Читать книгу Zemsta na ekranie - Anna Mentlewicz - Страница 5

Rozdział 2

Оглавление

Wprost z komendy Magda przywiozła Stellę do ciotki Wandy, z którą chciała ustalić szczegóły wspólnego wyjazdu do Berlina, gdzie po raz pierwszy w życiu miała spotkać się z ojcem. Nieżyjąca mama Stelli nigdy nie chciała rozmawiać z córką na jego temat. Wanda też nabierała wody w usta, kiedy siostrzenica próbowała się czegoś o nim dowiedzieć. W końcu Stella uznała, że wyrzekł się jej, i przestała zaprzątać sobie głowę jego osobą.

Tuż przed wyjściem ze szpitala, w którym leżała po pobiciu przez Jacka Milińskiego, została nagle poproszona przez ciotkę, żeby razem wybrały się do Berlina, do jej ojca.

– Ale jak to? Skąd wiesz, że on tam jest? – Stella przeżyła wtedy szok.

Prawie siedemdziesięcioletnia kobieta była bardzo tajemnicza.

– Pojedźmy, jak już będziesz w stanie, ale nie zwlekajmy za długo, dobrze? – poprosiła. – Przepraszam, nie mogę ci nic więcej wyjaśnić.

– Ale czemu mi nie powiedziałaś, że on żyje? – Stella nie dawała za wygraną.

Wanda skuliła się jak dziecko czekające na karę. Naciskana przez siostrzenicę w końcu wydusiła z siebie, że złożyła przyrzeczenie mamie Stelli.

– Jej zależało, żebyś go nigdy nie poznała – dodała po chwili.

– Dlaczego?! – dopytywała się Stella, ale Wanda poprosiła, żeby jej nie męczyła, bo nic więcej nie powie.

Wtedy Stella zdała sobie sprawę, że w życiu jej rodziców musiało się zdarzyć coś strasznego. Najpierw poczuła żal do mamy, że jej nie wtajemniczyła w rodzinny sekret, a potem do ciotki, która nic nie powiedziała, kiedy mama nagle odeszła, zamordowana przez szaleńca.

– Nie mogłam tego zrobić – zapewniała Wanda. – Bardzo chciałam, ale nie mogłam.

– To dlaczego zmieniłaś zdanie?

– Milena mnie przekonała. Poza tym, on… twój ojciec… – Wanda rozpłakała się i Stella odpuściła sobie kolejne pytania, czekając na lepszy moment na rozmowę.

*

Najpierw nie chciała słyszeć o wyjeździe do Berlina, bo uważała, że ojciec ją porzucił, skoro nigdy nie próbował z nią nawiązać kontaktu, ale Magda przekonała ją, żeby dała szansę sobie i jemu.

– Wreszcie dowiesz się, dlaczego zniknął z twojego życia. To jest twój ojciec – argumentowała.

*

Rozbierając się w przedpokoju mieszkania ciotki, Stella zauważyła bałagan w mniejszym pokoju.

– Robi ciocia przemeblowanie? – zapytała.

– Tak. Napijemy się herbaty? – Wanda z jakiegoś powodu starała się odwrócić uwagę siostrzenicy.

– Czemu mi ciocia nie powiedziała? – Stella zaintrygowana ruszyła do małego pokoju. Stanęła w progu i dostrzegła puste półki w szafie stojącej w rogu. Na podłodze pod ścianą królowały tekturowe pudła wypełnione szpargałami ciotki oraz dawno nienoszonymi ubraniami. Obejrzała się za siebie, bo miała nadzieję, że Wanda jest gdzieś obok, ale odgłosy dochodzące z kuchni świadczyły, że ciotka była zajęta robieniem herbaty.

Stella do niedawna uważała, że młodsza siostra jej nieżyjącej mamy nie ma przed nią tajemnic, ale ostatnio zaczęła w to wątpić.

– Zaniesiesz do pokoju? – Wanda wręczyła Stelli talerzyk z upieczonymi przez siebie ciasteczkami, bez których nie wyobrażała sobie poczęstowania kogokolwiek herbatą.

Kiedy usiadły przy stole w dużym pokoju i czekały, aż świeżo zaparzona herbata naciągnie w czajniczku, Wanda z troską zapytała o wizytę na komendzie.

– Odbyła się. – Twarz Stelli poszarzała.

