Читать книгу Aneks - Teresa Torańska - Страница 5
Przedmowa
ОглавлениеTeresę poznałem jesienią 1981 roku, zaraz po tym, gdy ukazał się jej pierwszy wywiad z dawnym komunistycznym dygnitarzem. Była młodą dziennikarką i reporterką, związaną z tygodnikiem „Kultura”, ja młodym wówczas historykiem, redagującym dział historyczny „Tygodnika Solidarność”. Łączyła nas potrzeba działania na rzecz odkłamania historii najnowszej i wypełniania „białych plam”, które pokrywały prawie całe minione trzydziestopięciolecie.
Był to czas Solidarności, wybuchu potrzeby wolności i samoorganizacji społeczeństwa, zarazem odrzucenia systemu dominacji monopolistycznej partii i jej kontroli nad życiem umysłowym. Każdy tydzień zmieniał postawy, budził głód informacji o współczesności i przeszłości. Zmieniała się także prasa, przynosząc między innymi próby przypominania skazanych przez dziesięciolecia na zapomnienie kart z historii PRL. Do tego czasu właściwie nie istniały poważne opracowania o dziejach politycznych Polski po 1945 roku. Nie prowadzono badań nad przeszłością PRL, archiwa były niedostępne, cenzura pilnowała, by nie ukazywały się dokumenty, wspomnienia, opracowania, które mogły podważyć bezkonfliktowy obraz powojennych dziejów. Bardzo nieliczne publikacje emigracyjne lub pozacenzuralne o latach powojennych, stalinizmie, roku 1956, epoce Gomułki docierały do nielicznych. Najnowsza historia należała więc do najważniejszych w 1981 roku tematów odczytów gromadzących tłumy w salach uniwersyteckich i na zgromadzeniach organizowanych przez Solidarność w fabrykach. Oczekiwano odpowiedzi na pytania: Jak system, który właśnie obalano, mógł trwać? Dlaczego doprowadził do bankructwa?, ale też: Skąd się wziął i jak powstawał? Pytano, czy musiał trwać tak długo i jak wyglądały bunty społeczne 1956, 1968, 1970 roku, do których bezpośrednio odwoływała się Solidarność.
Wśród tygodników społeczno-kulturalnych szczególnie wiele o najnowszej historii pisała „Polityka”, coraz odważniejsza od wiosny 1981. W połowie roku zamieszczono obszerne materiały o buncie robotników Poznania w 1956 roku i podano historię rad robotniczych. W numerze z 22 sierpnia ukazał się wywiad Teresy Torańskiej z Wiktorem Kłosiewiczem, w okresie stalinowskim przewodniczącym związków zawodowych. Wywiad był poprzedzony wstępną notą autorki: „Co najmniej połowa Polaków urodzonych po wojnie odbudowę, stalinizm, epokę Gomułki zna z opowiadań. Wiedzę o niedawnych przecież latach – czterdziestych, pięćdziesiątych, sześćdziesiątych czerpała ze źródeł przeróżnych: oficjalnych, jak prasa i podręczniki – przeważnie schematycznych, domowych – równie jednostronnych, nielegalnych – nie zawsze rzetelnych, z anegdot, plotek – zabawnych, złośliwych, powierzchownych. Do źródeł nie dociera prawie nikt. Większość z nich jest zresztą niedostępna. Dostępni są za to ludzie. Ci, którzy decydowali lub byli świadkami decyzji. Poprosiłam ich o rozmowę i pragnę im podziękować za to, że rozmowy tej nie odmówili. Mimo że nie mogłam nie zadawać pytań nietaktownych: dlaczego, jak, a co pan wtedy, przecież pan przy tym był?”. Cały cykl nazwano „Pan przy tym był”, a w jego ramach ukazały się trzy wywiady – z Kłosiewiczem, z Edwardem Ochabem (31 października) i Jerzym Morawskim (28 listopada). Potem przyszedł stan wojenny.
