Читать книгу Na szlaku trumien - Peter May - Страница 10
ROZDZIAŁ 2
ОглавлениеNie wiem, jak długo spałem. Świadomość powraca z głębokiego uśpienia bez żadnych snów, a wraz z nią fizyczny ból w sponiewieranym ciele oraz pamięć o tym, że nic nie pamiętam. O sobie, o tym, co się ze mną działo przez ostatnie godziny, nim morze wyrzuciło mnie na Tràigh Losgaintir.
Ale czuję też niepokój, jakby mnie coś nagle obudziło. Serce mi wali i uświadamiam sobie, że słońce już zaszło za wzgórza na zachodzie, barwiąc je różową poświatą kończącego się dnia. Obudził mnie jakiś dźwięk. Musli też podniósł łeb i węszy, lecz nie wygląda na zaniepokojonego.
– Neal?! – woła ktoś z przedpokoju.
Jakaś kobieta. Ale nie jest sama, bo w tle słyszę też męski głos. Przybysze zamknęli już za sobą drzwi wejściowe. Zrywam się na równe nogi; pusta szklanka po whisky toczy się po podłodze. Musli podnosi się i patrzy na mnie wyczekująco.
Zanim otwierają się drzwi do kuchni, szybkim krokiem przemierzam przedpokój i wpadam do sypialni.
– Neal, jesteś w domu?!
Są już w kuchni. Nerwowo grzebię w stercie odzieży w poszukiwaniu dżinsów i przeskakując z nogi na nogę, wsuwam stopy w nogawki, przysiadam na łóżku i wciągam spodnie na biodra.
– Już idę! – wołam i wkładam przez głowę T-shirt. Nie mam czasu na szukanie skarpetek i butów. Idąc do drzwi, rzucam okiem na swoje odbicie w lustrze. Twarz mam bladą mimo opalenizny, kręcone włosy sterczą na wszystkie strony.
Goście są już w pokoju. Najwyraźniej jacyś moi znajomi, mimo to widok żadnego z nich nic mi nie mówi.
Oboje są młodsi ode mnie. Pod trzydziestkę, może nieco po. Mężczyzna jest blondynem, ma włosy krótko przycięte po bokach, nieco dłuższe na górze i zaczesane na żel z niskiego czoła. Jest przystojny i świadomy swego wyglądu. Krótko przycięta broda – choć nie na długość modnego kilkudniowego zarostu – zdobi szczupłą twarz o zielonych oczach w kształcie migdałów. Nie mam wątpliwości, że jego bluza z kapturem jest dobrej marki, podobnie jak idealnie leżące dżinsy i olśniewająco białe adidasy, które wyglądają jak dopiero co wyjęte z pudełka. Trzyma ręce w kieszeniach bluzy, przez co jest lekko przygarbiony, ale po ramionach i wąskich biodrach widać, że jest dobrze zbudowany. Uśmiecha się do mnie pogodnie i zaraźliwie serdecznie.
– Rany boskie – mówi, wskazując głową drzwi sypialni. – Masz tam jakąś babę, czy jak? Mam nadzieję, że nie przeszkodziliśmy ci w niczym.
Mówi z zupełnie innym akcentem niż ja. Kogoś z północy Anglii, ale wykształconego. Typowego przedstawiciela klasy średniej. Na moje wyczucie absolwent szkoły prywatnej, nie państwowej.
– Przepraszam – bąkam i przegarniam dłonią włosy. – Spałem.
Mój głos w porównaniu z jego brzmi dość chrapliwie. Mówię ze szkockim akcentem, ale nie wyspiarskim. Raczej ze środkowej Szkocji.
– No ładnie! – Kobieta parska śmiechem. – Najpierw zaprasza nas na drinka, a potem wali się do łóżka. – Mówi z akcentem podobnym do swojego towarzysza, ale nieco wyraźniejszym. Ma miły, łagodny głos, lecz niezupełnie czysty. Jakby miała lekką chrypkę, co brzmi seksownie. Jest piętnaście centymetrów niższa od niego, mimo to nadal dość wysoka. Ma pewnie z metr siedemdziesiąt wzrostu. Krótkie, po chłopięcemu obcięte kasztanowe włosy okalają niemal cherubinkowatą twarz. Głęboko osadzone brązowe oczy są podkreślone rudawobrązowymi cieniami. Wargi lekko maźnięte szminką. Jest szczupła, na prostych ramionach wisi mocno znoszona skórzana kurtka lotnicza; do tego ma biały T-shirt i modne luźne dżinsy. – Nie widzieliśmy pod domem samochodu i pomyśleliśmy, że może cię nie ma.
A więc mam samochód, tylko nie wiem, gdzie może teraz być. I nagle nachodzi mnie chęć wyznania im wszystkiego. Czyli niewiele. Tylko tyle, że zostałem wyrzucony przez morze na brzeg i nie wiem, kim jestem. Oni mnie znają, więc będą mogli mi coś więcej powiedzieć. Boję się jednak, że to doprowadzi do nazwania tej czarnej chmury, która wisi nade mną i wywołuje we mnie takie straszne przygnębienie. Boję się tego, co w sobie kryje. Zdarzeń wymazanych z pamięci, do których może nigdy nie będę chciał się przyznać. I dlatego mówię tylko:
– Zapomniałem.
– Sally dokładnie tak powiedziała. Powiedziała: „Po prostu zapomniał” – mówi mężczyzna, bardzo udatnie imitując jej akcent.
– To co zrobiłeś z samochodem? – pyta Sally.