Читать книгу Moje serce, mój wróg - A. J. Steiger - Страница 8
ОглавлениеW wypadku królików cały proces zalotów i spółkowania zabiera łącznie trzydzieści do czterdziestu sekund.
Nie jestem królikiem, jednak gdybym była, moje życie byłoby znacznie prostsze.
– Jesteś pewna? – pyta Stanley. – Nadal możesz zmienić zdanie.
Pociągam dwukrotnie za swój lewy warkocz.
– Gdybym nie chciała, nie zadałabym ci tego pytania – mówię. Ale prawdę powiedziawszy, nie sądziłam, że się zgodzi.
Jesteśmy w motelu, w pokoju ze starym, charkoczącym grzejnikiem i seryjną reprodukcją przedstawiającą wiatrak. Stanley siedzi na brzegu łóżka, wierci się niespokojnie, obok oparł kulę. Zaciśnięte palce położył na kolanach.
Robię kilka kroków w jego stronę. Unosi ręce, ale zaraz nieruchomieje.
– Żadnego dotyku? – upewnia się.
– Żadnego. – Tak się umówiliśmy. Ja mogę go dotykać, on mnie nie.
Widzę, jak krew pulsuje mu w tętnicy na szyi. W ciągu dziesięciu sekund doliczam się dwudziestu uderzeń. To sto dwadzieścia uderzeń na minutę.
Przypuszczam, że to spadło na niego zbyt nagle. W końcu dzisiaj spotkaliśmy się po raz pierwszy. Ja jednak chcę spróbować ‒ ten jeden raz. To powinno być intuicyjne, przecież wszystkie zwierzęta to robią. Więc i ja dam radę, niemożliwe, żebym była aż tak do niczego.
Wyciągam powoli rękę i ujmuję obie jego dłonie. Wydaje z siebie dźwięk, jakby zaraz miał kichnąć – to gwałtowne wciągnięcie powietrza. Przyglądam się jego palcom, długim i szczupłym. Nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka, ponieważ to boli, ale gdy to ja kontroluję sytuację, dotyk staje się możliwy do zniesienia.
– Wiesz, że wszystkie jaszczurki z gatunku Aspidoscelis uniparens są samicami? Rozmnażają się przez klonowanie. Samice wzajemnie się dosiadają, żeby pobudzić produkcję jaj.
Stanley wpatruje się we mnie. Milczy.
– Z kolei u pławikoników role są odwrócone. Samica przekazuje samcowi jaja i to on je nosi, aż się wyklują młode.
Stanley kładzie sobie rękę na brzuchu.
– Pingwiny cesarskie mają tylko jednego partnera w danym sezonie rozrodczym. Para komunikuje się za pomocą konkretnych odgłosów. Samiec trąbi na samicę, aż ta go znajdzie. A potem kłaniają się sobie, stają naprzeciwko i zaczynają śpiewać.
– Śpiewają?
– Tak.
Zastanawiam się, kim ja jestem. Królikiem, hieną, gibonem? A może zupełnie innym gatunkiem. Jedno wiem na pewno ‒ nie identyfikuję się zbyt mocno z rodzajem ludzkim.
– Jesteś pewna?
Już drugi raz zadaje mi to pytanie, ale może ma do tego prawo. A jeśli zwariowałam? To może okazać się katastrofą.
– Przejdźmy do rzeczy – mówię.