Читать книгу Diabelska gra - Angela Marsons - Страница 8

ROZDZIAŁ 2

Оглавление

Kim poczuła najpierw zapach wody po goleniu, a chwilę później spryskanego nią osobnika.

– Spadaj, Bryant, nie ma mnie w domu.

Policjant zgiął się wpół, przechodząc pod uchyloną bramą garażową.

Kobieta wyciszyła iPoda. Srebrzyste dźwięki „Zimy” Vivaldiego umilkły.

Chwyciła ścierkę, wytarła ręce i wyprostowała się, żeby spojrzeć partnerowi w oczy. Instynktownie przesunęła ręką po krótkich, czarnych włosach. Bryant wiedział, że robi to, kiedy szykuje się do walki. Kim oparła niespokojną rękę na biodrze.

– Czego chcesz?

Policjant ostrożnie ominął części motocyklowe rozsypane po całej podłodze.

– Jezu, a czym toto chce zostać, kiedy dorośnie?

Stone podążyła wzrokiem za spojrzeniem Bryanta. Dla niego wyglądało to jak miniaturowe złomowisko, dla niej był to zapomniany skarb. Kompletowanie części do tego motocykla zajęło jej prawie rok. Nie mogła się doczekać, kiedy go odbuduje.

– To BSA Goldstar z 1954 roku.

Mężczyzna uniósł prawą powiekę.

– Trzymam cię za słowo.

Detektyw spojrzała mu w oczy wyczekująco. Oboje wiedzieli, że to nie motocykl jest celem jego wizyty.

– Nie było cię wczoraj – stwierdził, podnosząc z podłogi kolektor wylotowy.

– Błyskotliwa dedukcja, Sherlocku. Może powinieneś zostać detektywem?

Uśmiechnął się, ale szybko spoważniał.

– Świętowaliśmy, Szefowo.

Kim zmrużyła oczy. Tutaj, w jej domu, ona nie była detektywem inspektorem, a on detektywem sierżantem. Byli tylko Kim i Bryant, jej partner i najbliższa jej osoba – prawie przyjaciel.

– Tak, rozumiem. Gdzie byłaś? – mówił teraz łagodniej, bez pretensji, których się spodziewała.

Kobieta zabrała mu kolektor i odłożyła na stół roboczy.

– Nie miałam czego świętować.

– Przecież go dorwaliśmy.

Teraz mówił do niej jako przyjaciel.

– Ale jej nie.

Sięgnęła po kombinerki. Jakiś idiota przymocował kolektor do obudowy śrubą, która była o ćwierć cala za szeroka.

– Było za mało dowodów, żeby ją skazać. Twierdzi, że o niczym nie wiedziała, a prokuratura nie mogła nic na nią znaleźć.

– Prokuratora powinna wyjąć głowę z dupy i bardziej się postarać.

Zacisnęła kombinerki wokół śruby i zaczęła delikatnie nią obracać.

– Zrobiliśmy, co w naszej mocy, Kim.

– To za mało, Bryant. Ta kobieta jest ich matką. Urodziła te dwie dziewczynki, a potem pozwoliła, żeby ich własny ojciec wykorzystał je w najgorszy możliwy sposób. Te dzieci nigdy nie będą miały normalnego życia.

– To jego wina.

Wbiła w niego wzrok.

– On jest chorym bydlakiem, a co ona ma na swoje usprawiedliwienie?

Bryant wzruszył ramionami.

– Twierdzi, że o niczym nie wiedziała, że nic na to nie wskazywało.

Stone odwróciła od niego wzrok.

– Zawsze jest coś, co na to wskazuje.

Delikatnie poruszyła kombinerkami, aby wykręcić śrubę, nie uszkadzając kolektora.

– Nie możemy nic z niej wyciągnąć. Trzyma się swojej wersji.

– Chcesz mi wmówić, że nigdy się nie zastanawiała, dlaczego drzwi do piwnicy są zamknięte? I że absolutnie nigdy nie zdarzyło się, że wcześniej wróciła do domu i poczuła, że coś jest nie tak?

– Nie możemy jej nic udowodnić. Wszyscy zrobiliśmy, co w naszej mocy.

– To było za mało, Bryant. O wiele za mało. Jest ich matką. Powinna je chronić.

Nacisnęła mocniej i poruszyła kombinerkami w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara.

