Читать книгу Witajcie w cięższych czasach - Przemysław Wielgosz - Страница 3

Wirus kapitalizmu

Оглавление

Praw­da o nie­ludz­kim i an­ty­de­mo­kra­tycz­nym cha­rak­te­rze ka­pi­ta­li­zmu rzad­ko bywa tak do­brze wi­docz­na jak pod­czas pan­de­mii, któ­rej je­ste­śmy świad­ka­mi. Za­ra­zem jest ona oka­zją do po­stę­po­wej zmia­ny spo­łecz­nej na wiel­ką ska­lę. Czy to praw­da, że jak ma­wiał Mao Ze­dong, sko­ro na świe­cie za­pa­no­wał cha­os, sy­tu­acja jest zna­ko­mi­ta?

W kry­zy­sie pan­de­micz­nym zbie­ga­ją się i wy­ostrza­ją nie­mal wszyst­kie ne­ga­tyw­ne ten­den­cje ostat­nich de­kad. Za­gra­ża­ją nam dziś praw­dzi­wy wi­rus i re­al­ny ka­pi­ta­lizm. Bio­rąc pod uwa­gę zwią­zek epi­de­mii z nie­na­sy­co­nym prze­my­słem wy­do­byw­czym i rol­no-ho­dow­la­nym oraz róż­ny­mi for­ma­mi eks­plo­ata­cji na­tu­ry – przede wszyst­kim wy­le­sia­niem – któ­re skra­ca­ją dy­stans mie­dzy świa­tem zwie­rząt i lu­dzi, mo­że­my mó­wić o jed­nym wi­ru­sie. Jest nim wi­rus ka­pi­ta­li­zmu. To przede wszyst­kim on dziś za­bi­ja. I to nie tyl­ko dla­te­go, że two­rzy wa­run­ki mię­dzy­ga­tun­ko­wej trans­mi­sji cho­rób na nie­zna­ną wcze­śniej ska­lę. Wy­star­czy spoj­rzeć na sta­ty­sty­ki ofiar pan­de­mii we Wło­szech i Hisz­pa­nii oraz w Niem­czech i Ko­rei, żeby się o tym prze­ko­nać. Naj­waż­niej­sze, cze­go się z tego po­rów­na­nia do­wia­du­je­my, to to, że na­wet za­cho­ro­wal­ność na po­zio­mie kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy osób nie musi ozna­czać ka­ta­stro­fal­ne­go żni­wa śmier­ci. Wi­rus nie jest aż tak zja­dli­wy, jak­by to wy­ni­ka­ło ze sta­ty­styk zgo­nów w Lom­bar­dii.

Ci, któ­rzy bro­nią Unii Eu­ro­pej­skiej przed ro­syj­ski­mi trol­la­mi, mó­wią tyl­ko po­ło­wę praw­dy we wza­jem­nych za­pew­nie­niach, że Unia robi, co może, ale rzą­dy po­szcze­gól­nych państw za­wo­dzą. Otóż fakt, że za­wo­dzą wy­ni­ka w du­żej mie­rze z wie­lo­let­niej po­li­ty­ki Unii, z pro­mo­wa­nia neo­li­be­ra­li­zmu jako je­dy­nie słusz­nej prak­ty­ki eko­no­micz­nej, z for­so­wa­nia in­te­re­sów sek­to­ra fi­nan­so­we­go i po­świę­ca­nia po­trzeb spo­łecz­nych na oł­ta­rzu kon­ku­ren­cyj­no­ści, z de­mon­ta­żu sek­to­ra pu­blicz­ne­go i ubez­pie­czeń spo­łecz­nych, a wresz­cie z bru­tal­ne­go na­rzu­ca­nia cięć ruj­nu­ją­cych spo­łe­czeń­stwa Gre­cji, Hisz­pa­nii, Włoch i Por­tu­ga­lii w okre­sie kry­zy­su lat 2007–2015. Nie jest przy­pad­kiem, że do obec­nej ka­ta­stro­fy do­szło w kra­jach, któ­rych go­spo­dar­ki zo­sta­ły wte­dy „uzdro­wio­ne” ku­ra­cja­mi au­ste­ri­ty za­fun­do­wa­ny­mi przez Troj­kę. Ni­ska śmier­tel­ność przy wy­so­kiej licz­bie wy­kry­tych za­cho­ro­wań w Niem­czech i Ko­rei – kra­jach, któ­re nie od­chu­dzi­ły swej służ­by zdro­wia i in­nych usług pu­blicz­nych – naj­do­bit­niej po­ka­zu­je, że tym, co za­bi­ja, jest przede wszyst­kim neo­li­be­ral­na or­to­dok­sja. Lata ta­nie­go pań­stwa, upa­ja­nia się cię­ciem wy­dat­ków, ob­niż­ka­mi po­dat­ków, pry­wa­ty­za­cja­mi i oszczęd­no­ścia­mi wy­da­ją dziś za­tru­te owo­ce. Tak­że i w Pol­sce, któ­rej kla­sa po­li­tycz­na w więk­szo­ści wciąż nie obu­dzi­ła się z neo­li­be­ral­nej drzem­ki i naj­wy­raź­niej chce za­mie­nić ży­cie Po­la­ków w kosz­mar na ja­wie. Po­pra­wia­nie sta­ty­styk za po­mo­cą nie­do­bo­ru te­stów w imię po­li­tycz­nej staw­ki, jaką są wy­bo­ry pre­zy­denc­kie, uświa­da­mia nam, że po­li­ty­cy PiS z góry uzna­li, że dla po­zo­sta­nia u wła­dzy war­to po­świę­cić ludz­kie ży­cie.

