Читать книгу Diabelska gra - Angela Marsons - Страница 7
ROZDZIAŁ 1
ОглавлениеBLACK COUNTRY
– MARZEC 2015 ROKU
Jeszcze trzy minuty.
To miał być szeroko zakrojony atak o poranku. Praca nad sprawą trwała od wielu miesięcy. Teraz Kim Stone i jej zespół byli gotowi. Pracownicy opieki społecznej stojący po przeciwnej stronie ulicy czekali na znak, aby wejść do środka. Dwie małe dziewczynki nie spędzą tu kolejnej nocy.
Jeszcze dwie minuty.
Wcisnęła przycisk radia.
– Wszyscy na stanowiskach?
– Czekamy na rozkaz, szefowo – odpowiedział Hawkins. Jego ekipa, czekająca dwie ulice dalej, miała zabezpieczyć tyły budynku.
– Gotowe! – zawołał Hammond ze stojącego za nią samochodu. On miał zadbać o to, żeby weszli do środka bez problemu – i z hukiem.
Jeszcze minuta.
Kim trzymała dłoń nad klamką. Poczuła, jak napinają jej się mięśnie, a niebezpieczeństwo podnosi poziom adrenaliny. Jej organizm podejmował decyzję: walczyć czy uciekać. Tak jakby kiedykolwiek zamierzała uciec.
Spojrzała na Bryanta, swojego partnera, który trzymał w ręku najważniejszą rzecz: nakaz.
– Bryant, gotowy?
Mężczyzna skinął głową.
Stone spojrzała na zegarek. Wskazywał pełną godzinę.
– Teraz, teraz, teraz! – krzyknęła przez radio.
Osiem par butów zadudniło po chodniku i zatrzymało się przed frontowymi drzwiami. Kim dotarła na miejsce pierwsza. Odsunęła się na bok, żeby Hammond mógł uderzyć w drzwi taranem. Tania drewniana rama nie miała szans w starciu z trzema tonami energii kinetycznej.
Tak jak ustalili podczas odprawy, Bryant z jednym funkcjonariuszem pobiegli schodami na górę, do głównej sypialni, aby wręczyć nakaz.
– Brown, Griff, zajmijcie się salonem i kuchnią. Wywróćcie je na lewą stronę, jeśli będzie trzeba. Dawson, Rudge, Hammond, ze mną.
Dom wypełnił dźwięk trzaskających drzwiczek i szuflad.
Podłoga na piętrze zatrzeszczała i jakaś kobieta zaczęła histerycznie zawodzić. Detektyw zignorowała ją i dała dwóm pracownikom opieki społecznej sygnał, żeby weszli do budynku.
Stanęła przed drzwiami do piwnicy. Były zamknięte na kłódkę.
– Hammond, nożyce! – krzyknęła.
Oficer błyskawicznie znalazł się obok niej i wprawnym ruchem przeciął metalowe pręty.
Dawson przeszedł obok Kim i przesunął ręką po ścianie w poszukiwaniu włącznika.
Światło z korytarza padło na kamienne schody. Dawson ruszył w dół i zapalił latarkę, oświetlając drogę Kim. W powietrzu czuć było zapach starego dymu i wilgoci.
Hammond podszedł do stojącego w rogu reflektora i włączył go. Promień światła padł na kwadratową matę gimnastyczną leżącą pośrodku pomieszczenia. Tuż za nią stał statyw.
W przeciwległym rogu piwnicy stała szafa. Stone znalazła w niej wiele ubrań, w tym mundurek szkolny i kostiumy kąpielowe. Na dnie szafy leżały zabawki: dmuchane kółko do pływania, piłka plażowa, lalki.
Policjantka walczyła z mdłościami.
– Rudge, zrób zdjęcia – poleciła.
Hammond ostukał po kolei wszystkie ściany w poszukiwaniu skrytek.
We wnęce w najdalszym kącie stało biurko z komputerem, nad którym wisiały trzy półki. Najwyższa była wypełniona czasopismami. Na ich cienkich grzbietach nie było żadnych napisów, ale Kim wiedziała, co zawierają. Na środkowej znajdowały się aparaty cyfrowe, kamery i środki do ich czyszczenia. Na najniższej półce Kim naliczyła siedemnaście płyt DVD.
Dawson zdjął pierwszą z brzegu, zatytułowaną „Daisy idzie pływać”, i włożył ją do komputera. Urządzenie szybko się uruchomiło.
Na ekranie pojawiła się ośmioletnia Daisy. Miała na sobie żółty kostium kąpielowy, a jej wąską talię otaczało kółko do pływania. Obejmowała się szczupłymi rączkami, ale nie udało jej się powstrzymać drżenia.
Gardło Kim ścisnęło się od emocji. Chciała odwrócić wzrok, ale nie była w stanie. Próbowała wmówić sobie, że może zapobiec temu, co stanie się za chwilę – ale to oczywiście nie była prawda. Było już po wszystkim.
