Читать книгу Czego ginekolog ci nie powie. Książka, którą powinna przeczytać każda z nas! - Anna Augustyn-Protas - Страница 10
Po kolei. Zacznijmy od diety. Czy to na pewno jest temat dla ginekologa? Czy jedzenie naprawdę jest tak ważne dla pracy naszych narządów rodnych?
ОглавлениеJestem ginekologiem, ale przede wszystkim lekarzem. Wiem, że nasze pożywienie jest kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania wszystkich narządów, w tym także szyjki macicy czy jajników. Dieta to baza, podstawowy czynnik, od którego zależą uroda, samopoczucie, ale przede wszystkim zdrowie każdej komórki. Każdej! To, co jemy dzień w dzień albo pomaga im prawidłowo funkcjonować, albo je obciąża. Od pożywienia zależą wszystkie reakcje w naszym organizmie. Także cykl miesiączkowy, możliwość zajścia w ciążę i jej zdrowe donoszenie. Tymczasem większość z nas wychodzi z założenia, że od zapewnienia nam zdrowia są leki. Owszem, ale one działają doraźnie. Co z tego, że wyciszą objawy stanu zapalnego, jeśli toksyny w jedzeniu dalej będą go pobudzać? Co z tego, jeśli pod wpływem leków zmniejszą się mięśniaki macicy, jeśli po ich odstawieniu zaczną rosnąć na nowo? Nowoczesne terapie potrafią zdziałać cuda, ale żeby ich efekt był trwały, muszą być wsparte zdrową dietą. Albo przynajmniej nie powinny być zakłócane jedzeniem, które szkodzi. W końcu choroby, które są powodowane nieprawidłowym odżywianiem się, występują nie dlatego, że nie przyjmujemy leków.
Co zatem powinniśmy jeść?
Produkty naturalne, ekologiczne, takie, jakie jedli nasi pradziadowie. Nieprzetworzone. Rozmaite. Jednym słowem takie, które przydają się naszym jelitom. Bo to one rządzą. Na szczęście coraz więcej o tym wiadomo, przybywa badań i publikacji na temat mikroflory jelit, nierzadko zaskakujących. Ale trzeba o tym mówić głośno i więcej, do znudzenia. Bo gros z nas, nawet jeśli zdaje sobie sprawę z roli układu pokarmowego, to w codziennych wyborach nie łączy tego, co ma na talerzu, ze swoją kondycją i problemami zdrowotnymi.
Uważniej wybieramy karmę dla pupili czy benzynę do aut niż jedzenie dla siebie.
Prawda jest taka, że często sięgamy po cokolwiek, byle tylko zaspokoić ośrodek głodu. Lub apetytu. A przecież gra toczy się o stawkę znacznie wyższą niż chwilowa przyjemność: o nasze życie, o zdrowie. To w układzie pokarmowym mieści się centrum układu odpornościowego. Tam odbywa się większość walk z patogenami, które organizm prowadzi dzień w dzień. Nawet w 80% odporność zawdzięczamy jelitom, a ściślej: zasiedlającym je dobrym bakteriom jelitowym. Ale też w takim samym stopniu przez złe bakterie chorujemy, czujemy się słabi i zmęczeni. Nigdy wcześniej nie było to tak oczywiste. I nigdy wcześniej naprawianie zdrowia nie było tak proste.
Za pomocą łyżki i widelca.
Na geny nie mamy żadnego wpływu. Na środowisko – ograniczony. Na to, co nakładamy sobie na talerz – stuprocentowy! Od tego, jak traktujemy nasze jelita, zależy, jak nam się odwdzięczą i czy będą nas bronić przed chorobami oraz atakami bakterii i wirusów z powietrza czy z krwiobiegu. Przez całe życie mamy kontakt z zarazkami. I nie one są zagrożeniem, tylko nasza kiepska forma. Nie patrzmy krzywo na kichającą panią w tramwaju, nie zarazi przecież wszystkich wokół, tylko osoby podatne. Zamiast unikać zatłoczonych miejsc w sezonie grypowym, lepiej popracujmy nad sobą. Zacznijmy od tego, co dostarczamy naszym jelitom.
