Читать книгу Ofiarologia - Tomasz Czarny - Страница 6

MILF

Оглавление

Podobała mu się. Kurwa, jak bardzo mu się podobała. Nieraz nie mógł myśleć o niczym innym, tylko o niej. O tym, co by z nią robił. Miała koło czterdziestki, była szczupła, zadbana, zawsze elegancka i pociągająca. I była jego sąsiadką.

Ileż to razy patrzył z ukrycia, z zacisza swego pokoju, jak wraca z pracy, wysiada z samochodu i przekręca klucz w zamku. Często patrzyła w jego okno, jak gdyby wiedziała, że ją podgląda i było to jego stałym rytuałem. Nigdy nie mógł się powstrzymać i gdy tylko się pojawiała w obrębie jego wzroku, zsuwał spodnie i bezceremonialnie zaczynał walić konia. Miał obfite wytryski, którym nieraz nie dawało rady nawet kilka chusteczek.

Najgorzej było latem. Ubierała się tak prowokująco i wyzywająco, że gdy mijał ją na ulicy i mówiła mu „cześć”, spuszczał głowę i szukał schronienia, po czym odwalał swoje przedstawienie.

Nie miał pojęcia, czym ona się zajmuje, ale był pewien, że obydwoje z mężem mają kasy jak lodu. Świadczyły o tym markowe ubrania i nie byle jakie samochody, wyglądające jakby wyjechały prosto z fabryki. Jaguar i Lexus. Miała na imię Donata. Ich dzieci chodziły zapewne do prywatnych szkół, do których odwozili je rano. Jaguar rzadko pojawiał się przed domem, co było oznaką częstych wyjazdów męża.

Gdyby tylko mógł…

Często fantazjował o niej, co by jej zrobił i co by z nią zrobił, oddając się wiecznej pokusie masturbacji, która stawała się kłopotliwa i powoli przeradzała się w obsesję. Te jej obcisłe, skórzane legginsy, szpilki z odkrytymi palcami, głębokie dekolty i mocny makijaż, który kontrastował doskonale z jej blond włosami. Był przekonany, że lubi seks i to ten perwersyjny, mocny. On lubił.

Gdyby tylko mógł jej dać jakiś znak, zachęcić ją, cokolwiek. Nie mógł. Zawsze pozostawała tylko w sferze jego marzeń.

Miał wrażenie, że jego uroczej sąsiadce nie układa się zbyt dobrze z mężem, często się kłócili, nawet przed domem.

Pewnego razu, gdy otwierała drzwi do swojego domu, patrzyła wprost na niego, jak gdyby go widziała. Ale on poczuł się bardzo nieswojo, poczuł się obserwowany, mimo tego, że to właśnie on był obserwatorem. Właśnie dochodził, gdy zaczęła zmysłowo oblizywać usta, by potem wsadzić w nie palec. Skąd, do cholery, wiedziała? Nie, nie mogła wiedzieć. Zapomniał się i obfity wytrysk wylądował na ścianie.Kobieta weszła do domu.

Może to były halucynacje, pomyślał. Palił dużo zielska, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się coś takiego. Nigdy. Ile by dał za to, by móc dobrać się do jej stóp, wyruchać ją w usta i wylizać cipę.

Koleżanki w pracy wydawały mu się jakieś takie mdłe, bez polotu i seksapilu, bez cienia kobiecości. To ona była jego boginią, obiektem jego ukrytych pragnień i fascynacji, chociaż Sandra ssała mu regularnie, połykając wszystko starannie, a później rżnął ją w dupę w swoim aucie. Ale to nie było to.

Kręciła go niedostępność sąsiadki i to, jak bardzo nie mógł jej mieć. Im bardziej uświadamiał sobie, że nie może jej mieć, tym bardziej tego pragnął.

– Obciągnąć ci jeszcze raz po tym, jak miałeś go w mojej kakaowej dziurce?

– Spierdalaj.

Nieźle zarabiał i mógł mieć praktycznie każdą. Na raz, na wiele razy, na dłużej, co tylko chciał. Ale najlepiej smakuje to, czego nie można mieć.

Na ironię zakrawał fakt, że okno ich sypialni wychodziło wprost na jego okno. Niestety, nigdy jej w nim nie widział, nawet w pełni ubranej. Aż do tego pamiętnej nocy pewnego lata…

Upał nie dawał mu spać. Przewracał się z boku na bok. Pościel była zmięta i mokra. Wstał i postanowił zejść do kuchni po szklankę wody, jednak nie mógł się oprzeć pokusie, by spojrzeć przedtem choć raz przez okno.

