Читать книгу Świat się roi od Marianów - Agnieszka Tyszka - Страница 4
Stypendium
ОглавлениеTelefon dzwonił i dzwonił… Ania doskonale słyszała go w swoim pokoju, w którym usiłowała przeczekać kolejną rodziną awanturę. Mama nazywała ją burzliwą wymianą zdań, ale według Ani była to zwykła kłótnia, jedna z wielu, jakie zdarzały się w tym domu, niestety. Z wymiany zdań można było wywynioskować, że rodzice podjęli swój ulubiony temat – podział obowiązków domowych. Jako wątek poboczny pojawiał się jak zwykle problem pracy i braku wolnego czasu, by realizować własne pasje. Rodzice niestety nie mieli jednej wspólnej pasji. Pominąwszy tę przysłowiową szewską pasję, jaka ich jednoczyła od czasu do czasu…
Mama zajmowała się domem i pisaniem książek, a tata był historykiem – doktorkiem doktoratu, jak mawiała Tosia, którego interesował wyłącznie „ten średniowiecz” (to znowu określenie Tosi).
Telefon umilkł na chwilę i Ania wstrzymała oddech. Może na dzisiaj wystarczy? Może zadzwoni jakaś dobra wróżka i rodzice skończą się kłócić? To takie nudne i do tego szkodliwe. Zupełnie jak zanieczyszczenie środowiska. Negatywnie wpływa na całą rodzinę.
Niestety, widocznie dobre wróżki miały dzisiaj inne plany. Po chwili ciszy w salonie znowu zawrzało.
– Chcesz powiedzieć, że tak po prostu wyjeżdżasz? – zapytała mama podniesionym głosem.
– Nie chcesz chyba, żebym zmarnował taką szansę. Nie codziennie dostaje się TAKIE stypendium – tłumaczył się tata.
– A moja książka? Jak ja ją skończę z całym domem na głowie? Mam jeszcze tylko miesiąc…
– Mam nie jechać? Nic cię nie obchodzi moja praca!
– To ciebie nie obchodzi MOJA praca!
– Raz dwa trzy, zmywasz ty? – zapytała Anię Tosia, rezolutna pięciolatka. – A jeżeli nie pozmywasz, bardzo brzydko się nazywasz! – Znowu się bawią w wyliczanie?
– Mysia tez bawi. Tsy las tsy – wtrąciła się natychmiast do rozmowy najmłodsza dziewczynka, Misia, która nazywała siebie Mysią (z wielkiej miłości, jaką zapałała do bohaterki bajeczek i książek, sympatycznej myszki Mysi).
– Chodźcie, nauczę was nowej wyliczanki – zaproponowała Ania, z nadzieją, że uda jej się odwrócić uwagę dziewczynek od tego, co działo się w salonie.
– Moja droga, teraz to absolutnie niemożliwe – zaprotestowała jej młodsza siostra. – Przecież czytam ważny artykuł – dodała i zamachała przed nosem Ani sfatygowanym numerem magazynu kobiecego.
– A o czym tam czytasz? – zainteresowała się Ania.
– O problemach – wyjaśniła enigmatycznie Tosia i pochyliła się nad czasopismem.
– Mysia ma kabliolet – odezwała się Misia, z czego można było wnosić, że i ona nie ma ochoty na naukę wyliczanki.
Ania wróciła więc do podręcznika dla pierwszej klasy gimnazjum, z którego usiłowała dowiedzieć się czegoś na temat części mowy. Na jutro I b miała zapowiedzianą klasówkę, której naprawdę nie wypadało lekceważyć. Wszak koniec roku był już bardzo blisko.
W salonie zapanowała cisza. Po chwili drzwi wejściowe trzasnęły z hukiem, a do pokoju Ani zajrzała mama.
– A, tu jesteście… – westchnęła na widok swoich trzech córek.
– Rozwodzicie się? – zapytała prosto z mostu Tosia.
– Na to się nie zanosi – odparła mama. – Przepraszam, że musiałyście tego słuchać… Jakoś nie możemy się ostatnio z tatą dogadać.
