Читать книгу Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma - Agnieszka Błażyńska - Страница 4
ОглавлениеSylwia
Kac po piątkowym bankiecie jest jeszcze gorszy niż ten, który odczuwasz po sobotniej imprezie. Kumulowane przez cały tydzień zmęczenie, zarwane noce, stresy i frustracje mieszają się z darmowym alkoholem, którego – bo jest dobry i za darmo – zawsze wypijasz za dużo. Jeśli wracasz do domu sama, zaciągasz zasłony, stawiasz koło łóżka butelkę wody i śpisz do południa. Jeśli wracasz z kimś, spławiasz go bladym świtem i śpisz dalej. Wszyscy z branży wiedzą, że w sobotnie przedpołudnie nie wypada dzwonić i nie ma sensu pisać do kogokolwiek, bo wszyscy znajdują się w podobnym stanie zwiotczenia ciała i umysłu. Toteż niepomiernie się wkurwiłam, kiedy jakiś nieogarnięty cymbał zaczął do mnie wydzwaniać w sobotę o świcie. Już miałam opierdolić delikwenta i w ten subtelny sposób nauczyć stolicznej kultury, ale okazało się, że tym ignorantem jest Aśka, a Aśka nie jest z branży, a nawet nie jest z Warszawy, więc nie zna tutejszych plemiennych rytuałów i nienaruszalnych zasad współżycia. I naprawdę tylko dlatego nie zjebałam jej jak burej suki. Jednak od miłosierdzia do odebrania telefonu daleka droga. Wyłączyłam dzwonek i poszłam spać. Dwie godziny później zobaczyłam, że mam chyba ze dwadzieścia nieodebranych połączeń. Wszystkie od Aśki.