Читать книгу Pomorze 1920 - Wojciech Zawadzki - Страница 6
Słowo wstępne
ОглавлениеRok 1920 na Pomorzu zapisał się jego powrotem do Macierzy po półtorawiekowej niewoli i obroną przed najazdem sowieckim. Są to dwie, ale jakże różne operacje wojskowe. Na te wielkie wydarzenia historyczne, które nastapiły w tak krótkim odstępie czasu, złożyło się wiele chwil pięknych i wzniosłych, i tyle wydarzeń dramatycznych i tragicznych, ile tylko niesie pożoga wojenna.
Słowem — był to rok niezwykły.
Zanim przedstawię operację wyzwolenia Pomorza i jego przyłączenia do Polski w styczniu i lutym 1920 r., warto przypomnieć mało znane powstańcze epizody pomorskie z okresu, gdy tzw. Kongresówka i Galicja znajdowały się już w Polsce. Opowiem nieco o radości Polaków — bo warto ciągle przypominać te uczucia Krajan — Kaszubów, Kociewian i Pomorzan — związanych ze spełnieniem ich marzeń o wolnej Polsce. Wróciliśmy też wtedy nad Bałtyk. Nie bez powodu tak symboliczną rangę nadał tej chwili gen. Józef Haller. Przyjrzymy się także (z konieczności wybiórczo) wojskowości pomorskiej z wiosny i lata 1920 r.
W następnej kolejności zajmiemy się wojną polsko-sowiecką, a dokładniej jej fragmentem pomorskim. Bitwa Polaków z Sowietami, która przeszła do historii pod nazwą warszawskiej, charakteryzowała się kilkoma wzajemnie powiązanymi formami działań wojennych — od obrony do kontruderzenia i pościgu. Zyskała ona zasłużenie sławę „osiemnastej decydującej bitwy w dziejach świata”. Nie bez podstaw pisał sowiecki wódz Michaił Tuchaczewski (Pochód za Wisłę):
„Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyśmy byli wyrwali z rąk burżuazji polskiej jej burżuazyjną armię szlachecką, wówczas rewolucja klasy robotniczej w Polsce stałaby się faktem dokonanym. A pożar ten nie dałby się ograniczyć ścianami polskimi. Jak wzburzony potok, rozlałby się po całej Europie zachodniej”.
Była to w istocie potężna operacja wojskowa, rozgrywająca się w sierpniu tego roku na znacznej przestrzeni. Jej przebieg opierał się na klasycznym schemacie napoleońskim. Przeto zwycięstwo znad Wisły przyćmiło wszystkie inne ówczesne wysiłki i wydarzenia wojenne na pozostałych odcinkach wielusetkilometrowego frontu.
Po wojnie rozgorzał namiętny i nierozstrzygnięty na dobre do dziś spór o autorstwo planu tej operacji: czy stworzył go Naczelny Wódz Józef Piłsudski, czy szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski, czy też, jak chcą inni, Francuz, gen. Maxime Weygand? Nie rozstrzygając tej kwestii, wyrażam opinię, iż decydujący głos w wojsku ma zawsze dowódca — w tym przypadku Józef Piłsudski — i to on ponosił za wszystko odpowiedzialność największą. Nic więc dziwnego, iż uczestnicy sporu z każdej strony sięgali po różnorakie argumenty, z fałszowaniem lub pomijaniem dokumentów włącznie. Skarżył się na to m.in. także Józef Piłsudski (Rok 1920), ale i sam nie był bez winy. W takiej to, po części, atmosferze rósł kult niezwyciężonego wodza Józefa Piłsudskiego, dla którego pewne wątki działalności jego samego lub innych były zbędne, niepożądane, bądź wręcz szkodliwe. Na tym tle uległy deprecjacji i zapomnieniu m.in. wydarzenia wojenne na Pomorzu.
Obszar DOG „Pomorze” stanowił wojskową jednostkę administracyjną, która na skutek rozwoju działań wojennych, wraz z zapleczem będącym w podporządkowaniu DOG Poznań, stała się faktycznie odrębnym obszarem operacyjno-taktycznym. Wiedział o tym Naczelny Wódz i być może zamierzył tę odrębność wykorzystać. Historiografia wojny polsko-bolszewickiej nie zna „Armii Zachodniej”, ale czyżby tej armii nie było w ogóle? Czy „Armia Zachodnia” była w rozumieniu Naczelnego Wodza tylko „niedookreślonym” pomysłem na pozyskanie dodatkowych rezerw, czy też może czymś większym — np. wyjściem awaryjnym na wypadek klęski pod Warszawą?
Dopiero po bitwie brodnickiej stało się możliwym rzeczywiste podporządkowanie obszaru DOG „Pomorze”, pod względem operacyjnym, dowódcy 5. Armii, gen. Władysławowi Sikorskiemu. Wtedy pomysł „Armii Zachodniej” można już było uznać wg jednych za chybiony, ba niedorzeczny, albo political fiction, jak chcą inni.
Jakby dla równowagi, wkład Wielkopolan i Pomorzan w tej wojnie został dostrzeżony na zupełnie innej płaszczyźnie. To mit bitnych i mężnych „oddziałów poznańskich”, czyli pułków Wojska Polskiego, zrodzonych w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 r. Oddziały wielkopolskie i pomorskie z reguły spójne, świetnie wyekwipowane, umundurowane i obute, świeciły przykładem wysokiej dyscypliny i nieustępliwości w boju, a i nierzadko sukcesem w bitwie.
Przedtem jedynie ppłk dypl. Zygmunt Bohusz-Szyszko (Działania wojenne nad Dolną Wisłą, Warszawa 1931) zajmował się fragmentarycznie obroną linii rzeki Wisły, ze szczególnym uwzględnieniem Płocka i Włocławka, które przynależąc do DOG Warszawa i DOG Łódź, znajdowały się poza pomorskim odcinkiem obrony.
Spróbuję zatem przypomnieć wysiłek zbrojny przede wszystkim Dowództwa Okręgu Generalnego „Pomorze” na rzecz obrony własnego terytorium. W takim ujęciu jest to pierwsze opracowanie tematu.
Zapraszam do lektury.