Читать книгу Opowiadania z piaskownicy - Renata Piątkowska - Страница 6

Оглавление

Jak ja nie lubię się nudzić. A właśnie wczoraj był taki dzień, kiedy wszystko było do niczego. Za oknem padał deszcz, a ja nie miałem się z kim bawić. Wtedy tata zapytał:

– A może chcesz pooglądać znaczki, Tomeczku? Mam ich sporo. Zobacz, są piękne.

Znaczki to było coś. Na jednych były różne zwierzątka, na innych samochody lub kolorowe widoczki. A wszystko takie maciupkie! No, ale nie może być inaczej, jeśli ktoś chce zmieścić na skrawku papieru wielki zamek z ogrodem albo ogromną lokomotywę. Niestety każdy znaczek z drugiej strony był posmarowany klejem. Już po chwili na każdym palcu miałem przylepiony jeden kolorowy obrazek. Próbowałem je pomału odkleić, ale niektóre się darły. Zniszczyły się dwa, zanim miałem uwolnione palce. Nie żałowałem ich, bo wcale mi się nie podobały. Na pierwszym była czyjaś głowa, a na drugim brązowa ryba.

– Widzę, że podobają ci się znaczki. – Tata był wyraźnie zadowolony.

Ja też się cieszyłem, że zdążyłem wyrzucić te dwa podarte.

– Zobaczysz więcej szczegółów, jeśli będziesz oglądał je przez lupę. – To mówiąc, tata położył na stole okrągłe szkiełko w plastikowej oprawce.


To właśnie była lupa. Gdy spojrzałem przez nią na znaczek, oniemiałem. Wszystkie maleńkie domy, ulice, pola i lasy zrobiły się tak wielkie i wyraźne, że mógłbym policzyć liście na drzewach. Gdybym oczywiście umiał liczyć. Patrząc przez lupę, obejrzałem jeszcze raz po kolei wszystkie znaczki. Wreszcie przez przypadek pod lupą znalazł się mój palec. Aż się przestraszyłem, taki był ogromny. Pozostałe palce wyglądały przy nim jak niteczki. Złapałem lupę i pobiegłem do okna. Tam na parapecie siedziała biedronka. Gdy oglądałem ją przez to okrągłe szkiełko, jej czarne kropki były duże jak guziki, a nogi grube jak frędzle. Wyjąłem z cukiernicy łyżeczkę i za jej pomocą próbowałem przewrócić biedronkę na plecki, żeby obejrzeć ją z drugiej strony. Ona jednak chyba miała tego dość, bo nagle wyciągnęła nie wiadomo skąd skrzydła i odleciała. Wtedy podszedłem do kontaktu. Tata często powtarzał, że w kontakcie jest prąd i że mam trzymać się od niego z daleka. Zawsze chciałem zobaczyć ten prąd. Kiedyś pół dnia wpatrywałem się w te dwa otworki w nadziei, że coś z nich wyjrzy.


Jakaś główka czy łapka, no po prostu prąd. Ale nic nie wyjrzało. Dlatego teraz zajrzałem przez lupę. Dwie dziurki zmieniły się natychmiast w dwa wielkie tunele. Ale prądu ani śladu. Postanowiłem powiedzieć o tym tacie.

– Babciu, gdzie jest tata? Mam dla niego ważną wiadomość – powiedziałem do babci, która zawsze wiedziała, gdzie kto jest i co

robi.

– Tomeczku, nie przeszkadzaj teraz tacie, on jest w swoim pokoju i pracuje. Pobaw się grzecznie, a porozmawiacie wieczorem. – Babcia uznała temat za zamknięty.

Jednak ona nie wiedziała, że taka wiadomość nie może czekać. Gdy więc tylko poszła do kuchni, ja na paluszkach przemknąłem do pokoju taty. Na stole leżały jak zwykle projekty, mapy i rysunki. Wszędzie pełno było ołówków i linijek. Nad stołem świeciła wielka lampa, a tata spał spokojnie w fotelu z otwartą książką na kolanach. Nawet bez lupy było widać, że jest zmęczony, więc postanowiłem go nie budzić. Za to skorzystałem z okazji i zajrzałem mu przez lupę do nosa. Czego tam nie było! Istny gąszcz krótkich, czarnych włosków. Właśnie sprawdzałem zawartość lewej dziurki gdy, usłyszałem głos babci:


– Tomek, zupa na stole. Gdzie ty się podziewasz?

Z żalem zostawiłem tatę i już po chwili siedziałem w kuchni z łyżką w jednej, a lupą w drugiej ręce. Zupa jarzynowa obejrzana przez lupę wyglądała jeszcze gorzej niż w rzeczywistości. Na szczęście na stole było trochę rozsypanego cukru i mogłem go sobie dokładnie pooglądać. Drobinki cukru przybrały rozmiary ziarenek grochu.

– Tomek, zupa! – przypomniała babcia.

Zanurzyłem łyżkę w zupie i pomyślałem, że wezmę lupę do przedszkola.

– Babciu, jutro Jacek pokaże nam dziurę po wyrwanym zębie, a dzięki lupie zobaczymy to bardzo dokładnie. Będzie super – ucieszyłem się.

– Na pewno – zgodziła się babcia, ale jakoś bez przekonania.

No cóż, tak jak podejrzewałem, dorośli nie mają pojęcia, do czego służy lupa.

Opowiadania z piaskownicy

Подняться наверх