Читать книгу Konrad Wallenrod - Адам Мицкевич - Страница 4

II

Оглавление

      Z Maryjenburskiej wieży zadzwoniono.

Z obradnej sali idą do kaplicy:

Najpierwszy komtur, wielcy urzędnicy,

Kapłani, bracia i rycerzy grono.

Nieszpornych modłów24 kapituła słucha

I śpiewa hymny do Świętego Ducha.


Hymn

            Duchu, Światło Boże!

                  Gołąbko Syjonu!

      Dziś chrześcijański świat, ziemne podnoże

            Twojego tronu,

            Widomą25 oświeć postacią

I roztocz skrzydła nad syjońską bracią.

      Spod twych skrzydeł niech wystrzeli

            Słonecznymi promień blaski,

      I kto najświętszej godniejszy łaski,

Temu niech złotym wieńcem skronie rozweseli;

A padniem na twarz syny człowieka,

Temu, nad kim spoczywa twych skrzydeł opieka.

                  Synu Zbawicielu!

            Skinieniem wszechmocnej ręki

                  Naznacz, kto z wielu

                  Najgodniejszy słynąć

      Świętym znakiem twojej męki,

Piotra mieczem hetmanić żołnierstwu twej wiary

            I przed oczyma pogaństwa rozwinąć

      Królestwa twego sztandary;

A syn ziemi niech czoło i serce uniża

Przed tym, na czyich piersiach błyśnie gwiazda krzyża.


*

      Po modłach wyszli. Arcykomtur26 zlecił,

Spocząwszy nieco, powracać do choru

I znowu błagać, aby Bóg oświecił

Kapłanów, braci i mężów obioru.


      Wyszli nocnymi orzeźwić się chłody:

Jedni zasiedli zamkowy krużganek,

Drudzy przechodzą gaje i ogrody.

Noc była cicha, majowej pogody;

Z dala niepewny wyglądał poranek;

Księżyc, obiegłszy błonie szafirowe,

Z odmiennym licem, z różnym blaskiem w oku,

Drzemiąc to w ciemnym, to w srebrnym obłoku,

Zniżał swą cichą i samotną głowę;

Jak dumający w pustyni kochanek,

Obiegłszy myślą całe życia koło,

Wszystkie nadzieje, słodycze, cierpienia,

To łzy wylewa, to spojrzy wesoło,

Wreszcie ku piersiom zmordowane czoło

Skłania – i wpada w letarg zamyślenia.


      Przechadzką inni bawią się rycerze.

Lecz arcykomtur chwil darmo nie traci:

Zaraz Halbana i celniejszych braci

Wzywa do siebie i na stronę bierze,

Aby z daleka od ciekawej rzeszy

Zasięgnąć rady, udzielić przestrogi.

Wychodzi z zamku, na równinę spieszy.

Tak rozmawiając, nie pilnując drogi,

Błądzili kilka godzin w okolicy,

Blisko spokojnych jeziora wybrzeży.

Już ranek: pora wracać do stolicy;

Stają… głos jakiś… skąd… z narożnej wieży:

Słuchają pilnie – to głos pustelnicy.

W tej wieży dawno, przed laty dziesięciu,

Jakaś nieznana pobożna niewiasta,

Z dala przybywszy do Maryi miasta —

Czy ją natchnęło niebo w przedsięwzięciu,

Czy skażonego sumienia wyrzuty

Pragnąc ukoić balsamem pokuty —

Pustelniczego szukała ukrycia

I tu znalazła grobowiec za życia27.


      Długo nie chcieli zezwalać kapłani,

Wreszcie, stałością prośby przełamani,

Dali jej w wieży samotne schronienie.

Ledwie stanęła za święconym progiem,

Na próg zwalono cegły i kamienie:

Została sama z myślami i Bogiem;

I bramę, co ją od żyjących dzieli,

Chyba w dzień sądny odemkną anieli.


      U góry małe okienko i krata,

Kędy pobożny lud słał pożywienie,

A niebo wietrzyk i dzienne promienie.

Biedna grzesznico! Czyż nienawiść świata

Do tyla28 umysł skołatała młody,

Że się obawiasz słońca i pogody?

Zaledwie w swoim zamknęła się grobie,

Nikt jej nie widział przy okienku wieży

Przyjmować w usta wiatru oddech świeży,

Oglądać niebo w pogodnej ozdobie

I miłe kwiaty na ziemnym29 obszarze,

I stokroć milsze swoich bliźnich twarze.


      Wiedziano tylko, że jest dotąd w życiu:

Bo nieraz jeszcze świętego pielgrzyma,

Gdy nocą przy jej błąka się ukryciu,

Jakiś dźwięk miły na chwilę zatrzyma;

Dźwięk to zapewne pobożnej piosenki.