– Nie przejmuj się mamo. U nas w przedszkolu też tak jest – pocieszyła ją Tosia. – Dzisiaj Tomek pobił się z Jaśkiem o koparkę.
– Ale tata i ja nie bijemy się ze sobą o koparkę! – zaprotestowała mama.
– Bo nie macie koparki. Bijecie się słowami. To na jedno wychodzi – oznajmiła Tosia, do której zawsze należało ostatnie zdanie.
Mama zamilkła porażona tym celnym stwierdzeniem, a Tosia powróciła do lektury czasopisma (przy czym trzeba zaznaczyć, że nie umiała jeszcze czytać).
– Mysia ma kabliolet – powiedziała Misia i wjechała mamie na nogę różowym samochodem dla lalek Barbie.
– Tata dostał stypendium we Francji – oznajmiła mama i odsunęła samochód.
– Co to jest STOPENDIUM? Czy to ma związek ze stopami? – chciała wiedzieć Tosia.
– STY… stypendium – poprawiła ją mama.
– Od kiedy? – zapytała Ania.
– Od pierwszego lipca – głos mamy zadrżał. – Na rok…
– Na rok?! – wykrzyknęła Ania.
– Za długo – zdecydowała Tosia. – I nadal nie wiem co to jest! – dodała z wyrzutem.
– Rodzaj wyjazdu naukowego – wyjaśniła mama. – Będą mu tam płacić pieniądze, a on będzie sobie siedział w czytelni i czytał książki.
– A nie może tutaj czytać? – spytała Tosia. – Mogę mu pożyczyć trochę swoich jak ma za mało.
– Tam są specjalne czytelnie i specjalne książki – wyjaśniła mama.
Tosia wzruszyła ramionami. Jakoś nie przekonały jej słowa mamy.
– A wakacje? Miał przecież jechać z Tosią i Misią do babci Zuli – oburzyła się Ania.
– No właśnie. Nie wiem, co teraz zrobimy… Ja po prostu muszę skończyć moją powieść. – Mama westchnęła i spojrzała wymownie na Anię.
– Ale ja przecież miałam jechać do Baśki na Mazury – zaznaczyła Ania na wszelki wypadek.
– No to chyba nie pojedziesz… Nie możemy posłać Tosi i Misi do babci Zuli, bo babcia nie da sobie z nimi rady.
– To niech ona przyjedzie do nas – powiedziała Ania.
– Babcia ma kota – zaczęła mama.
– To zupełnie jak Ala ze starego elementarza – wtrąciła się Tosia.
– Miau… Miau… – zabrała głos Misia. – Mysia nie lubi kota.
– Ma kota, a kot nie lubi podróżować – dokończyła mama.
– Wymiotuje tak jak Misia? – Tosia była wyjątkowo dociekliwa. Jak zwykle.
– Ma złe samopoczucie w nowym miejscu – powiedziała mama.
– Ja też będę miała złe samopoczucie, jak mi każesz jechać z nimi do babci Zuli! – Ania miała łzy w oczach.
– Musisz mi pomóc, córeczko. Jakoś ci to wynagrodzę…
– Ja też – dodała Tosia.
– I Mysia. I Mysia! – zawołała Misia, skacząc w kółko.
Ania złapała się za głowę.
– Czy tata naprawdę musi wyjeżdżać akurat teraz i na tak długo? – wykrzyknęła drżącym głosem.
– To naprawdę duża szansa. Będzie miał dość czasu, by zająć się swoją pracą. Wiesz, jaka ona jest dla niego ważna…
– Ważniejsza od nas? – spytała ze złością Ania.
– Sama go zapytaj – odparła mama.
– A dokąd teraz poszedł?
– Nie wiem. Chyba się trochę obraził.
W tym momencie zaczął znowu dzwonić telefon. Tosia, która była najbliżej drzwi, rzuciła się w kierunku porzuconej na kuchennym stole słuchawki.
– Halo? Cześć babciu. Taty nie ma! – oznajmiła dobitnie. – Szykuje się na STOPENDIUM i wróci za rok.