Jelita, czyli wielka sprawa. Czy wiesz, że:
• mierzą 7–8 metrów (5–6 metrów jelito cienkie, 1–3 jelito grube);
• mają 300–400 metrów kwadratowych powierzchni – jest porównywalna z wielkością średniego boiska sportowego;
• są 200 razy większe od powierzchni skóry, która – nie wiedzieć czemu – uchodzi za nasz najrozleglejszy organ;
• zasiedla je aż 100 bilionów bakterii, co oznacza, że komórek bakterii jest 10 razy więcej niż komórek naszego ciała;
• bakterie w organizmie przeciętnego dorosłego człowieka ważą nawet 3 kg;
• do tej pory udało się rozpoznać 500 gatunków zasiedlających jelita bakterii, i ciągle są odkrywane nowe.
Mówimy o jelitach, ale tak naprawdę najistotniejsza jest ich zawartość, czyli bakterie, które je zasiedlają. Czemu są takie ważne?
Bo nas obsługują (śmiech). Tak naprawdę to one nami rządzą. Proszę popatrzeć:
CO ROBIĄ BAKTERIE JELITOWE:
uczą układ odpornościowy reagowania na wrogów i przyjaciół, pobudzają go do pracy; nawet 80% komórek układu odpornościowego powstaje i nabywa kompetencji odpornościowych właśnie w jelitach;
walczą z niekorzystnymi dla nas patogenami;
trawią jedzenie, resztki obiadowe, które nie zostały przerobione w jelicie cienkim;
dbają o wyściółkę jelit (żeby jelito nie było „wrażliwe”);
redukują stany zapalne (żeby nie doszło np. do wrzodziejącego zapalenia jelit);
rozkładają toksyny;
syntetyzują hormony: produkują 80% serotoniny, hormonu szczęścia;
metabolizują leki;
przekształcają cukry w krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe;
syntetyzują witaminy K, B;
utrzymują równowagę pH;
regulują przemianę materii i gospodarkę wodną.
Ważną funkcją bakterii jelitowych jest ich aktywność na rzecz układu immunologicznego. Ale nie tylko przez niewpuszczanie, niepozwalanie na osiedlanie się zarazków. Mają ciekawsze zadanie: trenują białe krwinki w rozpoznawaniu wroga (patogenów) i uczą walki z nimi. Jeśli „dobrych” bakterii jest dużo i są najedzone, zdrowe i krzepkie, to sprawnie zawiadują białymi krwinkami. Jeśli jednak jest ich mało, to przestają nad nimi panować. Władzę w jelitach przejmują namnażające się szybko „złe” bakterie i grzyby i niczym banda chuliganów zaczynają dewastować śluzówkę, na przykład wywołując stany zapalne. No i wprowadzają chaos w pracy białych krwinek. Zamiast je musztrować, mówią im: „A róbcie sobie, co chcecie. O, patrzcie, tarczyca, śmiało, możecie ją zaatakować”. I te biedne, zdezorientowane białe krwinki rzucają się na nasze własne narządy, tzn. nie one same, a produkowane przez nie przeciwciała. Ich poziom w surowicy krwi można badać.
Czyli od pracy jelit zależy zdrowie innych narządów? Od rzemyczka do koniczka, od chipsów z syntetycznym bekonem do kłopotów z zostaniem mamą?
Dokładnie tak. Bo to w jelitach powstają krwinki białe, które produkują określone przeciwciała, atakujące tkanki różnych narządów. To z kolei prowadzi stopniowo do ich zaniku, stanu zapalnego, powstania guzków lub torbieli. Najprawdopodobniej tak właśnie wygląda mechanizm chorób autoimmunologicznych.
No i gdy taka na przykład tarczyca jest atakowana, to nie pracuje dobrze, wydziela za dużo lub za mało tyroksyny, czyli hormonu, który wpływa na wszystkie narządy – każda komórka człowieka ma receptor, „odbiornik” tyroksyny. Konsekwencje zaburzeń są więc różnorodne. Na przykład jajniki mogą stać się policystyczne, a w piersiach mogą pojawić się torbiele.
To w jelitach kryje się więc przyczyna chorób kobiecych?
Nie zawsze, ale zawsze trzeba to sprawdzić. Myślę, że dotyczy to 30% kobiet. To te z zapaleniem tarczycy, torbielami w piersiach, mięśniakami, zaburzeniem płodności, nadwagą.
Coraz częściej mówi się, że jelita są też w zaskakująco bliskim kontakcie z mózgiem. I co najlepsze, to one, a nie mózg, są ośrodkiem decyzyjnym.
