Читать книгу Skrzydła ognia. Księga 4. Mroczny sekret - Tui T Sutherland - Страница 10
Prolog
ОглавлениеLodoskrzydłe smoki pojawiły się znikąd.
To powinna być spokojna noc. Nie powinni zobaczyć nikogo poza Nieboskrzydłymi i innymi Błotoskrzydłymi patrolującymi górzystą granicę między ich królestwami. Nie stoczono żadnej bitwy w pobliżu ich wioski od czasu walk, w których stracili Żurawicę, szesnaście dni temu.
Tatarak nadal nie mógł myśleć o tamtej bitwie, nie czując ogromnej pustki otwierającej się w jego piersi. Czasem chciał zamknąć oczy, wpaść do tej jamy i nigdy już z niej nie wyjść. Nie mógł jednak – miał czworo rodzeństwa, które na nim polegało. Był ich przywódcą, ich skrzydliskiem, chociaż teraz już wiedział, że nie powinien nim być. To miejsce powinien zająć jego brat Łupek, którego jajo skradziono, zanim zdążyli się wykluć.
– Słyszałeś to? – szepnął Ugier, podlatując do Tataraka.
Najmniejsze smoczę z ich Błotoskrzydłej drużyny, którą tworzyło rodzeństwo, było także najbardziej spostrzegawcze. Tatarak nauczył się, że zawsze warto go wysłuchać.
– Co takiego? – odpowiedział szeptem, przechylając głowę i nadstawiając uszu.
Złapał pod skrzydła prądy powietrzne i obaj wznieśli się wyżej. Przyglądał się ciemnym, postrzępionym kształtom Pazurów Chmur. Nie wypatrzył żadnego ruchu ani nie usłyszał łopotu skrzydeł.
Mimo to obejrzał się na rodzeństwo i machnięciem ogona dał znać, żeby podlecieli bliżej. W jednej chwili Bażantka, Kropiatka i Moczar skupili się za nim w ciaśniejszym szyku.
– Wydawało mi się, że słyszałem syk – powiedział Ugier. – Gdzieś niedaleko.
Tatarak niespokojnie zerknął w dół na cieniste drzewa, które porastały górski stok. Kto wie, co mogło się tam kryć.
Słyszał jednak tylko Piaskoskrzydłego generała z przodu, który wydzierał się na całe gardło, jakby „dyskretny patrol” to była jedynie żartobliwa nazwa tego, co właśnie przeprowadzali.
– Ruchy, Błotoskrzydłe! – ryczał piaskowy smok. Eskadra siedmiu Piaskoskrzydłych bezwzględnie lojalnych wobec królowej Pożogi leciała za nim, powarkując. – Chcę wreszcie skończyć ten patrol i pospać trochę tej nocy!
– To pewnie nic takiego – powiedział do Tataraka Ugier.
W tej samej chwili dziewięć lodowych smoków wystrzeliło nagle z lasu i zaatakowało Piaskoskrzydłe.
To się rozegrało tak szybko i było to tak precyzyjnie zaplanowane, tak błyskawiczne i niespodziewane, że dwa Piaskoskrzydłe spadły po spirali z pociętymi na strzępy skrzydłami i krwią lejącą się z gardeł, zanim Tatarak zdążył w ogóle zorientować się, że to prawdziwy atak.
Moczar wrzasnął przerażony i chwycił się Tataraka, niemal zrzucając go z nieba. Moczar nigdy tak naprawdę nie doszedł do siebie po pierwszej bitwie, podczas której widział na własne oczy, jak umierała ich siostra Żurawica.
Muszę coś z tym zrobić, pomyślał Tatarak, ale nie w tej chwili.
– Moczar, opanuj się! – krzyknął, wyrywając z jego szponów skrzydło. – Szybko, musimy im pomóc!
Dostrzegł wahanie na obliczach rodzeństwa i złapał się na tym, że sam się zastanawia – znowu! – co zrobiłby w tej sytuacji Łupek. Czy bracia i siostry byliby szczęśliwsi i bezpieczniejsi pod jego przywództwem... I zastanawiał się, czy oni też zadają sobie te pytania.