Teresa Torańska pracowała w tygodniku „Kultura”, pisała reportaże. Pomysł rozmów z dawnymi dygnitarzami był skokiem na głęboką wodę, także w tym sensie, że nie zajmowała się wcześniej historią. Teraz, przygotowując się do wywiadów, zachłannie czytała to, co mogła znaleźć, co jej poradzili koledzy. Konstruowała pytania, świadoma nierówności stron w tych rozmowach. Pytała z pozycji młodej Polki, która chce znać wytłumaczenie dawnych decyzji i zwrotów, chce zrozumieć, może dać się przekonać. Jest czupurna i dociekliwa, ale nie arogancka. Nie wie lepiej, ale chce wiedzieć, choć nie podziela poglądów i postawy rozmówcy. Jest przedstawicielem pokolenia, które właśnie się zbuntowało, ale chce lepiej rozumieć, przeciw czemu się zbuntowało. Uwagę skupiła na pierwszym powojennym dziesięcioleciu – okresie tworzenia systemu i jego najstraszniejszej, stalinowskiej fazie, oraz wielkim kryzysie 1956 roku. Była świadoma, że jej rozmówcy mają całkowicie inną mentalność, niespotykaną już nawet wśród ówczesnych działaczy PZPR, była więc ciekawa, jak ta mentalność się kształtowała, z czego wyrośli, jak stali się komunistami, i co to konkretnie znaczyło. Wszystko to były pytania prawdziwie rewolucyjne, na które nie potrafili się zdobyć starsi, czujący respekt lub strach przed dawnymi dygnitarzami. Rozumiejący też, że poruszenie takich tematów dotyka granicy cenzuralności, i tak bardzo przesuniętej, ale co do trwałości – niepewnej. Toteż redaktor naczelny „Kultury” bez czytania tekstu powiedział „nie”. „Polityka” była odważniejsza, ale też mocniej usytuowana politycznie.
Można się zastanawiać, dlaczego dawni partyjni dygnitarze zdecydowali się na spotkanie z Torańską, odpowiadanie na jej trudne pytania, tłumaczenie swych postaw i decyzji. Przez ponad dwadzieścia minionych lat nie widzieli potrzeby wspominania. Odpowiedzią mogą być zdania z artykułu Artura Starewicza W poszukiwaniu sedna sprawy, zamieszczonego w „Kulturze” (nr 11 z 15 marca 1981): „Kraj nasz przeżywa okres wyjątkowy, kiedy tętno historii bije rytmem gwałtownym i mocnym. Z kłębowiska napięć, sprzeczności i rozbieżnych dążeń musi wyłonić się nowy kształt socjalistycznej rzeczywistości. Jedno jest pewne: powrót do starego, tj. do tej postaci socjalizmu, do tego systemu sprawowania władzy, jaki dominował przez ubiegłe trzy z górą dziesięciolecia, jest niemożliwy. Polska już nigdy nie będzie taka, jaka była do lata 1980 r.”. To przekonanie skłaniało do spojrzenia za siebie, zastanowienia się nad przeszłością, poszukania korzeni tak głębokiego kryzysu systemu. Wytłumaczenia się, wyłożenia swoich racji osobie innego pokolenia i innych doświadczeń. Jerzy Morawski mówił autorce: „jak się natrafi na panią Tereskę, jak tutaj siedzi, i ona zacznie grzebać w tym i pytać obcesowo o różne rzeczy, to człowiek zaczyna się zastanawiać na nowo, i na nowo”. Teresa zmusiła swych rozmówców do wyjścia poza konwencję i język właściwy partii komunistycznej, do tłumaczenia „prozą”, o co im wówczas chodziło, dlaczego czynili tak, a nie inaczej.
Po 13 grudnia władze stanu wojennego zawiesiły, a potem zlikwidowały „Kulturę”, a Teresa Torańska została bez pracy. Negatywnie zweryfikowana, z pewnością właśnie za te wywiady, nie zamierzała jednak przerywać tego, co dotąd robiła. Nawiązane przedtem kontakty były kontynuowane, dawni dygnitarze nie cofnęli się, nie odmawiali jej spotkań, najwyżej bywali ostrożniejsi. Na przykład Ochab umawiał się na spacery, zapewne biorąc pod uwagę podsłuch w swoim mieszkaniu. Inni i to lekceważyli. Teresa pobudziła ich potrzebę spowiedzi, zdania sprawy ze swego życia, wyborów, decyzji, które nie mogły być akceptowane. Takiej akceptacji chyba nie oczekiwali, ale zapewne traktowali ją jako pośrednika do współczesnych i przyszłych pokoleń. Wiedzieli, że nie otrzymają usprawiedliwienia, ale chcieli uzyskać zrozumienie, choć częściowe.
