Читать книгу Moje Wspomnienia Tom 1 - Jecheskiel Kotik - Страница 9

Recepcja wspomnień

Оглавление

Czytelnicy przyjęli publikację pierwszego tomu wspomnień, które ukazały się pod koniec 1912 roku, z zadziwiającym entuzjazmem42. Nikt nie przypuszczał, że Kotik, starszawy działacz społeczny, ma również talent literacki. „Gdzie Pan był do tej pory?” – zapytywał Szolem Alejchem, który nigdy wcześniej nie słyszał o Kotiku. Wydaje się, że reakcja Szolem Alejchema, którego Kotik podziwiał i którego literackich opinii słuchał jak wyroczni, miała duży wpływ na jego dalsze poczynania. Entuzjastycznemu przyjęciu przez Szolem Alejchema tomu pierwszego można, przynajmniej częściowo, przypisać fakt, że Kotik natychmiast przystąpił do pisania tomu drugiego. Co więcej, możliwe, że niezbyt pochlebna opinia o tomie drugim spowodowała, iż zaprzestał pisania trzeciego tomu. Zniszczył także, jak się zdaje, pierwsze sześćdziesiąt pięć stron, które już zostały wydrukowane, a które zaginęły.

Relacja między Kotikiem i Szolem Alejchemem jest szczególne interesująca, gdyż pisarze, którzy wcześniej się nie znali, prowadzili krótką, lecz intensywną korespondencję; tylko jej część zachowała się po dziś dzień43. Zainteresowanie ze strony tego wybitnego pisarza Kotik uważał za wielkie wyróżnienie i najwyższy honor i dzielił się swoimi przemyśleniami dotyczącymi metod pisarskich ze swoim towarzyszem pióra. Relacja ta wywarła także wpływ na samego Szolem Alejchema i jego twórczość w 1913 roku.

Szolem Alejchem otrzymał egzemplarz pierwszego tomu wspomnień krótko po jego publikacji. Jak pisał, przeczytanie książki zajęło mu dwa dni, po czym szybko wysłał list do Kotika (10–11 stycznia 1913)44. Pisał w nim o wielkiej przyjemności, jaką sprawiła mu lektura, opisywał towarzyszące jej salwy śmiechu przeplatane łzami. Pisał, że identyfikuje się z bohaterami, i wyrażał podziw dla prozatorskich zdolności Kotika: „Nie! Ja z moją garstką obrazów i postaci, z których wiele znałem osobiście, wiele też wymyśliłem, jestem w porównaniu z Panem – i mówię to bez zdawkowego pochlebstwa i fałszywej skromności – biednym chłopięciem, nędzarzem!”.

Kotik był oszołomiony pochwałami, którymi obsypał go słynny pisarz. Nie przypuszczał, że wspomnienia zwykłego, prostego człowieka, takiego jak on, mogą być tak wartościowe. Żył w tym przeświadczeniu, dopóki pewnego razu nie opowiedział kilku epizodów z życia swojemu synowi i jednemu z jego przyjaciół. Obaj zachęcili go do spisania wspomnień. Zaczął pisać zimą, na przełomie 1911 i 1912 roku, i po trzech, czterech miesiącach ukończył pracę. „Teraz ciężko pracuję nad drugim tomem, który ma przedstawiać prawdziwych Żydów z diaspory, takich jak ja sam”. Swoją odpowiedź Kotik zakończył hymnem pochwalnym na cześć podziwianego pisarza: „Pragnę Pańskich listów. Dzień, w którym je dostaję, jest dla mnie świętem”45.

W styczniu i lutym pisarze wymienili jeszcze kilka listów, na początku marca korespondencja osłabła.

Powodem ponownego nawiązania kontaktu były teksty Szolem Alejchema. Pod koniec kwietnia 1913 roku ukazywała się w warszawskim dzienniku „Hajnt”46 druga seria felietonów Szolem Alejchema z jego ulubionym bohaterem Menachemem-Mendlem w roli głównej. Tym razem Szolem Alejchem przeniósł Menachema-Mendla do Warszawy, gdzie bohater pracował jako dziennikarz. W swoich zabawnych listach do żony Szejne-Szejndl, która została w Kasrylewce, Menachem-Mendl komentował bieżące wydarzenia polityczne, zarówno te z żydowskiej ulicy, jak i te dziejące się na arenie międzynarodowej w burzliwym przedwojennym okresie. I oto przyjechawszy do Warszawy, Menachem-Mendl poznaje niejakiego Chaskiela Kotika i szybko się z nim zaprzyjaźnia. W długich rozmowach, które prowadzą w kawiarni Kotika, poruszają tematy polityki i wojny. Omawiają także wyimaginowane i nierealne „projekty”, które snuje Menachem-Mendl. Kotik wiele razy występował w felietonach: słuchał, wadził się, doradzał i pomagał.


W 2005 roku hebrajski pisarz i publicysta Amos Oz w liście do Davida Assafa, izraelskiego wydawcy pamiętników Kotika, pisał o nich jako „delicjach”. Jak wyjaśniał: „Kotik jest naturalnym gawędziarzem, lubującym się w szczegółach opowieści, niuansach i drobiazgach. Ma też boski dar przedstawiania postaci ludzkich, żywych i fascynujących, a czyni to z wielką mocą i przyjemnością. To są moje »książki podróżnicze« w głębokim tego słowa znaczeniu – książki, które zapraszają do podróży w czasie i przestrzeni »do tego, co już odeszło«”

(źródło: zbiory prywatne Davida Assafa)

Szolem Alejchem nie wiedział, jaka będzie reakcja Kotika. Miał nadzieję, że nie rozzłości się z powodu rozgłosu, który zdobył w Warszawie. Czuł się też w obowiązku uzyskać jego zgodę. 25 kwietnia 1913 roku napisał do Kotika:

Do mojego bardzo drogiego przyjaciela, reb Chaskiela Kotika! Jest to imię, którym mój Menachem-Mendl obdarzył Pana w swoim drugim liście, opublikowanym w „Hajncie”, i nie zapomni o Panu, jeśli Bóg da, wspomnieć w każdym z listów do Szejne-Szejndl. Będzie, jeśli Bóg pozwoli, wspominał o Panu w każdy piątek i mam nadzieję, że nie jest Pan z tego powodu zły na niego ani na mnie. Chcę z góry Pana uprzedzić, ponieważ są tacy, którzy czują się urażeni, gdy ich imię pojawia się w felietonie (jakby byli wyśmiewani) i czują się niezręcznie, gdy ludzie pokazują ich sobie palcami. Ponieważ nie znam Pana osobiście, piszę o moim zamiarze. Jeśli Bóg pozwoli, po święcie [Pesach], gdy przyjadę do Pańskiego miasta, będziemy się z tego śmiać razem47.

Kotik wysłał odpowiedź zaraz po świętach, 28 kwietnia: „Wyznam Panu w tajemnicy. W drugim tomie moich wspomnień portretuję się jako sprytny Menachem-Mendl. Bo rzeczywiście Menachem-Mendl mógłby być moim bliskim przyjacielem”. Kończąc, poinformował, że drugi tom wspomnień ma wkrótce trafić do drukarni i że obecnie zajmuje się pisaniem tomu trzeciego48. Korespondencja między autorami trwała całą wiosnę i lato, w tym czasie ukazało się też na łamach „Hajntu” kilka listów Menachema-Mendla z literackim alter ego Kotikiem. Kotik i jego wspomnienia stali się sławni.

Wiele recenzji ukazujących się w prasie w 1913 roku było równie entuzjastycznych co ocena Szolem Alejchema. Podkreślano w szczególności wkład Kotika w rozwój gatunku. Postrzegano go jako prekursora literatury wspomnieniowej. Zachowały się niewielkie wzmianki świadczące o entuzjastycznym przyjęciu Wspomnień przez Icchoka Lejbusza Pereca, jedną z czołowych postaci literatury hebrajskiej i jidysz. Bal-Machszowes wspomniał o tym w recenzji opublikowanej w warszawskim dzienniku „Der Frajnd”:

Już dawno pisanie recenzji nie sprawiło mi tyle przyjemności. Ta książka była dla mnie duchową ucztą i czerpałem radość z tego, że moje życzenie, aby nasi dziadowie zaczęli spisywać swoje wspomnienia, zostało częściowo spełnione. Mój entuzjazm jeszcze wzrósł, gdy zacząłem czytać książkę. I chociaż nie przystoi tak mówić krytykowi, muszę przyznać, że po raz pierwszy byłem tak pozytywnie do książki nastawiony. Prawie nie zwracałem uwagi na błędy. Co więcej, jeszcze większa osobistość niż ja, sam I.L. Perec wykazał podobne nią zainteresowanie. Czytał wspomnienia Kotika i wyrażał się o nich z entuzjazmem podobnym do mojego49.

Krytyk literacki Bal-Machszowes opublikował w grudniu 1912 roku w kolumnie „Literarisze Geszprechn” pochlebną recenzję pierwszego tomu. Ocena ta, napisana przez czołowego ówczesnego krytyka literatury jidysz, niewątpliwie przyczyniła się do ciepłego odbioru książki. Opisał on ją jako pierwszy dojrzały, wyjątkowy, prawdziwie żydowski pamiętnik.

Po raz pierwszy w literaturze żydowskiej mamy do czynienia z literaturą wspomnieniową. Aby znaleźć podobne dzieło, musimy powrócić do XVII wieku, kiedy Glückel z Hameln wydała swoje wspomnienia w języku jidysz. Kilka pomniejszych przykładów tego gatunku mamy w literaturze hebrajskiej i rosyjsko-żydowskiej. Jest niedokończona powieść Mendelego Szlojme reb Chaims, dzieło, które łączy pamięć z artyzmem. Ale tak doskonałego dzieła jeszcze nie mieliśmy50.

Bal-Machszowes, który niejednokrotnie wyrażał nadzieję, że starsi przedstawiciele tego pokolenia zaczną spisywać wspomnienia, podkreślał, że Kotik swoimi wspomnieniami położył kamień węgielny pod rozwój nowego gatunku literackiego.

Kiedy lata temu opublikowałem w „Der Frajnd” artykuł na temat znaczenia i konieczności stworzenia jidyszowej literatury wspomnieniowej, sam nie wierzyłem, że to życzenie żydowskiego pisarza kiedykolwiek się ziści. A teraz nagle oddano do rąk żydowskiego czytelnika taką pracę (na razie tylko pierwszy tom, ale jak słyszałem, będą trzy tomy in toto), po prostu monumentalne dzieło. Każdy inteligencki żydowski dom, w którym książki odgrywają ważną rolę, powinien tę książkę nabyć51.

Szczególne interesujące jest pięcioczęściowe obszerne studium opublikowane przez dziennikarza i etnografa Nojecha Pryłuckiego, który wyraził w nim zdziwienie, że nikt jeszcze nie zastanawiał się na tym, iż żadna literatura narodowa nie może istnieć bez literatury wspomnieniowej, będącej unikatowym portretem każdej społeczności52. Pryłucki sugerował, że najlepsze przykłady literatury pamiętnikarskiej powinny być wykorzystywane jako ważne narzędzie interpretacyjne, które, podobnie jak dokumenty historyczne, może przyczynić się do zwiększenia naszego zrozumienia wybitnych dzieł literackich.

Pryłucki obsypał Kotika pochwałami. Nazwanie go „urodzonym pamiętnikarzem” nie przeszkodziło jednak w wytknięciu mu różnego rodzaju błędów. Od samego początku czytelnik ma do czynienia z nagłymi przeskokami z tematu na temat i zwrotami akcji. Kotik często nie kończy swoich opowieści lub porzuca je w połowie, co stało się charakterystyczną cechą jego literackiego stylu. Dla przykładu: wspomnienia zaczynają się od opisu „słupa”, historycznej wieży w Kamieńcu, rodzinnym mieście Kotika: „Swoje wspomnienia specjalnie zacząłem od wieży, ponieważ za każdym razem, gdy tylko pomyślę o moim miasteczku, pojawia się ona w moich myślach jak jakiś znak, symbol, który ma niezrozumiałe dla mnie znaczenie. Teraz zaś mogę już przejść do opisu miasta”. Czytelnik oczekuje, że stwierdzenie to zostanie wyjaśnione, uszczegółowione. Na próżno. Uwaga ta pozostaje bez komentarza. Zamiast tego Kotik zagłębia się w opis swojego rodzinnego miasta.

Pryłucki krytykuje także nieścisłości w relacjonowaniu rozmów, których Kotik nie był świadkiem, i zalewanie czytelnika informacjami o liczbach, datach, kwotach pieniężnych i cenach. Wręcz szydzi z obserwacji Kotika, który w rozdziale 1 pisał, że pewien polski szlachcic miał sześciuset chłopów. „Sam ich policzył. Nie 599 lub 601, ale dokładnie 600”. Umniejsza także znaczenie historycznych obserwacji Kotika. Mimo ich szczegółowości, są one jednak nadal bardzo ogólne. Mało prawdopodobne było na przykład, aby jego dziadek był autorem, jak pisze w rozdziale 22, nowych rozwiązań problemów ekonomicznych, z którymi Żydzi borykali się po powstaniu styczniowym.

Niemniej jednak Pryłucki oceniał Kotika przychylniej i korzystniej niż pisarzy poprzedniego pokolenia z Mendele Mojcher Sforimem na czele, którego opisy żydowskiego sztetla były polemiczne i napisane z myślą o wypunktowaniu negatywnych aspektów tej formy życia. Wspomnienia Kotika zostały napisane z zupełnie innej perspektywy. Gdy walka o stary sztetl zakończyła się klęską, Kotik mógł w swoich wspomnieniach przyjąć ton ugodowy, spokojny, a nie agresywny czy roszczeniowy. Znaczy to, że mógł przedstawiać „życie takie, jakie było”, bez szczególnych uprzedzeń, bez ukrywania negatywnych aspektów i bez idealizacji.

Wydaje się zatem, że krytycy byli zgodni co do wartości książki Kotika. Jej siła leżała w samym akcie pisania wspomnień. Fakt pojawienia się nowego gatunku, dotychczas nieobecnego w literaturze żydowskiej, przeważył nad kwestią jakości pisarstwa Kotika. Taka była opinia krytyka Awroma Judickiego zawarta w długim eseju opublikowanym latem 1913 roku w hebrajskojęzycznej gazecie „Ha-Zeman” wydawanej w Wilnie. „Ta książka jest wyjątkowa ze względu na gatunek, zupełnie nieobecny w naszej literaturze jidysz. Brak ten jest także odczuwalny w literaturze hebrajskiej i rosyjskiej. Książka kładzie podwaliny pod nową literaturę, która rzuca światło na życie minionych pokoleń i przenosi nas do innego świata”53. Wcześniejsze opisy życia w sztetlach „od Bogrowa i Lewandy do dziadka naszej literatury reb Mendelego” przyjmowały formę opowieści realistycznych lub biograficznych. Były to „wymyślone historie, oparte na faktach, scenach lub zdarzeniach, które miały miejsce w prawdziwym życiu. W tych historiach słyszymy echo przeszłości. Ale w opowieściach tych brak codziennego życia minionych pokoleń, pokazanego tak, jak naprawdę wyglądało i się toczyło”.

Czytelnicy chcieli prawdziwych opisów życia, bez koloryzowania i polemicznego nastawienia. Przeszłość miała być pokazana „taka, jaka była”. Opisy, których mogli dostarczyć jedynie „ci ostatni ze starszego pokolenia, ludzie, którzy wciąż żyją wśród nas, miały służyć jako żywe symbole minionych okresów”. W opowieściach starszych ludzi „nie ma sztuczności, przesady czy wyolbrzymień”. Wyczuwamy u nich za to nieodłączny, autentyczny opis życia”. Pisarze minionych pokoleń celowo w swoich opisach wyolbrzymiali negatywne aspekty sztetla: „Zaciemniali kolory, pokazywali wyimaginowane, przerażające obrazy, które jeszcze bardziej miały obrzydzić życie w tym okresie”. Za tym wszystkim kryła się rzeczywistość z jej pozytywnymi i negatywnymi aspektami.

Judickiemu podobało się, że Kotik opisywał w swoich wspomnieniach starszych mieszkańców odwiedzających besmedresze i opowiadających między popołudniowymi a wieczornymi modlitwami historie z przeszłości. Każda historia przywoływała kolejną, pojawiającą się w sposób nieuporządkowany i rozłączny. Jednak urok tych opowieści czynił te niedoskonałości nieistotnymi. Same w sobie ukazywały wszechstronny i przyjemny obraz życia minionego pokolenia.

Aron Einhorn, który również uważał, że twórczość Kotika wypełniła puste miejsce w literaturze jidysz, napisał nie mniej entuzjastyczną recenzję, która ukazała się w tym samym okresie54. Według Einhorna literatura jidysz zajmowała się do tej pory wyłącznie wielkimi rzeczami – antysemityzmem, prześladowaniami. Skupienie się na konkretnych wydarzeniach spowodowało, że przestano interesować się szerszym kontekstem, co zawęziło horyzonty czytelników. Einhorn także nie przemilczał błędów w książce. Lektura wspomnień jasno pokazywała, że zamiarem Kotika nie było stworzenie spójnego dzieła, lecz jedynie dostarczenie czytelnikowi serii niezależnych obrazów. Wyjaśniało to liczne powtórzenia, a także rozbieżności między książką Kotika a standardowymi dziełami gatunku pamiętnikarskiego, który w odróżnieniu do autobiografii nie stawia pisarza w centrum wydarzeń, uwzględniając go jedynie marginalnie. W sumie jednak efekt końcowy był imponujący. Powstała niezwykła galeria postaci, w które Kotik tchnął życie swoim klarownym, wnikliwym, prostym i barwnym językiem, dzięki cemu uniknął fałszywego patosu.

We wrześniu 1913 roku ukazała się kolejna recenzja w ważnym jidyszowym czasopiśmie literackim „Di Cukunft” ukazującym się w Nowym Jorku. Napisany przez Mojszego Kaca artykuł otwierało zdanie „Żydowski sztetl umiera. Ten niewielki, zamknięty świat znika, a wraz z nim znikają smak i pieśni przeszłości, za którymi tak tęsknią współcześni ludzie”. Kotik, według Kaca, podjął pierwszą tego rodzaju próbę pokazania czytelnikowi dawnego sztetla takiego, „jaki był naprawdę”, pokazania ludzi w nim mieszkających, tak jak naprawdę żyli i czuli.

Można by wątpić w wartość tej książki, gdyby nie zapisana w niej pamięć o minionych rzeczach, która czyni subiektywność w niej zawartą nieistotną. Kotik ma wszelkie atrybuty niezbędne, aby być pierwszorzędnym pamiętnikarzem. Wiele widział. Wszystko doskonale pamięta. Wie też, że nie musi nas przekonywać, nagabywać, a jego zadaniem jest po prostu przedstawienie prawdziwych osób.

Jednak on również zwrócił uwagę na wyolbrzymienia Kotika i jego bezkrytyczny stosunek do opowieści, które usłyszał w młodości, i tradycji, które poznał w wieku dziecięcym55.

Szczególne znaczenie miała reakcja wybitnego historyka Simona Dubnowa, redaktora rosyjskojęzycznej gazety „Jewrejskaja Starina”. Dubnow opublikował krótką, ale wymowną recenzję wspomnień Kotika. Podobnie jak inni recenzenci pochwalił go za pionierskie dzieło i piękny, bogaty język. Jako historyk, oczywiście ganił wyolbrzymienia, szczególnie te związane z wszechmocną władzą dziadka jako przywódcy społeczności żydowskiej i jego pozycją wśród polskiej szlachty, co składał na karb tradycji rodzinnej Kotika, opierającej się na bohaterskich aspektach aktywności dziadka. Niemniej Wspomnienia wywarły na Dubnowie dużo większe wrażenie niż wspomnienia Pauliny Wengeroff, skierowane do czytelników niemających wiedzy o żydowskiej przeszłości i dalekich od judaizmu. Dubnow przewidział, że książka Kotika będzie zajmować ważne miejsce w żydowskiej literaturze wspomnieniowej i że historycy kultury żydowskiej będą czerpać z niej cenne informacje56.

Pozytywne głosy w odbiorze książki Kotika pochodziły również od szerokiej publiczności. Na przykład wydawca Szlomo Szrebrek, który znał Kotika i odwiedzał jego warszawską kawiarnię, pisał, że tak pozytywny oddźwięk wspomnień zaskoczył nie tylko czytelnika, lecz także samego autora: „Przez długi czas sam Jecheskiel Kotik nie był świadomy swojego twórczego talentu”. Szrebrek zestawił nudne wspomnienia takich słynnych autorów jak Perec czy Achad ha-Am z fascynującymi wspomnieniami prostego człowieka, jakim był Kotik. Wielkość Kotika polegała na tym, że „we wszystkim, co napisał i opublikował, nie było przesady ani fantazji tak typowych dla wielu pamiętnikarzy”. Kotik oddał głos prostym ludziom57.

Zachęcony ciepłym odbiorem pierwszego tomu, a szczególnie gorącym poparciem Szolem Alejchema, Pereca i Bal-Machszowesa, Kotik rok później pośpiesznie opublikował tom drugi wspomnień. Choć na okładce książki widnieje rok 1914, ogłoszenia o jej publikacji pojawiły się w żydowskich gazetach już w grudniu 1913 roku. Najlepszą reklamą książki jest sama książka – podkreślano w jednej z reklam opublikowanych przez warszawskiego wydawcę Awroma Gitlina – zwracając też uwagę, że książka zawiera jeden z najbardziej imponujących opisów pogromów z lat osiemdziesiątych58.

Kotik i Gitlin, mile połechtani entuzjazmem i ciepłym przyjęciem pierwszego tomu wspomnień, byli prawdopodobnie zaskoczeni, gdy okazało się, że pojawienie się tomu drugiego nie spotkało się z żadnym oddźwiękiem, zaledwie wzmiankowano o książce w gazetach. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Być może wynikało to z poczucia pewnego przesytu: Kotik i jego wspomnienia były szeroko omawiane przy okazji tomu pierwszego. Co więcej, tom drugi został opublikowany już rok po ukazaniu się pierwszego, a od grudnia 1912 do września 1913 roku w najważniejszych gazetach w języku jidysz wydrukowano co najmniej sześć obszernych całokolumnowych recenzji pierwszego tomu. Taka reakcja na ukazanie się tomu drugiego musiała również odzwierciedlać uczucia czytelników i krytyków, że autor zawiódł i nie był w stanie powtórzyć swojego osiągnięcia. W Notach bibliograficznych „Ha-Cefiry” anonimowy autor zarzucał Kotikowi, że nie potrafi odróżnić banalnych kwestii prywatnych od wydarzeń historycznych.

Autor poświęca najwięcej miejsca w drugim tomie Wspomnień opisom swoich różnych podróży. Książka ta zawiera również żywe portrety ludzi żyjących w tym czasie i wiele sztampowych, lekceważących opisów. Ale autor nie wie, jak odróżnić rzeczy wartościowe od spraw mało znaczących. Tu także nie zachował właściwej równowagi. Zbyt wiele pisze o sprawach prywatnych, osłabiając tym samym swoje opisy59.

Najbardziej rozczarowany był Szolem Alejchem. W listopadzie 1913 roku Kotik wysłał mu egzemplarz książki. „Chyba już Pan o mnie zapomniał – pisał w liście – ale ja o Panu nie zapomniałem. Jakże bym mógł”. Chciał usłyszeć jego opinię. Nalegał, aby Szolem Alejchem „spojrzał na książkę i zaszczycił listem. Z niecierpliwością, jak dziecko wyczekujące Chanuki, czekam na list”60. 2 stycznia 1914 roku Szolem Alejchem wysłał, tym razem z Paryża, swoją odpowiedź. Pisarzowi drugi tom się nie podobał i najwyraźniej szukał sposobu, jak delikatnie przekazać tę wiadomość, nie raniąc uczuć Kotika. Posłużył się w tym celu zawiłą wymówką:

Dlaczego nie odpowiedziałem jeszcze na Pański list wysłany razem z drugą książką? Z dwóch powodów. Po pierwsze, wierzyłem, że będę dziś, najpóźniej jutro, w Warszawie. Wszystko zależy od wizy wjazdowej, którą otrzymamy dwunastego lub piętnastego dnia bieżącego miesiąca. Po drugie, chciałem ponownie spojrzeć na Pańską pierwszą książkę, którą byłem i jestem zachwycony. Być może ze względu na świętość, ukochaną przeszłość, która została utracona na zawsze61.

To, o czym w korespondencji z Kotikiem jedynie wspomniał, wyraził szczerze i otwarcie w liście do przyjaciela, Szmuela Nigera, z którym dzielił się swoimi uwagami: „Czy masz już drugi tom Kotika? Co za strata. Przepadł smak pierwszego tomu. Co za naiwny człowiek!”62.