To odkrycie ostatnich kilku lat: z brzucha do głowy cały czas płynie strumień informacji wysłanych za pomocą serotoniny produkowanej przez sieć neuronów oplatających jelita. To z brzucha wychodzą decyzje o naszych emocjach czy zachowaniu. Według naukowców z kanadyjskiego Brain-Body Institute, którzy swoje wnioski wyciągnęli z badań na myszach, sprawna komunikacja pomiędzy układem pokarmowym a mózgiem jest dla organizmu bardzo ważna. Kiedy z jakichś powodów dopływ informacji od bakterii jelitowych zmniejszy się lub zostanie przerwany, może nawet dojść do upośledzenia pracy mózgu. Dlatego tak ważne jest, by nie karmić bakterii czymś, co im nie służy.
Mikrobiom jest niezwykle delikatny, jak motyl. Już sama zmiana diety potrafi wpłynąć na wymianę całych kolonii bakterii. Tak się często dzieje m.in. w podróży do innego obszaru bakteryjnego, szczególnie do odległych krajów, np. tropikalnych. Już po pierwszym kontakcie z innym jedzeniem mogą się pojawić bóle brzucha czy biegunka.
Nie trzeba jednak wcale wyjeżdżać, żeby zafundować sobie jelitową dysbiozę. Oto nasze grzechy codzienne, które szczególnie szkodzą bakteriom jelitowym:
Nadmierne spożycie białka zwierzęcego (czyli jedzenie mięsa i wędlin kilka razy dziennie). Dieta bogata w tłuszcze nasycone pochodzenia zwierzęcego jest zwyczajnie szkodliwa dla różnorodności mikroflory. W takim środowisku najlepiej czują się bowiem bakterie, które mogą wywoływać i pogłębiać stan zapalny. Gdy jemy dużo mięsa, namnażają się i mogą nam szkodzić. Niestety, to nie wszystko. O ile białko zwierzęce uchodzi za źródło najlepiej przyswajalnego białka, to na pewno trudno tak komplementować drób czy wieprzowinę dostępną w sklepach. Produkowane przemysłowo mięso i wędliny niewiele mają wspólnego z tym, co jedli nasi przodkowie. Zwierzęta, z których są wyrabiane, dostają zastrzyki z hormonów i antybiotyków – żeby szybciej rosły i żeby trzymane w stłoczeniu nie zarażały się od siebie chorobami i pasożytami. Do tego karmione są paszami pełnymi pestycydów. Wszystkie te toksyny zostają potem w ich mięsie, i są przez nas zjadane. Naukowcy alarmują, że mają one właściwości rakotwórcze, dlatego ich spożywanie należy ograniczyć do dwóch razy w tygodniu. A już najtańsze mięso w supermarketach powinno mieć nalepki: „Minister zdrowia ostrzega: jedzenie szkodzi twojemu zdrowiu”, tak jak palenie papierosów.
Jedzenie rafinowanych cukrów i białej mąki, czyli pozbawionej wartościowych składników odżywczych. Te produkty nie są „widoczne” dla bakterii jelitowych i nie mają żadnej wartości dla organizmu. Czyli nie dają nic naszym dobrym bakteriom, za to – uwaga – odżywiają, środowisko grzybów. Gdy ono rośnie w siłę, to zwiększa stan zapalny jelit, nasila też gazy i wzdęcia. Co więcej, cukier odżywia komórki rakowe – one jako pierwsze sięgają po glukozę, żeby rosnąć. Nie da się raka zagłodzić, bo genetycznie jest inaczej zbudowany, ale dokarmić – jak najbardziej.
Picie alkoholu – wysokoprocentowe trunki niszczą mikroflorę i zwiększają stan zapalny jelit. Gdy do tego alkohole są słodkie, np. wina z wysoką zawartością cukru resztkowego czy wódki serwowane w połączeniu z sokiem owocowym lub napojami typu cola, to dodatkowo nasilają rozrost grzybów w jelitach. Przy okazji przyspieszają uzależnienie, bo mózg traktuje cukier jak nagrodę.