Ten kry­zys ujaw­nia jed­nak znacz­nie wię­cej niż tyl­ko ban­kruc­two dok­try­ny neo­li­be­ral­nej. Ujaw­nia naj­gor­sze ce­chy kul­tu­ry ka­pi­ta­li­zmu. W cza­sach sta­bi­li­za­cji tkwią one głę­bo­ko ukry­te pod fa­sa­dą po­praw­no­ści po­li­tycz­nej i igno­ran­cji. Do­pó­ki wi­dać je tyl­ko na pe­ry­fe­riach glo­bal­ne­go sys­te­mu (gdzie nota bene miesz­ka ja­kieś osiem­dzie­siąt pro­cent po­pu­la­cji pla­ne­ty) nikt w Lon­dy­nie, Pa­ry­żu czy War­sza­wie nie bie­rze ich na po­waż­nie. Przy­wy­kli­śmy do ra­dze­nia so­bie z ob­ra­za­mi prze­mo­cy, gło­du i lu­do­bój­stwa, tłu­ma­cząc je kul­tu­ro­wą spe­cy­fi­ką Afry­ki czy Bli­skie­go Wscho­du – rze­ko­mo de­ter­mi­nu­ją­cą niż­szy po­ziom po­sza­no­wa­nia ludz­kie­go ży­cia. Ta co­kol­wiek ra­si­stow­ska wy­mów­ka nie dzia­ła, gdy do gło­su do­cho­dzą per­so­ny ta­kie jak Bo­ris John­son za­chwa­la­ją­cy uro­ki wy­mie­ra­nia słab­szych i star­szych[1]. Mal­tu­zjań­ski dys­kurs pre­mie­ra Wiel­kiej Bry­ta­nii był tyl­ko epi­zo­dem, ale prze­ło­ży się na dzie­siąt­ki ty­się­cy za­cho­ro­wań i wie­le śmier­ci. Nie był to jed­nak in­dy­wi­du­al­ny wy­bryk. Na po­wierzch­nię wy­pły­nę­ła sta­ra ko­lo­nial­na wi­zja świa­ta bry­tyj­skich kon­ser­wa­ty­stów, któ­ra kie­ro­wa­ła po­li­ty­ką im­pe­rium, nad któ­rym nie za­cho­dzi­ło słoń­ce. W isto­cie John­son za­pre­zen­to­wał lo­gi­kę, któ­rą w po­ło­wie XIX wie­ku kie­ro­wał się wi­ce­król In­dii Ro­bert Bul­wer-Lyt­ton, gdy na po­wta­rza­ją­ce się klę­ski su­szy na sub­kon­ty­nen­cie za­re­ago­wał li­be­ral­ną po­li­ty­ką po­pu­la­cyj­ne­go do­sto­so­wa­nia – zli­kwi­do­wał sys­tem spi­chle­rzy za­pew­nia­ją­cy żyw­ność lud­no­ści na te­re­nach do­tknię­tych klę­ską ży­wio­ło­wą i zdał się na nie­wi­dzial­ną rękę ryn­ku, gdy ta klę­ska na­de­szła[2]. Są oczy­wi­ście nie­ba­ga­tel­ne róż­ni­ce – Lyt­ton od­po­wia­dał za śmierć ja­kichś dzie­się­ciu mi­lio­nów Hin­du­sów, John­son chciał przejść do hi­sto­rii jako ten, któ­ry po­zwo­li umrzeć pię­ciu­set ty­siąc­om Bry­tyj­czy­ków. Poza tym jed­nak re­pre­zen­tu­ją tę samą tra­dy­cję cy­wi­li­zo­wa­ne­go bar­ba­rzyń­stwa. Tego sa­me­go, któ­re za­pre­zen­to­wa­li epi­de­micz­ny (oraz nie za­po­mi­naj­my, kli­ma­tycz­ny) ne­ga­cjo­ni­sta Do­nald Trump i co naj­mniej rów­nie od­kle­jo­ny od rze­czy­wi­sto­ści Ja­ro­sław Ka­czyń­ski za­śle­pio­ny wi­zją prze­pro­wa­dze­nia wy­bo­rów 10 maja.

Pan­de­mia sta­ła się sce­ną dla znacz­nie bar­dziej eg­zo­tycz­nych ko­ali­cji. Oto teo­rie spi­sko­we nie­któ­rych li­be­ra­łów stra­szą­cych nową wer­sją opo­wie­ści o żół­tym nie­bez­pie­czeń­stwie współ­gra­ją z sur­re­ali­stycz­ną pra­wi­co­wą geo­po­li­ty­ką kar­mią­cą się wi­zją woj­ny z Chi­na­mi, ale co gor­sza, tak­że z cał­kiem re­al­ny­mi ak­ta­mi prze­mo­cy wo­bec mniej­szo­ści chiń­skiej. Wi­dzi­my, jak zga­dza­ją się ze sobą to­rys mal­tu­zja­ni­sta i wy­zby­ty em­pa­tii fi­lo­zof przy­rów­nu­ją­cy szpi­ta­le do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, zwo­len­ni­cy do­brej zmia­ny i jej kry­ty­cy, me­dial­ny ma­gnat i szef le­wi­co­we­go pi­sma. Bo­ris John­son mówi rze­czy miłe Gior­gio­wi Agam­be­no­wi, któ­ry ską­d­inąd za­po­ży­cza się u an­tysz­cze­pion­kow­ców, Ko­ali­cja Oby­wa­tel­ska za­wie­ra sej­mo­wą ko­ali­cję z PiS, by prze­pchnąć tar­czę an­ty­kry­zy­so­wą pre­mie­ra Mo­ra­wiec­kie­go, Sła­wo­mir Sie­ra­kow­ski nie­po­ko­ją­co zbli­ża się do Grze­go­rza Haj­da­ro­wi­cza i Ra­do­sła­wa Si­kor­skie­go[3]. W Pol­sce na­ro­do­wi kon­ser­wa­ty­ści i neo­li­be­ra­ło­wie wspar­ci przez eks­per­tów eko­no­micz­nych z je­dy­nie słusz­nej li­nii po­sta­no­wi­li zło­żyć zdro­wie i ży­cie spo­łe­czeń­stwa na oł­ta­rzu pro­duk­ty­wi­zmu. Mo­de­lem dla nich mógł­by być szef Ama­zo­na Jeff Bez­os zmu­sza­ją­cy set­ki ty­się­cy pra­cow­ni­ków do na­ra­ża­nia swe­go zdro­wia byle tyl­ko ge­ne­ro­wać jego zy­ski, a jed­no­cze­śnie ogła­sza­ją­cy ak­cję cha­ry­ta­tyw­ną na ich rzecz.

Or­dy­no­wa­nie przez pol­skie wła­dze ko­lej­ne­go za­ostrze­nia wy­mo­gów dy­stan­so­wa­nia spo­łecz­ne­go przy jed­no­cze­snej obo­jęt­no­ści wo­bec dra­ma­tycz­nej sy­tu­acji w ma­ga­zy­nach Ama­zo­na za­trud­nia­ją­cych pra­wie dwa­dzie­ścia ty­się­cy lu­dzi, to nie tyl­ko hi­po­kry­zja. To nade wszyst­ko czy­tel­na wska­zów­ka, czy­je in­te­re­sy rząd Mo­ra­wiec­kie­go re­pre­zen­tu­je i ja­kie staw­ki – ży­cie i zdro­wie oby­wa­te­li czy zy­ski glo­bal­ne­go kon­cer­nu – są dla nie­go naj­waż­niej­sze. Wbrew po­zo­rom nie cho­dzi tu bo­wiem o ra­to­wa­nie go­spo­dar­ki i miejsc pra­cy. W wa­run­kach pan­de­mii zmu­sza­nie lu­dzi do wie­lo­ki­lo­me­tro­wych do­jaz­dów i prze­by­wa­nia w jed­nym bu­dyn­ku z set­ka­mi in­nych nie ura­tu­je PKB, ale za to gwa­ran­tu­je gwał­tow­ny wzrost za­cho­ro­wań[4]. Na­rzę­dzia do pod­trzy­ma­nia ży­cia go­spo­dar­ki są gdzie in­dziej. Z pew­no­ścią nie w rę­kach Bez­osów i Haj­da­ro­wi­czów.