Zobaczył to, na co czekał od dawna. Stała tam, ubrana tylko w zieloną halkę, i piła coś ze szklanki. Patrzyła wprost na niego. Przeszły go dreszcze. Boże, jest chyba trzecia w nocy, pomyślał, ale trafiłem!

Był pewny, że go widziała. Logika podpowiadała mu, że to niemożliwe, przecież chował się w mroku.

Nagle zdjęła ramiączko halki, odsłaniając pierś, chwyciła ją w dłoń i uniosła do góry. Oblizała sutek.

– O kurwa! Ja chyba śnię! – powiedział do siebie, wyjmując penisa ze slipek i masując szybko.

Zakryła pierś i podniosła halkę do góry, ukazując mu swoje wygolone łono.

– Ja pierdolę! Aghhhh! – wyjęczał przez zaciśnięte zęby, po czym spuścił się na dywan.

Uśmiechnęła się, a potem zniknęła gdzieś w głębi pokoju. Więcej już się nie pojawiła.

Długo nie mógł zasnąć. To było jak jawne zaproszenie. Jak miał rozwinąć tę sytuację? A może mu się zdawało? Może to był sen? pomyślał.

Jeśli to był sen to nie chcę się obudzić.

*****

Spotkał ją następnego ranka, gdy kosił trawę. Miała na nosie ciemne okulary i paliła slima. Dzieci wsiadały właśnie do auta. Za wszelką cenę nie chciał się na nią gapić, ale posyłał jej ukradkowe spojrzenia. A ona udawała, że tego nie widzi. Poczuł, jak jego fiut boleśnie rośnie, a ze spodenek zaczyna robić się namiot.

Nagle kątem oka dostrzegł, że idzie w jego stronę. Boże tylko nie to, pomyślał. Stanęła naprzeciw niego i wskazała kosiarkę. Wyłączył ją i zdeprymowany stał przed kobietą.

Patrzyła na widoczne oznaki jego wzwodu.

– Jak miło, że mnie tak lubisz… – powiedziała.

– Hubercie – dokończył.

– Jakoś tak nigdy nie było okazji. Podobało ci się to, co widziałeś? – zapytała, po czym zaciągnęła się. Okropnie się zaczerwienił.

– To znaczy co? – Udał, że nie wie, o czym mowa.

– Nie ściemniaj, na pewno patrzyłeś, jestem tego pewna. Jestem też pewna, że codziennie trzepiesz sobie konia, myśląc o mnie, mam rację?

Hubert spojrzał w stronę dzieci, ale one siedziały już w samochodzie.

– Spieszę się do szkoły odwieźć dzieciaki, później jestem wolna, jeśli wiesz, co mam na myśli. Mógłbyś wpaść na kawę ze świeżą śmietanką. Mógłbyś?

– Co? Uhmmm… nie wiem, doprawdy…

– Mógłbyś przyjść do mojego domu i pod nieobecność mojego męża wyręczyć go, zerżnąć mnie w migdałki i moją dupcię? Mógłbyś, Hubercie? Czy mam poszukać innego kutasa?

Zaniemówił. Zaschło mu w ustach. Mrugał nerwowo.

– Przemyśl to. Gdy nie ma samochodu, jego też nie ma, a moje dziurki potrzebują konkretnego jebania. Jutro o tej samej porze? W nocy?

– Ccco? Ttak… chyba tak…

Uśmiechnęła się, wsiadła do samochodu i odjechała. Nie wiedział, czy zlał się w spodnie, czy spuścił.

*****

Poszedł do domu i zaczął płakać. Po chwili ściągnął

spodenki i wziął się do roboty.

*****

Następnej nocy znowu nie mógł spać i praktycznie cały czas siedział przy oknie, przy zgaszonym świetle, obserwując okno naprzeciwko. Te ciągnące się chwile umilał sobie jak zwykle onanizowaniem się.

To zaczęło się około trzeciej. Tym razem była całkiem naga, a w rękach miała ogromne, czarne dildo. Nalał sobie whisky i wychylił na raz. Ciekawe, czy wiedziała, że tu jest i obserwuje ją w mroku. Przez chwilę zabawiała się swoją zabawką, by wkrótce zejść mu na moment z oczu. Po chwili pojawiła się z kartką papieru z bloku rysunkowego, a napis na niej brzmiał: „CHODŹ”.