Spożywanie wysoko przetworzonej żywności – np. gotowych dań, konserw. Szczególnie szkodzą dodawane do jedzenia konserwanty, sztuczne barwniki, polepszacze smaku, emulgatory, substancje chemiczne przedłużające trwałość i inne cudowne dodatki ulepszające wygląd produktów. Wszystkie te substancje są dla jelit zagrożeniem, bo zanieczyszczają i ranią śluzówkę jelitową, a przenikając do krwi, mogą czynić spustoszenia w innych organach. Są bowiem ciałami obcymi, alienami, nierozpoznanymi składnikami, z którymi przez tysiące lat ewolucji organizm nie miał kontaktu i nie bardzo wie, jak je spożytkować. Czasem traktuje je jak wroga i niepotrzebnie marnuje siły, żeby z nimi walczyć, czasem całymi miesiącami kumuluje we krwi albo narządach. Do żywności przetworzonej powinniśmy być może zaliczać już nie tylko parówki czy ciastka o dwuletnim okresie przydatności do spożycia, ale też warzywa i owoce produkowane przemysłowo. W czasie swojego wzrostu wiele z nich jest pryskanych nawet kilkanaście razy, przez co nierzadko zawierają wysokie stężenia rakotwórczego arsenu, kadmu czy glifosatu.
Spożywanie olejów roślinnych produkowanych na gorąco w temperaturze 160–200°C. Zawarte w nich kwasy tłuszczowe nienasycone w tak wysokiej temperaturze zmieniają się w tzw. tłuszcze trans. Są one znacznie trwalsze (to one pozwalają czekoladkom latami leżeć na półkach i wyglądać tak samo kusząco jak w dniu produkcji). Są nieaktywne biologicznie, przez co organizm ma problem z ich trawieniem, i groźne, bo działają prozapalnie.
Kuracje antybiotykowe – antybiotyki zabijają wszystkie bakterie, także te należące do korzystnej flory jelitowej. Zwłaszcza leki o szerokim spektrum działania. Populacja mikroflory zmniejsza się wówczas o ok. 25–50%, a niedobitki są znacznie mniej różnorodne niż przed terapią. Żeby przywrócić jelitom stan sprzed antybiotykowej masakry, potrzeba nawet kilku miesięcy lub lat zdrowej diety plus wsparcia kuracją probiotyczną, a i tak uważa się, że nie uda się odtworzyć wszystkich rodzajów wybitych bakterii. Co ważne: na działanie antybiotyków narażamy się też nieświadomie, na przykład jedząc mięso zwierząt karmionych paszą z dodatkiem leków.
Inne kuracje: chemioterapia, radioterapia, leczenie sterydowe i hormonalne. Wszystkie leki, które lądują w naszych jelitach, mają wpływ na florę jelitową i ingerują w procesy odpornościowe. Nawet te osłabiające wydzielanie kwasu żołądkowego (IPP), blokery histaminy, a także przeciwzapalne mogą prowadzić do zapalenia zanikowego, pękania naczyń, krwawień, wrzodów żołądka czy dwunastnicy, a psychotropowe – do zmian składu mikroflory jelitowej. Wpływ na mikrobiom mają również leki hormonalne, na przykład antykoncepcyjne, choć nie znamy jeszcze pełnego obrazu wywoływanych przez nie zmian. Wiemy jednak, że osłabiają odpornościową rolę pracę jelit – są badania, które wykazują, że kobiety stosujące antykoncepcję hormonalną są o ok. 20% bardziej narażone na infekcje grzybicze.
Stres – bo prowadzi do zaciskania się drobnych naczyń krwionośnych (przez to nagle robimy się bladzi). Ale skurcz nie dotyczy tylko skóry, ale także śluzówki jelit. Przez to nie dopływa do nich dostateczna ilość krwi, a niedokrwione jelita spowalniają pracę swojej mikroflory. Może to powodować powstawanie nadżerek i wrzodów. Silny stres nierzadko prowadzi do wystąpienia biegunek lub zaparć, a wszystko razem wpływa niekorzystnie na przyswajanie witamin i minerałów.
Palenie tytoniu – zwiększa stężenie rakotwórczego kadmu i arsenu. Badania opublikowane kilka lat temu w naukowym czasopiśmie „Gastroenterology” wykazały, że palenie papierosów podwaja ryzyko wystąpienia polipów w jelicie grubym. Obiegowe myślenie, że papierosy, owszem, są toksyczne, ale sprzyjają procesom trawiennym, jest błędne: faktycznie zmuszają organizm do przyspieszenia metabolizmu, ale żeby jak najszybciej pozbyć się uwierającej go trucizny. Jeśli stężenie arsenu czy kadmu przekroczy bezpieczny pułap (można to zbadać!), to przy osłabionej odporności może pojawić się nowotwór, najczęściej jest to rak płuc.
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej