Читать книгу Depresja poporodowa - Anna Morawska - Страница 6

Wstęp

Оглавление

Na mojej drodze zawodowej dziennikarki i psychologa wielokrotnie spotykałam kobiety doświadczające depresji poporodowej. Zdarzyły się takie przypadki również w mojej rodzinie, dlatego wiem, jak ważne jest, żebyśmy rozmawiali o tym problemie i zdali sobie sprawę, że ta choroba nie jest wymysłem. Ona istnieje naprawdę, a nieleczona jest śmiertelnie niebezpieczna zarówno dla matki, jak i maleństwa.

Nienawiść do dziecka, myśli o zrobieniu mu krzywdy, wyrzuty sumienia i rozpacz otwierają długą listę powodów, dla których zdecydowana większość kobiet dotkniętych depresją poporodową nie chce mówić o swojej chorobie. Boją się odrzucenia i stygmatyzacji. O tym, co działo się w ich głowach tuż po porodzie, w zasadzie nie mówiły jeszcze nikomu. W tej książce zrobiły to po raz pierwszy. Do dziś towarzyszą im poczucie wstydu i wyrzuty sumienia. Moim zdaniem niesłusznie, ponieważ choroby nie należy się wstydzić. Po prostu trzeba ją leczyć.

Z pierwszych miesięcy życia swoich dzieci nie mają ani jednego dobrego wspomnienia. Codziennie płakały nad łóżeczkiem, a miłość nie przyszła od razu. W wielu przypadkach matki cierpiące na depresję poporodową pokochały swoje dzieci dopiero po kilku latach terapii. Zdanie: „Mamo, kocham cię!”, długo nie robiło na nich wrażenia. Dziś ich życie wygląda już inaczej. Leczenie farmakologiczne i psychoterapia to jedyna droga, by wygrać z tą chorobą.

W 2015 roku – optymistycznie rzecz ujmując – co najmniej 27 tysięcy Polek zmagało się z depresją poporodową. Na takie szacunki pozwalają zarówno amerykańskie, jak i polskie podręczniki psychiatrii, podając, że na tę chorobę zapada od 10 do 20 procent kobiet, i informacja Głównego Urzędu Statystycznego o urodzeniu się w Polsce ponad 270 tysięcy dzieci. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje skalę od 12 do 30 procent, co może oznaczać nawet 100 tysięcy.

Zupełnie nieoptymistycznie wygląda skala leczenia tej choroby. Ile kobiet w 2015 roku leczyło się w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia w związku z diagnozą depresja poporodowa?

– 27 tysięcy?

– Nie!

– Tysiące?

– Nie!

– Setki?

– Nie!

– Dokładnie: 51!

W tej książce szczegółowo analizuję, dlaczego jest tak źle, że nie możemy pozwolić sobie na to, żeby było jeszcze gorzej.

„Jestem złą matką, nie nadaję się do tej roli, nie dam sobie rady” – tak myślą dziesiątki tysięcy Polek, których życie diametralnie się zmieniło, kiedy znalazły się w domu sam na sam z niemowlęciem. Pojawiają się wtedy wyrzuty sumienia, poczucie osamotnienia i chęć utrzymania tych uczuć w tajemnicy przed najbliższymi. Ci, z boku obserwując swoje żony, córki i wnuczki, zadają sobie pytanie: „Czy ona naprawdę nie kocha swojego dziecka?”. Nikt nie przypuszcza, że próg jego domu przekroczyła depresja, dlatego zarówno matka, jak i dziecko mogą znaleźć się w śmiertelnym zagrożeniu.

Nieleczonej depresji często towarzyszą myśli samobójcze. Osoby zmagające się z tą chorobą zagrażają przede wszystkim samym sobie. W depresji poporodowej bywa jednak, że agresja przekieruje się ku dziecku. Myśl o pozbawieniu go życia to dla niektórych kobiet zmagających się z tą chorobą pilnie strzeżony sekret. Nie mówią o nim ze strachu przed reakcją najbliższych i wstydu... nawet przed samą sobą. Jak można zapobiec tragedii, kiedy nikt się jej nie spodziewa i nawet nie przypuszcza, że matka mogłaby skrzywdzić noworodka? Pytam o to w tej książce kobiety, które doświadczyły depresji poporodowej.

Każdy dzień dokłada kolejne cegły do muru nieszczęścia, który rośnie w oczach i odcina chorujące na depresję od rzeczywistości. Jedynym ratunkiem jest podjęcie leczenia. Zarówno psychoterapia, jak i stosowanie leków pozwalają cegła po cegle rozbierać ten mur, ale potrzeba na to dużo czasu i energii.

Kobiety, z którymi rozmawiam w tej książce, nie mają wątpliwości, że warto podjąć ten trud. Siedem z nich udało mi się namówić na niezwykle szczerą rozmowę o najtrudniejszym doświadczeniu w ich życiu. Było to spore wyzwanie, bo kobiety zazwyczaj nie chcą mówić o tym, że myślały na przykład o zrobieniu krzywdy swojemu dziecku, biły je czy odrzucały. Szczególne podziękowania należą się również profesorowi Piotrowi Gałeckiemu, krajowemu konsultantowi w dziedzinie psychiatrii, którego wkład w powstanie tej książki jest nie do przecenienia.

Doświadczenie dziennikarki i psychologa pozwala mi stwierdzić, że depresję otacza tabu. Pierwszy krok w kierunku jego przełamywania zrobiłam we wrześniu 2015 roku, publikując książkę Twarze depresji. Następnym była ogólnopolska kampania społeczna „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”, której jestem pomysłodawczynią. Kampania została wyróżniona „Nagrodą Aureliusza”, wręczoną przez krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii.

W gąszczu informacji na temat depresji i licznych badań można się pogubić. Specjalistyczną wiedzę o tej chorobie powinni mieć psychiatrzy i psycholodzy. Jako dziennikarka zawsze, nawet o najtrudniejszych sprawach, staram się mówić prostym językiem. Ta książka ma pomóc w porę zareagować na objawy depresji poporodowej. Taki jest mój cel.

Chciałabym, żeby informacje w niej zawarte skłoniły chorujące kobiety do rozpoczęcia leczenia. Jeśli jednak pod jej wpływem pojawiłaby się myśl o potrzebie zmiany sposobu leczenia, zaznaczam, że każdą taką decyzję należy skonsultować z lekarzem psychiatrą lub/i psychoterapeutą. Żadna publikacja, również ta, nie może zastąpić porady specjalisty.

Przełamujmy tabu i mówmy o wszystkich twarzach depresji. Tylko zrozumienie tej choroby pozwoli w porę interweniować i zapobiegać tragedii.

Depresja poporodowa

Подняться наверх