Читать книгу Diabelska gra - Angela Marsons - Страница 10

ROZDZIAŁ 4

Оглавление

Doktor Alexandra Thorne po raz trzeci okrążyła gabinet, jak zwykle przed spotkaniem z ważnym klientem. O ile się nie myliła, jej pierwsza tego dnia pacjentka nie osiągnęła niczego niezwykłego podczas dwudziestu czterech lat swego istnienia. Ruth Willis nie uratowała nikomu życia, nie odkryła cudownego leku, nie była nawet szczególnie produktywnym członkiem społeczeństwa. Jej istnienie było przydatne jedynie dla Alex – ale sama pacjentka żyła w błogiej nieświadomości tego faktu.

Alex nadal przyglądała się otoczeniu krytycznym okiem. Usiadła na fotelu zarezerwowanym zwykle dla pacjentów – nie bez powodu. Garbowana włoska skóra delikatnie pieściła jej plecy, zapewniając kojący komfort i ciepło.

Fotel był odwrócony od otwieranego pionowo okna, które mogło rozpraszać pacjenta, i ustawiony w taki sposób, że siedzący patrzył na dyplomy zdobiące ścianę za biurkiem – reprodukcją mebla z okresu regencji.

Na blacie biurka stało zdjęcie, lekko odwrócone – tak, żeby pacjent mógł dostrzec przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyznę i dwóch małych chłopców uśmiechających się do obiektywu. Kojąca fotografia pięknej rodziny.

Podczas tej konkretnej sesji najważniejszy był jednak nóż do listów z rzeźbioną drewnianą rękojeścią i długim, cienkim ostrzem, leżący z przodu biurka, dokładnie na linii wzroku.

Rozległ się dźwięk dzwonka. Alex przeszył dreszcz oczekiwania. Idealnie. Ruth przyszła dokładnie o czasie.

Kobieta poświęciła jeszcze chwilę, aby przejrzeć się w lustrze od stóp do głów. Miała niecałe sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, ale dzięki wysokim obcasom wydawała się wyższa. Dobrze skrojone, granatowe spodnie z szerokim paskiem skrywały jej długie, szczupłe nogi. Wrażenia dyskretnej elegancji dopełniała prosta jedwabna koszula. Ciemnokasztanowe włosy Alex były podkręcone na końcach i ułożone w gładkiego, schludnego boba. Sięgnęła do szuflady po okulary i założyła je, aby uzupełnić zestaw. Nie potrzebowała okularów z powodów zdrowotnych, a jedynie wizerunkowych.

– Dzień dobry, Ruth – powiedziała, otwierając drzwi.

Kobieta weszła do środka. Wyglądała jak uosobienie ponurej pogody panującej na zewnątrz. Miała pozbawioną życia twarz i opuszczone ramiona.

– Jak się miewasz?

– Nie najlepiej – stwierdziła Ruth, zajmując miejsce.

Alex stanęła przy ekspresie do kawy.

– Znowu go widziałaś?

Ruth pokręciła głową, ale Thorne wiedziała, że kłamie.

– Wróciłaś tam?

Pacjentka odwróciła od niej zmieszany wzrok, nieświadoma, że zachowała się dokładnie tak, jak chciała tego Alex.

Ruth miała dziewiętnaście lat i była obiecującą studentką prawa, kiedy została brutalnie zgwałcona, pobita i porzucona na pastwę losu dwieście metrów od domu.

Odciski palców na skórzanym plecaku, który napastnik zerwał jej z pleców wykazały, że gwałtu dokonał 38-letni Allan Harris, od kilkunastu lat notowany za drobne kradzieże. Ruth stawiła mu czoła podczas trudnego procesu, po którym sprawca został skazany na dwanaście lat więzienia.

Dziewczyna robiła, co mogła, żeby się pozbierać, ale ta tragedia całkowicie zmieniła jej osobowość. Stała się wycofana, przerwała studia, straciła kontakt ze znajomymi. Mimo terapii nigdy nie udało jej się powrócić do w miarę normalnego życia. Starała się stwarzać pozory – ale nawet ta fasada legła w gruzach trzy miesiące wcześniej kiedy, mijając pub przy Thorns Road, zobaczyła, jak ze środka wychodzi jej oprawca, z psem u nogi.