Zniknęła z jego pola widzenia. Nie zastanawiając się dłużej, ubrał się, po czym popędził na dół, do drzwi. Idąc przez jej podwórko, nie zauważył drugiego samochodu.

Hubert nacisnął klamkę drzwi domu Donaty dłonią drżącą z podniecenia. Jeszcze trochę, a własna erekcja wybije mu zęby. Prawie biegł do sypialni, strofując samego siebie w myślach. Gdzieś w tym domu spały dzieci i niedobrze by było, gdyby je obudził.

Kobieta już na niego czekała, wypinając pośladki. W biegu zrywał z siebie spodnie, uwalniając sterczącego członka. Rozchylił pośladki Donaty, splunął pomiędzy nie, a potem rżnął ją w dupę do upadłego. Rzeczywiście, w jej słowach nie było ani grama przesady – potrzebowała tego. Może nawet bardziej niż on.

Świadomość, że posiadł kobietę dotychczas niedostępną, do tego mężatkę, dodała mu wigoru. Kiedy doszedł w kakaowej dziurce Donaty, nie miał dość, a co więcej, jego członek nadal sterczał, nie wykazując objawów zmęczenia. Kobieta objęła ustami jego kutasa, drażniąc językiem żołądź, jednocześnie umieszczając cipkę tuż nad jego twarzą. Hubert wetknął język tam, gdzie tak bardzo chciała go mieć. Obfite, aromatyczne soki Donaty oblepiały jego twarz, kiedy lizał jej wygolone łono, czując jednocześnie zbliżający się kolejny wytrysk. Pogrążony w seksualnym szale nawet nie poczuł, jak wzdłuż jego przełyku przesunął się niewielki, podłużny kawałek materii...

Po tym, jak wytrysnął w ustach swej kochanki, ta zwinnym ruchem przekręciła ciało tak, że teraz leżeli twarzą w twarz. Kiedy go pocałowała, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewał – chociaż może powinien, wiedząc, jaka jest perwersyjna – Donata przelała spermę z jego wytrysku ze swoich ust między jego wargi. Prawie się zakrztusił, wypluł większość, ale i tak część dostała się do jego żołądka. Kurwa, co to za kobieta?!

Donata śmiała się z jego zaskoczonej miny, ugodowo zlizała resztę, która osiadła mu na twarzy. Jej język pracował długo i wytrwale, sunąc wzdłuż jego szyi, zahaczając o sutki, które lekko przygryzła, przez podbrzusze, aż do rowka między pośladkami. Hubert prawie znów się spuścił, kiedy tak pożądana przez niego kobieta, tak odległa jeszcze do niedawna, lizała mu dupę, jednocześnie masując wypielęgnowaną dłonią jego jaja. Przed nastaniem świtu zostawił u niej tyle spermy, że chyba nie będzie miał czym się spuścić przez następne pół roku.

*****

Odkąd zaczął posuwać Donatę, Hubert nieco opuścił się w pracy. Ta kobieta wysysała z niego wszystkie siły jak jakaś wampirzyca. Nie miał ochoty dymać dodatkowo Sandry czy kogokolwiek innego. Kiedy mąż Donaty wracał na krótko do domu, para oczywiście kłóciła się zawzięcie, a Hubert powracał do walenia konia. Niestety, to nie miało już takiego efektu jak przedtem, zanim poszedł do niej poraz pierwszy, i przestawało się sprawdzać jako rozładowanie zastępcze. Poza tym ile razy walił konia, działo się coś dziwnego – miał ochotę jeść własną spermę. Zauważył u siebie ten patologiczny apetyt po kilku nocach z Donatą, a ta za każdym razem znajdowała sposób, by wlać mu w usta trochę jego własnego nasienia. Stuknięta suka. Ale jaka ładna. I jaka chętna. Dawała mu robić ze sobą wszystko. Rżnął ją w każdy otwór czym popadło. Była taka chętna, że prawdopodobnie dałaby mu się wyruchać w oczodół, gdyby wystarczająco długo nalegał.

Nie musiał już jej podglądać, w końcu dostał wszystko, co miała, jednocześnie pozostając w bezpiecznej odległości od tych aspektów życia, z którymi nie chciał mieć nic wspólnego – dzieci, szkoły, obowiązków domowych. Wygodny układ. Mimo wszystko stare przyzwyczajenie trzymało go przy oknie, wpakował nawet rękę w gacie, wyciągnął fiuta i zaczął tarmosić. Doszedł szybko, wystrzelił w ścianę i zamarł na widok tego, co wydostało się z jego członka. Spływający po ścianie glut kolorem nie przypominał spermy, za to jak najbardziej ropę. Wystraszony Hubert spojrzał na swój sflaczały organ, wciąż spoczywający w jego dłoni. Wyglądał normalnie. Nic nie bolało. Może to kwestia seksualnego przemęczenia? Ropa czy nie, Hubert zlizał spermę ze ściany i połknął, zanim zdążył zastanowić się nad kierującym nim impulsem.

