarei tak opisuje postępowanie króla Wandalów, arianina: Względem chrześcijan w Libii Huneryk okazał się w najwyższym stopniu niesprawiedliwy. Zmuszał ich bowiem do przejścia na arianizm, a tych, którzy nie byli mu skłonni ulec, palił i zabijał. Wielu wycinano języki u samego korzenia”.

Wandalowie i Goci byli filozofami i bankierami. Dynastia Popielidów, do czasów, kiedy Polskę podbił katolicyzm, była bankierem Europy i miała pozycję, jaką dziś zajmują Rotszyldowie. Popielidzi, którzy panowali nad Wandalami i Gotami, dwiema nacjami, z których rekrutowali się wikingowie, też byli znani pod tą ostatnią nazwą. Zakładali osady handlowe w całej Europie i pożyczali pieniądze swoim bezprocentowo, obcym zaś na duży, lichwiarski procent. Jeśli ktoś nie oddał pieniędzy, wyciągano miecze i rabowano dłużników z nawiązką, często biorąc w dzierżawę za długi całe królestwa.

Dynastię Popielidów, czyli potomków Leszka III i siostry Juliusza Cezara, panującą od I do IX wieku n.e. nad Lechitami, a wymazaną z polskich kronik przez inkwizycję, opiszę w następnej książce. Teraz chcę tylko wyjaśnić, kim są Lechici. Lechici to trwająca około 3000 lat unia potomków bogów Marsa i Lecha, czyli narodów Gotów i Wandali, którzy byli Wiślanami, czyli Polakami. Turbokatoliccy ignoranci twierdzą, że nigdy nie było imperium Lechitów. Jako dowód koronny, przekreślający wszystkie najdawniejsze kroniki polskie i zagraniczne, przytaczają zapisy Galla Anonima i twierdzą, że ponieważ Gall o tym nie napisał, więc przekazy naszych i niemieckich biskupów i kronikarzy nie są wiarygodne. To argumenty nieuków, którymi tak naprawdę w dużej części są nasi rodzimi historycy uniwersyteccy. Gall był najprawdopodobniej przysłanym z Italii mnichem katolickim i interesowała go głównie historia Polski po przyjęciu chrześcijaństwa. Dlatego opisując Piasta, założyciela dynastii, który był postacią tak wielką, że jak Abrahama odwiedzili go aniołowie, nie przedstawił jego potężnego państwa. Podał jednak, że cuda, jakie wtedy miały miejsce, były większe niż te dokonane przez Jezusa w Kanie Galilejskiej. Gall równie po macoszemu opisał Siemowita, na którego narodziny przybyli aniołowie i który osiągnął cześć boską, czyli tak jak Jezus, Juliusz Cezar i August Cezar został uznany za boga. Z tej okazji rzymskich cezarów przypisano gnostyckim zwyczajem pod znaki zodiaku i nazwano ich imieniem miesiące: lipiec od Juliusza Cezara, sierpień od Augusta Cezara. W Polsce w znaki zodiaku „wciągnięto” Siemowita, o czym pisze biskup Wincenty Kadłubek – polska nazwa sierpnia wywodzi się od jego imienia. Również o Mieszku I pisze Gall niewiele, bo ten przyjął katolicyzm tylko w części swego imperium. Sam jednak pozostał poganinem, o czym informuje napis na płycie grobowej Bolesława Wielkiego. Dla arian katolicy byli poganami, dla katolików zaś arianie. Gall zaczyna swoją świetnie napisaną historię Polski właśnie od pierwszego w pełni katolickiego władcy, co jest w pełni zrozumiałe. Nasze naukowe orły ukrywają przed Polakami także to, że Gall opisuje w swej kronice właśnie pierwsze z katolickich, lechickie imperium Gotów i Polaków Bolesława Wielkiego, które było odtworzeniem wcześniejszych. Na grobowcu króla Bolesława był napis, że jego imperium obejmowało wszystkich Słowian, Gotów i Polaków (Regni Sclavorum, Gottorum sue Polonorum). Do niedawna, do kiedy nie ośmieszyłem oszustwa w moich wykładach na YouTubie, naukowcy tłumaczyli oszukańczo słowo Gottorum jako Jaćwingów, choć wiedzieli dobrze, że tych drugich po łacinie zwano Yotvingians.

