Читать книгу Pomiędzy światami. Lekcje z Drugiej Strony - Tyler Henry - Страница 5
Początek
ОглавлениеMamo, musimy pożegnać się z babcią! – krzyknąłem. Zamilkłem na chwilę zdziwiony brzmieniem własnych słów. – Musimy ruszać w tej chwili. Ona umrze tej nocy.
Właśnie wbiegłem do kuchni i stałem przy matce. Czułem, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Chwilę wcześniej obudziłem się z przekonaniem, że moja ukochana babcia niedługo odejdzie. Moja matka, nie odzywając się, chwyciła telefon i torebkę po czym ruszyła w stronę drzwi. Gdy ruszyłem za nią, czas zaczął jakby zwalniać. Czułem niewysłowioną stratę, która przepływała przeze mnie niczym wyniszczająca fala. Wiedziałem, że muszę koniecznie pożegnać się z moją babcią. Wiedziałem też, że nie mamy dużo czasu.
Gdy zmierzaliśmy do samochodu, telefon mamy zadzwonił. Już przeczuwałem czego dotyczy. Coś, co początkowo było niewytłumaczalnym przekonaniem, stało się na moich oczach rzeczywistością. Gdy mama odebrała połączenie, poinformowano ją, że babcia chwilę wcześniej wydała ostatnie tchnienie.
W tej sposób, jako dziesięciolatek, doznałem mojego pierwszego doświadczenia, które mogę opisać jedynie jako „wiedzę”. To nie było zwykłe przeczucie. To przekonanie nie pozostawiające cienia wątpliwości o swojej prawdziwości, mimo że nie rozumiałem, skąd się ono bierze. Od tego dnia, ta dziwna wiedza zmieniła diametralnie sposób, w jaki pojmuję życie i śmierć. Nie wiedząc wcześniej czym jest intuicja czy przewidywanie przyszłości, byłem głęboko zdezorientowany tym co zaszło. Dlaczego obudziłem się z uczuciem niepodobnym do wszystkiego czego dotąd doświadczyłem – uczuciem zawierającym nieznanego pochodzenia informację, którą musiałem się podzielić?
W ostatecznym rozrachunku śmierć mojej babci wpłynęła na moje życie bardziej, niż ktokolwiek mógł wtedy to sobie wyobrazić. Podczas gdy moja rodzina była pogrążona w żałobie, ja sam nie mogłem zapomnieć uczucia, którego doświadczyłem tamtej nocy. Ludzie wokół mnie płakali, ale ja nie mogłem się zmusić do odczuwania tego w ten sam sposób jak oni. Wcześniejsze przeczucie o przejściu do innego świata (chociaż uświadomione jedynie na kilka chwil przed faktem) całkowicie odmieniło to, jak przyjąłem informację o jej śmierci. Ponieważ doświadczyłem przyszłości w sposób na który wspominamy przeszłość, zrozumiałem na bardzo głębokim poziomie, że nie było możliwości, aby temu zapobiec. Zamiast szukać pocieszenia, okazało się, że to ja wspierałem moich rodziców.
Nie zaskoczyło mnie to, że mama nie wspomniała tacie o moim doświadczeniu. Skoro sam niewiele rozumiałem z tego co zaszło, moi rodzice mieli na to jeszcze mniejsze szanse. Zaskoczyło mnie jednak jedno wspomnienie, które powtarzałem bez przerwy w swojej głowie. Była to mama chwytająca swoje rzeczy i zmierzająca ku drzwiom, która bez wahania usłuchała mojego ostrzeżenia. Czy sama miała „wiedzę”, że to co powiedziałem było prawdą?
Następnego wieczora, szykując się do snu, położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Po wyczerpujących wydarzeniach ostatniej doby, starałem się wyciszyć swoje emocje. Kiedy zacząłem przysypiać, poczułem słodki zapach zalewający pokój. Był wyraźnie znajomy. Będąc półprzytomny zdałem sobie sprawę, że to zapach kwiatowych perfum mojej babci, których używała, gdy byłem małym chłopcem.
Gdy tak leżałem w łóżku, zalewały mnie szczęśliwe wspomnienia dzielone z babcią, w których ten zapach odgrywał istotną rolę. Zacisnąłem mocno powieki. Bałem się, że jeśli otworzę oczy, to cenne połączenie z babcią wyparuje. Jednocześnie czułem, że osuwam się w odmęty snu.
