Читать книгу Błędy wojenne polskich dowódców - Romuald Romański - Страница 5
ОглавлениеWstęp
Nie zaliczamy się do nadmiernie wojowniczych narodów – a przynajmniej lubimy tak o sobie myśleć. Ale mimo to wojny stanowią istotną część naszej historii. Ostatecznie, nie da się uprawiać polityki wykluczając konflikty zbrojne, bo wprawdzie pokój jest cenny, ale na pewno nie za wszelką cenę. Do toczenia wojen dość często zmuszały nas zresztą okoliczności a zwłaszcza agresywna, zachłanna polityka naszych sąsiadów.
Mieliśmy też, co warto podkreślić, sporo utalentowanych dowódców i odnieśliśmy na polach bitew wiele zwycięstw, dzięki którym utrzymywaliśmy nasz byt państwowy a nawet rośliśmy w siłę aż do pozycji europejskiego mocarstwa. Niestety, zdarzały się nam również, jak zresztą każdemu innemu narodowi, klęski. Ich skutki odczuwaliśmy długo, czasem dłużej niż skutki zwycięstw, bo o ile o niewykorzystywaniu zwycięstw możemy mówić jako o „polskiej specjalności”, a może raczej przypadłości, której można by poświęcić osobną książkę, to niestety nasi przeciwnicy na tę chorobę nie cierpieli i swe sukcesy na ogół skrupulatnie wykorzystywali.
Jeżeli przegrywaliśmy bitwy i kampanie to oczywiście rodzi się pytanie – dlaczego? Czy decydowały o tym wyłącznie przyczyny obiektywne fakt, że byliśmy słabsi, mieliśmy gorszą armię, byliśmy biedniejsi (Napoleon ponoć powiedział, że do prowadzenia wojny trzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy)? A może ważniejszy był czynnik subiektywny, czyli błędy wodzów?
Ale czy tylko wodzów? Wojna to przecież też polityka, tyle tylko, że realizowana innymi metodami, czy więc nie zdarzało się często, że klęska była wspólnym dziełem nieudolnych polityków i marnych wodzów? Czy nie z tych przyczyn utraciliśmy w XVII wieku status mocarstwa i zaczęliśmy zsuwać się po równi pochyłej aż na dno upadku rozbiorów? Jakie przyczyny spowodowały, że ponosiliśmy klęski w tak ważnej bitwie jak pod Zborowem, które nie tylko spowodowały gwałtowny spadek naszego prestiżu na arenie międzynarodowej, ale wręcz postawiły pod znakiem zapytania nasz dalszy byt niepodległy?
Dlaczego ponieśliśmy klęskę w trzydniowej bitwie pod Warszawą, a mówiąc ściśle pod Pragą, w lipcu 1656 r.? Prawdę mówiąc wszelkie atuty były wówczas w naszych rękach a mimo to zostaliśmy pokonani. Dlaczego? To frapujące pytanie, zwłaszcza, że skutki tego starcia były fatalne. Przecież to głównie z tego powodu został podpisany w Radnot na Węgrzech jeden z pierwszych traktatów rozbiorowych w naszych dziejach, który potem skutkował niezwykle niszczącym najazdem księcia Jerzego II Rakoczego. To dlatego również zawarliśmy bardzo niekorzystny traktat pokojowy ze Szwecją i utraciliśmy kontrolę nad elektorem brandenburskim, władającym w Prusach Książęcych, zwalniając go z zależności lennej.
Czy to nie wspólne błędy polityków i wodzów spowodowały, że z kolei w XVIII w. Rzeczpospolita utraciła niepodległość? Czy tak koniecznie być musiało? A może należało raczej przeczekać zły czas? Poczekać na zmianę niekorzystnej koniunktury? Czy powstanie kościuszkowskie to była nasza ostatnia szansa na uratowanie niepodległości, czy też może raczej był to przysłowiowy gwóźdź do trumny? Jakże inaczej wyglądałaby nasza historia, gdybyśmy doczekali wojen napoleońskich dysponując własnym państwem, wcale przecież mimo I i II rozbioru niemałym? Innymi słowy – czy musiało być tak źle, aby potem mogło być dobrze? Zwłaszcza, że to dobrze nie nastąpiło!
Podobnych pytań i podobnych problemów w naszej historii jest wiele, nie sposób je pomijać… Wszak wiele pytań rodzi się z powodu jakże kontrowersyjnych wielkich powstań narodowych. Czy były konieczne? Czy bez nich nie odzyskalibyśmy w XX wieku niepodległości, dysponując równocześnie gospodarką niezdruzgotaną kolejnymi zrywami powstańczymi? A może jednak nie należało wystawiać na hazard kwitnącego Królestwa Polskiego i wywoływać Powstania Listopadowego którego notabene tak bardzo pragnął senator Nowosilcow i popierające go koła wojskowe i ziemiańskie w Petersburgu? Jednak jeśli już wywołaliśmy to powstanie, to na pewno należało lepiej się bić, lepiej nim dowodzić, nie popełniać tak rażących błędów!
A co z naszą historią po odzyskaniu niepodległości? Czy wówczas również popełnialiśmy błędy militarne? A jeśli tak, to jakie i z czyjej winy? Pytań jest wiele, tak wiele, że na odpowiedzi nie starczy jednej książki, część z nich znajdzie się więc w następnej.