Tym­cza­sem może być ina­czej. Sze­fo­wa Ko­mi­sji Eur­pej­skiej Ur­su­la von der Ley­en ła­mie – na­resz­cie! – nie­świę­te za­sa­dy ogra­ni­cza­ją­ce po­ziom de­fi­cy­tu do wy­ssa­nych z pal­ca trzech pro­cent i dłu­gu pu­blicz­ne­go w kra­jach Unii (do rów­nie nie­uza­sad­nio­nych sześć­dzie­się­ciu pro­cent), za­chę­ca­jąc rzą­dy do wy­da­wa­nia, wy­da­wa­nia i wy­da­wa­nia, by ra­to­wać go­spo­dar­ki i lu­dzi[5]. Chcia­ło­by się po­wie­dzieć – za póź­no i za mało. Je­że­li co­kol­wiek może dziś ura­to­wać Unię, to wła­śnie od­wa­ga w zry­wa­niu z neo­li­be­ral­nym ka­gań­cem, któ­ry na­rzu­ci­ła so­bie i spo­łe­czeń­stwom Eu­ro­py za po­mo­cą trak­ta­tów z Ma­astricht oraz Pak­tu Sta­bil­no­ści i Wzro­stu. Dla­te­go dziś klu­czo­we jest, czy wiel­kie pom­po­wa­nie pu­blicz­nych pie­nię­dzy w go­spo­dar­ki Unii ze­rwie z inną pa­to­lo­gią, jaką było fi­nan­so­wa­nie bo­nu­sów ban­kie­rów, któ­rzy do­pro­wa­dzi­li do kra­chu w la­tach 2007–2009. Ban­kom nie trze­ba wię­cej płyn­no­ści (bo od lat jadą na tej kre­owa­nej przez Eu­ro­pej­ski Bank Cen­tral­ny), na­to­miast spo­łe­czeń­stwom i służ­bom pu­blicz­nym po­trze­ba jej jak tle­nu w re­spi­ra­to­rach.

W chwi­li, gdy na­wet Ko­mi­sja Eu­ro­pej­ska doj­rza­ła do roz­wią­zań key­ne­sow­skich, w Pol­sce rząd i opo­zy­cja pro­po­nu­ją jesz­cze wię­cej tego sa­me­go. Tar­cza an­ty­kry­zy­so­wa to tak na­praw­dę miecz, któ­re­go ostrze wy­mie­rzo­no w mi­lio­ny pra­cow­ni­ków i sa­mo­za­trud­nio­nych, a tak­że w… służ­bę zdro­wia. Co­kol­wiek stoi za tym pro­jek­tem – cy­nizm, po­li­tycz­na ra­chu­ba, czy zwy­kła głu­po­ta – po­rów­na­nie za­pla­no­wa­nych wy­dat­ków na pod­trzy­ma­nie płyn­no­ści ban­ków (sie­dem­dzie­siąt mi­liar­dów) ze wspar­ciem dla opie­ki zdro­wot­nej (sie­dem i pół mi­liar­da) po­zwa­la na wy­sta­wie­nie naj­gor­szych ocen tym, któ­rzy go opra­co­wa­li i prze­gło­so­wa­li. Za spra­wą tego pro­jek­tu Pol­ska sta­ła się pierw­szym kra­jem wy­ko­rzy­stu­ją­cym pan­de­mię do na­rzu­ce­nia spo­łe­czeń­stwu dok­try­ny szo­ku, o któ­rej pi­sa­ła Na­omi Kle­in[6]. Miks ul­tra­li­be­ra­li­zmu eko­no­micz­ne­go i sta­nu wy­jąt­ko­we­go nie miał­by szans w nor­mal­nych wa­run­kach. W sy­tu­acji po­czu­cia fi­zycz­ne­go za­gro­że­nia, któ­re pod­bi­ja po­wszech­na i bar­dzo ra­cjo­nal­na świa­do­mość nie­wy­dol­no­ści pol­skiej służ­by zdro­wia jest jak naj­bar­dziej re­al­ny. Kon­se­kwen­cje dzi­siej­sze­go za­ma­chu na de­mo­kra­cję spo­łecz­ną spad­ną na nas, gdy wi­rus ustą­pi. I nie cho­dzi o to, że u wła­dzy za­sią­dzie ja­kiś dyk­ta­tor, ale o to, że raz za­wie­szo­ny ko­deks pra­cy re­al­nie wy­zu­je nas ze wszyst­kich for­mal­nych praw oby­wa­tel­skich w stop­niu rów­nym pau­pe­ry­za­cji, któ­rej do­świad­czy więk­szość spo­łe­czeń­stwa.

Czy za­tem nie je­ste­śmy już spi­sa­ni na stra­ty? Czy zwo­len­ni­cy przy­krę­ca­nia śru­by – eko­no­micz­nej i po­li­tycz­nej – za­fun­du­ją nam swój ka­pi­ta­lizm Tha­no­sa? A co je­śli pan­de­mia ujaw­nia­jąc praw­dę o ka­pi­ta­li­zmie na­pę­dzi jego kon­te­sta­cję?