Po kilku telefonach udało się potwierdzić, że Allan Harris został zwolniony za dobre sprawowanie po odsiedzeniu mniej niż połowy wyroku. Ta informacja doprowadziła Ruth do próby samobójczej, a ta z kolei – do sądowego nakazu terapii. W ten sposób poznała Alex.

W trakcie ostatniej sesji Ruth przyznała się, że co wieczór czeka schowana w cieniu przed pubem, aby zobaczyć swojego gwałciciela.

– Może sobie przypominasz, że w czasie naszego ostatniego spotkania odradzałam ci chodzenie tam. – To stwierdzenie nie było całkiem niezgodne z prawdą. Alex faktycznie jej to odradzała, ale nie tak przekonująco, jak mogła.

– Wiem, ale musiałam się o tym przekonać.

– O czym, Ruth? – Doktor Thorne postarała się, aby w jej głosie zabrzmiała troska. – Co chciałaś sprawdzić?

Pacjentka zacisnęła dłonie na poręczach fotela.

– Chcę wiedzieć, dlaczego zrobił to, co zrobił. Chcę spojrzeć mu w twarz i sprawdzić, czy czuje się winny, że zrujnował mi życie. Że mnie zniszczył.

Alex współczująco pokiwała głową, ale trzeba było ruszać dalej. Miała wiele do zrobienia i niedużo czasu.

– Pamiętasz, o czym rozmawiałyśmy w czasie ostatniej sesji?

Na ściągniętej twarzy dziewczyny pojawił się lęk. Pokiwała głową.

– Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale to integralna część procesu leczenia. Ufasz mi?

Dziewczyna bez wahania skinęła głową. Lekarka się uśmiechnęła.

– To dobrze. Będę tu z tobą. Przeprowadź mnie przez wszystko od początku. Opowiedz mi, co stało się tamtej nocy.

Ruth zrobiła kilka głębokich wdechów i wbiła oczy w kąt nad biurkiem. Idealnie.

– Był piątek, siedemnasty lutego. Byłam na dwóch wykładach i miałam masę nauki. Kilkoro przyjaciół wybierało się na drinka do Stourbridge, żeby coś uczcić. Poszliśmy do małego pubu w centrum miasta. Kiedy stamtąd wyszliśmy, pożegnałam się i ruszyłam do domu. Nie chciałam mieć kaca. Uciekł mi autobus. Chciałam wezwać taksówkę, ale był szczyt wieczornego piątkowego ruchu i musiałabym czekać dwadzieścia minut, a do Lye miałam tylko dwa kilometry, więc ruszyłam piechotą.

Ruth zamilkła i drżącymi rękami podniosła do ust filiżankę kawy i wypiła łyk. Alex zastanawiała się, ile razy w kolejnych latach dziewczyna wyrzucała sobie, że nie zaczekała na taksówkę. Dała pacjentce znak, żeby mówiła dalej.

– Odeszłam z postoju taksówek przy dworcu autobusowym i włączyłam iPoda. Było bardzo zimno, więc szłam szybko i w ciągu mniej więcej kwadransa dotarłam na Lye High Street. Weszłam do supermarketu i kupiłam kanapkę, bo nic nie jadłam od lunchu.

Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać i patrząc przed siebie pustym wzrokiem opowiadała o tym, co stało się dalej.

– Szłam i próbowałam otworzyć to głupie plastikowe opakowanie. Nie słyszałam nic, żadnego dźwięku. Najpierw myślałam, że samochód uderzył mnie w plecy, ale potem uświadomiłam sobie, że ktoś ciągnie mnie do tyłu za plecak. Zanim dotarło do mnie, co się dzieje, ogromna dłoń zakryła mi usta. Był za mną, więc nie mogłam go uderzyć. Rzucałam się, ale nie udało mi się go dosięgnąć. Czułam się, jakby wlókł mnie kilometrami, ale tak naprawdę było to tylko około pięćdziesięciu metrów, w ciemny kąt na cmentarzu przy High Street.

Alex zauważyła, że głos Ruth stał się odległy i spokojny, jakby opowiadała o rzeczach, które zdarzyły się komu innemu.