– Co… co teraz, tatusiu? – spytała Daisy drżącym głosem.
Wszyscy w piwnicy zamarli. Czterech zaprawionych w boju policjantów sparaliżował głos małej dziewczynki.
– Pobawimy się, skarbie – stwierdził mężczyzna, wchodząc w kadr.
Kim przełknęła ślinę i udało jej się otrząsnąć.
– Wyłącz to – wyszeptała. Wszyscy wiedzieli, co stanie się dalej.
– Bydlak – stwierdził Dawson. Drżącymi rękami wyjął płytę.
Hammond wbijał wzrok w kąt. Rudge powoli czyścił obiektyw aparatu.
Kim wzięła się w garść.
– Chłopaki, skurwiel zapłaci za to, co zrobił. Obiecuję wam.
Dawson wyjął papiery. Musiał zinwentaryzować wszystkie dowody. Czekała go długa noc.
Stone usłyszała z góry hałas i histeryczne kobiece krzyki.
– Szefowo, możesz tu przyjść? – zawołał Griff.
Kim rozejrzała się po raz ostatni.
– Rozwalcie to miejsce w drzazgi, chłopaki.
Spotkała się z oficerem u szczytu schodów do piwnicy.
– Co jest?
– Żona domaga się wyjaśnień.
Kim podeszła do frontowych drzwi, w których stała szczupła czterdziestokilkuletnia kobieta, szczelnie otulając się szlafrokiem. Pracownicy opieki społecznej umieścili jej dwie drżące córeczki w samochodzie służbowym.
Wendy Dunn wyczuła zbliżającą się Kim i odwróciła się do niej. Miała bezbarwną twarz i zaczerwienione oczy.
– Gdzie zabierają moje dzieci?
Policjantka opanowała ochotę, żeby ją uderzyć.
– Daleko od twojego chorego, zboczonego męża.
Kobieta zacisnęła materiał szlafroka przy szyi i pokręciła głową.
– Nie wiedziałam, przysięgam, nic nie wiedziałam. Oddajcie mi moje dzieci. Nie wiedziałam.
Kim przekrzywiła głowę.
– Czyżby? Żony zwykle nie wierzą, dopóki nie zobaczą dowodów. Pani nic jeszcze nie widziała, prawda, pani Dunn?
Kobieta rozejrzała się wokół rozbieganym wzrokiem, kierując go wszędzie, byle nie na Kim.
– Przysięgam, nie wiedziałam.
Stone pochyliła się do przodu. Wciąż miała przed oczami Daisy.
– Jesteś kłamliwą suką. Wiedziałaś. Jesteś ich matką, a pozwoliłaś zrobić im krzywdę, po której nigdy się nie otrząsną. Mam nadzieję, że nie zaznasz chwili spokoju przez resztę swojego zasranego życia.
Bryant stanął obok niej.
– Szefowo…
Detektyw spuściła wzrok z drżącej kobiety i odwróciła się od niej.
Spojrzała przez ramię Bryantowi – prosto w oczy człowieka odpowiedzialnego za to, że życie dwóch małych dziewczynek zostało wypaczone na zawsze. Otoczenie i wszyscy obecni zniknęli jej z oczu – przez kilka sekund nie istniało nic poza nimi dwojgiem.
Wbiła wzrok w mężczyznę i zauważyła luźną, zwiotczałą skórę spływającą z jego policzków jak roztopiony wosk. Oddychał szybko i ciężko. Musiał ważyć dobrze ponad sto kilogramów i każdy ruch kosztował go mnóstwo wysiłku.
– Nie możecie… kurwa… tu przyłazić… i tak se robić… co wam się podoba.
Kim podeszła do mężczyzny, chociaż wszystko w nim ją odpychało.
– Możemy. Mam nakaz.
Grubas pokręcił głową.
– Spierdalać… z mojego domu… zanim zadzwonię… po prawnika.
Kim wyjęła kajdanki z tylnej kieszeni.
– Leonardzie Dunn, aresztuję cię pod zarzutem wykorzystywania seksualnego dziecka w wieku poniżej trzynastu lat i podejmowania czynności seksualnych z udziałem dziecka w wieku poniżej trzynastu lat.
Wbiła w niego wzrok. Zobaczyła w jego oczach jedynie panikę.
Otworzyła kajdanki, a Bryant złapał Dunna za ramiona.
– Nie musisz nic mówić, ale jeżeli podczas przesłuchania zataisz fakty, na które będziesz później próbował powołać się w sądzie, będzie to działać na twoją niekorzyść. Wszystko, co powiesz, może zostać wykorzystane jako dowód.
Zacisnęła kajdanki, uważając, żeby nie dotknąć bladego, kosmatego cielska. Szybko cofnęła ręce i zerknęła na partnera.
– Bryant, zabierz mi z oczu tego brudnego, chorego bydlaka, zanim zrobię coś, czego oboje będziemy żałować.