Читать книгу Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski - Cecylia Niewiadomska - Страница 3

Marcin Kątski.

Оглавление

Przypomnijmy sobie smutne panowanie niedołężnego króla, Michała Korybuta. Szlachta kłóci się z panami, grozi wojną domową, gdyby się śmieli porwać na ich niefortunnego wybrańca, a Turek wkracza bezkarnie w granice, łupi, rabuje, pali, oblega Kamieniec Podolski. Daremnie niezdobyta dotąd twierdza wzywa pomocy, czeka na ratunek, wreszcie straciwszy ducha i nadzieję, poddaje się wrogowi.

Garstka tylko walecznych woli zginąć pod gruzami, niż ustąpić.

Niejednokrotnie potem kusił się Sobieski o odzyskanie tej strażnicy Polski; zawiedziony przez podstępnych sprzymierzeńców, zawsze powracał z niczem. Niełatwo było wyparować księżyc z tego orlego gniazda.

Powrócił wreszcie do nas Kamieniec Podolski po latach 27, lecz nie orężem odzyskany.

Po trzywiekowych bojach przekonali się wreszcie muzułmanie, że nie zagarną całej Europy. Sami osłabli w bezustannej walce, skruszyli się o twarde, niezłomne »przedmurze«, i chcą już tylko zabezpieczyć sobie prawa do zdobytego półwyspu, na którym założyli swoje państwo. Więc zawierają pokój z całą Europą, ze wszystkimi ludami, które brały udział w tych walkach.

W miasteczku Karłowicach (1699) zjechali się przedstawiciele Austrji, Rosji, Polski, nawet Anglji i radzą z posłem tureckim, jak pogodzić wszystkich, żeby byli zadowoleni.

Chyba za wiekowe trudy należy się coś i Polsce? kto wie, gdyby nie ona, coby było?

Ale nie ma kto o tem wspomnieć. Król August II Sas obcy, obojętny, wszystko mu jedno, byle odzyskał Kamieniec, bo do tego zobowiązał się w pactach conventach. Dostaje przytem jeszcze i część utraconej Ukrainy, więc zupełnie zadowolony: dokazał przecież więcej niż Sobieski i do tego bez krwi rozlewu.

Podpisali i Turcy te warunki, bo rozumieją, że inaczej być nie może, — ale żal im Kamieńca: ktoby ich stąd mógł wyprzeć, gdyby nie układy!

Ha, trudna rada. Stanęła w pogotowiu turecka załoga, aby opuścić mury, już złożono na wozy dobytek mieszkańców, którzy w mieście pozostać nie chcą, — zamek i arsenał, czyli skład broni i prochu, oddaje Polakom starszy oficer turecki, — odbiera go Marcin Kątski.

W nielicznem gronie zeszli do podziemi: tu stoją beczki z prochem.

Turek spojrzał dokoła, i wściekłość błysnęła mu w oku: — nie odda twierdzy chrześcijanom!

Błysk — i lont zapalony upadł na beczkę z prochem.

Za chwilę zginą wszyscy pod gruzami. Obecni skamienieli.

Ale Kątski nie stracił przytomności: szybko jak błyskawica chwycił knot zabójczy i bezpiecznie złożył go na swojej dłoni. Potem spojrzał Turkowi w oczy.

Mierzyli się spojrzeniem w głębokiem milczeniu: nikt nie śmiał przemówić słowa. Oto jeden z tych ludzi pragnął oddać życie, by nie opuścić raz zajętego stanowiska, — drugi, gardząc okropnym bólem, ocalał życie własne i tysiąca bliźnich. Nie gruzy, lecz zamek odbierze od wroga; tak każe sprawiedliwość.

I twierdza ocalała i znowu niezdobyta stała na straży granicy.

Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski

Подняться наверх