Читать книгу Czarny Wdowiec - Jacek Ostrowski - Страница 5

Оглавление

Kuranty wybiły godzinę dziesiątą. Okna skryły się za ciężkimi welurowymi kotarami, przy suficie, w żyrandolu, tkwiła osamotniona żarówka. Dawała słabe światło, w pokoju panował półmrok. Na barwnym wełnianym kobiercu leżał na wznak nagi mężczyzna. Ręce skrępowane miał paskiem od spodni i przytroczone do nogi stołu, stopy spętane kablem przeciągniętym do kaloryfera. Szarpał się na wszystkie strony, usiłując się za wszelką cenę uwolnić. Wszystko na próżno, pęta jedynie coraz bardziej wrzynały mu się w ciało, potęgując cierpienie. Gdzieś w tle słychać było cichą muzykę, to Piąta symfonia Beethovena. Zaskrzypiały zawiasy drzwi, powrócił jego oprawca. Trzymał w dłoni długi nóż rzeźnicki. Pogłośnił adapter, po czym podszedł wolno do swojej ofiary, ukląkł i się nad nią nachylił. Nagle nieludzkie wycie przeplotło się z rytmami muzyki, dywan zaczął chłonąć ludzką krew niczym gąbka.

Czarny Wdowiec

Подняться наверх