– Zatkał mi usta jakąś szmatą i rzucił mnie na ziemię. Uderzyłam głową o krawędź nagrobka i krew zaczęła mi płynąć po policzku. On w tym czasie próbował rozpiąć mi spodnie, ale ja myślałam tylko o tej krwi. Było jej mnóstwo. Opuścił mi spodnie do kostek, nastąpił mi na łydkę i stanął na niej całym ciężarem. Próbowałam zignorować ból, odepchnąć się i usiąść, ale kopnął mnie w skroń. Później usłyszałam zgrzyt jego rozporka i szelest jego spodni.

Ruth odetchnęła głęboko.

– Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że zamierza mnie zgwałcić. Próbowałam krzyczeć, ale knebel tłumił dźwięk.

Zerwał ze mnie plecak i kolanem rozchylił mi nogi. Położył się na mnie i wbił mi się w odbyt. Bolało tak strasznie, że nie mogłam oddychać, a szmata, którą miałam w ustach, tłumiła moje krzyki. Kilka razy traciłam przytomność i za każdym razem, kiedy ją odzyskiwałam, modliłam się o śmierć.

Po policzkach Ruth popłynęły łzy.

– Mów dalej.

– Wydawało mi się, że to trwa wiele godzin. Wreszcie skończył, szybko wstał i zapiął spodnie, a potem schylił się i wyszeptał mi do ucha: „Mam nadzieję, że było ci dobrze, złotko”. Znów kopnął mnie w głowę i odszedł. Straciłam przytomność i odzyskałam ją dopiero, kiedy wnosili mnie do karetki.

Alex wyciągnęła rękę do Ruth i ścisnęła jej dłoń. Była lodowato zimna i drżąca. Thorne nie słuchała zbyt uważnie. Musiała działać dalej.

– Ile czasu spędziłaś w szpitalu?

– Prawie dwa tygodnie. Obrażenia głowy szybko się zagoiły – podobno to normalne, że rany głowy bardzo krwawią. Chodziło o tę drugą rzecz.

Ruth nie czuła się swobodnie, opowiadając o pozostałych obrażeniach, ale Alex musiała sprawić, aby jej pacjentka ponownie poczuła ból i upokorzenie.

– Przypomnij mi, ile miałaś szwów?

Dziewczyna się skrzywiła.

– Jedenaście.

Thorne przyglądała się, jak kobieta zaciska szczęki, przypominając sobie, co przeżyła w swoim prywatnym piekle.

– Ruth, nie potrafię nawet wyobrazić sobie, przez co przeszłaś i przykro mi, że zmuszam cię, abyś przeżyła to ponownie, ale to niezbędne dla osiągnięcia długotrwałego efektu terapeutycznego.

Pacjentka skinęła głową i wbiła w Alex ufny wzrok.

– Powiedz własnymi słowami, co ci odebrał ten potwór?

Kobieta namyślała się przez chwilę.

– Światło.

– Mów dalej.

– Nie ma już światła. Mam wrażenie, że przed tamtą nocą wszystko widziałam w jasnych barwach. Cały świat był jasny, nawet w pochmurne, burzowe dni, a teraz czuję się, jakby oczy przesłonił mi jakiś filtr, przez który wszystko stało się ciemniejsze. Letnie dni są teraz mniej pogodne, żarty – mniej śmieszne, we wszystkich działaniach widzę drugie dno. Sposób, w jaki patrzę na świat i na wszystkich ludzi, nawet tych, których kocham, zmienił się na zawsze.

– Co doprowadziło cię do próby samobójczej?

Ruth założyła nogę na nogę, później ją zdjęła.

– Na początku, kiedy go zobaczyłam, byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko wyszedł, że wymiar sprawiedliwości tak bardzo mnie zawiódł, ale później pojawiło się coś więcej – stwierdziła, jakby w końcu uświadomiła sobie coś, o czym przedtem nie wiedziała. – Świadomość, że nigdy nie uwolnię się od szalejącego we mnie gniewu. Żyję nienawiścią, i to mnie wykańcza. Zdałam sobie sprawę, że on zawsze będzie miał nade mną władzę i że nic nie mogę z tym zrobić. To skończy się dopiero, kiedy jedno z nas umrze.

– Ale dlaczego miałabyś to być ty, a nie on?

