Читать книгу Zrobieni - Piotr Zachara - Страница 7
ОглавлениеW2015 roku w sondażu TNS pół miliona Polaków przyznało się, że zamierza popracować nad sobą, zainwestować w to, co dla nich bezcenne – w swój wygląd. W naprawianiu, udoskonalaniu lub utrzymywaniu urody (tzw. anti-aging) rodakom miała pomóc medycyna estetyczna. I chyba nie przestaje pomagać. Ze statystyk przedstawionych wiosną 2017 roku przez firmę Vivacy, jednego z największych w Europie producentów preparatów medycznych na bazie kwasu hialuronowego, wynika, że polski rynek medycyny estetycznej z roku na rok rozrasta się o około 12 do 15 procent, średnia światowa to 8 procent. Nieźle. Zwłaszcza jak na coś, czego formalnie nie ma.
Aktualizowany kilka razy w roku program do edytowania tekstów w moim komputerze botoks, karboksyterapię, mezoterapię, ostrzykiwanie itp. konsekwentnie podkreśla na czerwono. Sugeruje, że nie wiem, co piszę, takich słów przecież nie ma. Gdy chodzi o poprawianie urody, komputer zatrzymał się na mikrodermabrazji, zamierzchła przeszłość. Ten sam edytor tekstów odmawia też prawa do istnienia botoksiarom i celebrytom, przypomina tym samym nasze Ministerstwo Zdrowia, ewidentnie nie nadąża. Z punktu widzenia polskiego prawa coś takiego jak medycyna estetyczna nie istnieje, a jak nie istnieje, nie powinna sprawiać problemów. Co prawda wielu lekarzy przedstawia się jako specjaliści z dziedziny medycyny estetycznej, trudno, popełniają drobne nadużycie, trzeba im wybaczyć. Chirurgia, onkologia, dermatologia, laryngologia – to są specjalizacje, medycyna estetyczna – nie, specjalizacji zrobić z niej nie można ani u nas, ani nigdzie na świecie. Można natomiast skończyć kurs, szkołę a nawet podyplomowe studia z medycyny estetycznej, a potem pracować w klinice lub centrum medycyny estetycznej. Można też prowadzić gabinet medycyny estetycznej i ośrodek szkoleniowy, uczyć w nim wykonywania zabiegów z dziedziny medycyny estetycznej innych lekarzy i niekoniecznie lekarzy.
* * *
Największą sensacją polskiego show-biznesu w 2017 roku były usta Anelli An, tak długo dopieszczane kwasem hialuronowym, że powoli przestają mieścić się w twarzy. Zgodnie z regułami robienia kariery w XXI wieku usta Anelli najpierw wypłynęły na Instagramie, było to w lutym 2017 roku, a następnie pokazały się w telewizji TVN, szybko, bo już w listopadzie. Internetowy portal Pudelek.pl odnotował, że debiut w telewizji Anella uczciła podniesieniem stawki za udzielenie wywiadu – za mniej niż 3,5 tysiąca złotych plus ewentualne koszty podróży ust otwierać już jej się nie opłaca. Na wizji Anella powiedziała, że z wykształcenia jest inżynierem architektem, zoperowała sobie biust oraz nos, a jej idolką jest lalka Barbie, chce wyglądać jak ona. Tydzień po TVN polską Barbie zaprosiła TVP, w porannym programie posadziła ją na kanapie obok lekarki, specjalizacja: chirurgia plastyczna. Lekarka próbowała przestrzec widzów przed pójściem w ślady Anelli, w zabiegach zmieniających wygląd trzeba zachować umiar, a w wyglądzie zdrowe proporcje. Pani doktor długo nie dane było mówić. Wspierana przez Dudu, życiowego partnera i menedżera w jednym, Anella skrytykowała lekarkę za postawę narażającą skarb państwa na straty – jeżeli odmówi pacjentce powiększenia ust, pacjentka pojedzie sobie za granicę, a tam nikt nikomu niczego nie odmawia. I tu Anella przesadziła. Nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, na miejscu na pewno znajdzie się ktoś, kto spełni wszystkie życzenia pacjenta. Czy raczej klienta, zabiegu wcale nie musi wykonywać lekarz.