I z pruskich wiosek, gdy zebrane dzieci

Igrają w wieczór u bliskiej dąbrowy,

Natenczas z okna coś białego świeci,

Jak gdyby promyk wschodzącej jutrzenki:

Czy to jej włosa pukiel bursztynowy,

Czyli to połysk drobnej śnieżnej ręki,

Błogosławiącej niewiniątek głowy…

Komtur, tamtędy obróciwszy kroki,

Słyszy, gdy wieżę narożną pomijał30:

«Tyś Konrad!… Przebóg, spełnione wyroki!

Ty masz być mistrzem, abyś ich zabijał!…

Czyż nie poznają?… Ukrywasz daremnie…

Chociażbyś jak wąż inne przybrał ciało:

Jeszcze by w twojej duszy pozostało

Wiele dawnego – wszak zostało we mnie!

Chociażbyś wrócił po twoim pogrzebie,

Jeszcze Krzyżacy poznaliby ciebie…»

Słucha rycerstwo: to głos pustelnicy!

Spojrzą na kratę: zda się pochylona,

Zda się ku ziemi wyciągać ramiona —

Do kogóż?… Pusto w całej okolicy.

Z daleka tylko jakiś blask uderza,

Na kształt płomyka stalowej przyłbicy,

I cień na ziemi… czy to płaszcz rycerza?

Już znikło… Pewnie złudzenie źrenicy,

Pewnie jutrzenki błysnął wzrok rumiany,

Po ziemi ranne przemknęły tumany31.


      «Bracia! – rzekł Halban – dziękujmy niebiosom,

Pewnie wyroki niebios nas przywiodły:

Ufajmy wieszczym pustelnicy głosom.

Czy słyszeliście? Wieszczba o Konradzie:

Konrad dzielnego imię Wallenroda!

Stójmy, brat bratu niechaj rękę poda;

Słowo rycerskie: na jutrzejszej radzie,

On mistrzem naszym!…»32«Zgoda – krzykną – zgoda!»


      I poszli krzycząc. Długo po dolinie

Odgłos tryumfu i radości bije:

«Konrad niech żyje, wielki mistrz niech żyje!

Niech żyje Zakon, niech pogaństwo zginie!»


      Halban pozostał mocno zamyślony;

Na wołających okiem wzgardy rzucił,

Spojrzał ku wieży i cichymi tony

Taką piosenkę odchodząc zanucił.


Pieśń

      Wilija, naszych strumieni rodzica33,

Dno ma złociste i niebieskie lica:

Piękna Litwinka, co jej czerpa34 wody,

Czystsze ma serce, śliczniejsze jagody.


      Wilija w miłej kowieńskiej dolinie,

Śród tulipanów i narcyzów płynie:

U nóg Litwinki kwiat naszych młodzianów,

Od róż kraśniejszy i od tulipanów.


      Wilija gardzi doliny kwiatami,

Bo szuka Niemna, swego oblubieńca:

Litwince nudno między Litwinami,

Bo ukochała cudzego młodzieńca.


      Niemen w gwałtowne pochwyci ramiona,

Niesie na skały i dzikie przestworza,

Tuli kochankę do zimnego łona,

I giną razem w głębokościach morza…


      I ciebie równie przychodzień oddali

Z ojczystych dolin, o Litwinko biedna!

I ty utoniesz w zapomnienia fali,

Ale smutniejsza, ale sama jedna…


      Serce i potok ostrzegać daremnie!

Dziewica kocha i Wilija bieży:

Wilija znikła w ukochanym Niemnie,

Dziewica płacze w pustelniczej wieży…


24

nieszporne modły – modły wieczorne; nieszpory (łac. vesperae od vesper: wieczór) liturgia odprawiana w kościołach chrześcijańskich wieczorem (tradycyjnie o zachodzie słońca). [przypis edytorski]

25

widomy (daw.) – widoczny; dostrzegalny. [przypis edytorski]

26

arcykomturGrosskomthur, najpierwszy urzędnik po Wielkim Mistrzu. [przypis autorski]

27

pobożna niewiasta (…) znalazła grobowiec za życia – Kroniki owych czasów piszą o wiejskiej dziewicy, która przybywszy do Marienburga żądała, aby ją zamurowano w osobnej celi i tam życia dokonała. Grób jej słynął cudami. [przypis autorski]

28

do tyla – na tyle, tak bardzo. [przypis edytorski]

29

ziemny – ziemski. [przypis edytorski]

30

pomijać – tu: omijać, mijać. [przypis edytorski]

31

tuman – tu: mgła. [przypis edytorski]

32

Ufajmy wieszczym (…) głosom (…) On mistrzem naszym – W czasie obioru, jeśli zdania były podzielone lub niepewne, zdarzenia podobne, brane za wieszczbę, wpływały na obrady kapituły. I tak Winrych Kniprode pozyskał wszystkie głosy, ponieważ kilku braci słyszało jakoby w grobach mistrzów wołanie trzykrotne: Vinrice! Ordo laborat,«Winrychu! Zakon w niebezpieczeństwie.» [przypis autorski]

33

rodzica – rodzicielka, matka. [przypis edytorski]

34

czerpa – dziś popr. forma 3.os.lp.: czerpie. [przypis edytorski]

Konrad Wallenrod

Подняться наверх