Byłem zafascynowany podjętą przez nią pracą. Widywaliśmy się często w 1982 i 1983 roku, rozmawialiśmy przede wszystkim o tym. Teresa była całkowicie skoncentrowana na tych wywiadach, szukała źródeł pozwalających zadać dalsze pytania, a więc książek, artykułów w dawnej prasie, przeglądała „Nowe Drogi” i „Trybunę Ludu” z okresu stalinowskiego, podpytywała też zaprzyjaźnionych starszych dziennikarzy, którzy byli świadkami epoki. Analizowała psychologię swych rozmówców, szczegóły ich życia (na ile było to możliwe przy braku dostępu do archiwów), zastanawiała się nad ich prawdomównością. Do niektórych czuła sympatię, do innych zdecydowanie nie, ale nawet wobec nich, zadając pytania, zachowywała elegancję. W rozmowach z niektórymi, na przykład z Jakubem Bermanem, dochodziło do ostrych spięć, ale potrafiła je rozładowywać gestem czy uśmiechem. Żaden z rozmówców nie przerwał wywiadu, nie odmówił dalszych spotkań. Niektórzy, jak samotnie żyjący w Warszawie Roman Werfel, odnosili się do niej z autentyczną przyjaźnią. Wywiady prowadziła jednocześnie z kilkoma osobami, z większością spotykała się wiele razy. Równolegle też powstawały fragmenty maszynopisu, niektóre dane mi było wówczas przeczytać. Pewne teksty powstały jednak szybko, na przykład rozmowa z Walentym Titkowem nagrana i spisana jeszcze w 1981 roku. Podobnie jak rozmowa z Kłosiewiczem, jest ona znacznie mniej wnikliwa niż wywiady z Ochabem, Bermanem czy Stefanem Staszewskim, którym poświęciła najwięcej czasu i wysiłku.
Teresa Torańska stworzyła dzieło wyjątkowe w skali światowej. Komuniści nie pisali wspomnień, nie zdawali sprawy ze swych rządów ludziom postronnym, skrzętnie ukrywali tajemnice swojego ruchu. Do absolutnych wyjątków należą wspomnienia Chruszczowa, przemycone z ZSRR na Zachód, a także Władysława Gomułki, doprowadzone jednak tylko do lata 1944 roku. Jedynie polscy komuniści zdali relację ze swych działań i sposobów myślenia, a uczynili to, bo zapukała do nich Teresa Torańska. I tylko dlatego zdecydowali się mówić, że komunizm w Polsce zbankrutował w latach 1980–1981, został jawnie i zdecydowanie odrzucony przez polskie społeczeństwo, a oni stanęli wobec zanegowania sensu ich życia i ich działań.
W 1984 roku w podziemnej oficynie „Przedświt” wyszła książka z wywiadami zatytułowana Oni. Teresa zdecydowała, że jej treścią będzie epoka stalinizmu, pierwsze dziesięciolecie, zamknięte datą 1956. Narzucało to pewien wybór, a zatem na boku pozostały rozmowy skoncentrowane na okresie rządów Władysława Gomułki. Tak więc w teczce Autorki pozostały rozmowy z Jerzym Morawskim, Arturem Starewiczem, Walentym Titkowem. Zajęta następnymi projektami, kolejnymi rozmowami, które tworzyły jej dalsze książki, nie poddawała ich już dalszej obróbce redakcyjnej. W rozmowach czasem wracała do tych samych spraw i zdarzeń, drążyła temat, ostateczna praca polegała na scaleniu wątków, wybraniu najlepszych sformułowań, dopisaniu brakującej daty. Tej pracy nie zdołała wykonać.
Niniejszy tom powstał z wywiadów, które pozostały w teczce zmarłej w 2013 roku Autorki. Do wcześniej spisanych rozmów ze znanymi kiedyś działaczami partii – Morawskim, Starewiczem, Titkowem – dodane zostały rozmowy przeprowadzone później z ludźmi, którzy w komunizm się zaplątali, ale nigdy nie byli jego prominentnymi działaczami – Arturem Hajniczem, Samuelem Sandlerem czy jeszcze luźniej związanym z partią Jerzym Pomianowskim.