Hi­sto­ria do­star­cza przy­kła­dów zmian na lep­sze, któ­re były kon­se­kwen­cją za­ra­zy. Kla­sycz­ny przy­kład to czar­na śmierć z XIV wie­ku, któ­ra zbie­gła się z wiel­ką falą re­be­lii chłop­skich, w kon­se­kwen­cji cze­go hi­sto­ry­cy sta­wia­ją ją wśród wy­da­rzeń two­rzą­cych kon­tekst dla uwol­nie­nia chło­pów z za­leż­no­ści feu­dal­nych (w Pol­sce tyl­ko cza­so­wo) i wzmoc­nie­nia po­zy­cji siły ro­bo­czej. Moż­na by for­mu­ło­wać hi­po­te­zy łą­czą­ce skut­ki epi­de­mii gry­py hisz­pan­ki w la­tach 1917–1920 z pod­no­szą­cą się wte­dy falą re­wo­lu­cyj­ną w Eu­ro­pie i Azji. Tak­że i obec­nie pan­de­mia ob­na­ży­ła kru­chość glo­bal­ne­go re­żi­mu aku­mu­la­cji opar­te­go na de­lo­ka­li­za­cji pro­duk­cji do Chin oraz na glo­bal­nych łań­cu­chach war­to­ści i do­staw. To, co jesz­cze nie­daw­no wy­da­wa­ło się źró­dłem gi­gan­tycz­nej prze­wa­gi ka­pi­ta­łu nad pra­cow­ni­ka­mi i uwię­zio­ną w gra­ni­cach państw na­ro­do­wych de­mo­kra­cją, oka­za­ło się naj­słab­szym ogni­wem sys­te­mu. Za­blo­ko­wa­nie pro­duk­cji w kon­kret­nym miej­scu i wzrost kosz­tów trans­por­tu spro­wa­dzi­ły na zie­mię za­rów­no en­tu­zja­stów glo­ba­li­za­cji, jak i wier­nych ko­ścio­ła go­spo­dar­ki nie­ma­te­rial­nej. Być może, żeby wię­cej za­ra­biać, ka­pi­tał po­trze­bu­je jed­ne­go i dru­gie­go, ale żeby żyć, spo­łe­czeń­stwa po­trze­bu­ją ma­te­rial­nej pro­duk­cji, ma­te­rial­nych pro­duk­tów w ma­te­rial­nych miej­scach. Na tym nie ko­niec. Prze­ry­wa­jąc glo­bal­ny krwio­obieg eko­no­micz­ny, pan­de­mia przy­spie­szy­ła kil­ka pro­ce­sów, któ­re od daw­na już zwia­sto­wa­ły wy­czer­py­wa­nie się do­tych­cza­so­we­go mo­de­lu eko­no­micz­ne­go. Do­ty­czy to przede wszyst­kim koń­ca ery ta­niej na­tu­ry, któ­rą moż­na bez­kar­nie gra­bić i za­tru­wać. Zwią­zek mie­dzy tym pro­ce­de­rem, któ­ry od­po­wia­da za gwał­tow­ne i ra­dy­kal­ne zmniej­sza­nie się stop­nia bio­róż­no­rod­no­ści, a sze­rze­niem no­wych wi­ru­sów jest zbyt oczy­wi­sty, aby go zi­gno­ro­wać. Jego kosz­ty sta­ły się dra­ma­tycz­nie wi­docz­ne, tak­że w ka­te­go­riach eko­no­micz­nych. Nie­mniej waż­ne, że na­wet po za­koń­cze­niu pan­de­mii ka­pi­tał nie bę­dzie już mógł upra­wiać na do­tych­cza­so­wą ska­lę wy­ści­gu na dno w po­szu­ki­wa­niu naj­tań­szej siły ro­bo­czej. Roz­sia­ne po ca­łym glo­bie stre­fy ta­niej pra­cy osią­gal­ne dzię­ki li­be­ra­li­za­cji prze­pły­wów i za­ni­ża­nym kosz­tom trans­por­tu (dzię­ki do­to­wa­niu prze­my­słu naf­to­we­go) sta­ną się mniej do­stęp­ne. Z pew­no­ścią efek­ty tych ogra­ni­czeń nie roz­ło­żą się rów­no­mier­nie. W nie­któ­rych miej­scach i sek­to­rach mo­że­my zo­ba­czyć po­pra­wę sy­tu­acji siły ro­bo­czej, w in­nych, szcze­gól­nie na glo­bal­nym Po­łu­dniu, jej re­gres. O ile jed­nak ne­ga­tyw­ne skut­ki pan­de­mii mamy jak w ban­ku, bo wy­ni­ka­ją z lo­gi­ki dzia­ła­nia ka­pi­ta­li­zmu, to szan­se na po­zy­tyw­ne za­le­żą od wie­lu czyn­ni­ków.

Jak­kol­wiek było w XIV wie­ku i w 1917 roku, nie­jed­no­znacz­ne prze­cież przy­kła­dy hi­sto­rycz­ne do­wo­dzą, że ani epi­de­mia, ani eli­ty an­cien régi­me same z sie­bie nie nio­są nic do­bre­go. Prze­cież nikt przy zdro­wych zmy­słach nie wie­rzy dziś, że przed eko­no­micz­ną za­pa­ścią oca­li nas nie­wi­dzial­na ręka ryn­ku. Rzecz ja­sna so­cja­lizm dla bo­ga­tych i ul­tra­ka­pi­ta­lizm dla bied­nych, do cze­go spro­wa­dza­ją się pro­jek­ty pol­skie­go rzą­du i opo­zy­cji neo­li­be­ral­nej, tyl­ko po­głę­bią nie­rów­no­ści, bie­dę i w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku tak­że re­ce­sję. Dla­te­go po­trze­ba im dziś praw­dzi­wej al­ter­na­ty­wy. Czy jest nią ba­zo­wy ko­mu­nizm, o któ­rym pi­sze Da­vid Gra­eber[7]? Z pew­no­ścią od­dol­na so­li­dar­ność i po­moc wza­jem­na oka­zu­ją się dziś wa­run­kiem ko­niecz­nym funk­cjo­no­wa­nia spo­łe­czeń­stwa. Ra­tu­je nas do­słow­nie spon­ta­nicz­na for­ma wspól­no­ty, któ­rą neo­li­be­ral­ny ka­pi­ta­lizm usi­ło­wał wy­ru­go­wać i za­stą­pić ryn­ko­wym wy­bo­rem kon­sump­cyj­nym. Fi­lo­zof Jean-Luc Nan­cy na­zwał ją na­wet ko­mu­na­wi­ru­sem[8]. Wy­star­czy po­rów­nać jego prze­ja­wy z kla­so­wym par­ty­ku­la­ry­zmem bi­ją­cym z dys­kur­su me­dial­nych eks­per­tów i kon­ser­wa­tyw­no-li­be­ral­nej więk­szo­ści kla­sy po­li­tycz­nej. O ile ten pierw­szy bu­dzi na­dzie­ję na prze­zwy­cię­że­nie kry­zy­su i ja­kąś przy­szłość, o tyle dru­gi sta­no­wi jej za­prze­cze­nie i gwa­ran­cję klę­ski. Ale zgod­nie z in­ten­cja­mi Gra­ebe­ra po­twier­dza­ny­mi przez do­świad­cze­nia kry­zy­su to, co ba­zo­we, nie jest wy­star­cza­ją­ce (ani do­sta­tecz­nie po­li­tycz­ne). Nie wy­star­czą ak­cje od­dol­ne – szy­cie ma­se­czek, wi­dzial­na ręka i kon­cer­ty na bal­ko­nach. Rzecz ja­sna bez tego po­ru­sze­nia nie spo­sób so­bie wy­obra­zić lep­sze­go świa­ta po epi­de­mii. Mu­si­my jed­nak zdać so­bie spra­wę, że naj­wspa­nial­sze na­wet akty ho­ry­zon­tal­nej ko­ope­ra­cji i he­ro­izmu nie za­stą­pią spraw­nie dzia­ła­ją­ce­go sek­to­ra pu­blicz­ne­go. Tak jak zaj­mo­wa­nie skło­tów nie za­stą­pi ogól­no­kra­jo­wej po­li­ty­ki miesz­ka­nio­wej. Uru­cho­mio­na na dole ener­gia musi zna­leźć spo­sób na prze­or­ga­ni­zo­wa­nie po­rząd­ku spo­łecz­ne­go. Do tego po­trzeb­na jest for­ma­li­za­cja no­wych po­sta­ci or­ga­ni­zo­wa­nia się i pro­jekt po­li­tycz­ny.

