Читать книгу Spięcie - Sandra Brown - Страница 5

Prolog

Оглавление

Dwóch rosłych policjantów patrolujących autostradę, którzy stali przy taśmie odgradzającej miejsce zbrodni, patrzyło na nią bez emocji, lecz wiedziała, że ją rozpoznali dzięki szaleństwu w mediach sprzed kilku dni i że pomimo pozornego spokoju są bardzo ciekawi, dlaczego sędzia Holly Spencer chce się zbliżyć do miejsca krwawej jatki.

– …rana postrzałowa w piersi…

– …otarcia na nadgarstkach i kostkach…

– …do połowy w wodzie…

– …masakra…

Tymi słowami sierżant Lester opisał scenę za taśmą, choć powiedział, że oszczędził jej „makabrycznych szczegółów”. Dodał też, że powinna stamtąd zniknąć, wrócić do domu, bo nic nie może zrobić. Potem zanurkował pod taśmą, wsiadł do swojego sedana i wykonując trzy manewry, ustawił go przodem do miejsca zbrodni.

Gdyby nie odeszła sama, odprowadziliby ją policjanci, a to wywarłoby jeszcze gorsze wrażenie. Ruszyła powoli w stronę swojego samochodu.

Przez tych kilka minut w pobliżu zjawiło się więcej radiowozów i karetek. Długi sznur samochodów, pikapów i minivanów stał na poboczach po obu stronach zjazdu z szosy stanowej. Skrzyżowanie było ukryte głęboko w lesie i widniało na niewielu mapach. Trudno było je znaleźć, chyba że wiedziało się o tablicy reklamującej wypychanie zwierząt z namalowanym na niej pancernikiem.

Dziś wieczorem było tu gorąco.

W tłumie panowała niemal rozrywkowa atmosfera. Migające koguty służbowych samochodów przypominały Holly karnawałową paradę. Rosnący stale tłum gapiów, których wypadek przyciągał jak krew rekiny, stał w grupkach i przerzucał się plotkami o liczbie ofiar, spekulując, kto zginął i jak.

Podsłuchawszy jedną z grup robiącą zakłady, kto przeżył, chciała krzyknąć: „To nie jest zabawa”.

Kiedy dotarła do swojego samochodu, z trudem łapała oddech, a w ustach zaschło jej z niepokoju. Wsiadła, chwyciła kierownicę i przycisnęła do niej czoło tak mocno, że aż zabolało.

– Jedź, sędzio.

O mało nie wyskoczyła ze skóry, odwróciła się gwałtownie i wyszeptała jego imię na widok ilości krwi, którą przesiąkło jego ubranie.

Ogromna czerwona plama była świeża, lśniła w kalejdoskopie czerwonych, białych i niebieskich świateł migających dookoła. Jego oczy błysnęły spod na wpół przymkniętych powiek. Do spoconego czoła przykleiły się kosmyki włosów.

Siedział nieruchomo w rogu tylnego siedzenia z wyciągniętą lewą nogą; zakrwawiony czubek kowbojskiego buta wskazywał sufit samochodu. Prawa noga była ugięta w kolanie. Opierał na nim prawą rękę, w której trzymał groźnie wyglądający pistolet.

– To nie jest moja krew – powiedział.

– Słyszałam.

Spoglądając w dół na swój tors, zaśmiał się gorzko.

– Umarł, zanim upadł na ziemię, ale chciałem się upewnić. I głupio zrobiłem. Zniszczyłem koszulę, a to jedna z moich ulubionych.

Nie zwiodła jej ani pozorna obojętność, ani wygodna pozycja. Cały był ruchem czekającym na to, co się wydarzy, gotowy zerwać się w ułamku sekundy.

Przed nimi policjanci zaczęli kierować autami gapiów, nakazując im opuścić teren. Albo musiała zrobić, co jej kazał, albo zostanie przyłapana z nim w samochodzie.

– Sierżant Lester powiedział mi, że…

– Zastrzeliłem tego sukinsyna? To prawda. Nie żyje. A teraz jedź.

Spięcie

Подняться наверх