Nagle poczułem się całkowicie rozbudzony i czujny. Nie byłem sam w swoim pokoju. Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, pojawiło się światło. Czy to były reflektory samochodu przejeżdżającego ulicą? Przetarłem oczy. Obok mojego łóżka pojawiła się postać. Wyglądała jak znacznie odmłodzona wersja mojej właśnie zmarłej babci. Do dziś zdumiewa mnie, jak spokojnie przyjąłem to zdarzenie jako dziesięciolatek. Babcia stała przy moim łóżku, uśmiechając się i promieniejąc złotym światłem. Chociaż wyglądała na czterdzieści lat młodszą niż w momencie, kiedy pierwszy raz ją spotkałem, esencja jej osobowości była nie do podrobienia.
Fascynował mnie bijący od niej blask. Przed śmiercią, podczas trwającej miesiące walki z rakiem, straciła wszystkie włosy i nie była w stanie wstać z łóżka. Kiedy zobaczyłem ją wtedy, miała piękne, lekko kręcone, blond włosy, młodzieńczo zaróżowione policzki i łagodne spojrzenie. Widziałem ją w sposób, w jaki postrzegała sama siebie. Zanim zdążyłem przetrawić co się dzieje, gonitwę moich myśli przerwał głos, który znałem przez całe swoje dotychczasowe życie.
– Nie będzie tego wiele, ale naszyjnik w brązowym pudełku jest twój – powiedziała. – To tylko rzeczy. Zobaczymy się ponownie.
Przyglądałem się ze zdziwieniem. Wydawała się tak zwyczajna, jej postawa cechowała się taką samą miękkością jaką miała za życia. Jej głos miał tę tak znajomą, miłą, kojącą barwę. Światło, którym promieniała, nasiliło się, po czym podeszła do mnie bliżej. Poczułem od niej obejmujące mnie ciepło i bezgłośną wiadomość: jej miłość do mnie przekroczyła granicę samej śmierci.
Znałem moją babcię jedynie przez dekadę jej życia, jednak jej obecność niosła ze sobą całe mnóstwo wspomnień. To było doświadczenie, które cenię sobie do dziś. Nie tylko miałem możliwość pożegnania, ale zyskałem nową perspektywę. Ujrzałem ją w sposób dotąd dla mnie niedostępny. Chociaż nasze spotkanie było krótkie, nawiedziło mnie wiele wspomnień przez samo przebywanie blisko niej. Do tego momentu nie rozumiałem, że wiele rzeczy można przekazać bez słów. Te wiadomości przyszły w formie obrazów, które początkowo miały niewielkie osobiste znaczenie: złoty naszyjnik z drewnianym pudełku, który zmienił się w kolorową biedronkę i bukiet czerwonych róż. Nie miałem kontroli nad tymi obrazami ani ich nie rozumiałem. Pojawiły się w moim umyśle jak świeże wspomnienie.
Ostatecznie wizyta mojej babci równie szybko i niespodziewanie, jak się zaczęła, tak się zakończyła. Poczułem dojmującą pustkę mojego pokoju – wcześniejsze wypełniające go ciepło zniknęło, gdy tylko skończyło się to surrealistyczne doświadczenie. Te chwile, w których ono trwało, zdawały się znajdować poza czasem, jakbym był przetransportowany do wieczności. Teraz światło, które wcześniej dało mi tyle radości, kontrastowało ostro z ciemnością. W pewien sposób czułem się, jakby umarła po raz drugi. Lata później nauczyłem się, że niektórzy zmarli nie odwiedzają swoich ukochanych osób zaraz po odejściu. Nie chcą przynieść nieprzygotowanym do tego bliskim kolejnej fali poczucia straty. Wierzę, że zmarli zdają sobie sprawę z etapu żałoby, na którym obecnie jesteśmy, i czekają aż będziemy gotowi, aby otrzymać od nich znak. Z drugiej strony zdarza się, że dusze wciąż potrzebujące domknięcia ziemskich spraw, szukają rozwiązania poprzez kontakt z bliskimi.
Gdy po wszystkim leżałem w łóżku, starając się przepracować niezwykłe doświadczenie, zastanawiałem się, czy powiedzieć rodzicom o niespodziewanej wizycie. Wiedziałem, że muszę być ostrożny w tym szczególnym okresie, nie wiedziałem też, jak mogą zareagować. Moja martwa babcia odwiedziła mnie w czasie snu na jawie i nie miałem wątpliwości, że było to zdarzenie, które naprawdę miało miejsce. Było to moje pierwsze duchowe przebudzenie – nie wspominając już o tym dosłownym. Byłem wdzięczny za możliwość połączenia się z pierwszą ukochaną osobą, którą utraciłem. Jednakże jej wizyta pozostawiła po sobie więcej pytań niż odpowiedzi.