W głów­nym nur­cie pol­skiej de­ba­ty sły­chać dziś wiel­kie wo­ła­nie o pod­trzy­ma­nie pro­duk­cji i wzro­stu. Ale czyż nie do­wie­dzie­li­śmy się wła­śnie, że wzrost sam w so­bie nie jest żad­ną war­to­ścią? Czy aby to nie ten sam wzrost, któ­ry w mi­nio­nych de­ka­dach rósł wraz z pre­ka­ry­za­cją, de­gra­da­cją sfe­ry pu­blicz­nej, pau­pe­ry­za­cją i za­dłu­że­niem na kon­sump­cję? Neo­li­be­ral­ny ka­pi­ta­lizm już daw­no ze­rwał zwią­zek mie­dzy dy­na­mi­ką wzro­stu PKB, a roz­wo­jem spo­łecz­nym, któ­ry dzia­łał przez czte­ry de­ka­dy po 1945 roku. Dziś wzrost nie uno­si wszyst­kich ło­dzi, od daw­na już pod­ta­pia te mniej­sze.

Sły­szy­my, że ban­ki po­trze­bu­ją pie­nię­dzy, bo prze­cież uży­wa­ją ich do kre­dy­to­wa­nia kon­sump­cji. Ale to naj­lep­szy ar­gu­ment prze­ciw nim. Pro­ble­mem nie jest bo­wiem brak płyn­no­ści ban­ków, ale sy­tu­acja, w któ­rej pła­ce są tak ni­skie, że pra­cow­ni­cy mu­szą się za­dłu­żać, by ku­pić pral­kę czy je­chać na wa­ka­cje. Nie dość, że od lat udział płac w PKB ma­le­je, to jesz­cze duża ich część za­si­la in­sty­tu­cje fi­nan­so­we z ty­tu­łu ob­słu­gi kre­dy­tów kon­sump­cyj­nych.

Na każ­dy po­mysł wspar­cia płac sły­szy­my neo­li­be­ral­ną śpiew­kę w po­sta­ci py­ta­nia skąd na to brać? Od­po­wiedź jest jed­nak ba­nal­nie pro­sta – z tych sa­mych źró­deł, z któ­rych ma pójść po­moc dla ban­ków. Bę­dzie ta­niej i sku­tecz­niej. Na­wet pro­gram do­cho­du so­li­dar­no­ścio­we­go wy­pła­ca­ne­go przez rok trzy i pół mi­lio­nom bez­ro­bot­nym (a tylu może ich być za kil­ka mie­się­cy), kosz­to­wał­by o pięt­na­ście mi­liar­dów zło­tych mniej niż kwo­ta ofe­ro­wa­na ban­kom[9].

Dziś jest czas na stra­te­gicz­ne py­ta­nia. Czy po­trze­bu­je­my wzro­stu, a je­śli tak, to ja­kie­go. Ja­kie­go po­trze­ba nam sys­te­mu fi­nan­so­we­go – do­star­cza­ją­ce­go płyn­no­ści do go­spo­dar­ki czy prze­ciw­nie – ścią­ga­ją­ce­go z niej płyn­ność przy po­mo­cy pre­zen­tów fi­skal­nych, pry­wa­ty­za­cji sys­te­mów eme­ry­tal­nych czy po­li­ty­ki stóp pro­cen­to­wych po­wo­du­ją­cych in­fla­cję ak­ty­wów i za­chę­ca­ją­cych do pom­po­wa­nia zy­sków w ryn­ki fi­nan­so­we. A wresz­cie, czy stać nas w dal­szym cią­gu na po­li­ty­kę oszczęd­no­ści, sko­ro wie­my, że je­dy­nym sku­tecz­nym spo­so­bem na roz­ru­sza­nie go­spo­dar­ki i zmniej­sza­nie za­dłu­że­nia są in­we­sty­cje pu­blicz­ne. Kon­wen­cjo­nal­ni eko­no­mi­ści i rzą­dy pod ich wpły­wem (jak w Pol­sce) in­te­re­su­ją się je­dy­nie pro­duk­cją (po­da­żą), hoł­du­jąc ar­cha­icz­nej kon­cep­cji, zgod­nie z któ­rą po­daż two­rzy so­bie po­pyt. Ale do­świad­cze­nia, a tak­że teo­ria eko­no­micz­na, wska­zu­ją, że taka jed­no­stron­ność po pro­stu nie dzia­ła. Po­trze­ba przede wszyst­kim po­bu­dze­nia po­py­tu. Oczy­wi­ście nie za­pew­ni go samo sty­mu­lo­wa­nie kon­sump­cji. To ostat­nie jest ko­niecz­ne do prze­trwa­nia mi­lio­nów lu­dzi, ale do­sta­tecz­ny po­pyt mogą stwo­rzyć je­dy­nie in­we­sty­cje pu­blicz­ne.

Dziś trze­ba wy­da­wać. Ale nie na ba­ilo­ut, któ­ry oca­li skó­rę gru­bym ry­bom. W rze­czy­wi­sto­ści prze­cież, jak uczy kla­syk, pra­cow­ni­cy wy­da­ją tyle, ile za­ra­bia­ją, a ka­pi­ta­li­ści za­ra­bia­ją tyle, ile wy­da­ją. Jest oka­zja, żeby, ina­czej niż w la­tach 2008–2009, nie zmar­no­wać pie­nię­dzy i prze­zna­czyć je na cel, do któ­re­go i tak już daw­no po­win­ni­śmy zmie­rzać. Tym ce­lem jest trans­for­ma­cja ener­ge­tycz­na i Nowy Zie­lo­ny Ład. Przed­się­wzię­cie kosz­tow­ne, wy­ma­ga­ją­ce in­no­wa­cji tech­no­lo­gicz­nych, ka­pi­ta­ło- i pra­co­chłon­ne, ob­li­czo­ne na lata… czy­li w sam raz na­da­ją­ce się do roli lo­ko­mo­ty­wy roz­wo­ju spo­łecz­ne­go zry­wa­ją­ce­go z ka­pi­ta­li­stycz­ny­mi boż­ka­mi ni­skich kosz­tów i krót­ko­ter­mi­no­wej ren­tow­no­ści. Nowy kon­sen­sus eko­no­micz­ny po­wi­nien uprzy­wi­le­jo­wać ho­do­wa­nie de­fi­cy­tu za­miast za­ci­ska­nia pasa, in­we­sty­cje pu­blicz­ne za­miast kon­so­li­da­cji ryn­ków, re­gu­la­cję de­mo­kra­tycz­ną za­miast kor­po­ra­cyj­nej, ko­ope­ra­cję w ra­mach UE, a do­ce­lo­wo na ska­lę glo­bal­ną, za­miast hoł­do­wa­nia za­sa­dzie kon­ku­ren­cyj­no­ści, do­bra wspól­ne za­miast pry­wa­ty­za­cji, ochro­nę płac i miejsc pra­cy za­miast pre­mio­wa­nia zy­sków, za­koń­cze­nie ery pre­ka­ry­za­cji przez wzię­cie wszyst­kich pra­cu­ją­cych pod pa­ra­sol umów ko­dek­so­wych, a wresz­cie usta­no­wie­nie re­al­nej pro­gre­sji po­dat­ko­wej (obej­mu­ją­cej tak­że ma­jąt­ki)[10].