Jednakże nikt nie powiedział tego, o czym wszyscy musieli pomyśleć: to samobójcza misja. Jak możemy im pomóc? Nie chcę stracić następnego brata lub siostry. Mimo to, ustawili się za nim w szyku i zanurkowali ku wijącym się smokom.
Tatarak nie cierpiał walczyć z Lodoskrzydłymi. Ich szpony z zadziorami sprawiały wrażenie dziesięć razy ostrzejszych od zwykłych, a zwężające się jak bicze ogony zostawiały piekące ślady na jego pysku i skrzydłach. A najgorsze ze wszystkiego było to, że mogły zabić smoka samym chuchnięciem.
Zionął ogniem w największą Lodoskrzydłą, która mocowała się z Piaskoskrzydłym generałem. Kłapnęła zębiskami i syknęła na Tataraka, ale była zbyt zajęta walką z Piaskoskrzydłym, żeby rzucić się na niego. Tatarak obrócił się w powietrzu, uderzając w srebrzystobiałe łuski, kiedy inny Lodoskrzydły zaatakował go z flanki. Przez chwilę szamotali się zaciekle, a wiatr uderzał w ich skrzydła. Wreszcie Tatarak zdołał raz jeszcze wykasłać płomień i Lodoskrzydły szarpnął się gwałtownie, gdy o mało nie przypalono mu nosa.
Tatarak dostrzegł Lodoskrzydłego, który nurkował w stronę Ugra, więc skoczył, żeby odepchnąć brata na bok, przyjmując na własną pierś uderzenie rozpędzonego białego smoka. Poleciał do tyłu i zobaczył, że Lodoskrzydła smoczyca zaciska niebezpieczne szpony na szyi Kropiatki. Ryknął z wściekłości. W jednej chwili znalazła się tam Bażantka, która zrzuciła Lodoskrzydłą z Kropiatki, ale biała smoczyca zaraz ponowiła atak z paszczą otwartą do chuchnięcia mrozem.
Nie mogę stracić nikogo więcej, pomyślał Tatarak. To by mnie zabiło.
Uderzył w bok Lodoskrzydłej i ciął szponami jej gardło, kiedy wykręciła szyję, żeby zionąć na niego. Wytrzeszczyła oczy i wydała z siebie bolesny gulgot, kiedy z ran trysnęła krew. Gdy ją wypuścił, spadła do ciemnego lasu, a jej skrzydła dygotały słabo jak u umierającego konika polnego.
– Odwrót! – rozległ się nagle ryk.
Serce Tataraka zabiło z nadzieją, kiedy pomyślał, że może to Lodoskrzydłe się poddają, ale wtedy zdał sobie sprawę, że to krzyczy generał Piaskoskrzydłych.
– Odwrót! – wrzasnął ponownie piaskowy smok.
Tatarak pomyślał, że może pokonaliby Lodoskrzydłe, gdyby walczyli dalej, ale nie warto było ryzykować. Każda chwila to kolejna okazja dla Lodoskrzydłych, żeby zabić kogoś z jego rodzeństwa. Odwrót oznaczał, że zachowa wszystkich przy życiu.
– Odwrót! – powtórzył rozkaz generała, łapiąc Ugra i odciągając go do tyłu. – Wycofujemy się! Bażantka, ty też!
Przyjrzał się walczącym kształtom w księżycowym świetle i wypatrzył swoją drużynę. Nadal wszyscy żyli. Na razie.
Jego siostra zatopiła zęby w przedniej łapie przeciwnika, który wypuścił ją z wrzaskiem. W okamgnieniu znalazła się u boku Tataraka i wzbili się w niebo z Moczarem, Kropiatką i Ugrem.
Tatarak zobaczył, że Piaskoskrzydłe poleciały w stronę gór. Większość Lodoskrzydłych śmignęła za nimi. Tylko dwa wyruszyły w pościg za nim i jego rodzeństwem.
– Tędy! – krzyknął, nurkując w stronę lasu.
Skoro Lodoskrzydłe mogły się tam ukryć, to jego smoki także. Nie musiał lecieć za Piaskoskrzydłymi. Zresztą one pewnie uciekną do Podniebnego Pałacu. A nie chciał doprowadzić Lodoskrzydłych do swojej wioski.
