Читать книгу Otwórz oczy - Alicja Sinicka - Страница 5

Оглавление

ARTUR

Gdy śpi, wygląda nieprzyzwoicie pięknie, z tymi swoimi długimi rzęsami niczym skrzydełka ważki i wyraźnie zarysowanymi ustami. Przypominam sobie, co chwilę temu mi nimi robiła, i czuję ciepło rozlewające się po podbrzuszu. Czasem jej nie poznaję w łóżku. Przed kilkoma minutami dała niezły pokaz umiejętności. W takich momentach z jednej strony czerpię z tego, bo jest boska, z drugiej – rozpiera mnie zazdrość. Pojawiają się pytania typu: „Gdzie się tego nauczyłaś, moja słodka Leno?”. Ciepło schodzi niżej, zbliża się do penisa. Jeśli nie przestanę o tym myśleć, to zaraz ją obudzę i grzecznie lub bardzo niegrzecznie poproszę, aby zrobiła to znowu. Druga opcja wydaje się bardziej kusząca… Lepiej już wstanę. Niech się wyśpi. Dzisiejszy wieczór nie będzie dla niej łatwy.

Siadam na łóżku i patrzę na strumienie deszczu spływające po szybach. To ma być styczeń? Cały świat nade mną płacze. Ojciec nieźle spieprzył sprawę, a teraz ja muszę za to pokutować. Nie mogę znieść myśli, że zagrożenie jest tak realne. Jak mam jej to powiedzieć? Jak wytłumaczyć to tak, żeby jej nie przerazić? Ostrożnie wysuwam szufladę z szafki nocnej, podnoszę stertę gazet, wyciągam ostatni numer „Forbesa” i jeszcze raz patrzę na fotografię, którą do niego schowałem. Otrzymałem ją wczoraj rano. Ten gnojek był na naszym ślubie. Zrobił zdjęcie i przysłał mi, żeby mnie zastraszyć. Tego na pewno nie mogę jej pokazać. Nawet ja wzdrygam się, gdy znowu na to patrzę. W końcu wkładam fotografię z powrotem do gazety i zamykam szufladę.

Odwracam się i zerkam na prawą dłoń Leny. Serdeczny palec zdobi szeroka złota obrączka. Nareszcie dopiąłem swego. Jest moją żoną. Dużo musiałem przejść, aby nią została. Droga nie była łatwa. Pierwszy raz zobaczyłem ją, gdy miała osiemnaście lat, w Katowicach. Ona myśli, że poznaliśmy się na pomoście w Piaskach, gdy przyjechała tu z ciotką, ale to nieprawda. Do Piasków przyjechała, bo ja je tu ściągnąłem. Bo pragnąłem jej już wtedy.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej w Katowicach. Byliśmy tam z ojcem służbowo, w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w restauracji Cadillac, żeby coś zjeść. Spokojna, jazzowa muzyka i amerykańskie plakaty reklamowe z lat sześćdziesiątych przedstawiające panie domu z butelkami coca-coli w dłoni i z czekoladą oraz mężczyzn z piwem lub z whisky. Gdy zajadałem się wielkim hamburgerem z podwójną porcją mięsa, weszła Lena z ciotką. Usiadły dwa stoliki dalej. Zamówiły po sałatce. Lena słuchała długich wywodów Melanii, co chwilę grzecznie potakując. Jej usta pięknie się układały za każdym razem, gdy unosiła ich kąciki. Było w tym uśmiechu coś zmysłowego. Nie mogłem przestać jej obserwować. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Natychmiast opuściła wzrok. Choć miałem dopiero dwadzieścia lat, byłem już przyzwyczajony, że onieśmielam kobiety. Czterdziestolatki, dwudziestolatki, nastolatki. Ekspedientki, nauczycielki, lekarki. Wszystkie reagują na mnie tak samo. Szybsze bicie serca, zaróżowione policzki, słabszy głos. Widzę to.

Wracając do Leny, bardzo żałowałem, że to my opuszczamy knajpę jako pierwsi, bo nie mogłem zobaczyć, jakie ma ciało. Dziś pewnie nie przywiązywałbym do tego aż takiej wagi, ale wtedy hormony we mnie buzowały. Ojciec szedł przodem, ją ociągając się, podążyłem za nim i wtedy usłyszałem słodki kobiecy głos.

– Przepraszam!

Odwróciłem się. Stała między stolikami w kusych szortach odsłaniających długie, szczupłe nogi i uśmiechała się w ten cholernie podniecający sposób. Patrzyła mi prosto w oczy bez cienia skrępowania, jakby przezwyciężyła początkowy wstyd. Miała silne, obojętne spojrzenie, które sprawiło, że to ja poczułem się zawstydzony. Pierwszy raz ktoś mnie onieśmielił.

– Tak? – zapytałem, przechylając głowę.

– Zostawiłeś komórkę na stoliku.

„Bo mnie zdekoncentrowałaś”, pomyślałem, a odpowiedziałem:

– Dzięki.

Gdy podała mi zgubę, nasze palce się musnęły. Poczułem łaskotanie w ręce, na chwilę zaniemówiłem. Znokautowała mnie swoim dziewczęcym urokiem. Długimi rzęsami, chłodem dłoni, ciepłem spojrzenia.