Kry­zys po­ka­zu­je, że wbrew bez­kry­tycz­nym i ana­chro­nicz­nym czy­tel­ni­kom Mi­che­la Fo­ucaul­ta je­ste­śmy dziś za­gro­że­ni nie tyl­ko przez nad­miar pa­nop­tycz­nych in­sty­tu­cji, lecz tak­że przez osła­bie­nie in­sty­tu­cji de­mo­kra­tycz­nych. Rzecz jas­na, oko Wiel­kie­go Bra­ta nie jest czczym wy­my­słem. W do­bie za­ra­zy per­spek­ty­wa za­chod­nie­go ka­pi­ta­li­zmu nad­zo­ru czy kre­dy­tu spo­łecz­ne­go w wer­sji chiń­skiej sta­ła się jesz­cze bliż­sza. Wid­mo di­gi­ta­li­za­cji ży­cia pu­blicz­ne­go, któ­re jesz­cze nie­daw­no roz­pa­la­ło nie­któ­re tech­no­en­tu­zja­stycz­ne umy­sły, obec­nie ko­ja­rzy się z za­pa­ścią de­mo­kra­tycz­nej wspól­no­ty. Czym in­nym jest wy­ko­rzy­sta­nie no­wych tech­no­lo­gii ko­mu­ni­ka­cyj­nych przez ru­chy po­li­tycz­ne, a czym in­nym sy­tu­acja, w któ­rej am­pu­tu­je się re­al­nie ist­nie­ją­cą prze­strzeń wspól­ną, a to, co było na­rzę­dziem, za­czy­na dyk­to­wać spo­łe­czeń­stwu wa­run­ki jego ist­nie­nia. Je­że­li zaś na­rzę­dzie i sieć ko­mu­ni­ka­cji, tak jak w przy­pad­ku ser­wi­sów spo­łecz­no­ścio­wych, jest w rę­kach pry­wat­ne­go ka­pi­ta­łu, mamy do czy­nie­nia w wa­rian­tem szcze­gól­nie nie­bez­piecz­nym. Czym bo­wiem bę­dzie de­ba­ta de­mo­kra­tycz­na, któ­rej wa­run­ki i ramy wy­zna­czy Go­ogle lub Fa­ce­bo­ok? Gro­zi nam sy­tu­acja, w któ­rej mo­de­lem dla ży­cia spo­łecz­ne­go sta­nie się cen­trum han­dlo­we, z jego spry­wa­ty­zo­wa­ną, sko­mer­cja­li­zo­wa­ną, bez­piecz­ną i do szczę­tu od­po­li­tycz­nio­ną prze­strze­nią. W ta­kiej rze­czy­wi­sto­ści wal­ka o prze­ła­ma­nie mo­no­po­lu pry­wat­nych kon­cer­nów cy­fro­wych i upu­blicz­nie­nie cy­ber­prze­strze­ni wy­ra­sta na jed­ną z naj­waż­niej­szych sta­wek po­li­tycz­nych współ­cze­sno­ści.

Wol­ność wy­ma­ga dziś wię­cej de­mo­kra­tycz­nej bio­po­li­ty­ki, a nie no­we­go li­ber­ta­riań­skie­go mal­tu­zja­ni­zmu. De­mo­kra­cji po­trze­ba do­brych usług pu­blicz­nych, pu­blicz­nych szpi­ta­li, pu­blicz­nych fa­bryk le­ków i pu­blicz­nych ba­dań, któ­rych efek­ty znaj­dą się w do­me­nie pu­blicz­nej. Za­miast sta­nu wy­jąt­ko­we­go trze­ba no­wej nor­mal­no­ści, w któ­rej uspo­łecz­nie­nie czę­ści go­spo­dar­ki nie bę­dzie tyl­ko pań­stwo­wą kro­plów­ką dla pry­wat­ne­go ka­pi­ta­łu, ale trwa­łym roz­wią­za­niem. Po co nam pry­wat­na służ­ba zdro­wia, sko­ro gdy jest naj­bar­dziej po­trzeb­na, oka­zu­je się przy­dat­na wy­łącz­nie dla swo­ich udzia­łow­ców?

Okre­śla­jąc na nowo prio­ry­te­ty, mu­si­my dziś za­py­tać, na co na­praw­dę nas nie stać? Czy­ja pra­ca jest nam na­praw­dę po­trzeb­na z punk­tu wi­dze­nia war­to­ści spo­łecz­nej, któ­rą ge­ne­ru­je? Epi­de­mia bru­tal­nie we­ry­fi­ku­je pi­ra­mi­dę waż­no­ści za­wo­dów. W sy­tu­acji, któ­rą stwo­rzy­ła, trze­ba za­py­tać, kto po­wi­nien być bar­dziej do­ce­nio­ny – sprzą­tacz­ka sa­lo­wa w szpi­ta­lu i ku­rier, czy dy­rek­tor dzia­łu mar­ke­tin­gu i kie­row­nik HR? Ra­tow­nik me­dycz­ny i pa­ko­wacz­ka w cen­trum lo­gi­stycz­nym czy ma­na­ger w pry­wat­nym cen­trum zdro­wia i sze­fo­wa pub­lic re­la­tions kor­po­ra­cji? Ry­su­jąc na nowo ta­be­le płac i pre­sti­żu, mu­si­my też pa­mię­tać o war­to­ści, któ­rą jest prze­trwa­nie. To o nią wal­czą pra­cow­ni­cy w USA i Pol­sce do­ma­ga­ją­cy się prze­rwa­nia pro­duk­cji, a tak­że ci wszy­scy, któ­rzy go­dzą się na kwa­ran­tan­nę. Dziś wstrzy­ma­nie pra­cy ozna­cza oca­le­nie i dla­te­go po­win­no być wa­lo­ry­zo­wa­ne[11].