Nigdy wcześniej nie rozmawiałem z członkami mojej rodziny o duszach komunikujących się po śmierci. Nie wiedziałem, czy moi rodzice uznają moje spotkanie z babcią za pocieszające czy raczej niepokojące, szczególnie w świetle tego, że przewidziałem jej odejście. Wiedziałem, że moi rodzice regularnie uczęszczają do kościoła, a dalsza rodzina jest głęboko religijna i ma w związku z tym stałe przekonania. Starałem się dopasować swoje doświadczenie do ich ram. Jeśli po śmierci jest jedynie piekło lub niebo, jak wytłumaczyć obecność niedawno zmarłej babci w moim pokoju?
Wtedy doszedłem do wniosku, że najbezpieczniej będzie zachować swoje wizje dla siebie. Zacząłem samodzielnie szukać odpowiedzi. Nie mogłem przestać myśleć o tym, dlaczego ze wszystkich rzeczy, o których mogła powiedzieć, położyła nacisk na naszyjnik? Szczególnie, że o jego istnieniu dotąd nie wiedziałem, a jego obecność w przekazanej wiadomości nie miała żadnego sensu? Dzieliliśmy wspólnie dekadę pełną wspomnień, ale ona nie przywołała żadnego z nich. Zamiast tego skupiła się na tym, by nie dać się pochłonąć przez „rzeczy” materialne. Było to zagmatwane, ponieważ jako niezbyt sentymentalny dziesięciolatek, nie czułem potrzeby posiadania czegokolwiek po mojej babci, aby ją zapamiętać, nie mówiąc już o tym, żeby się na tym skupiać.
Zwiastowało to lata odczytów w przyszłości, kiedy to nie potrafiłem zrozumieć kontekstu otrzymanych wiadomości. Raz za razem przekonywałem się, że jego rozumienie nie jest niezbędne w byciu przewodnikiem. Przekonanie, że to co intuicyjnie biorę za rzeczywiste – bez analizowania tego – jest pierwszym krokiem do potwierdzenia ważności informacji.
W ciągu kolejnych kilku dni moja rodzina przygotowywała się do pogrzebu babci. W kościele, kiedy ludzie powoli zapełniali ławki, poczułem, że nie czuję potrzeby, aby tu być. Zaledwie parę dni wcześniej doświadczyłem pożegnania najgłębszego z możliwych. Chociaż nie rozumiałem w pełni jego znaczenia, nigdy nie kwestionowałem jego realności. W czasie nabożeństwa obserwowałem nieznanych mi ludzi, serdecznie wspominających moją babcię. Gdy patrzyłem na kolejne osoby podchodzące do mównicy, zrozumiałem, jak moja najlepsza przyjaciółka, obrończyni i najbliższa mi ludzka istota zmieniała życia wszystkich, z którymi się zetknęła. Ich spojrzenie wyrażało stratę, której nie da się wyrazić słowami. Nie powstrzymało to ich jednak przed spróbowaniem. A co z duchem babci? Nigdzie go nie było widać. Wtedy zrozumiałem, że pogrzeby są tak naprawdę dla żyjących.
Udaliśmy się na cmentarz, gdzie obok mnie usiadła moja kuzynka. Na jej palcu wylądowała biedronka i siedziała tam całe nabożeństwo. Kiedy próbowała ją przegonić, wracała uparcie na jej lub moją dłoń. Była wręcz komicznie zawzięta. Poświęcaliśmy więcej uwagi temu natrętnemu owadowi niż słowom stojącego przy mównicy pastora. Pod koniec nabożeństwa moja ciotka zauważyła, jak mocno jesteśmy rozkojarzeni. Zasugerowała, że biedronka może być znakiem od mojej babci. Gdy tylko wypowiedziała te słowa, przez mój kręgosłup przebiegł dreszcz. Do dzisiaj to uczucie towarzyszy mi, gdy uzyskam potwierdzenie, że otrzymana wiadomość jest poprawna. Gdy nabożeństwo dobiegło końca, przed trumną babci leżały dziesiątki czerwonych róż. Poczułem taki sam dreszcz. Dwie z trzech wizji których doświadczyłem nastąpiły jedna po drugiej i były ze sobą powiązane. Co jednak oznaczała reszta wiadomości? Jak coś, co wydawało mi się najdziwniejszą zagadką w historii, miało składać się w całość?