– Mnie to się wydaje, że jemu musi coś być, bo inaczej trudno wytłumaczyć to, co ci zrobił – zaczęła niepewnie ciotka. – Teraz mam wyrzuty sumienia, że go wspierałam, gdy zabiegał o twoje względy.

– Niepotrzebnie. – Stella wbiła wzrok w filiżankę. – To nie cioci wina.

Jacek Miliński był lekarzem, który opiekował się Wandą podczas jej pobytu w szpitalu kilka tygodni temu.

– A wydawał się dżentelmenem, jakich coraz mniej wśród młodych ludzi. Dlatego ani przez moment nie podejrzewałam, że ktoś taki mógłby ci zrobić krzywdę.

Stella milczała. Ciotka z troską położyła rękę na jej dłoni.

– Czy mogę ci jakoś pomóc, córcia?

– Dam sobie radę. Tylko nie rozmawiajmy na ten temat.

Wanda, gładząc rękę siostrzenicy, ze zrozumieniem pokiwała głową. Przez chwilę obie siedziały w milczeniu.

– Jakieś przekleństwo wisi nad naszą rodziną – odezwała się nagle ciotka i spojrzała na zdjęcie swojej siostry, wiszące na ścianie naprzeciwko. – Ale to się skończy, córcia. Niedługo. Za kilka dni znowu wszyscy najbliżsi będą razem. – Ścisnęła dłoń siostrzenicy.

– O czym ciocia mówi? – Stella zmarszczyła czoło i zmrużyła oczy ze zdziwienia. Poprawiła włosy, które jej spadły na twarz.

– Może byśmy posłuchały symfonii Z Nowego Świata Dworzaka? – zaproponowała Wanda, jakby nie usłyszała pytania.

Stella prychnęła i chciała coś powiedzieć, ale głos jej ugrzązł w gardle. Głośno przełknęła ślinę i chrząknęła.

– Co ciocia planuje? – wykrztusiła w końcu. – Co to znaczy, że najbliżsi będą razem?

Wanda nie odpowiedziała, tylko skryła twarz w dłoniach i przez chwilę tak siedziała. Stella nie spuszczała z niej wzroku i w napięciu czekała na wyjaśnienia.

– Za kilka dni przyjedzie twój ojciec – wyznała cicho Wanda, powoli odsłaniając twarz.

– Ale zaraz! Jak to? Przecież my miałyśmy pojechać.

Wanda nie śpieszyła się z odpowiedzią, a nawet sprawiała wrażenie, że jej w ogóle nie udzieli. Przez chwilę gładziła dłonią haftowany wzór na obrusie. Potem sięgnęła po filiżankę i spróbowała słomkowego napoju, którego orientalny zapach unosił się nad stołem. Stella z trudem powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć. Nerwowo ruszała nogami pod stołem.

– Gerard… – odezwała się w końcu ciotka – on jest bardzo chory. Zaproponowałam, żeby przyjechał do Polski.

Stella potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, że Wanda mówiła o jej ojcu, bo dawno nikt przy niej nie używał jego imienia. Znała je tylko z oficjalnych dokumentów.

– Ale jak to? Gdzie on? Co z nim będzie? – dopytywała się.

– Wszystko się ułoży – stwierdziła Wanda i spróbowała przytulić siostrzenicę. Stella zerwała się na równe nogi i zrobiła kilka kroków w stronę okna. Odwróciła się gwałtownie i dysząc, poprosiła o wyjaśnienia.

– Uspokój się i usiądź. W takich sytuacjach nerwy są najgorszym doradcą.

Stella z niezbyt zadowoloną miną wróciła na miejsce. Ciotka znowu zaproponowała słuchanie muzyki, a kiedy siostrzenica próbowała głośno wyrazić swoje niezadowolenie, gestem poprosiła, żeby dała jej dokończyć.

– Wczoraj Milena dała mi tę płytę. Historia powstawania tego utworu jest ciekawa. Dworzak przyjechał z maleńkich Czech do Stanów i zachwycił się nowym kontynentem. Opowiedział o tym muzyką. Arcydzieło.

– Ciociu, nie mam głowy do muzyki – irytowała się Stella.

– Córcia, masz.

Starsza pani ruszyła do szafy z harmonijkowymi drzwiami, wypełnionej ogromną kolekcją płyt.

