Читать книгу Kroniki marsjańskie - Ray Bradbury - Страница 7

styczeń 1999:
Rakietowe lato

Оглавление

W jednej chwili w Ohio panowała zima, jak zwykle – pozamykane drzwi, zatrzaśnięte okna, bielmo szronu powlekające szyby, dachy obwieszone frędzlami sopli. Dzieci jeździły na nartach, kobiety wędrowały ciężko skutymi lodem ulicami i w swych futrzanych płaszczach przypominały wielkie czarne niedźwiedzie.

I nagle miasteczko ogarnęła fala ciepła. Powódź rozgrzanego powietrza; zupełnie jakby ktoś zostawił otwarte drzwi piekarni. Gorąco pulsowało pomiędzy domami, krzakami i grupkami dzieci. Sople opadły, łamiąc się i topniejąc. Drzwi otwarły się na oścież. Okna uniosły w górę. Dzieci zrzuciły wełniane ubrania. Kobiety pozbyły się niedźwiedzich kostiumów. Śnieg zniknął, ukazując zielone zeszłoroczne trawniki.

Rakietowe lato. Słowa te wędrowały z ust do ust ludzi stojących w otwartych na przestrzał domach. Rakietowe lato. Ciepłe pustynne powietrze odmieniało malunki szronu na szybach, niwecząc zimowe dzieła sztuki. Narty i sanki stały się nagle bezużyteczne. Śnieg padający na miasto z chmurnego nieba przemienił się w gorący deszcz, zanim jeszcze dotknął ziemi.

Rakietowe lato. Ludzie wychylali się z ociekających wodą werand, obserwując poczerwieniałe niebo.

Rakieta leżała na polu startowym, wydmuchując z siebie różowe chmury ognia i hutniczego gorąca. W mroźny zimowy poranek każdym tchnieniem swych potężnych silników przywoływała lato. Jej dech odmienił klimat i przez krótką chwilę w okolicy zapanował lipiec...

Kroniki marsjańskie

Подняться наверх