Czy na po­waż­nie mamy wciąż wie­rzyć w to, że lu­dzie nie­zbęd­ni do ra­to­wa­nia ży­cia i funk­cjo­no­wa­nia spo­łe­czeń­stwa są zbęd­ni przy po­dej­mo­wa­niu po­li­tycz­nych i eko­no­micz­nych de­cy­zji, któ­re go do­ty­czą? To jest py­ta­nie o kształt po­li­tycz­nej or­ga­ni­za­cji spo­łe­czeń­stwa, a za­ra­zem o rze­czy­wi­sty sens kon­sty­tu­cyj­nych za­pi­sów. Bez de­mo­kra­cji eko­no­micz­nej, bez re­al­ne­go wpły­wu pra­cow­nic i pra­cow­ni­ków na stra­te­gicz­ne de­cy­zje do­ty­czą­ce wy­twa­rza­nia i re­dy­stry­bu­cji bo­gac­twa, for­mal­ne pra­wa, na­wet je­śli oca­le­ją, sta­ną się fa­sa­dą kla­so­wych przy­wi­le­jów.

Kry­zys pro­wo­ku­je tak­że py­ta­nia po­li­tycz­ne, bo na­wet szyb­kie opra­co­wa­nie szcze­pion­ki i opa­no­wa­nie pan­de­mii nie zmie­ni fak­tu, że nie wró­ci­my już do sta­re­go re­żi­mu. Może być tyl­ko znacz­nie go­rzej lub wresz­cie le­piej. Wie­le wska­zu­je na to, że sto­imy u pro­gu za­po­wia­da­nej przez Pe­te­ra Fra­se’a ery eks­ter­mi­ni­zmu, czy­li świa­ta no­wych hie­rar­chii i nie­do­bo­rów[12]. Bę­dzie on przy­po­mi­nał rze­czy­wi­stość uka­za­ną w Eli­zjum Ne­il­la Blom­kam­pa – po­łą­czy skut­ki pan­de­mii, neo­li­be­ral­nej or­to­dok­sji z glo­bal­ny­mi nie­rów­no­ścia­mi, na­cjo­na­li­zmem i kry­zy­sem kli­ma­tycz­nym. Nie­mniej staw­ka, jaką jest świat ega­li­tar­ny i do­stat­ni, a do tego eko­lo­gicz­ny, nie utra­ci­ła nic ze swej wagi. Prze­ciw­nie, oka­zu­je się ra­cją bytu na­szych spo­łe­czeństw i pro­jek­tów ta­kich jak Unia Eu­ro­pej­ska. Dziś wi­dać to le­piej niż kie­dy­kol­wiek. Za­wie­sza­nie praw i zmy­ka­nie gra­nic dzia­ła­ją na krót­ką metę, opóź­nia­ją pan­de­mię, ale jej nie po­wstrzy­mu­ją i nie po­wstrzy­ma­ją żad­nej in­nej. Zro­bić to może tyl­ko wię­cej de­mo­kra­cji, sek­to­ra pu­blicz­ne­go i ega­li­ta­ry­zmu. To ich brak oka­zał się prze­cież naj­więk­szym za­gro­że­niem.

Pan­de­mia wca­le nie zre­ha­bi­li­to­wa­ła pań­stwa na­ro­do­we­go. Prze­ciw­nie, wy­ostrzy­ła wszyst­kie jego ogra­ni­cze­nia. Brak za­ufa­nia do sta­ty­styk, kom­pe­ten­cji mi­ni­strów i za­pew­nień władz o kon­tro­li nad sy­tu­acją jest w Pol­sce po­wszech­ny. Po­dob­nie dzie­je się w USA, Bra­zy­lii, In­diach czy Ro­sji. Jak za­uwa­ży­li Pier­re Dar­dot i Chri­stian La­val po­trze­bu­je­my nie wię­cej su­we­ren­nej wła­dzy państw, ale wię­cej służb i usług pu­blicz­nych[13]. Nie na­le­ży ich ze sobą utoż­sa­miać. Sy­tu­acja pan­de­mii do­star­cza moc­nych do­wo­dów na po­twier­dze­nie tej tezy. Hi­sto­rycz­nie usłu­gi pu­blicz­ne nie były po­da­run­ka­mi od państw, ale zdo­by­czą wy­rwa­ną rzą­dom, i wspie­ra­ne­mu przez nie ka­pi­ta­ło­wi, przez kla­sy pod­po­rząd­ko­wa­ne. Dziś jest tak samo, a przy­kład pol­ski po­ka­zu­je to bar­dzo przej­rzy­ście. Cho­dzi rzecz ja­sna o kwe­stię wy­bo­rów pre­zy­denc­kich. Dą­że­nie do elek­cji w cza­sie pan­de­mii sta­no­wi wy­raz su­we­ren­nej woli wła­dzy, a za­ra­zem oka­za­ło się ra­dy­kal­nie sprzecz­ne z dą­że­niem do oca­le­nia ży­cia, zdro­wia i wię­zi spo­łecz­nych. Lo­gi­ka za­cho­wa­nia wła­dzy przez pra­wi­cę zde­rzy­ła się z lo­gi­ką sa­mo­za­cho­wa­nia de­mo­kra­tycz­nej wspól­no­ty. Na wła­snej skó­rze do­świad­cza­my za­tem opo­zy­cji mię­dzy po­rząd­kiem, w któ­rym pań­stwo zo­sta­je za­przę­gnię­te do za­spo­ka­ja­nia po­trzeb spo­łecz­nych, a po­rząd­kiem w któ­rym spo­łe­czeń­stwo pod­po­rząd­ko­wu­je się po­trze­bom wła­dzy su­we­ren­ne­go pań­stwa i ka­pi­ta­łu.

W sy­tu­acji, w któ­rej pań­stwa so­bie nie ra­dzą, bar­dzo symp­to­ma­tycz­ne jest, że praw­dzi­wym źró­dłem spraw­dzo­nej wie­dzy i wspar­cia oka­za­ła się Świa­to­wa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia (WHO) – in­sty­tu­cja od lat nie­do­fi­nan­so­wa­na i kon­te­sto­wa­na przez obec­ny rząd w Wa­szyng­to­nie, któ­ry na po­cząt­ku 2020 roku po­sta­no­wił zre­du­ko­wać swą skład­kę na jej utrzy­ma­nie o pięć­dzie­siąt trzy pro­cent[14]. Świa­tu po­trze­ba dziś o wie­le wię­cej ta­kich struk­tur jak WHO. In­ny­mi sło­wy po­trze­ba de­mo­kra­ty­za­cji form glo­bal­nych współ­za­leż­no­ści. Tak by prze­sta­ły nad nimi cią­żyć lo­gi­ki aku­mu­la­cji ka­pi­ta­łu i geo­po­li­ty­ki, bo te tyl­ko po­głę­bia­ją po­la­ry­za­cję w ska­li świa­to­wej. Tyl­ko w ten spo­sób wy­rów­na­my szan­se na prze­trwa­nie i uczy­ni­my współ­za­leż­ność źró­dłem zrów­no­wa­żo­ne­go roz­wo­ju. Trud­no so­bie wy­obra­zić ska­lę ka­ta­stro­fy, któ­ra cze­ka kra­je glo­bal­ne­go Po­łu­dnia bez so­li­dar­no­ści ze stro­ny kra­jów Pół­no­cy i Chin. Na lo­kal­nym po­dwór­ku eu­ro­pej­skim ten pro­gram ozna­czał­by urze­czy­wist­nie­nie ta­kich po­my­słów jak eu­ro­pej­ska po­li­ty­ka zdro­wot­na, śro­do­wi­sko­wa czy eu­ro­pej­ska pła­ca mi­ni­mal­na. Je­że­li glo­ba­li­za­cja neo­li­be­ral­na jest współ­od­po­wie­dzial­na za pan­de­mię, to szcze­pion­ką na nią bę­dzie nie wzno­sze­nie mu­rów, ale glo­ba­li­za­cja stan­dar­dów spo­łecz­nych, zdro­wot­nych, eko­lo­gicz­nych i do­ty­czą­cych za­trud­nie­nia.