Gałęzie sosen uderzały go w pysk, kiedy wpadł między drzewa. Rodzeństwo ćwiczyło tego rodzaju szyk – lot w gęstym lesie w ciasnym ustawieniu. Musiał zaufać, że przypomną to sobie i będą trzymać się tuż za nim.
Usłyszał łopot skrzydeł dalej za nimi i odważył obejrzeć się za siebie. Nawet w mroku rozpoznał sylwetki rodzeństwa w locie. Nikogo nie brakowało. To pewnie Lodoskrzydła miotała się wśród górnych konarów.
Tatarak podjął ryzyko i wylądował. Pozostali opadli na ziemię w ślad za nim i natychmiast padli z wyciągniętymi skrzydłami, zamieniając się w kałuże cienia na ciemnej leśnej ściółce.
Zapadła cisza. Wszyscy wstrzymali oddech. Gałęzie skrzypiały w górze, drobne nocne zwierzątka śmigały w zaroślach wokół. Tatarak poczuł, jak wiewiórka przebiegła po jego łapie, ale nawet nie drgnął. Po długiej chwili usłyszał odległy gwizd i łopot skrzydeł, jakby Lodoskrzydłe zebrały się ponownie do odlotu.
Nadal się nie poruszył. Czekał niemal godzinę, aż nie mógł już dłużej wstrzymywać oddechu, a wszystkie smocze odgłosy dawno ucichły.
Wtedy bardzo ostrożnie i cicho nabrał powietrza. Usłyszał, że pozostali robią to samo.
– Nikomu nic się nie stało? – zapytał cicho Tatarak.
– To było okropne – szepnął Moczar. – Myślałem, że wszyscy zginiemy.
– Nic mi nie jest – odezwała się Bażantka. – A w każdym razie to się szybko wygoi.
– Mnie też nic nie jest – wtrąciła chrapliwie Kropiatka.
– Ugier? – zapytał Tatarak, kiedy najmniejszy smok się nie odezwał.
– Nienawidzę tej wojny! – wybuchnął Ugier. – Nie rozumiem, o co walczymy. Kogo obchodzi, kto jest królową Piaskoskrzydłych? Nigdy nie poznałem Pożogi i wcale nie mam na to ochoty. Dlaczego walczę z Lodoskrzydłymi o tron, który nie ma nic wspólnego z żadnym z nas?
– Bo nasza królowa mówi, że musimy – odpowiedziała Bażantka odrobinę zbyt sarkastycznie, żeby to było bezpieczne zdaniem Tataraka, nawet jeśli nikt nie mógł ich usłyszeć.
– Królowa Pardwa musiała mieć dobry powód, żeby sprzymierzyć się z Pożogą i Nieboskrzydłymi – powiedział. – Nie powinniśmy w nią wątpić.
– Poza tym wojna wkrótce się skończy – dodała niespodziewanie Kropiatka. Rzadko się odzywała, a jeszcze rzadziej od śmierci Żurawicy. Tatarak odwrócił się i zobaczył, że w jej oczach odbija się księżycowy blask. – Łupek ją zakończy.
Wypowiedziała imię Łupka w taki sposób, że Tatarak zapragnął zapaść się w kałużę błota i zostać tam na miesiąc. W jej głosie było tyle wiary w Łupka – w smoka, którego prawie nie znała. Rodzeństwo słuchało się Tataraka i go kochało, wiedział to przecież, ale na pewno zastanawiało się, jak by to było... I czy Żurawica nadal by żyła, gdyby Łupek od początku był ich skrzydliskiem.
– To prawda – powiedział Ugier, unosząc głowę. – Łupek i jego przyjaciele...Wkrótce nas uratują.
– To znaczy kiedy? – zapytał Moczar. – Myślałem, że proroctwo mówiło o dwudziestu latach. Czy to znaczy, że miną jeszcze dwa lata, zanim wojna się skończy?
