Читать книгу Kwiaty na poddaszu - Virginia C Andrews - Страница 4

Prolog

Оглавление

Nadzieję powinno się malować na żółto, kolorem słońca, które tak rzadko oglądaliśmy. Gdy zaczynam przepisywać pewne wydarzenia ze swoich starych pamiętników, tytuł sam się narzuca. Otwórz okno i stań w słońcu. A jednak waham się, czy tak powinnam zatytułować tę historię. Ponieważ coraz częściej myślę o nas jako o kwiatach na poddaszu. Papierowych kwiatach. Narodzeni w jasnych barwach, ciemniejących z każdym dniem długiego, ponurego, męczącego, koszmarnego czasu, który spędziliśmy jako więźniowie nadziei i ofiary zachłanności. Nigdy nie dane nam było pomalować naszych kwiatów na żółto.

Karol Dickens często zaczynał swoje powieści od momentu narodzin głównego bohatera, a ponieważ jest on ulubionym pisarzem moim i Chrisa, chętnie skopiowałabym jego styl – gdybym tylko potrafiła. On był jednak geniuszem, któremu, w przeciwieństwie do mnie, z łatwością przychodziły słowa. Każde moje wywołuje łzy, gorycz, ból, wszystko dobrze wymieszane z poczuciem winy i wstydu. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę się czuła zawstydzona i winna. Myślałam, że tylko innym przypadał w udziale taki ciężar. Minęły lata, jestem teraz starsza i mądrzejsza, bardziej opanowana. Wściekłość, która kiedyś we mnie szalała, uciszyła się, więc mogę teraz, mam nadzieję, pisać prawdę bez nienawiści i uprzedzeń – jeszcze kilka lat temu byłoby to ponad moje siły.

Tak więc w tej „powieści” uczynię jak Karol Dickens i ukryję się pod fałszywym nazwiskiem. Będę żyła w nieprawdziwych miejscach i będę modliła się do Boga, aby ci, których ta historia dotyczy, odczuli ból po jej przeczytaniu. Oczywiście Bóg w swej nieskończonej dobroci dopilnuje tego, żeby jakiś wyrozumiały wydawca włożył moje słowa w książkę i pomógł mi wykuć sztylet, którym zamierzam się posłużyć.

Kwiaty na poddaszu

Подняться наверх