Sta­li­śmy się glo­bal­ny­mi współ­o­by­wa­te­la­mi pan­de­mii i po­trze­bu­je­my in­sty­tu­cji, któ­re to współ­o­by­wa­tel­stwo od­zwier­cie­dlą.

Dla­te­go, sko­ro na przed­wio­śniu 2020 roku zna­leź­li­śmy się w jesz­cze cięż­szych cza­sach, nie mo­że­my się za­trzy­my­wać na kry­ty­ce po­su­nięć rzą­dzą­cych, nie stać nas na umiar­ko­wa­nie i za­cho­waw­czość. Je­śli chce­my oca­lić spo­łecz­ne zdo­by­cze walk mi­nio­nych po­ko­leń i naj­zwy­czaj­niej prze­trwać nie mo­że­my je­dy­nie pa­trzeć wstecz. Mu­si­my pójść znacz­nie da­lej, niż do­tych­czas wy­da­wa­ło się moż­li­we.

[1] J. Olender, Brytyjczycy na czołówkę z koronawirusem, „Krytyka Polityczna” 17 marca 2020, https://krytykapolityczna.pl/swiat/koronawirus-wielka-brytania/ [dostęp: 2.04.2020].

[2] M. Davis, Late Victorian Holocausts., El Nino, Famines and The Waking of the Third World, Verso, London–New York 2001.

[3] G. Agamben, Stan wyjątkowy wywołany nieuzasadnioną sytuacją kryzysową, tłum. Łukasz Moll, https://www.facebook.com/PraktykaTeoretyczna/posts/3052401734791796?__tn__=K-R [dostęp 2.04.2020]. Oryginalny tekst w: „il manifesto”, 26.02.2020. Adam Leszczyński, Think-tank Instrat. Rządowa tarcza pisana pod naciskiem wielkiego biznesu. Cofa nas do XIX wieku, OKO.Press, 31.03.2020, https://oko.press/tarcza-pisana-pod-naciskiem-wielkiego-biznesu/ [dostęp: 2.04.2020]. S. Sierakowski, Lekarstwo gorsze od choroby?, Onet.pl, 23.03.2020, https://wiadomosci.onet.pl/opinie/koronawirus-lekarstwo-gorsze-od-choroby-opinia/pvegc65 [dostęp: 2.04.2020]. G. Hajdarowicz, Koronawirus: koniecza natychmiastowa zmiana polityki, Rzeczpospolita 23.03.2020. https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/200329831-Koronawirus-Konieczna-natychmiastowa-zmiana-polityki.html [dostęp: 2.04.2020]. R. Sikorski, Poważny głos polskiego biznesu, https://twitter.com/sikorskiradek/status/1241718020650807297 [dostęp: 2.04.2020].

[4] Patrz badania naukowców z wydziału ekonomii Uniwersytetu w Cambridge, Economic Damage Could Be Worse Without Lockdown and Social Distancing – Study, https://www.inet.econ.cam.ac.uk/working-paper-pdfs/wp2017.pdf [dostęp: 2.04.2020].

[5] Cytat pochodzi z video zamieszczonego na koncie twitterowym Ursuli von der Leyen: „Dzisiaj – i jest to sytuacja bez precedensu – uruchamiamy powszechną klauzulę korekcyjną [general escape clause]. Oznacza to, że rządy krajowe mogą wpompować w gospodarkę tyle pieniędzy, ile potrzebują. Zawieszamy wszystkie ograniczenia, które dotychczas im to uniemożliwiały”. Tłumaczenie własne. Więcej informacji o aktywacji klauzuli korekcyjnej w komunikacie na stronie Komisji Europejskiej: https://ec.europa.eu/comm.../presscorner/detail/en/ip_20_459 [dostęp: 2.04.2020].

[6] N. Klein, Coronavirus Is the Perfect Disaster for ‘Disaster Capitalismʼ, Vice.com, 13.03.2020, https://www.vice.com/en_us/article/5dmqyk/naomi-klein-interview-on-coronavirus-and-disaster-capitalism-shock-doctrine [dostęp: 2.04.2020].

[7] D. Graeber, Dług, pierwsze pięć tysięcy lat, tłum. B. Kuźniarz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014, s.136–143.

[8] J.L. Nancy, Communovirus, „Libération”, 24.03.2020.

[9] Ł. Komuda, Popyt, panie premierze, „Le Monde diplomatique – edycja polska”, marzec-kwiecień 2020.

[10] Więcej na temat transformacji ekonomicznej: Regeneracja zamiast tarczy, manifest środowiska naukowego badań nad gospodarką, https://regeneracjamanifest.wordpress.com/?fbclid=IwAR3TTieDt2MZcmu_gbEeZguatayVunqWdbmQEaALUAXGPRvfhoXqwblsj3 [dostęp: 2.04.2020]. J. Zygmuntowski, Dekada regeneracji. Jak pokonaliśmy koronawirusa i kryzys kapitalizmu, https://biennalewarszawa.pl/dekada-regeneracji-jak-pokonalismy-koronawirus-i-kryzys-kapitalizmu/ [dostęp: 2.04.2020].

[11] A. Temkin, Przeżycie to zysk. Kim chcemy być po drugiej stronie pandemii, „Polska The Times”, 25.03.2020.

[12] P. Frase, Cztery przyszłości, tłum. M. Szlinder, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018.

[13] P. Dardot, Ch. Laval, L’épreuve politique de la pandémie, „Mediapart” 19.03.2020, https://blogs.mediapart.fr/les-invites-de-mediapart/blog/190320/l-epreuve-politique-de-la-pandemie [dostęp: 2.04.2020]. Autorzy ci – za Léonem Duguitem – wskazują, że usługi publiczne nie są narzędziem władzy państwa, ale wyrazem jego ustępstwa przed potrzebami społecznymi, zobowiązaniem wobec nich. Za pomocą tego sektora obywatele kontrolują funkcje państwa, pociągają je do odpowiedzialności.

[14] S. Shah, Dlaczego pandemie są coraz częstsze?, „Le Monde diplomatique – edycja polska”, marzec-kwiecień 2020.

Witajcie w cięższych czasach

Подняться наверх