Dziewczyna namyślała się przez chwilę.

– Bo tylko nad taką opcją mam kontrolę.

Alex przyglądała się pacjentce kilka sekund, później zamknęła notatnik i odłożyła go na biurko.

– Może wcale tak nie jest – stwierdziła z namysłem, jakby coś właśnie przyszło jej do głowy, chociaż do tego właśnie zmierzała od chwili rozpoczęcia terapii. – Czy zgodziłabyś się przeprowadzić ze mną pewien eksperyment?

Ruth wyglądała niepewnie.

– Ufasz mi?

– Oczywiście.

– Chciałabym wypróbować coś, co moim zdaniem, może pomóc. Myślę, że razem jesteśmy w stanie przywrócić ci trochę światła.

– Naprawdę? – Dziewczyna brzmiała żałośnie. Najwyraźniej miała nadzieję na jakiś cholerny cud.

– Jak najbardziej. – Lekarka pochyliła się naprzód, opierając łokcie na kolanach. – Zanim zaczniemy, musisz zrozumieć, że to wizualizacja i działanie symboliczne.

Ruth skinęła głową.

– W porządku, patrz przed siebie. Wybierzemy się razem w podróż. Wyobraź sobie, że stoisz przed pubem, w którym on pije, ale nie jesteś ofiarą. Czujesz się silna, pewna siebie, sprawiedliwa. Nie boisz się chwili, kiedy wyjdzie z lokalu, czekasz na nią. Nie kulisz się w cieniu, nie czujesz lęku.

Ruth wyprostowała się i lekko wysunęła szczękę.

– Wychodzi z pubu, a ty idziesz kilka metrów za nim. Nie wyglądasz groźnie, jesteś samotną kobietą idącą za dorosłym mężczyzną, i się nie boisz. Zaciskasz dłoń na nożu, który masz w kieszeni płaszcza. Jesteś pewna siebie i masz kontrolę nad sytuacją.

Alex zauważyła, że wzrok Ruth padł na nóż do listów i na nim pozostał. Doskonale.

– Na końcu drogi skręca w zaułek. Czekasz na idealny moment, kiedy nikogo nie ma w pobliżu, i przyspieszasz. Kiedy jesteś tuż za nim, mówisz: „przepraszam”. Odwraca się zaskoczony, a ty pytasz go o godzinę.

Pacjentka zaczęła szybciej oddychać na myśl o spotkaniu twarzą w twarz ze swoim oprawcą, nawet w wyobraźni – ale przełknęła ślinę i skinęła głową.

– Kiedy unosi rękę, żeby spojrzeć na zegarek, wbijasz nóż w jego brzuch, najmocniej jak potrafisz. Znów dotykasz jego ciała, ale tym razem na twoich warunkach. Patrzy w szoku, a ty się odsuwasz. Wbija wzrok w twoją twarz i coś zaczyna mu świtać. W końcu cię rozpoznaje. Przypomina sobie tamtą noc, padając na ziemię. Krew przesiąka mu przez koszulę i tworzy kałużę wokół niego. Odsuwasz się dalej i patrzysz, jak wypływa z niego czerwona ciecz. Przyglądasz się tej kałuży i czujesz, że już nad tobą nie panuje. Sięgasz po nóż. Odzyskujesz kontrolę nad swoim losem i swoje światło.

Twarz Ruth się rozluźniła. Thorne kusiło, żeby zaproponować jej papierosa.

Odezwała się ponownie dopiero po kilku minutach.

– Wszystko w porządku?

Ruth skinęła głową i oderwała wzrok od noża do listów.

– Czujesz się lepiej?

– To dziwne, ale tak.

– To symboliczne działanie, które pozwala zwizualizować, jak odzyskujesz kontrolę nad swoim życiem.

– Czuję się dobrze. Prawie, jakbym się oczyściła – przyznała Ruth z cierpkim uśmiechem. – Dziękuję.

Lekarka poklepała dłoń Ruth.

– Myślę, że na dziś wystarczy. Za tydzień o tej samej porze?

Ruth skinęła głową, jeszcze raz jej podziękowała i wyszła.

Alex zamknęła za nią drzwi i wybuchnęła głośnym, swobodnym śmiechem.

Diabelska gra

Подняться наверх