– Tak naprawdę – odezwała się Bażantka – niektóre smoki uważają, że to zależy, od kiedy się liczy. Jeśli liczyć od pierwszej bitwy, to minęło dopiero osiemnaście lat. Jeśli jednak liczyć od śmierci królowej Oazy, od której tak naprawdę to wszystko się zaczęło, to minęło już prawie dwadzieścia lat. – Zauważyła, że Tatarak przechylił głowę, i wzruszyła ramionami. – Czytałam trochę o proroctwie, odkąd dowiedziałam się, że dotyczy Łupka.
Zapadło milczenie, kiedy wszyscy rozmyślali o Łupku, wojnie i przepowiedni.
– Jeśli jesteście niezadowoleni – odezwał się ostrożnie Tatarak – to moglibyśmy... Znaczy możemy spróbować odszukać Szpony Pokoju.
Bażantka syknęła zaszokowana.
– Ta wojna może mi się nie podobać, ale to nie znaczy, że powinniśmy porzucić nasze plemię i dom. Jesteśmy Błotoskrzydłymi. Nasze miejsce jest w wiosce.
– Chyba że ty uważasz, że powinniśmy odejść – powiedział Moczar, opierając się o bok Tataraka. – Zrobię, co zadecydujesz.
– Jak my wszyscy – dodał Ugier.
Tatarak wiedział, że to prawda. Tylko czy powinni? Nie miał pojęcia, co robić: zdradzić plemię czy narażać życie rodzeństwa?
– Nie musimy decydować teraz – wtrąciła łagodnie Bażantka. – Ledwie uszliśmy z życiem. Wracajmy do domu i prześpijmy się. Rano wszyscy lepiej się poczujemy.
Tatarak skinął głową i zaczęli się zbierać. Rozciągali zesztywniałe skrzydła, tak jak to było możliwe pod drzewami. Deszcz szpilek zsunął się po ich łuskach. Pachniał zimowymi ogniskami.
– Co właściwie robiły tu Lodoskrzydłe? – zapytał Moczar, przytupując w miejscu.
– Nie mam pojęcia – odpowiedział Tatarak. – Wygląda na to, że leżały w zasadzce i czekały na nas, ale nie jesteśmy ważnym patrolem. Może liczyły na coś innego, a my mieliśmy pecha i ściągnęliśmy ich uwagę.
– Może szukały tu gniazda wyskrobków – zasugerował Ugier.
– Jakiego gniazda wyskrobków? – Tatarak zerknął na niego zaskoczony.
– Nie czujesz zapachu? – zapytał Ugier. – Przelecieliśmy nad nim. Jest całkiem nieźle ukryte w lesie.
– Jakim cudem dostrzegasz coś takiego w trakcie szaleńczej ucieczki? – zdumiała się Bażantka.
Ugier wzruszył ramionami.
– Dlaczego Lodoskrzydłe miałyby interesować się gniazdem wyskrobków? – spytała cicho Kropiatka.
Wszyscy zastanawiali się nad tym chwilę, a potem spojrzeli na Tataraka.
– Nie wiem – przyznał bezradnie.
Miał wrażenie, że ciągle to powtarza ostatnimi czasy.
– To nie ma znaczenia – uznała Bażantka, rozkładając skrzydła. – Liczy się tylko to, że dzięki Tatarakowi przetrwaliśmy kolejną walkę.
Ciekawe, czy naprawdę tak myślą, zastanawiał się, bo ja na pewno nie.
– Mam nadzieję, że przeżyjemy także następną – dodał ponuro Moczar.
– Mam nadzieję, że następnej nie będzie – powiedział Ugier. – Mam nadzieję, że Łupek wypełni przepowiednię, zakończy wojnę i uratuje świat już niedługo, zanim znowu będziemy musieli walczyć. Co o tym myślicie? Uda mu się?
– Może – mruknęła Bażantka. – Mam nadzieję.
– Ja też – dodał Tatarak.
Spojrzał na gwiazdy.
Zanim wojna odbierze mi jeszcze kogoś, na kim mi zależy. Zanim nasza wioska zostanie zniszczona. Zanim będę musiał wybierać między wiernością wobec plemienia a bezpieczeństwem rodzeństwa. Zanim znowu będę musiał kogoś zabić.
– Ja też mam taką nadzieję.