*****

Wyjmując fiuta spomiędzy cycków Donaty, obficie spryskanych żółtawą, podobną do ropy spermą, pochylił się i zlizał wszystko do czysta. Już nie zastanawiał się, dlaczego tak się dzieje, nie martwił się, że nabierze przez to ochoty na facetów, zaakceptował ten fakt i po prostu dawał się ponieść. Hubert coraz mniej myślał. Jedyną czynnością, której się podejmował, był codzienny seks z Donatą – jej mąż znów wyjechał. Praca, kariera, rozrywki, wszystko poszło w odstawkę. Nie obchodziło go nic poza jej dziurkami. I własną spermą. Kiedyś słyszał, jak jedna laska mówi do drugiej, żeby nie połykała nasienia ze względu na dużą zawartość kalorii. Całkiem możliwe, że była to prawda, bo jakoś mu się przytyło ostatnio. Ogólnie nie czuł się za dobrze. Miał stale podwyższoną temperaturę, wypadały mu włosy, a na twarzy pojawił się trądzik. Pod oczami pokazały się sine obwódki i drobne zmarszczki.

Wydawało się, że jego pogarszający się stan nie zwrócił uwagi Donaty – wciąż była nienasycona i tak samo chętnie oddawała mu się w każdej wolnej chwili. Nie potrafił powiedzieć, kiedy i jak do tego doszło, że ich romans został ujawniony jej dzieciom, co nie pociągnęło za sobą żadnych konsekwencji. Najwyraźniej bachorki wolały matkę od ojca i trzymały zarówno jej stronę, jak i języki za zębami. Hubert nie starał się w żaden sposób zbliżyć do dzieci, obserwowali się ostrożnie z daleka. Wciąż nie zamierzał zostać ojcem. Czas pokazał, że nie będzie miał w tej kwestii wyboru...

*****

Nie pamiętał, jak do tego doszło. Nie wiedział, gdzie się znajduje. Jego opasłe cielsko rozlewało się po podłodze, z pępka ciekła krew, a z członka wydostawała się cienką strużką ropa. Hubert miał odleżyny, wysoką gorączkę i najwyraźniej zwidy, bo nie bardzo potrafił znaleźć powód, dla którego Donata i jej cała rodzina z mężem włącznie mieli stać wokół niego z wielką radością wypisaną na twarzach. Potwornie bolał go brzuch. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wcześniej doznał tak rwącego bólu. Wydawało mu się, że dolna część tułowia za chwilę oderwie się od kręgosłupa i po prostu odpadnie.

– Donata? – spytał słabym głosem. – Gdzie ja jestem? I co tu się dzieje? Chyba jestem poważnie chory...

– Nie jesteś chory, misiu – przerwała mu. – Po prostu rodzisz. Nie ty pierwszy i nie ostatni – dodała ze śmiechem.

– Co? Ja rodzę? JA?! O, kurwaaa...

I wtedy to się stało. Brzuch Huberta pękł, uwalniając wnętrzności mężczyzny. Razem z nimi, wraz z falą gęstego płynu zmieszanego z krwią, z wnętrza wyłoniło się idealnie ukształtowane niemowlę. Pojawienie się dziecka wywołało entuzjazm zgromadzonych. Natychmiast porwali je w objęcia i wkrótce w pomieszczeniu dał się słyszeć pierwszy krzyk noworodka.

– Mamy córkę – poinformowała uśmiechnięta Donata.

Stała przed nim naga, w pełnej krasie, z nieskazitelnie wygoloną cipką, chętna jak zawsze.

– To co? Jeszcze raz, zanim zrobisz się zimny?

To mówiąc, wskoczyła bez cienia obrzydzenia w kupę flaków, którą stał się Hubert, by po raz ostatni mu obciągnąć. Łono, które nigdy nie musiało wydawać dzieci na świat, zawisło nad twarzą jej kochanka, a potem mocno na niej osiadło. Ostatnie tchnienie Huberta powędrowało w głąb pochwy Donaty, kobiety, której pożądał bardziej niż czegokolwiek na świecie.

Ofiarologia

Подняться наверх