Wszyscy oni próbują racjonalizować swoje zaangażowanie, wskazują na okoliczności życiowe i moment zafascynowania ruchem. Hajnicz podkreśla wyraźnie wspólnotę, którą stanowiła elita partii. Warto czytać książkę też pod tym kątem – socjologii i psychologii tej wspólnoty, reguł nią rządzących, kryteriów awansu i degradacji. Chociaż dysponujemy dziś dostępem do archiwów, protokołów poufnych narad i wewnętrznymi notatkami, to zapisane tu świadectwa ludzi dają często klucz do lektury urzędowych dokumentów, pokazują kuluary, kuchnię polityki. Nie znaczy to oczywiście, że do ocen i wyjaśnień rozmówców Torańskiej należy podchodzić bezkrytycznie. Jak każda relacja są subiektywne, oddają pogląd danej osoby zarejestrowany już po latach, przefiltrowany przez późniejsze doświadczenia; czasem pamięć jest nieostra. Niektóre ważne wydarzenia nie zostały opowiedziane, na przykład Starewicz nie mówi nic o Biurze Prasy KC, którym kierował w latach 1957–1963 i nadzorował redakcje wszystkich dzienników i tygodników; w tym czasie następowało dławienie prasy, zaostrzanie cenzury. Być może ten fragment swojej biografii miał opowiedzieć osobno, ale do nagrania nie doszło. Morawski bardzo krótko mówi o zmianach w ruchu młodzieżowym jesienią i zimą 1956–1957, a były to zmiany ogromne, przez niego początkowo nadzorowane. W 1957 roku brał udział w tłumieniu niezależności odrodzonego harcerstwa, choć nic na ten temat z rozmowy się nie dowiemy. Takie luki są jednak konsekwencją braku opracowań w czasach, gdy wywiady były przeprowadzane i związanych z tym trudności zadawania odpowiednich pytań. Mimo tych luk czytelnik rozmów Torańskiej otrzymuje potężną dawkę wiedzy o epoce PRL oraz bogaty materiał do przemyśleń i refleksji.
Oddany w tych rozmowach obraz dziejów nieraz drażni i irytuje. Prawie nic nie ma o oporze społeczeństwa, o terrorze bezpieki, procesach politycznych, możemy przeczytać usprawiedliwienie sfałszowania referendum i wyborów, zauważyć lekceważenie legalnej opozycji, jaką był PSL, a w jednym z wywiadów pada kuriozalne stwierdzenie, że PPS sam się spacyfikował. Różne straszne czyny są usprawiedliwiane warunkami geopolitycznymi i koniecznościami epoki. Z pewnością perspektywa wywiadów jest podyktowana usytuowaniem tych ludzi, wyznających wówczas monopolistyczną ideologię, przekonanych o braku alternatywy dla kierunku, który realizowali, ale też patrzących na Polskę i społeczeństwo z gabinetów władzy i praktycznie niemających kontaktów ze społeczeństwem. Prawie nieobecny w tym obrazie dziejów jest Kościół, ale też życie codzienne Polaków, ich warunki materialne, problemy odbudowy kraju i zagospodarowania Ziem Zachodnich. Były to sprawy pochłaniające siłą rzeczy wiele uwagi rządzących, ale po latach najmocniej wybrzmiewają inne wątki. Należą do nich również relacje ze Związkiem Sowieckim dominującym nad Polską i określającym granice jej wolności. Rozmówcy Torańskiej dominacji sowieckiej nad Polską zawdzięczali swoją pozycję polityczną, możliwość sprawowania władzy, ale zarazem odczuwali presję i różnie na nią reagowali, o czym ciekawie opowiadają. Bez odpowiednich decyzji podjętych w Moskwie nie byłby możliwy zwrot polityczny roku 1948, odsunięcie Gomułki i przyspieszona stalinizacja, połączona z próbami narzucenia obcej kultury, także sowieckich form propagandowych. Ale też bez odpowiedniego zaangażowania i umiejętnej gry nie byłoby możliwe wykorzystanie odwilży po śmierci Stalina dla liberalizacji w Polsce i poszerzenia jej suwerenności. O tym skomplikowanym procesie, którego punktem kulminacyjnym było VIII Plenum i powrót Gomułki do władzy, opowiadają zwłaszcza Morawski i Starewicz. Oni też rozważają okoliczności odwrotu od Października, które miały przyczyny wewnętrzne i zewnętrzne. Blok sowiecki nadal trwał i możliwości zmian w Polsce były ograniczone. Czy można było pójść dalej? – to pytanie kumulujące najważniejsze problemy tej epoki. W wywiadach znajdujemy sporo materiału do takiego namysłu.
Przystępując do edycji tego niezwykle cennego materiału – cennego jako osiągnięcie dziennikarstwa i jako niepowtarzalne relacje – stajemy wobec potrzeby respektowania praw nieżyjącej już Teresy Torańskiej, a także jej rozmówców. Nie możemy dopisywać zdań czy dodatkowych wyjaśnień. Nasuwające się niejasności czy nieliczne błędy wydawca koryguje przypisami. Podajemy je jednak tylko wtedy, gdy jest to niezbędne, zachowując styl książek Teresy Torańskiej, w których wszystko jest wyłożone w rozmowie, bez posiłkowania się zewnętrznymi, redakcyjnymi komentarzami.
Andrzej Friszke