Читать книгу Ogniste spojrzenia 2: Jimmy - opowiadanie erotyczne - Sofia Fritzson - Страница 3

Jimmy. Dwa sny i kilka rozpalonych spojrzeń

Оглавление

– Jesteś podniecona?

– No do licha, Jimmy! – Tess ubija poduszkę, rzuca się, podciąga kołdrę pod brodę i odwraca się do niego plecami. Zaledwie kilka kosmyków blond włosów wystaje między poduszką a kołdrą.

Jimmy czeka chwilę i słucha jej udawanych, równych oddechów. Niezależnie od tego, jak jest zmęczona, nigdy nie zasypia od razu, gdy się kładzie. Nie tak, jak on. Napinają mu się szczęki, gdy tłumi ziewnięcie, które chce się wydostać, jak tylko myśli o tym, że dziś rano wstał o wpół do szóstej, czyli o tej samej porze, o której wstanie jutro. To znaczy, gdy będzie mieć szczęście i żadne z dzieciaków nie obudzi się już około piątej. I to przecież dlatego pyta. Bo jeśli mają uprawiać seks, muszą zrobić to teraz, zanim zaśnie.

Pochyla się bardziej, wślizguje rękę pod kołdrę i głaszcze jej nagie ramię.

– No, to jesteś?

– Dlaczego miałabym być? Nawet mnie nie dotknąłeś. Tak się składa, że nie jestem ani odrobinę wcielonym podnieceniem, które po prostu sobie chodzi i czeka, aż wsadzisz we mnie fiuta.

– Tylko się zastanawiałem, czy chcesz spać czy uprawiać seks.

To pierwsze prawdopodobnie z myślą o tym, jak ona zdaje się oburzać, ale doprawdy musi sprawdzić sytuację. Mógł przecież przeoczyć ten taki uniwersalny sygnał, który oznacza, że ona chce uprawiać seks, i jeśli on tego wtedy nie zauważa, czuje się odtrącona. Dobrze wie, jak to działa.

Tess odrzuca kołdrę i siada.

– Co to za okropne pytanie?

– Ale ja tak tylko pomyślałem, jesteś pewnie zmęczona i chcesz spać. Ale jak jesteś podniecona i chcesz uprawiać seks, to…

– To chętnie mnie zerżniesz?

– Coś w tym stylu.

– Ale to chyba tak nie działa.

– A jak to działa?

– W każdym razie nie tak. Nie podniecam się na zamówienie i nie mam ochoty na głupie pytania.

– Okej, no to już wiem.

– Dobrze.

Znowu się rzuca i podciąga kołdrę jak barierę między nimi. Powinien przeprosić, spróbować wszystko z powrotem naprawić, może zacząć ją pieścić i wycyganić jakąś pozytywną reakcję. Wymyka mu się ziewnięcie, a powieki robią się cięższe. Zaraz. Najpierw tylko trochę odpocznie. Znowu ziewa i zamyka oczy. Tak cudownie jest zamknąć oczy.


Lekkie głaśnięcie przesuwa się po jego ramieniu. Ciepłe koniuszki palców wybierają się na wyprawę po jego klatce piersiowej. Otwiera oczy i napotyka zadziorne spojrzenie Tess. Ta dźwiga się, chwyta za podkoszulkę i ściąga ją z siebie leniwym ruchem. Jej drobne, sterczące piersi odbijają się biało od opalenizny. Pasują doskonale do jego dłoni, gdy kuli je wokół nich. Sutki są w ciepłym kolorze jasnego brązu i twardnieją pod jego masującymi kciukami.

Tess pochyla się do przodu i przyciska do jego warg swoje. Jest ciepła i miękka, a jego odzew gwałtowny i desperacki. Zapalczywie przesuwa dłońmi po jej gładkich plecach, wkłada palce we włosy i przyciska ją bliżej, rozkoszując się odczuwaniem na sobie jej ciężaru.

Tess powoli wyswobadza się i zsuwa w dół, rozsiewając mokrą ścieżkę pocałunków wzdłuż linii jego szczęki i po klatce piersiowej. Wzdryga się, gdy jej palce głaszczą brzuch i przechodzą pod krawędź bokserek. Dłoń, która go chwyta, jest delikatna, lecz zdecydowana, a on stęka, gdy Tess powoli schodzi w dół i wciąga go w ciepło i wilgoć. Łapie ją za biodra, gdy zaczyna się poruszać i…

– Tato, jestem głodna.

Co?

– Tato!

Maca za Tess, ale ta blednie, a on usiłuje chwycić jedynie powietrze.

– Tato.

