Читать книгу Bajki - Jean de la Fontaine - Страница 10

Оглавление

KSIĘGA PIERWSZA.

BAJKA I. KONIK POLNY I MRÓWKA.

Niepomny jutra, płochy i swawolny,

Przez cało lato śpiewał Konik polny.

Lecz przyszła zima, śniegi, zawieruchy,

Gorzko zapłakał biedaczek.

«Gdybyż choć jaki robaczek,

Gdyby choć skrzydełko muchy

Wpadło mi w łapki... miałbym bal nielada!»

To myśląc, głodny, zbiera sił ostatki,

Idzie do Mrówki sąsiadki

I tak powiada:

«Pożycz mi, proszę, kilka ziarn żyta;

Da Bóg doczekać przyszłego zbioru,

Oddam z procentem: słowo honoru!»

Lecz Mrówka skąpa i nieużyta

(Jest to najmniejsza jej wada)

Pyta sąsiada:

«Cóżeś porabiał przez lato,

Gdy żebrzesz w zimowej porze?

— Śpiewałem sobie. — Więc za to,

Tańcujże teraz, nieboże!»

BAJKA II. KRUK I LIS.

Bywa często zwiedzionym,

Kto lubi być chwalonym.

Kruk miał w pysku ser ogromny:

Lis niby skromny

Przyszedł do niego i rzekł: «Miły bracie,

Nie mogę się nacieszyć, kiedy patrzę na cię.

Cóż to za oczy!

Ich blask aż mroczy!

Czyż można dostać

Takową postać?

A pióra jakie!

Lśniące, jednakie;

A jeśli nie jestem w błędzie,

Pewnie i głos śliczny będzie.»

Więc Kruk w kantaty: skoro pysk rozdziawił,

Ser wypadł, Lis go porwał i Kruka zostawił.

Krasicki.

BAJKA III. ŻABA NADĘTA.

Powtórzę wam, co Ezop powiedział dla Greków,

Bo świat zawsze jednaki, mimo zmiany wieków.

Widząc rosłego Wołu jedna Żabka mała,

Koniecznie zrównać wielkością mu chciała.

Więc się jak mogła nadęła, podniosła,

I pyta swoich, czy już go dorosła?

«A! gdzież tam, jeszcze daleko!»

Wszyscy jej rzeką.

«No, a teraz? — Żadnego podobieństwa niema.

— No, a teraz? — O! jeszcze daleko jesteście.»

Więc kiedy coraz bardziej się nadyma,

Pękła nareszcie.

Codzień widzimy podobne przykłady:

Ten i ów dmie się, nos w górę zadziera,

Mieszka w pałacach, wydaje biesiady,

A potem — nieraz w szpitalu umiera.

BAJKA IV. DWA MUŁY.

Drogą wśród lasu, ociężałym krokiem,

Szły objuczone dwa Muły.

Jeden niósł wory z obrokiem,

Drugi z pieniędzmi szkatuły.

Dumny, że złoto dźwiga na swym grzbiecie,

Chociaż się srodze umęczył,

Nie przystałby za nic w świecie

By go kolega wyręczył.

Wtem, z głębi lasu, zbójców gromada

Na Muła wpada

I do pieniędzy! Muł wierzga i bryka,

Lecz wkrótce, mimo walecznej obrony,

Upadł, śmiertelnym ciosem ugodzony.

«Dla czegoż — jęknął — los ten mnie spotyka?

Takąż mych zasług nagrodę odbieram?

Ten, z worem owsa, swobodnie umyka,

A ja umieram!

— Braciszku, rzekł kolega, nieraz tak się zdarza

Tym, co wysokie piastują godności:

Gdybyś był służył, jak ja, u młynarza,

I ty dotychczas miałbyś całe kości.»

BAJKA V. PIES I WILK.

Jeden bardzo mizerny Wilk, skóra i kości,

Myszkując po zamrozkach, kiedy w łapy dmucha,

Zdybie przypadkiem Brysia jegomości,

Bernardyńskiego karku, sędziowskiego brzucha;

Szerść na nim błyszczy gdyby szmelcowana,

Podgardle tłuste, zwisłe do kolana.

«A! witaj, panie kumie! witaj, panie Brychu!

Już od lat kopy o was ni widu, ni słychu.

Wtedyś mały był kundlik: ale kto nie z postem,

Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrowie?

— Niczego, «Brysio odpowie

I za grzeczność kiwnął chwostem.

«Oj! oj!... niczego! widać ze wzrostu i tuszy!

Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!

A kark jaki! a brzuch jaki!

Brzuch! niech mnie porwą sobaki

Jeżeli, uczciwszy uszy,

Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!

— Żartuj zdrów, kumie Wilku; lecz, mówiąc bez żartu,

Jeśli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki...

— A to jak, kiedyś łaskaw? — Ot tak: bez odwłoki,

Bory i nory oddawszy czartu,

I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań,

Idź między ludzi — i na służbę przystań!

— Lecz w tej służbie co robić? Wilk znowu zapyta.

— Co robić?... dziecko jesteś! Służba wyśmienita:

Ot, jedno z drugiem, nic a nic!

Dziedzińca pilnować granic,

Przybycie gości szczekaniem ogłosić,

Na dziada warknąć, żyda potarmosić,

Panom pochlebiać ukłonem,

Sługom wachlować ogonem;

A za toż, bracie, niczego nie braknie:

Od panów, paniątek, dziewek,

Okruszyn, kostek, polewek,

Słowem, czego dusza łaknie.»

Pies mówił, a Wilk słuchał uchem, gębą, nosem,

Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały,

I nad smacznej przyszłości medytując losem,

Już obiecane wietrzył specyały.

Wtem patrzy... «A to co? — Gdzież? — Ot tu, na karku?

— Eh, błazeństwo!... — Cóż przecie? — Oto, widzisz, troszkę

Przyczesano... bo na noc kładą mi obróżkę,

Ażebym lepiej pilnował folwarku!

— Czy tak? pięknąś wiadomość schował na ostatku!...

— I cóż, Wilku, nie idziesz? — Co to, to nie, bratku!

Lepszy w wolności kąsek ladajaki,

Niźli w niewoli przysmaki.»

Rzekł, i drapnąwszy co miał skoku w łapie,

Aż dotąd drapie.

Mickiewicz.

BAJKA VI. PRZYMIERZE ZE LWEM.

Owca, Koza, Jałówka, trzy przemądre głowy,

Zawarły z Lwem sąsiadem kontrakt tej osnowy:

Że odtąd, na rzecz spółki trudniąc się obławą,

Każdy wspólnik do zysków jednakie ma prawo.

Wkrótce potem, w sieć Kozy sarna się złowiła.

Wierna umowie, po swych towarzyszy

Koza natychmiast posyła.

Przybyli. Lew jegomość, wśród ogólnej ciszy,

Policzył na pazurach i rzekł: «Jest nas czworo

I wszyscy równą część biorą;

A więc się dzielmy.» Rozćwiertował sarnę

I rzecze znowu: «Pierwszą część zagarnę

Jako Lew i wasz prezes; a z równą zasługą,

Prawem najmocniejszego zabieram i drugą.

Część trzecią mi zapewnia męztwo znane w świecie;

A czwartą... jeżeli chcecie,

Bierzcie; lecz przestrzedz was muszę,

Że kto jej dotknie, wnet wyzionie duszę.»

BAJKA VII. JOWISZ, LUDZIE I ZWIERZĘTA.

Niegdyś Jowisz obwieścił taki rozkaz światu:

«Niech u podnóża mego majestatu...............................

Bajki

Подняться наверх