Z punktu widzenia współczesnego czytelnika trudno znaleźć różnice między dwoma tomami: w obu lekkie pióro kształtowało bohaterów i fabułę oraz nadało im literacko-artystyczny i stylistyczno-językowy ton. Nie ma również różnicy w historyczno-kulturalnym znaczeniu treści obu książek. Aby zrozumieć poczucie rozczarowania drugim tomem, należy spróbować go odczytać z punktu widzenia współczesnych mu osób63.

Bohaterami pierwszego tomu były pokolenia przodków – dziadkowie Kotika, jego ojciec i matka oraz ich rówieśnicy – dla których tłem było „miasteczko”, empiryczny świat ucieleśniony przez Kotika w jego rodzinnym Kamieńcu Litewskim. W pierwszym tomie łatwo było znaleźć pełną, wierną i żywą reprezentację świata, który czytelnicy pokolenia Kotika identyfikowali już jako stary świat, a wielu z nich mogło poczuć pełną lub częściową identyfikację z nostalgią, jaka z niego emanowała. Wrażenie, które Kotik zdołał zaszczepić w pierwszym tomie – na pewno nieświadomie – było takie, że tło rodzinne i środowiskowe, w którym dorastał, bardzo przypominało warunki, w jakich dorastało wielu jego czytelników. Tak głębokiego poczucia identyfikacji z przeszłością współcześni Kotikowi nie mogli już odczuwać, czytając tom drugi, ponieważ teraz w jego centrum Kotik postawił siebie, szczegółowo opisując własną historię, wędrówkę, działania i niepowodzenia. Osobisty los Jecheskiela Kotika był z pewnością podobny do losu jego współczesnych, dlatego historyczna wiarygodność i dokładność jego opisów w tomie drugim jest większa niż w pierwszym. Jak na ironię, mogło to być również źródłem jego porażki: właśnie dlatego Kotik był postrzegany przez czytelników swojego pokolenia nie jako stary dziadek, który opowiada swoje wspomnienia z mitycznej przeszłości, ale jako ktoś, kto opisuje życie teraźniejsze, ich własne życie. Aby przedstawić rzeczywistość dobrze czytelnikom znaną, Kotik musiałby wejść w skórę „pisarza”, nie „gawędziarza ludowego”, w skórę „historyka”, a nie tylko „pamiętnikarza” – a to były role, do których nie był przygotowany.

To, co przez współczesnych Kotikowi jest postrzegane jako porażka i słabość, może być uznane za zaletę przez dzisiejszego czytelnika. Książkę tę wyróżnia nie tylko obfitość informacji historycznych i kulturowych, ale także odbicie intymnego, prywatnego świata jej autora – miłego i naiwnego nudziarza, który nie wskazywał kierunku masom, nie należał do najbardziej wpływowych przywódców swego pokolenia, ale żył i działał wśród nich.

Drugi tom wspomnień jest w istocie historią człowieka przegranego. Kotik ukazuje się czytelnikowi jako człowiek, który zawiódł prawie w każdym ważnym posunięciu w swoim życiu, czy to z głupoty, naiwności, czy to ze względu na sytuację rodzinną albo z powodu pecha lub siły wyższej. Na jego życie zawsze wpływały wydarzenia i siły, nad którymi nie panował. Faktycznie jest to sedno książki, chociaż we wstępie starał się pokazać, że także jego postać – osoba, która „kręci się i nie osiąga żadnego celu” – jest swego rodzaju portretem wschodnioeuropejskiego Żyda.


Okładka wydania Moich wspomnień z 1914 roku (źródło: zbiory prywatne Davida Assafa)

Czytelnik towarzyszący Kotikowi w jego różnych dziwnych przygodach odkrywa sympatyczną ludzką postać. Kotik nieraz zawodził i zwykle wiedział z góry, że mu się nie uda. Zgrzytając zębami, szedł dalej, nie mając wyboru. Nie jest odważnym i nieustraszonym bohaterem, wręcz przeciwnie. Mówi otwarcie o porażkach ekonomicznych, o lękach i zmartwieniach. Serce mu się ściskało i tracił zmysły, mając poczucie braku kontroli nad tym, co się dzieje, reagował gorzkim płaczem i głęboką, dojmującą rozpaczą.