– Ciociu! Musimy porozmawiać! Jesteś mi to winna! – krzyknęła Stella i nagle poczuła bolesny skurcz w żołądku. Odchyliła głowę na wysokie oparcie krzesła, przymknęła oczy, a splecione dłonie przycisnęła do górnej części brzucha.

Wanda odwróciła się gwałtownie, żeby skarcić siostrzenicę za podnoszenie głosu, i zamarła.

– Córcia? Źle się czujesz?

Zanim doczekała się odpowiedzi, zbliżyła się do siostrzenicy i delikatnie zaczęła ją głaskać po głowie. Stella spróbowała wstać, ale się zachwiała. Oparła się o stół i przez chwilę zbierała siły. W końcu pewnym krokiem ruszyła do fotela, na którym zostawiła torebkę. Usiadła, wyjęła tabletkę i butelkę wody. Głośno przełknęła lekarstwo i popatrzyła na ciotkę.

– Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć o przyjeździe ojca? – Jej głos zabrzmiał nieprzyjemnie.

– Dzisiaj wieczorem, jakbyś do mnie nie zajrzała. – Wanda wzruszyła ramionami i zrobiła niewinną minę.

– Dlaczego mi to robisz? – Stella mierzyła ciotkę pełnym wyrzutu spojrzeniem.

– Co?

– Nie pozwalasz mi tego powoli rozplątać. Po co go tutaj sprowadzasz?

– To jest twój ojciec. Dosyć tego. – Wanda popatrzyła odważnie w oczy siostrzenicy. Przez chwilę mierzyły się na spojrzenia. W końcu Stella odwróciła wzrok.

– Powiesz mi, dlaczego mama wykreśliła go z naszego życia?

– Mówiłam ci, nie mogę. Posłuchajmy Dworzaka. – Wanda włączyła płytę.

Kilkutaktowy kantylenowy wstęp ledwie dotarł do uszu Stelli.

„O co tu, do cholery, chodzi?” – pomstowała w myślach.

Jednak ostre akordy orkiestry przyciągnęły jej uwagę i złość na ciotkę zepchnęły na drugi plan. Stella przymknęła oczy i zaczęła doceniać piękno niesłyszanych nigdy wcześniej dźwięków. Wraz z zaintonowaniem przez rogi dramatycznego tematu głównego pierwszej części symfonii zaczęła myśleć o swoim nieżyjącym od kilkunastu miesięcy kochanku.

„Czy Marek mógł być dla mnie trochę ojcem, za którym tęskniłam całe życie? – Nigdy wcześniej nie postrzegała w taki sposób ich relacji. Nie miało znaczenia, że był od niej dużo starszy. Po prostu go kochała, i tyle. – On dał mi busolę na zawodowe życie. Ciągle ją ściskam w dłoni, ale prywatnie mnie utopił. – Poczuła prąd przebiegający przez całe ciało. – Ojcem? Nie! To bzdura”.

Liryczną melodię drugiej części symfonii, Larga, zaintonował rożek angielski i na kilka chwil poczuła się znowu bezpieczna jak za czasów, kiedy Marek był obok. Mrok i światło, które niosły ze sobą dźwięki kolejnych części utworu, pognały jej myśli do początków ich znajomości.

Z oporami jechała na pierwsze spotkanie z Markiem, pomysłodawcą i reżyserem talk-show „Rozmowy o niewidzialnym”. Nie widziała siebie jako prezenterki, bo dużo lepiej czuła się jako reporterka i marzyło jej się robienie filmów dokumentalnych. Wtedy również pracowała na uczelni, gdzie prowadziła warsztaty ze studentami i bardzo poważnie myślała o napisaniu doktoratu. Jednak oferta, którą jej złożył Marek, była kusząca, więc postanowiła spróbować swoich sił w czymś zupełnie innym. Nigdy później nie żałowała podjętej wtedy decyzji.

Ich miłość dojrzewała powoli. A kiedy zdecydowali, że chcą być razem, on zginął w wypadku samochodowym. Stella nie oszalała z rozpaczy tylko dlatego, że zostawił jej w spadku wymyślony przez siebie talk- -show, który czasami nazywali żartobliwie „ich wspólnym dzieckiem”.

Po roku, kiedy Stelli wydawało się, że wychodzi na prostą, w jej życiu pojawił się Jacek. Bardzo przypominał swojego ojca. Stawał na głowie, zabiegając o jej względy.

Stella wynurzyła się z krainy wspomnień wraz z finałem symfonii.

„Uwolniłam się od Jacka. Teraz muszę odzyskać kontrolę nad swoim życiem” – pomyślała.

Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków utworu jeszcze przez kilka chwil siedziała z przymkniętymi oczami, rejestrując, jak Wanda wyjmuje płytę z odtwarzacza i pieczołowicie chowa w specjalnej szafie. Dźwięk zamykania harmonijkowych drzwi był sygnałem, że to czas na ostateczny powrót do rzeczywistości.

– Czemu nie jesz moich kokosanek? – zapytała Wanda, kiedy siostrzenica znowu usiadła przy stole.

W odpowiedzi Stella wrzuciła sobie na talerzyk wszystkie ciasteczka i czekała na reakcję ciotki. Kiedy była dzieckiem, Wanda zawsze ją karciła za łakomstwo. „Damy się tak nie zachowują” – zwykła powtarzać z dezaprobatą.

Ciotka, w przeciwieństwie do mamy, dużą wagę przywiązywała do manier. To ona wprowadziła siostrzenicę w świat muzyki poważnej, którą jej siostra ledwie tolerowała. Wanda opowiadała Stelli ciekawostki o kompozytorach i ich dziełach, a potem namawiała ją, żeby podczas słuchania dokładała do dźwięków własne obrazy. Spędzały ze sobą dużo czasu, bo mama siostrzenicy dużo pracowała. Oprócz dyżurów w szpitalu i przychodni miała pod opieką bezdomnych pacjentów. Należała do nielicznego grona lekarzy, którzy traktowali swój zawód jak misję niesienia pomocy wszystkim chorym.

Tym razem Wanda zaskoczyła Stellę, bo nie tylko nie skarciła jej za łakomstwo, ale zaproponowała, że przyniesie z kuchni więcej ciasteczek. Gdy wróciła z pełnym talerzykiem, Stella kończyła jedzenie pierwszej porcji. Ciotka uśmiechnęła się i podsunęła jej kolejne ciasteczka. Stella przecząco pokręciła głową i pośpiesznie przełknęła to, co miała w ustach.

– Skąd u cioci wzięła się ta miłość do muzyki? – zapytała, upiwszy łyk herbaty.

Wanda zapatrzyła się na zdjęcie swojej siostry, jakby tam miała znaleźć odpowiedź. Stella zerknęła w tym samym kierunku i oczy jej się zaszkliły.

– Mieliśmy we wsi dziedziczkę – zaczęła ciotka, nie odrywając wzroku od ściany. – Nasza mama, czyli twoja babcia, chodziła do niej do pomocy. Ja z nią.

– A mama? – zapytała Stella.

– Ona wolała z tatą pracować na roli. Pani z folwarku, jak ją nazywaliśmy, miała córkę, Klarę, trochę starszą ode mnie. Pięknie grała na fortepianie. Słuchała dużo muzyki z płyt, a ja razem z nią. Potem ona studiowała w akademii, a ja na uniwersytecie. Powiedziała mi o pracy w bibliotece muzycznej. – Ciotka głośno westchnęła i spuściła głowę. – Tam poznałam twojego ojca.

– I co było dalej? – Stella dotknęła dłoni Wandy. Ciotka nie zareagowała. Siedziała bez ruchu, wpatrzona w jakiś punkt przed sobą. Stella delikatnie ścisnęła jej dłoń i cicho poprosiła o kontynuowanie opowieści.

– Wysłałam go do twojej mamy. Potrzebował dobrego lekarza. – Ciotka nerwowo zerknęła na zdjęcie siostry.

– Co mu było?

– Sam ci powie. Bardzo potrzebuje rozmowy z tobą. – Podsunęła Stelli talerzyk z kokosankami, a ta znowu wszystkie zsunęła na swój. – Chyba zdrowiejesz. Wraca ci apetyt. Wreszcie. – Uśmiechem dała do zrozumienia, że nie chce kontynuować opowieści.

Wanda nigdy nie miała męża ani dzieci, dlatego od zawsze jej życie kręciło się wokół siostrzenicy. Miały bardzo bliskie relacje, ale każda z nich miała swoje sekrety. Siostrzenica nie powiedziała ciotce o swoim związku z Markiem, a Wanda nie zdradziła się, że utrzymywała kontakt z ojcem Stelli.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Zemsta na ekranie

Подняться наверх