Minęło kilka dni i nadszedł czas, aby udać się do domu babci. Planowaliśmy rozdzielić jej rzeczy pomiędzy najbliższą rodzinę. Chociaż nie była zamożna, dbała o swój dobytek i lubiła się nim dzielić ze swoimi wnukami. Szedłem po tych samych schodach, na których uczyłem się chodzić, i wspominałem lata spędzone razem. Siadywaliśmy na werandzie grając w gry planszowe lub chodziliśmy na spacery o zachodzie słońca. To był pierwszy raz, kiedy rodzina weszła do jej domu po jej śmierci. Nie mogliśmy się oprzeć nostalgii, jednak było to krótkotrwałe. Gdy tylko otworzyliśmy drzwi, odkryliśmy, że prawie wszystkie jej rzeczy zniknęły. Później dowiedzieliśmy się, że daleki członek rodziny wraz z żoną wyniósł prawie wszystko, co udało im się znaleźć. Moja bliska rodzina była zszokowana, gdy uświadomiliśmy sobie, że oprócz rzeczy o wartości pieniężnej, zniknęły również rzeczy o wiele ważniejsze: niedrogie, sentymentalne drobiazgi o wartości, której nie da się przeliczyć na pieniądze. Z mieszaniną smutku, żalu, gniewu i frustracji rozglądaliśmy się za jakimikolwiek drobiazgami, które mogłyby pomóc zachować pamięć o babci. Fotografie, które otaczały nas w czasie dorastania, nagle stały się pożądanymi przedmiotami. Aura desperacji przepełniała dom, gdy przemierzaliśmy go ten ostatni raz. Gdy robiliśmy ostatnie porządki, kuzynka oznajmiła, że znalazła pod łóżkiem w jednym z pokoi drewniane pudełko na biżuterię. Wbiegłem szybko do pomieszczenia i otworzyłem pudełko. Wewnątrz znajdował się jeden przedmiot – złoty wisiorek na łańcuszku.
Kiedy trzymałem wisiorek, który przeznaczyła mi babcia, zalały mnie emocje. W serii rozbłysków obrazy, które mi przekazała, przebiegały przez mój umysł. Zrozumiałem dokładnie, co zamierzała mi przekazać. Czerwone róże były jej sposobem na potwierdzenie, że wiedziała o tym, że jest kochana, ponieważ dziesiątki tych kwiatów przynieśli ci, którzy ją znali i się o nią troszczyli. Biedronka była przypomnieniem tego, że zawsze była z nami. Lecz przede wszystkim zdawała sobie sprawę, że niektórzy członkowie rodziny rozgrabią jej dobytek dla własnej korzyści, zamiast spędzić czas z resztą krewnych w czasie żałoby. W ten sposób uspokoiła nas, że rozczarowujące wybory żyjących nie są w stanie zakłócić jej spokoju po Drugiej Stronie.
W tamtej chwili zrozumiałem, że symbole i kontekst w jakim się pojawiają często niosą przekaz o wiele głębszy, niż mogłoby się początkowo wydawać. Co ważne, pokazało mi to, że moja desperacka potrzeba pożegnania się z nią w noc kiedy odeszła – uczucie z którym wielu może się utożsamić w obliczu straty – nie była konieczna. Śmierć nie oznacza, że musimy się pożegnać.
Po śmierci babci życie toczyło się w odmienny do dotychczasowego sposób. Pozostawałem świadomy bodźców spływających z otaczającego mnie świata, lecz zacząłem doświadczać nowych wrażeń i obrazów. Różniły się w swojej logice – czasami nadchodziły w trakcie snu, czasami na jawie. Czasami doświadczałem kilku dziennie, lecz potem przychodziły okresy, kiedy tygodniami nie miałem wizji lub przebłysków. W pewnym sensie wiedziałem, czy może podejrzewałem, co się dzieje. Jednak była to tylko dziwna, pozornie przypadkowa umiejętność. Nie miałem żadnej instrukcji obsługi, która powiedziałaby mi, jak z niej korzystać.
Byłem wdzięczny za to, że miałem okazję domknąć relację z moją babcią, lecz z drugiej strony dziwiło mnie to, że nie przekazała żadnej wiadomości przeznaczonej dla mojej mamy i taty. Ciągle mocno opłakiwali jej stratę. Jak się później dowiedziałem, niektóre osoby przechodzą po śmierci przez pewnego rodzaju proces, w trakcie którego „cichną” dla naszego świata. Podejmując się go, patrzą wstecz na swoje życie, aby lepiej zrozumieć wpływ, jaki wywarli na innych. Czas trwania tego procesu jest dla każdego różny i zależy od tego, jak dostosowują się do przejścia na Drugą Stronę. Udało mi się nauczyć, że zupełnie naturalną reakcją po śmierci jest poczucie rozłąki z bliskimi, z różnych powodów. W innych przypadkach krewni czują znaki przekazywane im krótko po ich odejściu. Metody na połączenie się z bliskimi są różne. Ciągle zaskakuje mnie, jak mocno duchy zachowują esencję tego, kim były za życia.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej