Читать книгу Zakazane miejsca: Warsztat - opowiadanie erotyczne - Vanessa Salt - Страница 4
ОглавлениеStella wyciera pobrudzone smarem ręce w zmiętą szmatkę. Przeciąga dłonią po spoconym czole i zauważa, że nie nałożyła mazi zbyt dokładnie. Wzrusza ramionami, stojąc w kanale serwisowym pod Volvo Amazonem. Dwudrzwiowe P120E z 1961 roku. Zna się na tym.
– Stella, pora zacząć weekend! – Gösta prawie na nią krzyczy. Widzi tylko jego buty robocze i kawałek znoszonego kombinezonu, który kiedyś był zielony. – Już siódma, piątek – zbliża się przesilenie, na zewnątrz świergoczą ptaki.
– Tu, w Boländerna nie ma żadnych ptaków… – Stella podnosi starego Amazona o pół metra. Kładzie łokcie na krawędzi kanału, mruży oczy i patrzy na Göstę, swojego szefa. Pod światło padające z mocnych świetlówek widzi tylko jego długą sylwetkę. Nikt nie wie, kiedy tak naprawdę powinien był przejść na emeryturę.
– Zabawne – odpowiada przeciągle Gösta. Pochyla się i ją obserwuje. – To była przenośnia, jakbyś nie załapała. Z tobą przecież nigdy nie wiadomo. A tak w ogóle, to ciężko cię odróżnić od tego kanału.
– Cha, cha – a w twoim przypadku ciężko stwierdzić, czy jesteś nagi, czy dalej masz na sobie jakieś ubrania. Stella skrobie śrubokrętem po stali otaczającej kanał i uśmiecha się do Gösty.
– Co powiedziałaś? Tu, w Uppsali mówimy standardowym szwedzkim – Gösta wybucha śmiechem i gładzi dłonią swoją łysinę. – I ostrożnie z tymi przyrządami – dodaje.
Zawsze mówi „przyrządy”, zamiast „narzędzia”. Jakby zajmowali się tu pacjentami. A nie zabytkowymi samochodami, które wymagają szczególnej opieki. W sumie, może Gösta ma trochę racji. Ale Stella nie ma siły tego komentować.
– Przecież nie jestem ze Szwecji. Przerabialiśmy to milion razy… – odchyla czapkę z daszkiem i drapie się po włosach.
Gösta znów zanosi się śmiechem. – No tak, natura ciągnie wilka do lasu, co nie?
– Fatalnie! – szydzi Stella. – Nigdy nie nauczysz się dialektu ze Skanii. Chyba, że miałeś na myśli coś innego? Przechyla głowę i wytrzeszcza oczy.
– Do cholery, Stella, skończ już to przedstawienie. Jeśli o mnie chodzi, mogłabyś być biała jak kreda. I tak trzeba by było cię szukać w tym kanale z reflektorem. Obydwoje chichoczą. – No dobra, pogasisz wszędzie? Kenta i Robban poszli już do domu. Pewnie będą pociągać z kielicha do poniedziałku – Gösta lekko wzdycha. – Mimo wszystko dobrze, że cię mamy.
– Mimo wszystko?
– Przestań. Wiesz, co mam na myśli – Gösta odwraca się i zmierza w kierunku ufajdanych drzwi swojego gabinetu. – Miłego weekendu, widzimy się w poniedziałek. Rozerwij się. Żyj! – rozkłada ręce i wychodzi.
Stella obserwuje szerokie, ale lekko przygarbione plecy Gösty. Jest wdzięczna. Nie każdy zatrudniłby dziewczynę urodzoną w Indiach, czy na Sri Lance – ludziom często mylą się te dwa miejsca, a ona zwykle wzrusza na to ramionami. Większość nie ma nawet odwagi, by spytać. Jeśli w ogóle rozumieją, co mówi. Tu, w Uppsali dialekt z Malmö jest niemal prowokacją. „Nadęte miasteczko uniwersyteckie w południowej Norlandii” – jak to kiedyś napisał jakiś profesor z Goteborga. Wciąż ją to bawi.