Na zakończenie przywołajmy jeszcze jedną recenzję – redaktora „Hajnta” Szmuela Jaakowa Jackana, który surowym okiem spojrzał na wspomnienia Kotika. Dla przypomnienia – w tym samym czasie Szolem Alejchem publikował w Warszawie swoje felietony o Menachemie-Mendlu, wykorzystując w nich Kotika jako jedną z postaci. Rozzłościło to Jackana, który zadał sobie trud wypunktowania swoich zastrzeżeń Szolem Alejchemowi w liście z 8 czerwca 1913 roku:

Mam tylko jedną prośbę. Przestań wykorzystywać Jecheskiela Kotika. Najwyraźniej nie masz pojęcia, jakim jest on człowiekiem. Gdybyś tylko wiedział, jakim jest bydlakiem i ignorantem, byłoby ci wstyd, że masz z nim coś wspólnego. Mylisz się, jeśli uważasz, że sam napisał tę wspaniałą książkę Moje wspomnienia. To nie jego zasługa, że książka stała się prawdziwym klejnotem. Kotik miał szczęście trafić na prawdziwego artystę, Dawida Kassela, który wyszlifował jego głupie historie i zrobił z nich prawdziwe diamenty64. Sam Kotik nie jest w stanie sklecić nawet jednego zdania. Na pewno wiesz, że nie stanowi on dla mnie konkurencji i nie mam żadnego interesu w oczernianiu go, ale taka jest prawda, powszechnie też znana w całej Warszawie. Zostaw go. Wspomnienia pozostaną klejnotem naszej literatury, ale Kotik pozostanie Kotikiem65.

Ówczesne źródła nie potwierdziły tego zaskakującego oskarżenia. Pierwszą wzmiankę o Dawidzie Kasselu można znaleźć dopiero jakieś piętnaście lat później w artykule na temat Kassela opublikowanym w Leksikon fun der najer jidiszer literatur Zalmana Rajzena66. Sześćdziesiąt lat później, w 1971 roku, pisarz Aron Cajtlin powtórzył ten zarzut, sugerując, że było tajemnicą poliszynela w Warszawie, iż Kassel zredagował wspomnienia Kotika, nadając im wyjątkowy literacki charakter67.

Czy jest to zatem nieuzasadnione oszczerstwo? Czy może Kassel był rzeczywiście redaktorem wspomnień Kotika? Wydaje się, że odpowiedź leży pośrodku. Jako niedoświadczony autor, Kotik zapewne potrzebował pomocy redaktora, a wydawca Wspomnień Awrom Gitlin, który publikował w tym czasie także prace Kassela, mógł zlecić mu tę pracę. Była to powszechna praktyka i nawet doświadczonym autorom nie szczędzono interwencji redakcyjnej. Co więcej, sam Kotik napisał do Szolem Alejchema, że pod wpływem swojego syna Awroma-Hirsza i pisarza, przyjaciela jego syna, podjął się napisania wspomnień. Kotik co prawda nigdzie nie wymienia nazwiska tego pisarza, ale mógł to być Kassel, będący jednym z najbliższych przyjaciół jego syna68.

Pytanie, które przychodzi na myśl, to kwestia zakresu interwencji Kassela jako redaktora. Czy stworzył on zupełnie nowy tekst, jak sugerują Jackan i Cajtlin, czy może po prostu przygotował tekst do publikacji? Druga możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna z dwóch powodów. Gdyby wspomnienia zostały przepisane przez jakiegoś świadomego pisarza, wiele z wyraźnie widocznych wad literackich, o których wspomniałem, zostałoby naprawionych. Ponadto jeśli Kassel miałby być rzeczywiście autorem wspomnień, o czym rzekomo miała wiedzieć cała Warszawa, to jak krytycy literatury jidysz, sami mieszkańcy tego miasta, dobrze znający Kotika i jego książkę, mogli o tym nie wiedzieć? Prawdą jest, że Kotik był męczącym, ekscentrycznym staruszkiem, ale wydaje się, że Jackan, sam nie będąc święty i w wielu swoich wypowiedziach wiarygodny, przesadził, powtarzając tę plotkę Szolem Alejchemowi69. Niemniej zarzut ten może być interesujący dla naukowców studiujących historię literatury jidysz.

Moje Wspomnienia Tom 1

Подняться наверх