Читать книгу Maszi - Rabindranath Tagore - Страница 2
II
ОглавлениеGdy Dżatin usłyszał, że Mani płakała na samą myśl wyjazdu do rodzinnego domu, uczuł takie podniecenie, że musiał usiąść w łóżku. Podsunął sobie poduszkę pod plecy, oparł się o nią i powiedział: „Maszi, otwórz na chwilę okno i zabierz lampę!”.
U okna stała milcząca noc jako pielgrzym w drodze ku wieczności, a do wnętrza zaglądały gwiazdy, świadki niezliczonych walk śmiertelnych w ciągu nieprzeliczonych stuleci.
Dżatin widział na tle nocy twarz swej drogiej Mani i jej ciemne oczy, z których spływały ciągle łzy.
Maszi odetchnęła z ulgą, widząc, że taki spokojny. Sądziła, że zasnął.
Nagle uczynił szybki gest i powiedział: „Maszi, mówiliście wszyscy, że Mani jest za lekkomyślna i płytka, by się czuć szczęśliwą w naszym domu. Ale teraz, widzisz…”.
– Tak, mój drogi, przyznaję, żem się myliła. Próba może jeno dać pojęcie należyte o człowieku.
– Maszi!
– Spróbuj zasnąć, drogi Dżatinie.
– Pozwól mi trochę pomyśleć i pogadać! Nie gniewaj się, Maszi!
– Mów, skoro chcesz!
– Wówczas, gdym sądził, że nie zdołam posiąść serca Mani, znosiłem to cierpliwie. Ale ty…
– Ja… o, nie mów tak, i ja znosiłam to…
– Serca, widzisz, nie są to przedmioty bez życia, które się tylko bierze i zaraz posiada. Czułem, że Mani nie zna swego własnego serca i że pewnego dnia jakieś silne wrażenie, jakieś przeżycie…
– Tak, Dżatinie. Masz słuszność.
– Dlatego też nie zwracałem uwagi na jej kaprysy.
Maszi milczała, tłumiąc westchnienie. Nie raz, ale wiele razy widziała, jak Dżatin spędzał noce na werandzie. Wolał przemoknąć do nitki na deszczu czy rosie, jak udać się do swej sypialni. Po całych nieraz dniach czekał w gorączce i tęsknił, i czekał, by Mani przyszła i położyła dłoń na jego gorącym czole, a Mani tymczasem stroiła się, by iść do teatru. Ale gdy Maszi zjawiała się, by go chłodzić wachlarzem, odprawiał ją z niechęcią. Maszi jedna znała jego wielką troskę. Ileż razy mogła mu powiedzieć: „Nie zwracaj uwagi na tę kapryśnicę, niech zazna tęsknoty i łez”. Ale czyż można powiedzieć coś takiego bez spowodowania nieporozumień? Dżatin wystawił w sercu swym ołtarz bóstwu kobiecości i Mani królowała na nim. Nie mógł uwierzyć, by nie przypadł mu udział w winie miłości, którym to bóstwo obdarza ludzi. Zanosił tedy dalej modły i składał ofiary, i nie porzucał nadziei, że dar otrzyma.
Maszi znowu myślała, że Dżatin zasnął, gdy nagle wykrzyknął żywo:
– Wiem dobrze, sądziłaś, żem nie jest z Mani szczęśliwy, i dlatego gniewałaś się na nią. Ale, Maszi, szczęście nasze podobne jest do gwiazd. Nie zasłaniają one całej ciemności, lecz widać ją wszędzie pomiędzy nimi. Te luki to błędy i omyłki ludzkie. Popełniamy błędy w życiu i pojmujemy wiele rzeczy fałszywie, ale światło prawdy dociera do nas w końcu. Nie wiem, czemu w sercu moim tyle dzisiaj radości?
Maszi gładziła z lekka czoło Dżatina, a łzy jej spływały po policzkach w ciemności niedostrzeżone.
– Myślałem właśnie, droga Maszi… ona taka młoda… Cóż uczyni, kiedy ja…?
– Młoda! O mój Dżatinie, nie jest znów taka młoda! I ja byłam młoda, kiedym straciła ukochanego, ale odnalazłam go w sercu moim na zawsze. Czyż to w ogóle była strata? Czy zresztą sądzisz, że człowiek koniecznie musi być szczęśliwy?