Читать книгу Domek letniskowy - opowiadanie erotyczne - Veronica Must - Страница 4
ОглавлениеTo czysty przypadek, że Signe i Joan zjadły dziś lunch z Thomasem i Bjørnem z działu produkcji.
Signe musiała przyznać, że gdy Thomas rozglądał się w tłumie za wolnym stolikiem, ściągnęła jego spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że mogą się do nich dosiąść.
Przy stole panowała przyjemna i swobodna atmosfera. To byli fajni faceci. Mieli po dwadzieścia lat – i jak to zazwyczaj bywa w tym wieku – duży luz. Gdy skończyli jeść, Joan spytała o ich plany na wakacje.
– Pewnie trochę poganiamy po świecie – zaczął Thomas – i pozwiedzamy.
– Poruchamy – zaśmiał się głupio Bjørn.
Mógł zepsuć tym dobry nastrój, ale jego żart wygrał z ogładą towarzyską. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Signe od razu poczuła słabość do nieco zawstydzonego Thomasa. Nie zdziwiłaby się, gdyby Joan przypadły do gustu arogancja i bezpośredni urok Bjørna.
– Jeśli chcecie, moglibyśmy kiedyś pojechać do mojego domku letniskowego.
To Signe zdobyła się na odwagę. Zupełnie tego nie przemyślała. To po prostu się stało.
– Wow, masz domek letniskowy? – spytał Thomas z zaskoczeniem w głosie.
– Tak. Odziedziczyłam go po ciotce.
– A gdzie on jest? – zaczęła Joan nieco zaskoczona. – Dlaczego nigdy nam o nim nie mówiłaś?
– Bo w zasadzie nie ma o czym mówić. To tylko małe gniazdko na wyspie Anholt, w którym po prostu można się przespać.
Od razu pożałowała, że użyła tego słowa. Co powiedziałaby ciotka Anni, gdyby usłyszała, że ktoś nazywa jej dom gniazdkiem? Zaraz się poprawiła.
– To mały, uroczy domek letniskowy położony przy lesie zasadzonym na granicy z pustynią. Znajdzie się w nim miejsce dla wszystkich.
Zauważyła, że gdy wypowiedziała te słowa, w oczach chłopaków pojawił się błysk.
– Pustynią?
– Przez gorące piaski pustyni sunie bałwan, aż z niego dymi… – zaśpiewała Joan, a Thomas się uśmiechnął.
– To kiedy wyjazd? – zapytał rozochocony Bjørn.
– Mogłabym najwcześniej za dwa tygodnie – wyjaśniła Joan.