Wyszedłem z knajpy, słysząc szum w uszach. Zrobiło mi się gorąco. Ściągnąłem czapkę z daszkiem, przejechałem palcami po włosach. Z każdym krokiem czułem, że muszę tam wrócić, poznać ją lepiej i… wróciłem. Tylko że z ojcem do Głębi.

Rzadko coś mi się podoba, naprawdę rzadko. A gdy już tak się zdarzy, muszę to zdobyć. Tak było z Leną. Nie mogłem o niej zapomnieć. Po tygodniu wróciłem do Katowic. Wszedłem do knajpy dokładnie o tej samej porze co w poprzedni czwartek. Doszedłem do wniosku, że jadają tam regularnie. Tydzień wcześniej miały rezerwację, a kelnerki zwracały się do Melanii po imieniu. Nie myliłem się. Znowu tam była. Przyjrzałem się jej uważniej i spodobała mi się jeszcze bardziej. Była taka beztroska i naturalna w wesołym blond kucyku i czerwonej bluzie z napisem GUNS N’ ROSES. Zero makijażu, ponętne wargi, ufne szmaragdowe oczy. Nagle dosiadł się do nich jakiś gnojek, który pocałował ją na powitanie. Od razu chciałem odciągnąć go od niej, ale postanowiłem rozegrać to inaczej. Ściągnąć ją do siebie, do Piasków. Samą. Bez tego pajaca o utlenionych do bladej żółci włosach.

Zabawiłem się w detektywa. Po tygodniu wiedziałem już wszystko o jej ciotce, o niej. Dowiedziałem się, że Melania Kajzer lubi pisać swoje popieprzone powieści w różnych odludnych miejscach i że zawsze zabiera na takie wyprawy bratanicę. Podszyłem się pod jej wiernego czytelnika i napisałem do niej e-mail, w którym gorąco poleciłem Piaski jako idealny teren do tworzenia powieści. Tekst wiadomości ułożyłem w jej dziwnym, choć ciekawym stylu pisania, żeby przyciągnąć jej uwagę. Opisałem jezioro, plażę, lasy, używając zwrotów typu: „czarna otchłań wody”, „morze parzącego stopy piasku”, „plątanina drzew i krzewów szumiąca złowrogo”. Nie odpowiadała dobre dwa tygodnie. Już zacząłem się martwić. Przecież szukała nowego miejsca, żeby napisać kolejną książkę. Czy coś przeoczyłem? E-mail był niemal jak wycięty z jej mrocznych powieści. Przeczytałem wszystkie i doskonale wiedziałem, jak wygląda jej wewnętrzny świat. Lubi wielkie zbiorniki wodne, stare drzewa, unoszącą się w powietrzu świeżość lasu, podszytą strachem atmosferę zachodu słońca. Piaski były idealne.

W końcu nadeszła odpowiedź:

„Czy da się tam rozbić namiot?”

Wtedy już wiedziałem, że Lena będzie moja. Jeszcze żadna kobieta mi nie odmówiła. Początkowo pragnąłem jedynie zaspokoić żądzę, ale po przyjeździe do Piasków rozkochała mnie w sobie raz na zawsze. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby się dowiedziała, że nasza znajomość rozpoczęła się w Katowicach, a nie w Piaskach. Gdy zobaczyliśmy się po raz pierwszy, miałem na głowie czapkę z daszkiem. Kiedy się spotkaliśmy w Piaskach, nie zorientowała się, że widziała mnie już wcześniej. I dobrze. Tego sekretu nigdy jej nie wyjawię.

Czas jednak wrócić do rodzinnej tajemnicy. Zastanowić się, jak najłagodniej opisać jej tę sytuację. Na pewno wykorzystam alkohol. Podam jej coś mocnego, żeby złagodzić szok.

– Artur… – wymyka się jej przez sen.

Zerkam na nią z uśmiechem. Znowu czuję to gorąco w podbrzuszu.

– Tak, Artur… – Przewraca się z boku na plecy.

Śni o mnie. A raczej o tym, jak to robimy.

Ostrożnie układam się koło niej, opierając się na łokciu. Jej nagie piersi unoszą się i opadają coraz szybciej. W pierwszym odruchu chcę ją obudzić i zrobić to, o czym właśnie śni, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że obserwacja będzie dużo ciekawszym doświadczeniem. Po chwili zdaje się szczytować, jęczy przez sen. Mój wzwód jest niemal bolesny. A później… dostrzegam łzę spływającą po jej policzku.

– Proszę, mów mi o wszystkim – szepcze – tylko tak zdołasz mnie ochronić.

Mam wrażenie, że serce przestało mi bić. Przez chwilę nie jestem pewien, czy wciąż śni, czy może mówi to do mnie, bo wyczuwa moją obecność. Zbieram się w sobie i odpowiadam:

– Dobrze, skarbie.

Kolejna łza płynie po jej policzku. Nie mogę na to patrzeć, tak jak nie mogłem w nocy, gdy układałem ją do łóżka. Wycieram słoną kroplę opuszką palca. Chyba naprawdę nie spisałem się w roli narzeczonego. Całuję ją w czoło i szepczę:

– Nie będę okropnym mężem, Leno. Razem przejdziemy przez piekło, a potem czeka nas długie i szczęśliwe życie.

Otwórz oczy

Подняться наверх