* * *
My mówimy medycyna estetyczna, mieszkańcy USA, Kanady i Wielkiej Brytanii – chirurgia kosmetyczna, ale wszystkim chodzi o to samo, o nieinwazyjne zabiegi poprawiające urodę i maskujące metrykę. Stany Zjednoczone są w tej dyscyplinie liderem, wyrabiają ponad 40 procent światowej normy. Chyba że weźmiemy pod uwagę liczbę zrobionych obywateli, wtedy wygrywa Korea Południowa. Z każdego tysiąca Koreańczyków dwudziestu już się napracowało nad swoim wyglądem. Polska w światowych statystykach się nie mieści, ale to nie jej wina, tylko metod badawczych. ISAPS, Międzynarodowe Stowarzyszenie Estetycznej Chirurgii Plastycznej, coroczny raport o zabiegach sporządza na podstawie ankiet rozesłanych wyłącznie do chirurgów plastycznych, lekarzy innych specjalizacji nikt nie przepytuje. U nas medycyna estetyczna jest jak gdyby bytem samoistnym, każdy może ją sobie po swojemu zdefiniować i coś przy okazji ugrać. Ponieważ Ministerstwo Zdrowia długo się do niej nie przyznawało, przytuliły ją sobie do serca kosmetyczki, fryzjerzy oraz wszelkiego rodzaju konsultanci ds. wizerunku. Teoretycznie nie powinni, ale skoro prawo kategorycznie im tego nie zabrania, więc w sumie mogą. Pod koniec 2016 roku Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że zaraz wszystko ureguluje, uporządkuje i wskaże zainteresowanym medycyną estetyczną ich miejsce w szeregu, ale to „zaraz” pewnie trochę potrwa i nigdzie nie jest powiedziane, że zakończy się czymś rozsądnym. Większość krajów świata zapisów prawnych dotyczących medycyny estetycznej nie ma. Z poszukiwania odpowiedzi na pytanie dlaczego, powstała ta książka.
* * *
Specjalizująca się w podliczaniu każdej naprawdę rentownej branży na świecie agencja Research and Markets coś, co w krajach anglojęzycznych określa się mianem chirurgii kosmetycznej, wyceniła na 20 miliardów dolarów. Za dwa lata ta kwota urośnie o 30 procent, w 2019 roku chirurgia kosmetyczna będzie więc warta 27 miliardów. Chyba że coś przebije jej ofertę. W grudniu 2016 roku naukowcy z Salk Institute for Biological Studies w Kalifornii pochwalili się, że po trwającej sześć miesięcy terapii genami udało im się w widoczny sposób odmłodzić mysz, poprawić jej sprawność fizyczną oraz wydłużyć życie. Pół roku później w innym laboratorium poprawiono strukturę DNA człowieka, usunięto z niego geny odpowiedzialne za trudne do wyleczenia choroby dziedziczne. Większość z nas pewnie umrze, zanim terapia genami stanie się medycznym standardem, ale szanse na to, że w XXI wieku starość będzie traktowana jak choroba i do pewnego stopnia leczona, opóźniając tym samym śmierć, już teraz realnie wzrosły.
W czerwcu 2015 roku amerykański tygodnik „Time” – poważny, opiniotwórczy, wpływowy – napisał, że tak jak chciała natura, wyglądają teraz i starzeją się już tylko najbiedniejsi oraz najbardziej uparci. Natomiast każdy, kto ma otwarte oczy oraz zdolność kredytową, inwestuje w ten segment pielęgnacji, który wypełnił lukę między kremem a skalpelem. I nawet jeżeli w wyniku zabiegów jakaś część twarzy trochę za bardzo nam spuchnie lub urośnie, to i tak lepiej, niż gdyby smętnie zwisała lub nie wyróżniała się niczym szczególnym. Odrobina plastiku nikogo nie zabiła, natomiast patyna i przeciętność mogą.
Piotr Zachara