Nieeeee, to był sen! To nieprawda. Zaciska oczy i próbuje mocą myśli z powrotem przywołać sen z nagą Tess. Czarami chce mocno sprawić, by zniknęła osoba, która stoi obok łóżka i usiłuje zwrócić jego uwagę.

– Taaatooo! Tato, tato, tato, tato, tato, tato, tato, tato! No ale tato. Jestem GŁODNA!

Okej, Jimmy się poddaje.

Otwiera oczy i skupia się na blondyneczce, która stoi obok łóżka. Piecze go w oczach od braku snu. Usta są suche i szorstkie jak papier ścierny. Wychrząkuje z gardła kilogram żwiru.

– Nellie, już wstałaś? Nie pośpisz jeszcze trochę?

Dziewczynka kręci głową.

– Aha, nie, okej. No, to chyba zrobimy śniadanie. – Ziewa i wstaje z łóżka, maca za telefonem leżącym na podłodze, który ładował się w nocy. Piąta trzydzieści dwie. Cudownie. Początek kolejnego dnia urlopu ojcowskiego.

Jimmy wciąga przez głowę T-shirt i pospiesznie wkłada parę szortów. Rzuca spojrzenie na Tess, którą ledwo widać spod kołdry, po czym wychodzi za Nellie z sypialni. Joel siedzi już w salonie przed telewizorem i ogląda Klub Przyjaciół Myszki Miki. Najmłodsza, Linn, wyśliznęła się z piżamy i siedzi na podłodze w samej pieluszce, rozgniatając herbatnika. Jak już wspomniano – cudownie.

Robi kanapki wedle specjalnych życzeń maluchów – jedno nie je brzegów, drugie je tylko brzegi, jedno ma mieć z masłem i z serem, i z szynką, drugie tylko z masłem i tak dalej. Wydaje się czasem, jakby miał trzynaścioro dzieci, a nie troje. Gdy już nakarmił małe brzuszki, wchodzi do łazienki i myje twarz.

Tess otwiera drzwi, burczy coś, co można by odczytać jako „dzień dobry”, po czym ściąga koszulkę, w której spała, i wtacza się od razu pod prysznic.

Jimmy patrzy na nią przez przezroczyste ściany kabiny prysznicowej. Jak moczy długie do ramion, jasne włosy, odchyla głowę i zamyka oczy. Woda spływa po jej szczupłym ciele. Na pierwszy rzut oka nie widać, że była w ciąży i urodziła troje dzieci, ale on, który ma okazję patrzeć z bliska, wie. Zna rozstępy na brzuchu i smugi na pupie i udach. Zawsze była nieduża, na granicy chudości, o kościstych biodrach i małych piersiach. Nadal taka jest, a on wie, że nie czuje się z tym dobrze – słyszał, jak uskarża się na swoje niekobiece ciało, luźną skórę na brzuchu, rozstępy i znamiona. Jej ciało bez wątpienia zmieniło się po dzieciach, skłamałby, gdyby twierdził coś innego, ale w jego oczach Tess jest kobietą, którą kocha, matką ich dzieci. Nie chce mieć nikogo innego.

Tess wyciska na dłoń mydło i namydla ręce i nogi, podczas gdy to on chciałby to robić. Przesuwać dłońmi po jej wilgotnej, gładkiej skórze. Poprawia szorty, które zaczęły uwypuklać się w kroku.

– Potrzebujesz pomocy?

– Może.

Co? Dobrze usłyszał? Uchyla drzwi kabiny prysznicowej i widzi figlarny uśmiech i błyszczące oczy. Tak, ona w to wchodzi!

Jimmy w dwie sekundy zdejmuje z siebie ubranie i wchodzi do zaparowanej kabiny. Wspomnienie snu jest nadal świeże. Całuje jej mokre wargi z nieopanowanym żarem oraz wdycha zapach kokosa i wanilii, który ją otacza. Wodzi dłońmi po jej ciepłej, śliskiej skórze, po ramionach, barkach i w dół po plecach, chwyta jej pośladki i przyciska ją do pulsującego penisa we wzwodzie. Nie może sobie w ogóle przypomnieć, kiedy po raz ostatni uprawiali seks, i gdy ona go łapie i głaszcze kciukiem po żołędzi, opanowuje się, żeby nie przycisnąć jej do ściany kabiny i nie wedrzeć się do środka. Zamiast tego gładzi dłońmi po jej piersiach, chwyta brodawkę między palce i ostrożnie ją szczypie. Opuszcza głowę, żeby ją polizać, gdy ktoś wali w drzwi.

Ogniste spojrzenia 2: Jimmy - opowiadanie erotyczne

Подняться наверх