Читать книгу Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko - Tom Phillips - Страница 11

Оглавление

Około siedemdziesięciu tysięcy lat temu istoty ludzkie rozpoczęły pierwsze prawdziwe dzieło zniszczenia.

W tym czasie nasi przodkowie rozpoczęli migrację z Afryki i rozprzestrzeniali się po całej kuli ziemskiej – najpierw dotarli do Azji, chwilę później do Europy. Unieszczęśliwili przy tym mnóstwo innych istot ludzkich, bo tak się złożyło, że nasz gatunek, Homo sapiens, nie był wtedy jedynym gatunkiem rozumnym na tej planecie – wcale nie. To, ile dokładnie innych gatunków ludzi pałętało się tu wówczas, jest kwestią dyskusyjną. Zbieranie fragmentarycznych szkieletów czy fragmentarycznego DNA i próba ustalenia, co właściwie uznaje się za odrębny gatunek albo podgatunek, albo tylko za nieco dziwną wersję tego samego gatunku, jest nie lada sztuką (jest to również idealny sposób na wszczęcie dyskusji, jeśli kiedyś znajdziesz się w gronie paleontologów, którzy mają trochę czasu do zabicia). Ale jakkolwiek je klasyfikować, na Ziemi żyły co najmniej dwa inne gatunki człowieka, z których najsłynniejszy to Homo neanderthalensis – lepiej znany jako neandertalczyk. W rezultacie wcześniejszych migracji z Afryki neandertalczycy przez ponad sto tysięcy lat zamieszkiwali większą część Europy i znaczne obszary Azji. Zasadniczo nieźle im się wiodło.

Niestety, ledwie kilkadziesiąt tysięcy lat po tym, jak nasi przodkowie wtarabanili się na scenę – mgnienie oka w kategoriach ewolucyjnych – neandertalczycy i wszyscy inni nasi krewni zniknęli z powierzchni Ziemi. Taki był początek schematu, który szybko stał się typowy dla całej historii ludzkości: gdy tylko gdzieś się zjawiamy, święty spokój diabli biorą. W ciągu kilku tysięcy lat od wejścia tak zwanych współczesnych ludzi na tereny zajmowane przez neandertalczyków ci drudzy zaczęli znikać z zapisów kopalnych, zostawiając po sobie tylko kilka widmowych genów, które wciąż nawiedzają nasze DNA (najwyraźniej dochodziło do krzyżowania się neandertalczyków z intruzami, którzy ich wypierali. Jeśli jesteś pochodzenia europejskiego albo azjatyckiego, istnieje duża szansa, w przedziale od jednego do czterech procent, że masz neandertalskie DNA).

To, dlaczego i jak my przeżyliśmy, a nasi kuzyni pojechali ekspresem do Wymarłowa, jest kolejnym dyskusyjnym tematem. Właściwie mnóstwo najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień wiąże się z zagadnieniami, które często będą się przewijać w tej książce. Może doprowadziliśmy do wymarcia neandertalczyków niechcący, przywlekając ze sobą choroby, na jakie nie byli odporni (większa część historii ludzkości jest tak naprawdę tylko historią chorób, które złapaliśmy podczas naszych podróży, a potem przekazaliśmy innym). A może byliśmy lepsi w przystosowywaniu się do zmian klimatycznych? Dowody wskazują, że nasi przodkowie żyli w większych grupach społecznych, komunikowali się i handlowali na znacznie większym obszarze niż bardziej odizolowani, skostniali neandertalczycy, co oznacza, że mogliśmy lepiej sobie poradzić, gdy uderzyła fala chłodów.

A może po prostu ich wymordowaliśmy, ponieważ, hej, właśnie to lubimy robić.

Zapewne – jak to zwykle bywa – nie ma jednego zgrabnego wyjaśnienia. Ale wiele z najbardziej wiarygodnych wyjaśnień łączy jedno – nasze mózgi i to, jak ich używamy. To niezupełnie takie proste jak stwierdzenie, że „My byliśmy mądrzy, a oni głupi”. Neandertalczycy nie byli ociężałymi matołami z popularnego stereotypu. Mieli mózgi równie duże jak my i w Europie przez dziesiątki tysięcy lat wyrabiali narzędzia, rozniecali ogień, tworzyli abstrakcyjne dzieła sztuki i biżuterię, zanim przyszedł Homo sapiens i zaczął podnosić poprzeczkę. Nasza przewaga nad neandertalskimi kuzynami miała związek przede wszystkim z myśleniem przekładającym się na umiejętności przystosowawcze, lepsze narzędzia, bardziej złożone struktury społeczne czy sposoby komunikowania się w obrębie grupy i pomiędzy grupami.

W sposobie myślenia ludzi jest coś, co nas wyróżnia jako wyjątkowych. Poważnie. Wskazuje to sama nazwa naszego gatunku: Homo sapiens, czyli „człowiek rozumny” (skromność, bądźmy szczerzy, nigdy tak naprawdę nie należała do naszych typowych cech).

I oddając sprawiedliwość naszemu ego, ludzki mózg jest niezwykłą maszyną. Umiemy dostrzegać w otoczeniu wzory i na ich podstawie odgadywać, jak coś działa, bo tworzymy złożony mentalny model świata obejmujący więcej niż to, co widzimy. Następnie możemy wykorzystać ten model jako punkt wyjścia do twórczych skoków: jesteśmy w stanie wyobrazić sobie zmiany, które poprawią naszą sytuację. Możemy przekazać te koncepcje innym ludziom, żeby mogli wprowadzić ulepszenia, o jakich my nie pomyśleliśmy, i obrócić wiedzę i inwencję we wspólny wysiłek przekazywany kolejnym pokoleniom. Następnie możemy przekonać innych, by wspólnie pracowali przy realizacji jakiegoś planu, który wcześniej istniał tylko w naszej wyobraźni, tak by dokonali przełomu, jakiego nikt z nas nie mógłby dokonać w pojedynkę. A później powtarzamy to na setki tysięcy sposobów, na okrągło, i to, co kiedyś było szokującymi innowacjami, staje się tradycją, która rodzi nowe innowacje, aż wreszcie kończy się czymś, co nazywamy kulturą albo społeczeństwem.

Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko

Подняться наверх