Zjazd w Gnieźnie był faktycznie hołdem lennym Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego złożonym Bolesławowi Wielkiemu, królowi królów według kroniki Galla. Gall opisuje jego imperium, zajmujące sporą część Europy, i podaje, że armia Bolesława była nie mniejsza niż rzymska w okresie największej potęgi. Gall pisze: Większe są zaiste i liczniejsze czyny Bolesława, aniżeli my to możemy pisać lub prostym opowiedzieć słowem. Bo jakiż to rachmistrz potrafiłby mniej więcej pewną cyfrą określić żelazne jego hufce, a cóż dopiero przytoczyć opisy zwycięstw i tryumfów takiego ich mnóstwa! Z Poznania bowiem (miał) 1300 pancernych i 4000 tarczowników, z Gniezna 1500 pancernych i 5000 tarczowników, z grodu Władysławia 800 pancernych i 2000 tarczowników, z Giecza 300 pancernych i 2000 tarczowników, ci wszyscy waleczni i wprawni w rzemiośle wojennym występowali (do boju) za czasów Bolesława Wielkiego. (Co do rycerstwa) z innych miast i zamków, (to) wyliczać (je) byłby to dla nas długi i nieskończony trud, a dla was może uciążliwym byłoby tego słuchać. Lecz by wam oszczędzić żmudnego wyliczania, podam wam bez liczby ilość tego mnóstwa: więcej mianowicie miał król Bolesław pancernych, niż cała Polska ma za naszych czasów (czyli na początku XII wieku, kiedy Gall pisał kronikę) tarczowników; za czasów Bolesława tyle prawie było w Polsce rycerzy, ile za naszych czasów znajduje się ludzi wszelakiego stanu”. Trudno ustalić, ilu ludzi liczyła Polska za czasów Galla. Można jednak spokojnie przyjąć, że liczebność populacji „ludzi wszelkiego stanu” przekraczała grubo milion. Znaczy to, że Chrobry miał armię nie mniejszą niż rzymska w czasach największej świetności imperium.

Turbokatolicy bezczelnie ukrywają prawdziwą wiedzę na temat zjazdu w Gnieźnie. Otto I koronował się na cesarza Rzymu koroną Karola Wielkiego i na złotym tronie tego władcy, o czym informują kroniki niemieckie i francuskie. To dało początek Cesarstwu Rzymskiemu Narodu Niemieckiego i ścisłej kontroli władców niemieckich nad papiestwem. Po 40 latach cesarz Otto III został zmuszony do wysłania złotego tronu Karola do Gniezna jako oznaki przekazania władzy Bolesławowi Wielkiemu. Później według niemieckiego biskupa Thietmara, towarzyszącego Ottonowi, idąc boso przy koniu Bolesława Wielkiego przez całe Gniezno, zapłakany po utracie władzy, niósł relikwie na hołd lenny. Później, w czasie uroczystej koronacji diademem cesarskim Karola, zdjętym ze swej głowy, koronował Bolesława, składając mu hołd lenny i oddając władzę nad Europą. Koronację na króla królów opisuje Gall i wiele innych źródeł, a turbokatoliccy naukowcy bezczelnie kłamią, że była to wizyta kurtuazyjna przy okazji odwiedzin grobu św. Wojciecha. Oczywiście imperium lechickie Bolesława Wielkiego z armią liczącą ponad milion zbrojnych nie powstało nagle. Poprzedziło je mniejsze imperium Mieszka I.

