Читать книгу Najemnicy - Tomáš Bartoš - Страница 31

Оглавление

Posłowie

Najemnicy – wojna przyszłości

Po przeczytaniu ostatniej strony tej książki zostało we mnie mnóstwo uczuć i refleksji. Duma z tego, że jestem człowiekiem, zdumienie nad złożonością i pięknem wszechświata; zgroza na myśl o tym, do jak krwawego gatunku należymy, uczucie podniosłości wobec heroizmu, rozbawienia dla akcentów komicznych.

„Najemnicy” łączą w sobie akcję charakterystyczną dla klasycznego militarnego science fiction, respekt dla praw naturalnych hard science fiction, tajemniczość godną dobrych powieści detektywistycznych i mrożącą krew w żyłach atmosferę horroru. A do tego grupa głównych bohaterów, za których człowiek, chcąc nie chcąc, trzyma kciuki i życzy im, żeby przeżyli, wiedząc równocześnie, że nie wszystkim się to uda, a może nawet nikomu.

„Najemnicy” przymuszają do nieprzerwanego przewracania stron, pobudzają ciekawość i przyśpieszają puls. Gwarantują dobrą zabawę, która ukrywa w sobie wiele powodów do przemyśleń. A bez nich doznania podczas lektury nie byłyby tak doskonałe.

Autor bardzo interesująco przedstawia pojęcie ludzkości. Termin ten w tekście nie jest wykorzystywany wprost, pojawia się raczej w sposób domyślny. Sztuczna inteligencja, o której wiemy, że przed laty, aby przeżyć, zniszczyła całą ludzką kolonię, jest sympatyczna. Rozumiemy jej motywy, odmienność od własnych stwórców. W napięciu obserwujemy, jak nawiązuje stosunki z ludźmi, co umożliwia jej następne przemiany i sformowanie własnej osobowości. Nigdy jednak nie przekracza granicy koniecznej do przeżycia w okrutnym świecie, nie staje się marionetką w rękach ludzi, ale nowym, inteligentnym gatunkiem, z którym trzeba się będzie w przyszłości liczyć.

Cały wojenny wątek powieści przepojony jest delikatną warstwą humanitaryzmu; prastarą myślą – życzeniem, żeby podstawowym powodem istnienia żołnierzy, rycerzy, wojowników bez skazy i strachu nie było zabijanie, ale ochrona słabszych i bezbronnych.

Żołnierze u Bartoša nie są na szczęście czcigodnymi rycerzami Okrągłego Stołu. Wśród opisów zmagań z niegościnnym środowiskiem planety, pośród wojskowych operacji z użyciem znakomitej techniki, prowadzonych w celu przeżycia, autor znalazł czas na to, aby przybliżyć nam bohaterów książki jako realne postacie, mające swoje problemy, marzenia i swoją przeszłość.

W zespole najemników znajdują się jednostki reprezentujące całą gamę ludzkich charakterów. Od doktora Finchera, który do nich dołączył w wyniku dziwnych i poplątanych zrządzeń losu, poprzez doskonałego najemnika, ale przede wszystkim człowieka, Woroszyłowa, aż po lodowatego Gunnera czy Kuzmina – ludzi, którzy doszli tak daleko, jak tylko człowiek może dojść. A może jeszcze kawałek dalej.

Tym silniejsze sprawia wrażenie, kiedy są gotowi poświęcić się dla innych, zachować według zasady prawdziwych herosów – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, stać się bohaterami – ratownikami.

W przeciwieństwie do większości militarnych science fiction i najbardziej znanych space oper autor umieścił akcję w stosunkowo niedalekiej przyszłości i w bliskim wszechświecie; starał się maksymalnie uwypuklić kwestie związane z kierunkiem rozwoju nauki, wychodząc ze współczesnego poziomu wiedzy. Narzędzia bohaterów, ich broń, skafandry, środki transportu działają na teoretycznie znanych nam zasadach, są tylko bardziej skuteczne i odporniejsze niż cokolwiek skonstruowanego współcześnie. Właśnie potęga techniki, nieludzkie możliwości maszyn bojowych w kombinacji z tym, co w biznesie śmierci potrafimy już dziś, pozwala jeszcze dokładniej ocenić kruchość i cud życia.

„Najemnicy” przemawiają do różnych czytelników. Tych, w których tkwi podziw dla bohaterów bez lęku, do mężczyzn i kobiet czynu, którzy nie dają się zatrzymać nawet śmierci i dopną swego.

Dociekliwość jest charakterystyczna dla większości czytelników science fiction, zadają pytania: co by było gdyby? Podziwiają technikę przedstawioną w książce oraz jej olbrzymie możliwości.

A w końcu dochodzi do głosu ta część naszego ja, która pyta, kim jesteśmy, jak długo jeszcze tu pozostaniemy i czy, będąc największymi drapieżnikami na planecie Ziemia, nie zniszczymy sami siebie.

Każdy może sobie wybrać coś, co najbardziej mu odpowiada.

Nie jestem w tym posłowiu całkiem obiektywny, ponieważ dziełu Tomáša Bartoša, uczonego, który swoją wyprawą w dziedzinę literatury naukowo-fantastycznej zrealizował chłopięce marzenia, towarzyszyłem od pierwszej wersji aż do kształtu finalnego, brałem udział w wielu naukowo-technicznych, jak również czysto spekulacyjnych dyskusjach, przez co być może stało się ono choć odrobinę lepsze.

Cieszę się, że moje nazwisko mogę związać z „Najemnikami” chociażby w ten sposób.

Miroslav Žamboch

Najemnicy

Подняться наверх