Читать книгу Jakie piękne samobójstwo - Rafał A. Ziemkiewicz - Страница 4

Оглавление

Kiedy Don Kiszot wędrował przez świat...

Akacja – jabłoń – czarne wąsy w winie –

Wciąż świszczał za nim okrutny bat,

Mszczący się srogo na chudej oślinie.

Don Kiszot przebył wiele, wiele dróg...

Kobiety, dzbany, rude włosy nocą –

A Sanczo osła tłukł, tak jak mógł,

Osioł zaniemógł. A Pansa szedł boso.

I wtedy rycerz napotkał Ją –

Biodra – księżyce. Oczy – ostre piki...

Sanczo żarł kiszkę z bydlęcą krwią,

Oczyszczał gnaty zagiętym nożykiem.

I wreszcie rycerz obumarł. Klap!...

Trumna i wieńce. Świece do nieba,

A Pansa spłodził szesnaście bab,

Pięciu chłopaków do tego, co trzeba.

I ten, co domy – i ten, co cię wiezie,

I ta, co idąc, nie idzie, a tańczy –

I nawet w sklepie obwiną ci śledzie

W moje liryki – wnuka Sanczo Pansy

Stanisław Grochowiak

Jakie piękne samobójstwo

Подняться наверх