Mocowanie zagłębiło się w kolektorze.

Kobieta rzuciła kombinerkami o ścianę.

– Cholera, cztery miesiące polowałam na ten cholerny wydech.

Bryant pokręcił głową.

– Nie pierwszy raz docisnęłaś śrubę, co, Kim?

Mimo wściekłości, uśmiechnęła się.

– I na pewno nie ostatni. – Pokręciła głową. – Podaj mi te kombinerki, co?

– Mówi się „proszę”. Czy rodzice nie nauczyli cię dobrych manier, młoda damo?

Jego szefowa nie odpowiedziała. Nauczyła się mnóstwa rzeczy od wszystkich siedmiu par rodziców zastępczych. Większość z nich wcale nie była dobra.

– Ale muszę przyznać, że ekipa była wdzięczna za opłacenie imprezy z góry.

Skinęła głową i westchnęła. Jej zespół zasłużył na świętowanie. Ciężko pracowali, zbierając dowody. Leonard Dunn miał spędzić w więzieniu bardzo długi czas.

– Jeśli zamierzasz zostać, to zrób coś pożytecznego i nalej kawy… proszę.

Bryant pokręcił głową i poszedł do drzwi prowadzących do kuchni.

– Zaparzyłaś świeżą?

Stone nie zadała sobie trudu, żeby odpowiedzieć. Jeżeli tylko była w domu, to zawsze miała świeżo zaparzoną kawę.

Kiedy mężczyzna krzątał się po kuchni, Kim znów zadziwił fakt, że nie miał jej za złe szybkiej kariery. Miał czterdzieści sześć lat i w ogóle nie przeszkadzało mu przyjmowanie rozkazów od kobiety o dwanaście lat od siebie młodszej.

Policjant podał jej kubek i oparł się o stół roboczy.

– Widziałem, że znowu gotowałaś.

– Próbowałeś?

Mężczyzna wybuchnął śmiechem.

– Nie, dziękuję. Chcę jeszcze pożyć i nie jem niczego, czego nie potrafię nazwać. A te wypieki wyglądają jak afgańskie miny.

– To biszkopty.

Bryant pokręcił głową.

– Dlaczego się do tego zmuszasz?

– Bo jestem w tym kiepska.

– Jasne, rozumiem. Znowu coś cię rozproszyło? Zobaczyłaś miejsce na lakierze, które trzeba było wypolerować albo śrubę, która…

– Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty w sobotni poranek?

Pokręcił głową.

– Nie. Kobiety mojego życia poszły zrobić sobie manicure, więc naprawdę nie mam nic lepszego do roboty, niż cię gnębić.

– W porządku, ale czy mogę zadać ci osobiste pytanie?

– Jestem szczęśliwie żonaty, a ty jesteś moją szefową, więc odpowiedź brzmi: nie.

Kim jęknęła.

– Dobrze wiedzieć. Ale chciałam zapytać o coś ważniejszego. Dlaczego nie potrafisz zebrać się na odwagę i powiedzieć małżonce, że nie chcesz pachnieć jak szatnia boysbandu?

Bryant pokręcił głową i wbił wzrok w ziemię.

– Nie mogę. Nie odezwałem się do niej od trzech tygodni.

Zaniepokojona Kim odwróciła się do niego.

– Dlaczego?

Mężczyzna podniósł głowę i wyszczerzył zęby w rozbrajającym uśmiechu.

– Nie lubię jej przerywać.

Teraz Kim pokręciła głową i spojrzała na zegarek.

– Dobra, dopij kawę i spływaj.

Policjant opróżnił kubek.

– Uwielbiam twoją subtelność, Stone – stwierdził, kierując się do bramy garażowej. Przed wyjściem odwrócił się jeszcze. Po jego minie było widać, że chce spytać, czy wszystko w porządku.

Kim mruknęła w odpowiedzi.

Kiedy policjant odjechał spod jej domu, westchnęła ciężko. Musiała to odpuścić. Świadomość, że Wendy Dunn pozwoliła, aby molestowano jej dzieci, wywoływała u niej szczękościsk, a myśl o tym, że dziewczynki miały znów trafić pod opiekę matki, która miała je chronić, przyprawiała ją o mdłości.

Kobieta rzuciła brudną szmatę na stół roboczy i zamknęła bramę garażową. Czas odwiedzić rodzinę.

Diabelska gra

Подняться наверх