Читать книгу Żebrak-fundator - Władysław Syrokomla - Страница 3

III

Оглавление

Dziad się pokłonił, aż brzękły u szyi,

Krzyż Chrystusowy i medal Maryi. —

Odźwierny fuknął: «A toż co się znaczy?

Niedobrześ trafił, morałów twych szkoda;

Tu klasztor księży, nie szpital żebraczy,

Ani zajezdna żydowska gospoda.

Tu nie masz chléba i kątka dla ciebie,

U nas ciasnota i ubóstwo wszędzie,

My sami żyjem o żebranym chlebie;

Ruszaj stąd dziadu! nic z tego nie będzie!

A zresztą… zostań, odpocznij za bramą,

A ja się dowiem do starszyńskiéj celi,

Możeć jałmużnę gwardyjan udzieli —

Lecz pewien jestem, że powié to samo». —

I tak odźwierny, z niechęcią na twarzy,

Odszedł i zniknął w głębi korytarzy.

Wkrótce powrócił – «Mówiłem zapewno,

Że się nie wnęcisz pod klasztorne szczyty;

Ksiądz przełożony ofuknął mię gniewno:

Czy my bogacze? Czy my jezuity?

Czy widzą u nas pałace w klasztorze?

Że się włóczęgi chcą wnęcać bez pracy,

Na nas poddaństwo nie sieje, nie orze,

Sami jesteśmy w Chrystusie żebracy!

Dziad, mówisz, chory – umrze gdzie pod progiem,

To nowy kłopot, chować go potrzeba,

Dajcie mu piwa i krajankę chléba,

I niech co prędzéj wynosi się z Bogiem». —

Tak rzekł odźwierny i z sobą cóś radzi,

W środek klasztoru żebraka przyzywa,

I dał mu w izbie klasztornéj czeladzi

Krajankę chléba i szklanicę piwa.


Żebrak-fundator

Подняться наверх