Wandalowie, gdy mieli dużą nadwyżkę młodzieży nieposiadających dziedzictwa, wysyłali armie na podbój terenów pod kolonię. Jedna z takich wypraw odbyła się pod dowództwem Krakusa Korsyko i Gąsiorka, nazywanego przez Niemców Genzerykiem. Rzymianie zapisali dość wiernie polskie imię Gąsiorka po łacinie – Geisarix. Turbokatolików okupujących uniwersytety razi wszystko co polskie w przedkatolickiej historii naszego kraju, dlatego nie używają ani polskiego, ani łacińskiego imienia naszego sławnego wodza i nazywają go z niemiecka Genzerykiem. Tymczasem kronikarze-biskupi polscy nazywają króla Wandalów Gąsiorkiem, a łacińskie imię Geisarix, jakie dali królowi Rzymianie, jest dość wiernym zapisem polskiego imienia władcy.

Podbój przeprowadzony przez Wandalów miał charakter kolonizacyjny. Po tym, gdy Gąsiorek utworzył królestwo w Afryce ze stolicą w Kartaginie, Krakus Korsyko powrócił do Krakowa, a królestwem rządził Gąsiorek. To on na cześć ojca nazwał wyspę zajętą przez Wandalów Korsyką. Wandalowie zajęli też Sardynię i utrzymali się tam do czasów Mieszka I. Po upadku swego państwa w Afryce uciekli do Hiszpanii i tam osiedlili się w Katalonii, gdzie utrzymali się do czasów Bolesława Krzywoustego.

W czasach Mieszka Katalonia i Sardynia należały do imperium Wandalów. Niemieccy kronikarze z X wieku nazywają go wodzem Wandalów. Mieszko był nie tylko władcą, ale też najwyższym kapłanem. Zachowały się monety z napisami hebrajskimi „Mieszko kapłan”, „Mieszko princeps”. Słowo princeps wzorem cesarzy rzymskich oznaczało także arcykapłana, któremu w późnym cesarstwie towarzyszyło trzech kapłanów, współzarządców cesarstwa. Instytucja sędziów, najwyższych kapłanów, zachowała się w Polsce od czasów opisanych w Biblii, w Księdze Sędziów, aż do czasów Bolesława Krzywoustego.

Mieszko był sędzią, kapłanem i władcą. Oprócz nadwiślańskich Wandalów władał też Wandalami na Sardynii. Dowodem na to jest akt Dagome iudex. Na dokument powołują się często turbokatolicy i ja też się do niego odwołam. Jest to oficjalny dokument przekazania pod władzę papieża części imperium lechickiego Mieszka I, który jest tam nazywany Sardyńczykiem: Podobnie w innym tomie z czasów papieża Jana XV Dagome, pan, i Ote, pani, i synowie ich Mieszko i Lambert (nie wiem, jakiego to plemienia ludzie, sądzę jednak, że to byli Sardyńczycy, ponieważ ci są rządzeni przez czterech „panów”) mieli nadać świętemu Piotrowi w całości jedno państwo, które zwie się Schinesghe ze wszystkimi swymi przynależnościami w tych granicach, jak się zaczyna od pierwszego boku wzdłuż morza (dalej) granicą Prus aż do miejsca, które nazywa się Ruś, a granicą Rusi (dalej) ciągnąc aż do Krakowa i od tego Krakowa aż do rzeki Odry, prosto do miejsca, które nazywa się Alemure, a od tej Alemury aż do ziemi Milczan i od granicy Milczan prosto do Odry i stąd idąc wzdłuż rzeki Odry aż do rzeczonego państwa Schinesghe. Sardyńczycy byli Wandalami jak Mieszko, i Sardynia podlegała lennie Mieszkowi. To dlatego nasi władcy, Piastowie, Mieszko i jego cała rodzina nazywani są Sardyńczykami.

Książka ta, która jest poszerzoną wersją moich wykładów na YouTubie, ma za zadanie ukazanie niepoprawnej politycznie historii Polski – takiej, jaka jest w kronikach. To ABC historii, którą przynajmniej fachowcy powinni znać. Pisząc ją, miałem w zamyśle zainteresować nią studentów historii i nakłonić ich do samodzielnego zdobywania wiedzy.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Wandalowie, czyli Polacy. Ostatnia zagadka naszej historii

Подняться наверх